34.
Pov. Narrator
Potwór przemierzał kolejne szkolne korytarze, szukając potencjalnych ofiar. Nie śpieszył się, bo wiedział, że radar, jaki posiadał mógł z łatwością lokalizować osobniki poprzez telefony komórkowe, czego nawet oni się nie spodziewali.
Wbił do pierwszej sali, a była to klasa matematyczno-fizyczna. Akurat było tutaj sporo uczniów i uczennic, więc na widok złoczyńcy również spanikowali. Zaczęli rzucać się do ucieczki na wszystkie strony, ale potwór z łatwością większość pozamykał większość w swojej kwarantannie, a część ludzi trafił procą. Widział, jak oni zaczęli przekształcać się w stalowe roboty, ich ciało obrastał metal, a na głowach pojawiły się antenki¹.
Byli gotowi do wykonania pewnych poleceń.
- Macie atakować każdego bez wyjątków - krzyczał Mechanix - aż do momentu, dopóki nie zjawi się Biedronka i Czarny Kot. Wtedy macie dać mi znać.
- Tak jest, panie! - zapiszczeli wszyscy i wyskoczyli.
W szkole zapanował chaos. Uczniowie rzucali się do ucieczki, krzyczeli i wrzeszczeli. Część próbowała się ukryć, ale roboty z łatwością dzięki lokalizacji namierzali ich komórkę i łapali. Nic nie dawały wymyślne kryjówki, bo nikt nie wiedział, że to ich własne telefony komórkowe są zdrajcami.
***
Pov. Felix
- Wiesz, gdzie swoje źródło ma Sekwana oraz do jakiego zbiornika? - padło pytanie z ust nauczycielki.
- Tak - odparłem - Sekwana ma swoje źródło na wyżynie Langres, a wpada do kanału La Manche w pobliżu Hawru.
- Dobrze. Zaraz przejdę do następnego pytania. Daj mi chwilę pomyśleć.
Tak, dobrze zgadliście! Byłem odpytywany na zajęciach geografii. Pani Brigitte, belferka z tego przedmiotu, wytypowała mnie do tablicy, ponieważ w trakcie lekcji nie do końca uważałem. Ciągle bowiem w głowie miałem Marinette oraz nadchodzącą prowokację i przez to straciłem czujność, aż wreszcie usłyszałem:
- Felix, do odpowiedzi!
Czułem się głupio, jednak pomimo tego, postanowiłem udowodnić, że chwila rozproszenia nie wpływa na moją edukację. Nie chciałem się ośmieszyć, więc to też stanowiło dla mnie swoisty motywator. Dlatego teraz zamiast przy ławce, stałem przy tablicy i czekałem na następne pytanie.
- Powiedz mi Felix - zaczęła - czy Mont Blanc, najwyższy szczyt Alp, leży we Francji? Pytam się o główny wierzchołek?
To było bardzo podchwytliwe pytanie, jednak na szczęście znałem na nie odpowiedź.
- I tak, i nie.
- Możesz to rozwinąć? - zapytała nauczycielka.
- Jak najbardziej.
Wziąłem oddech i patrząc na klasę rzekłem:
- Otóż pomiędzy Francją a Włochami istnieje spór terytorialny o przebieg granicy przez masyw Mont Blanc wywodzący się z czasów istnienia Królestwa Sardynii. Francuzi uważają, że główny wierzchołek masywu, znany też Dachem Europy, w całości należy do nich, jednak Włosi temu zaprzeczają, wskazując przebieg granicy przez środek wierzchołka. Dlatego trudno jednoznacznie powiedzieć, czy cały szczyt jest nasz, czy też leży po części Włoch.
Widziałem, że niektórzy zrobili zszokowane miny, w tym Nino. Po chwili dużo uczniów biło mi brawo, w tym także Martin. A nauczycielka...
Kiedy to usłyszała, była w takim szoku, że aż usiadła. Ostatecznie postawiła mi piątkę, ale zwróciła mi uwagę, żebym uważał na zajęciach.
Ruszyłem w kierunku ławki, aby zająć miejsce, kiedy nagle wpadł jakiś przerażony uczeń i krzyknął:
- Uciekajcie! Jak najszybciej!!!
Do klasy wpadały coraz głośniejsze odgłosy paniki. Już wiedziałem, co się działo. Prawdopodobnie pojawił się nowy antagonista, który siał terror. Nie wiedziałem jeszcze wówczas, kto to był, jednak jednego byłem pewny. Musiałem dokonać transformacji.
Póki co nie było to możliwe, bo nauczycielka kazała nam wyjść z sali i trzymać się razem. Gdybym zniknął, byłoby to bardzo podejrzane, a tego chciałem się wystrzec za wszelką cenę.
