Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4.

Od momentu napadu na Luwr, w Paryżu było bardzo niespokojnie.  Policja ustawiła po całym mieście blokady i panowały wzmożone kontrole na wielu drogach. Na obwodnicy jeździły nieoznakowane patrole, które też zatrzymywały częściowo ruch. 

Do stacji TF1 przybyła nieoczekiwana wiadomość od reportera, który znajdował się na miejscu zbrodni. Wchodząca na żywo Nadja Chamack, przygotowała się do prezentacji programu. Weszła na antenę, a światło z kamer  ją oślepiały. 

- Witajcie w dzisiejszym wydaniu specjalnym naszego serwisu! Doszło do napadu na muzeum, w czasie którego skradziono jeden z bardzo cennych zabytków, klejnotu pochodzącego z Tybetu. W czasie napadu ciężko został ranny jeden z przewodników, który próbował bronić eksponatu. Policja prowadzi zakrojoną obławę na napastników. Połączmy się z Clarą Contand, która przebywa w dawnym pałacu królewskim. 

- Jak wspomniała Nadja- rozpoczęła relację Clara- w godzinach przedpołudniowych doszło do napadu na Luwr, w czasie której został ciężko ranny mężczyzna, przewodnik. Bandyci zabrali słynny, wzbudzające ogromne zainteresowanie klejnot ametystu. Obecnie prowadzone jest śledztwo oraz policyjna obława. Jednak z naszych informacji, sprawca zdołał uciec z miejsca zdarzenia. 

- Jak przebiegł napad?

- Sprawcy użyli granatu dymnego, aby wzbudzić w panikę dużą ilość turystów. Prawdopodobnie weszli drzwiami służbowymi i ogłuszyli ochroniarza. Policja nie chcę nam ujawnić więcej szczegółów. Uważajcie na drogach, blokady mocno kontrolują kierowców oraz przedmiotów, jakie przewożą. 

- Dziękujemy za twoją relację! Z Clarą połączymy się za godzinę. Słuchajcie naszego serwisu, trzymamy rękę na pulsie przez całą dobę! 

***

Mistrz Fu został przesłuchany przez policję. Nie było tutaj niczego nadzwyczajnego, komisarze zadali mu kilka standardowych pytań, niestety nie dostarczył żadnych nowych informacji. Bez wahania, po zakończonych wszystkich procedurach wyszedł z budynku. Nie miał czasu do stracenia.

Miraculum Motyla, zostało stracone. Wang Fu doskonale wiedział, z jakimi konsekwencjami wiąże się utrata tak ważnego klejnotu. Jeżeli sprawcy doskonale wiedzieli o jego ciemnej stronie, cały Paryż był w niebezpieczeństwie. Próbował mieć jeszcze złudzenia, że bandyci ukradli klejnot, bo uważali, że jest sporo warty. Niestety, nawet to nie uspokajało jego sumienia. 

Szedł sobie uliczkami Paryża po 14 dzielnicy. Słyszał ciągłe komunikaty radiowe o poszukiwanych uczestników brutalnego napadu. Wątpił, że służby znajdą przestępców, dlatego postanowił nie ryzykować. Zamierzał skontaktować się z Wayzzem, aby spróbować uzyskać od niego poradę. Był w końcu jego najbliższym przyjacielem.

***

Na obrzeżach miasta, przed bogatą posiadłość podjechało czarne BMW, w którym siedzieli mężczyźni, odpowiedzialni za to całe zamieszanie. Nosili czarne okulary, aby nikt nie rozpoznał ich twarzy. Można powiedzieć, wyglądali jak jacyś biznesmeni, bo mieli ubrane eleganckie marynarki, zapięte pod szyję czarne muszki. Podeszli do domofonu. Kamera wysunęła się z ściany.

- Proszę wchodzić!- usłyszeli głos przez głośnik.

Natychmiast automatycznie rozsunęła się brama na piękną wilię, wartą w szacunkach do 1,5 mln euro. Szli z walizką, w której trzymali broń palną oraz zrabowany eksponat.

Weszli do środka budynku, a następnie skierowali się do ośmiokątnej sali, leżącej po lewej stronie od drzwi. Delikatnie zapukali.