Z wielu stron padały coraz głośniejsze wrzaski, latały wszędzie przedmioty. Szkoła powoli przekształcała się w pobojowisko.
Niespodziewanie tuż za mną zniknęli chłopcy, tak zupełnie niespodziewanie. Niemożliwe było, aby gdzieś się oddalili, gdyż z pewnością zauważyłbym to.
I się nie myliłem, bo zaraz dostrzegłem jak coś kieruje promień na nauczycielkę. Ona również z przeraźliwym krzykiem zniknęła.
Teraz to naprawdę wszyscy popadli w popłoch. Było to dla mnie bardzo korzystne, bo korzystając z zamieszania mogłem udać się do jakieś wolnej kabiny toaletowej i przekształcić się w superbohatera co też niezwłocznie uczyniłem.
Starałem poruszać się jak najszybciej swoimi kulami, przebierając się w kierunku kabin. Ze strachu zorientowałem się, że w klasie zostawiłem swoją komórkę, przez co nie mogłem sprawdzić, mniej więcej, o której nastąpił atak. Później okazało się, że podjąłem dobrą decyzję...
Zamknąłem się w toalecie. Z środka mojego plecaka wyleciał Plagg, który akurat spożywał posiłek.
- Czemu przeszkadzasz mi w konsumpcji? - popatrzyło na mnie stworzonko.
- Robota czeka. Pamiętaj, że masz być dyspozycyjny w dzień i w nocy - odgryzłem do niego. To była po części moja zemsta za jego słowa w trakcie wspólnego wypadu z moimi opiekunami. On chyba również zorientował się o co chodzi, bo nieco się speszył.
- Dobra, nie gniewaj się na mnie za tamte słowa. Już nie będę tak głupio mówił.
- Mam nadzieję. Plagg, wysuwaj pazury!
***
Pov. Marinette
Wraz z Alyą oraz Ninem uciekałam w kierunku drzwi wyjściowych. Po zniknięciu kilkorga osób wiedziałam, że sytuacja jest niebezpieczna i potrzebna jest interwencja Biedronki, jednak nie mogłam się oddalić. Przynajmniej nie teraz.
Niespodziewanie ktoś zagrodził nam drogę. Był oblepionym żelastwem, cały wykonany ze stali, a jego komputerowe oczy patrzyły na nas z rozbawieniem, jakby chciał powiedzieć, że z tego piekła nie da się uciec.
Rozpaczliwie myślałam nad jakimś planem, lecz nic nie przychodziło mi do głowy.
Robot wziął proce i ewidentnie na mnie skierował swój celownik. Nie mogłam paść ofiarą tego złoczyńcy, bo nikt inny nie przejąłby roli Biedronki. I wtedy stało się to...
Niespodziewanie moja przyjaciółka wskoczyła w moim kierunku, odpychając mnie, a pocisk z jego procy trafił akurat w nią. Zaraz znieruchomiała. Spojrzała na mnie, jakby kazała mi uciekać, co niezwłocznie uczyniłam.
- Nie!!! - usłyszałam za sobą rozpaczliwy głos jej ukochanego.
Wiedziałam, że dziewczyna poświęciła siebie, aby mi pomóc. Nie wiedziała, że jestem Biedronką, ale i tak byłam jej za to wdzięczna. Teraz nie mogłam jej zawieźć. Tylko jako superbohaterka mogłam jej pomóc.
Pov. Narrator
W międzyczasie, kiedy na terenie szkoły panował chaos i harmider, bandyci bezkarnie spacerowali sobie po mieście i wyznaczonych punktach montowali następne rozsiewniki, tak aby Władca Ciem miał tym samym kontrolę nad emocjami wszystkich Paryżan. Każdy montaż pochłaniał naszych bandziorów kilka minut, ale skuteczność tej broni była wręcz kolosalna, więc doskonale wiedzieli, że im się to sowicie opłaca.
Zwłaszcza, że zleceniodawca tej brudnej roboty miał za każde zamontowane urządzenie zaproponować odpowiednią dolę, więc tym bardziej mobilizowali się do pracy.
Akurat teraz przebywali na Place de La Nation, gdzie znajdował się pewien słynny park z rzeźbami** kojarzony z okresem rewolucji francuskiej. Było tutaj tyle krzaków, że dosyć łatwo można było ukryć to urządzenie, a zasięgiem obejmował niemalże całą dzielnicę Ste Margueritę oraz okolice.
Przestępcy przystąpili do pracy. Szybko skonfigurowali rozsiewnik, umieścili w krzakach, upewniając się, czy jest schowany przed opadami deszczu, po czym ruszyli w następne lokalizację. A mieli jeszcze do zamontowania 149 sztuk.
Ażeby praca szła sprawnie podzielili się. Każdy z czterech sprawców ruszył w inną stronę, montując urządzenia po drodze. Coraz większe połacie terenu były pod kontrolą antagonisty, a nikt nawet nie zdawał sobie sprawy z tego faktu.
***
Biedronka i Czarny Kot spotkali się na dachu szkoły, naradzić się przed podjęciem dalszych kroków operacyjnych. Póki co, złoczyńca nie wyszedł poza teren szkoły, więc mogli go tutaj pokonać, pod warunkiem, że wymyślą jakiś plan. Decyzja musiała być rozsądna, zanim będzie już za późno.
Obserwowali ciągłe ataki. Widzieli coraz więcej stalowych kolosów, które precyzyjnie namierzają lokalizację ukrytych uczniów, atakując. Coś musiało się za tym kryć, lecz bohaterowie nie wiedzieli co.
- Musimy wkroczyć do akcji - upierał się Czarny Kot.
- Ale masz jakiś plan działania? - dopytała jego partnerka.
- Problem polega na tym, że nie - odparł nieco zmieszany - nawet nie wiemy, kto jest złoczyńcą, a kto tylko ofiarą. Poza tym, nie wydaje ci się, że ten złoczyńca jest inny, od klasycznych?
- Ja tam nie widzę różnicy. Złoczyńca to złoczyńca i musimy go pokonać! - odrzekła.
***
Mechanix wpadał do kolejnych klas, zamieniając schowanych następnych uczniów w roboty lub więzić ich w kwarantannie. Wszystko dzięki ich telefonom, które namierzały ich pozycje. Powstała kolejna armia robotów, które były gotowe na rozkazy z antenkami na głowie.
Niespodziewanie na radarze pojawiły się mu dwa nowe symbole, których nie widział wcześniej. Znaczyło to, że gdzieś zaczęli czaić się superbohaterowie, co zresztą wskazywało na to oznaczenie znaczników symbolami Kwami. Kiedy Mechanix to zobaczył, wydał nową dyspozycję.
- Moje roboty! - wysyłał impuls do ich antenek - przerwijcie ten chaos. Mamy tych, których chcieliśmy mieć. Zdobądźcie ich miraculum. Wysyłam wam współrzędne geograficzne!
- Tak jest - wszystkie wrzasnęły.
Niczym sformułowany oddział ruszyli w kierunku dachu. Chcieli zaskoczyć superbohaterów, którzy ciągle się naradzali.
Aby dostać się na dach, musieli wejść schodami służbowymi. Normalni uczniowie nie wiedzieli, gdzie te schody są, jednak roboty bez problemu mogły je zlokalizować.
Robo-Alya również chciała iść, a Nino próbował ją powstrzymać. On nie bał się swojej dziewczyny i chciał być z nią do końca. Próba jednak się nie powiodła.
***
- Masz już plan? - zapytał partner Biedronki.
- Wiemy, że nasz wróg ma wiele mocy. Może więzić uczniów w kwarantannie, może tworzyć armię robotów, które są mu posłuszne. Według mnie musimy go odnaleźć.
- Tylko jak to zrobimy?
- Przede wszystkim należy zorientować się, kto padł ofiarą akumy. Musimy znaleźć kogoś, kto był świadkiem albo zna naszą ofiarę...
- Biedronka uważaj! - niespodziewanie krzyknął superbohater i złapał ją za rękę, odrzucając od zagrożenia.
W jej kierunku leciał pocisk z procy, które wystrzeliły roboty, jak weszły na dach. Była ich cała masa...
Roboty w swojej głowie skanowały Biedronkę i Czarnego Kota, zbierając na ich temat informacje, po czym usłyszeli dyspozycję:
- ATAK!!!
Niemal natychmiastowo włączyli turboprędkość i rzucili się na bohaterów. Teraz rozpętała się prawdziwa jatka.
Bohaterowie, co prawda odparli uderzenie, jednakże sytuacja była bardzo niebezpieczna. Co chwilę leciały w nich ogromne ilości pocisków, które tworzyły chmurę pełną dymu oraz pyłu.
Wkrótce nawet słońce zostało zasłonięte przez taką ilość dymu. Widoczność była ograniczona, a na herosów ciągle uderzały pojedyncze jednostki, które były obezwładnione.
Pociski sypały się z każdej strony.
Po jakiś 5 minutach Czarny Kot usłyszał głos jego partnerki, która nakazała się wycofać. Drogę jednak zagrodziła jej Alya-Robot.
- Do... kąd... się... wy... bie... ra... sz...? - powiedziała mechanicznym, lecz szyderczym tonem.
- Alya, puść nas! Proszę! - szepnęła.
- Nie... mo... gę... was wy... pu... ścić. Poddaj się Mechanixowi!