- Kto tam?- usłyszeli głos.

- To my- odpowiedzieli gangsterzy.

- Wchodzić!

Służąca natychmiast uchyliła drzwi. W pomieszczeniu panowały totalne ciemności. Na fotelu siedział ten sam mężczyzna, którego czytelnicy mieli okazję poznać wcześniej. Siedział wgapiony w telewizor, gdzie akurat nadawano relację z miejsca zbrodni. Zobaczywszy ich, natychmiast wyłączył "pudło", a następnie się do nich odwrócił.

- No, no- zaczął- słyszałem, że zrobiliście niezłe zamieszanie.

- Tak. 

- A zdobyliście, to, o co was prosiłem?

- Oczywiście, szefie. Garry, pokaż walizkę. 

Jeden z niższych facetów podszedł do stolika i otworzył walizkę. Zleceniodawca w mroku podniósł kryształ, który zabłyszczał, jakby odbijało się od nich promienie słoneczne. Powstał i podszedł do lustra. Popatrzył się na swoje odbicie. 

- Doskonała robota!- odrzekł, wyraźnie zadowolony- widać, że są jakieś efekty. Mam jednak nadzieję, że zatarliście sprawy.

- Spokojna głowa- powiedział rosły mężczyzna z blizną- przesiedliśmy się do innego pojazdu. Nikt nawet nie widział naszej twarzy, a wszystkie kamery bez problemu ominęliśmy. 

- Nie zatrzymała was żadna kontrola?

- Nie. Zdążyliśmy zwiać przed blokadą miasta. 

- I to mi się podoba. A teraz, proszę o natychmiastowe opuszczenie pomieszczenia!

- Robi się szefie- powiedzieli pokornie i wyszli. 

Gdy tylko odeszli, wspomniany facet podszedł do obrazu i kliknął dwa guziki. Zjechał windą na sam dół. Motyle wszędzie latały dookoła i chciały osadzić się na jego stroju, jednakże on je odganiał. Kiedy byli sami, nagle pojawiło się kwami Miraculum Motyla, Nooroo. Ziewnęło wyraźnie, jakby spał od kilkunastu lat. Opanował się szybko, gdy zobaczył srogą minę swojego właściciela. 

- To działa!- pomyślał.

Kwami jeszcze raz popatrzył na swojego właściciela.

- Kim jesteś, Panie?- zapytało się z szacunkiem.

- Nie wiesz, kim jestem- rzekł ironicznie- ale trudno. Nie mam zamiaru poświęcać na ciebie mojego cennego czasu. Jestem twoim mistrzem i potęgą, która masz słuchać za wszelką cenę.

Stworzonko wyraźnie się przestraszyło. Widziało w błyskach oczu mężczyzny coś demonicznego. 

- Wiesz, co to jest Miraculum Biedronki i Czarnego Kota?- zapytał się.

- Oczywiście, że wiem. 

- Masz dwie minuty na streszczenie mi wszystkiego na ich temat!

- Miraculum Biedronki jest bardzo potężnym przedmiotem, który daje mu moc tworzenia. Natomiast Miraculum Czarnego Kota ma moc destrukcji. Oba te przedmioty są do siebie totalnie antagonistyczne. Jak większość miraculum da się łączyć, tak w tym przypadku fuzja nie jest możliwa. Jakakolwiek próba umożliwi tylko uruchomienie mocy absolutnej. 

- O tym mówię, jak masz na imię?

- Nooroo. 

- O tym mówię Nooroo. Chcę posiąść potęgę absolutną.

- Ale panie. To jest mega niebezpieczne. Wiążę się to z ogromnymi konsekwencjami. 

- Nic mnie to nie obchodzi! Ja mam gdzieś jakieś konsekwencje. Jaką posiadasz moc?

- Moje miraculum jest odpowiedzialne za moc transmisji. Dzięki niemu stworzyć całą armię superbohaterów, którzy mogą pomagać w misjach. Masz nad nimi całkowitą władzę. 

- Skoro- rozpoczął mężczyzna swą mową- można uczynić armię super bohaterów to można także zrobić armię superzłoczyńców.....

- Niestety, nie mam takiej możliwości- zaczęło kłamać kwami.

- Nie próbuj mnie oszukać!- zaśmiał się parszywie- dokładnie rozszyfrowałem Grymuar. 

- Nie można używać miraculum do złych celów! Szkodzi to utratą.....

- Czy ktoś cię pytał o zdanie? 

Kwami wyraźnie przestraszyło się potęgi tego typa. 

- Nooroo, daj mi mroczne skrzydła!

- Nie!- próbowało zaprotestować stworzonko, jednak było za późno. Wleciało do środka biżuterii i mężczyzna zaczął się przemieniać. Na jego twarzy pojawiła się maska. Został pokryty ciemnym kostiumem. W jego ręce pojawiła się mu laska oraz rękawiczki, dzięki którym mógł nadawać mroczną moc. 

Troszeczkę zaskoczony efektem tej przemiany, spojrzał się na siebie. Wyglądał jak prawdziwy antagonista.

- Od dzisiaj, Paryż będzie padał przede mną na kolana! A gdy zdobędę miraculum Biedronki i Czarnego Kota, już nie będzie dla was ratunku!!! HAHAHA!!!!

Echo jego straszliwego i mrocznego śmiechu przeraził wszystkie motyle, jakie latały po całym pomieszczeniu.

***

 - Mistrzu- zaczęło kwami żółwia, Wayzz.

- Co? Co się dzieje Wayzz?

- Mam złe wiadomości. Zaczynam wyczuwać aktywację złej mocy miraculum Motyla. Najwyraźniej sprawcy wiedzieli o jego mrocznej mocy.

- Niedobrze. Przez moją głupotę, Paryż może zostać zrównany z ziemią. Muszę dokonać transformacji.

- Nie rób tego- zaczął przekonywać go Wayzz- masz ponad 185 lat. Nie będziesz w stanie uratować Paryża przed złoczyńcą.

- Może masz rację. A poza tym nie mam już tej bystrości umysłu, jaką miałem za młodu. Nie trafiłbym nawet do kryjówki antagonistów. Potrzebuje młodych, bystrych ludzi. Jakichś na pewno znajdę. 

- Znasz ryzyko?- zapytało go stworzonko.

- Znam. Na pewno nie popełnię tego samego błędu. Obiecuję!

Mówiąc to podszedł do stojącego gramofonu. Przekręcił kluczykiem i wpisał odpowiedni kod. Gdy ukazała się szkatułka, pojawiła się kolejna wątpliwość. Jakich miraculi użyć?

Miraculum Lisa i Żółwia? Nie....- pomyślał. 

Miraculum Pszczoły i Smoka. Dobre na odpychanie wroga oraz na jego ogłuszanie, ale też lepiej nie.

A może Miraculum Biedronki i Czarnego Kota? Miraculum Biedronki jako jedyne mogło naprawiać szkody po walkach z superzłoczyńcami, mogło także tworzyć niektóre elementy, przydatne często jako układanka do walki.... A moc destrukcji może też mocno ułatwić zniszczenia. Więc, czemu by nie?

Z drugiej jednak strony Mistrz Fu zdawał sobie sprawę, że gdyby te miracula wpadły w niepowołane ręce, można byłoby połączyć je i używać mocy absolutnej. A i tego ten staruszek chciał uniknąć. 

Nie miał zbyt wiele czasu do namysłu. Jeżeli moc transmisji znajdowała się w rękach złych ludzi, to na pewno za jakiś czas dojdzie do ataku, a miasto wręcz potrzebowało herosów. Dlatego bez wielkiej chwili wahań, podjął decyzję... Wyciągnął miraculum Biedronki i Czarnego Kota. Napisał listy do obydwu przyszłych posiadaczy, po czym chowając je do niewielkich kuferków, wsadził je do torby i zabrał z sobą. 

***

Patrol policji nr 880 jechał w kierunku autostrady A14, zachodniej wylotówki z Paryża na zachód, w ramach obławy na napastników. Zatrzymywali kilka kierowców do kontroli drogowej, jednakże w większości byli oni czyści. W czasie służby, nagle na ich krótkofalówkę przyszła dyspozycja od dyżurnego. 