Sytuacja była patowa. Otoczeni przez armię robotów nie mogli się za bardzo wycofać. Jednak niespodziewanie, Alya wskazała na głowę. Zrobiła to strasznie dyskretnie, tak, aby nikt nie mógł tego wychwycić. Biedronka nie mogła jednak tego zinterpretować.
- Czarny Kocie! Musisz użyć kotaklizmu. Jeżeli nie wyrwiemy się z oblężenia, szybko staniemy się tymi metalowymi puszkami.
- I ty mi to mówisz? Myślisz, że nie wiem, o co gramy? - zdenerwował się.
- Mówię tylko. Pośpieszmy się.
- Kotaklizm!!! - krzyknął heros.
Roboty, widząc aktywację mocy, zaczęły analizować zagrożenie, po czym się wycofały. Widziały, że nie ma żartów z mocą destrukcji.
***
Ofiara akumy patrzył na to z gorzką agonią, jednak wiedział, że roboty są tak zaprogramowane, toteż zaraz popatrzył na swój radar, gdzie cele się udają, próbując wytropić ich. Na bieżąco podawał współrzędne robotom, tak, aby mogli za nimi podążać, a w dogodnym momencie zaatakować. Bohaterowie dalej nie wiedzieli jeszcze, jak antagonista mógł ich namierzać.
Po kilku chwilach kropka GPS zatrzymała się przy hotelu Paris Marriot w 8 dzielnicy Paryża. Bohaterowie tam się ukrywali.
- Teraz nadejdzie czas waszej zagłady! Roboty idźcie tam i dokończcie dzieła. Chcę mieć dwa nowe do kolekcji.
***
- Mistrzu, Mistrzu! Co się stało? - spytał Wayzz, kiedy powrócił do Wanga.
- Popatrz.
Wskazał palcem na ekran telewizora, gdzie akurat leciały wiadomości, wydanie specjalne serwisu.
- Drodzy Paryżanie! - usłyszeli głos prezenterki - Na ulicach pojawił się nowy złoczyńca stworzony przez Władcę Ciem. Tym razem do czynienia mamy z armią robotów, które opanowało niemal całe liceum College Francois Dupont i zaczęli przemierzać się po mieście. Zachowajcie wszelką ostrożność i nie wychylajcie się niepotrzebnie z domów. Pozostańcie w nich! Z stolicy Nadja Chamack.
- To niedobrze. - szepnęło stworzonko.
- Miejmy nadzieję, że Marinette i Felix niepadli ofiarą. Inaczej cały świat zostanie zniszczony.
- Na pewno nie, Mistrzu. Wierzę, że oni poradzą sobie.
- Miejmy nadzieję... W każdym razie jedno jest pewne. Muszę jak najszybciej wrócić do pracy.
***
- Czarny Kocie, co to jest? - zapytała bohaterka, ukrywając się między budynkami.
- Zwykły złoczyńca - ironizował w odpowiedzi, przypominając o słowach Biedronki przed akcją.
- To nie jest zabawne! - zaprotestowała nastolatka - nigdy tak silnego złoczyńcy nie widziałam!
- Jesteś pewna? Nie wyleciała ci z pamięci pewna sytuacja...?
- Ja wiem, że popełniłam błąd. Nie musisz ciągle mi tego przypominać. Poza tym, przeprosiłam.
- Dobra, nie kłóćmy się - przerwał tę wymianę zdań bohater - lepiej zastanówmy się, jak dopaść głównego winowajcę. Bo podejrzewam, że te roboty to tylko pionki, które wykonują polecenia.
- Ja też tak myślę. Ale... w trakcie walki zwróciłam na coś uwagę, a raczej... na kogoś.
- Mówisz o Alyi?
- Dokładnie. Ona nie chciała mnie atakować. Z wielkim wysiłkiem wskazała mi antenkę, ale nie wiem, o co mogło jej chodzić. Czy chciała mi pokazać, że przez to otrzymują impulsy, a może po prostu w ten sposób pragnęła mnie przeprosić za zło, jakie może wyrządzić. Nie mam absolutnie zielonego pojęcia.
- Hmm... Ciekawe.
- Musimy wymyślić, jak dopaść antagonistę. Przede wszystkim, kto jest ofiarą. To też powinno nam pomóc - dodała partnerka bohatera.
***
Bohaterowie nie widzieli, że za jedną ścianą ukrywały się roboty, które bezproblemowo ich namierzyły po GPS. Bohaterka odwrócona była plecami, a jej partner tak skupił wzrok na niej, że nie dojrzał wychylenia głowy robota.
Wszystko oczywiście skanował swoim wzrokiem, a wtedy od głównego szefa dostał dyspozycję ataku. Jeszcze nie było tak dogodnej sytuacji, która