- 000 do 880, na szosie D308 od Poissy do Sartrouville znaleziono porzucony van firmy ochroniarskiej, która pracuje w Luwrze. Prawdopodobnie pojazd został użyty do napadu. 

- Udajemy się na miejsce! Bez odbioru- poinformował dowódca patrolu.

Na najbliższym węźle, zjechali na drogę D30 w miejscowości Poissy. Ominęli oni niewielkie miasteczko, po czym wjechali do ogromnych kompleksów leśnych. Na niewielkim poboczu zobaczyli ogromny samochód, który był oglądany przez techników. Policjanci zaparkowali po drugiej stronie ulicy i wysiedli z radiowozu. Podeszli do grupki ludzi, którzy się krzątali po niewielkim placyku.

- Dzień dobry! Starszy aspirant Alexandre Richard, a to moja partnerka Agathe Pineau. Co odkryliście?

- Nic nadzwyczajnego. Sprawcy musieli w tym miejscu porzucić pojazd i przesiedli się do innego. Widać ślady opon, należą prawdopodobnie do samochodu marki BMW. Niestety, nic więcej nie udało się nam znależć. Żadnych odcisków, żadnych dowodów. 

- Kurde mać!- powiedział funkcjonariusz- jak się wytłumaczę Rogerowi z naszych działań? Musicie coś natychmiast ustalić.

- Jeszcze popracujemy nad miejscem zbrodni. Niczego nie obiecuję. Może coś uda się nam znaleźć. 

- Pracujcie koniecznie! Mam nadzieję, że się wam uda. Potrzebujemy czegokolwiek. 

***

Pierwsze miejsce, do jakiego Mistrz Fu się udał, była Paryska Szkoła Wojskowa. Wychodził z założenia, że uczniowie tej szkoły są silni, mądrzy i odpowiedzialni, a były to przymioty niezbędne do uzyskania miraculum,więc tam udał się jako pierwszy. Sam budynek szkoły był ogromny, wykonany typowo w stylu klasycyzmu, posiadał filary, które podtrzymywały fasadę.

Postanowił, że nie będzie wchodził do środka, tylko postoi na zewnątrz, aby poobserwować ewentualnych kandydatów. Stojąc przez 15 minut zauważył same nieprzyjemności, ból i cierpienie. Owi studenci bili się o drobiazgi, dokuczali sobie nazwajem, palili papierosy, używali nadmiernie wulgaryzmów i przekleństw. Gdy tylko zobaczył to zło i okrucieństwo, natychmiast zrezygnował z poszukiwań w tej szkole. Nikt się do tego totalnie nie nadawał.

- Prędzej to by mogli sobie karki połamać, niż ratować świat!- pomyślał. 

Ruszył więc dalej. Kolejnym jego celem była szkoła artystyczna, leżąca niedaleko bazyliki Sacre-Coeur. Jednak i tam też się zawiódł. Tylko problem był zupełnie na innej materii. Co prawda już nie słyszał brzydkich określeń, ale uczniowie byli bardzo zarozumiali. Większość z nich wywyższali się, jakimi "oni" są to wspaniałymi artystami, że mogą się porównać do Leonarda da Vinci, że nawzajem podkładali sobie świnie. Było to zepsute środowisko. Wang postanowił be wahania, szybko się oddalić. 

Potem dotarł do kolejnej szkoły, tym razem policealnej, jednak nawet nie skupił się na obserwowaniu jej zbyt długo. Widząc pijaną młodzież, dał szybko nogi za pas.

Chodził uliczkami Paryża dosyć długo. Mijał wielką ilość szkół, jednakże w żadnej z nich nie znalazł potencjalnego kandydata. Zaczął się częściowo poddawać.

- Czy ta młodzież nie ma już żadnych systemów wartości? Dobroć, szlachetność, oddanie....

Nie potrafił odpowiedzieć na tą nurtującą fazę. Postanowił zobaczyć ostatnią szkołę, jaka została mu na liście. College François Dupont. Samo liceum było o wiele mniejsze, niż poprzednie placówki. Pierwszą ulgą Mistrza był fakt, że pod szkołą nie napotkał żadnej grupy pijącej alhohol. Po drugie większość uczniów zachowywała się spokojnie, więc miał szanse na powodzenie misji.

Nagle coś rzuciło się mu w oczy. Była to Chloe Bourgeois, córka burmistrza miasta. Przypomniał sobie, jak kiedyś ona reklamowała się w telewizji, jako osoba, pracująca w wolontariacie. Zachęcała w niej, aby każdy mógł pomagać dobrowolnie, bez żadnej wypłaty, czy wynagrodzenia. Widząc ją, pomyślał, że będzie ona idealną kandydatką na Biedronkę. Posiadała same przymioty pozytywne. Jednakże, kilka chwil później, zorientował się, że dał się nabrać na jej fałszywy obraz.

Ona wcale nie chciała udzielać żadnej pomocy charytatywnej. Kiedy jakiś uboższy uczeń podszedł do dziewczyny, aby mu pożyczyła pieniądze na kanapkę, to nie dość, że go wyśmiała to jeszcze go wyzywała. 

Mistrz Fu poczuł wielki wstręt. Taka osoba nie nadaję się na właściciela. I już miał zamiar coś dać temu dziecku, jednak nagle spotkał Marinette, która wyszła z budynku. Potknęła się o niewielką futrynę drzwi. Nie zważała na śmiechy. Wstała i podeszła do nastolatka, podając mu swoją bułkę. Staruszek był wyraźnie zadowolony. Znalazł wyraźnie kogoś, kto mógłby grać rolę Biedronki. Teraz tylko to musiał podrzucić i wyszukać tym razem kandydata na rolę Kota. 

Wpadł na troszeczkę dziwny pomysł. Postanowił się położyć i udawać, że nie potrafi dosięgnąć swojej laski. Prawie żaden z uczniów się nie chciał zatrzymać. Leżał tak kilkanaście minut, aż do tego momentu. 

Z szkoły wyszedł zamyślony Felix, który podpierał się swoją laską. Widział już samochód swojego ojca, który po niego podjechał. Bez wielkich wahań kierował się w jego stronę. Gdy ujrzał tego biednego człowieka, pomimo swojej niepełnosprawności, postanowił mu pomóc. Jako jedyny z uczniów się przed nim zatrzymał. 

- Pomogę panu!- zadeklarował z radością. Odrzucił jedną kulę na bok, aby mieć rękę wolną. Następnie mocno się schylił i podając mu rękę pomógł mu wstać. 

- Dziękuje ci chłopcze. Jak się nazywasz?

- Felix.

- Dziękuje, że jako jedyny się mną zainteresowałeś.

- W porządku. W końcu jest to mój obowiązek.

- Idź już. Widzę, że się śpieszysz.

- Troszeczkę tak. Jednakże, dla mnie to przyjemność pomagać innym.

- Jeszcze raz dziękuję za pomoc. Do widzenia.

- Do widzenia- odpowiedział nastolatek i odszedł w kierunku swojego taty.

Mistrz był wyraźnie uradowany, że jako jedyny chłopak zwrócił na niego uwagę, gdy był w potrzebie. Była to idealna wręcz osoba na Czarnego Kota.

Z drugiej jednak strony, staruszek zdawał sobie sprawę z tego, że ten kandydat był niepełnosprawny. Co prawda wiedział, że miraculum dostosowuje się do posiadacza, jednak obawiał się o jego zdrowie. Doskonale znał konsekwencje. Jeżeli on używałby go nadmiernie, to wówczas będzie tracił coraz więcej sił. 

Miał dosyć ogromne wątpliwości. Czy podarować, czy poszukać innego kandydata?

Nie miał chwili do stracenia. Za chwilę Felix miał wsiąść do samochodu swojego ojca, a Mistrz nie wypatrzył żadnej innej kandydatury. Toteż podjął decyzję, aby szybko podbiec do nastolatka i podrzucić mu miraculum. Tak też zrobił i odszedł zadowolony. 

Wreszcie Paryż był zabezpieczony przed ewentualnymi atakami ze strony posiadacza miraculum Motyla. Nawet jakby wyrządzane były ogromne uszkodzenia, to Biedronka mogłaby je naprawić za pomocą swojej mocy. Wszystkie straty materialne zostałyby wyrównane. Toteż strażnik, zadowolony z swojego działania, wrócił się do domu.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro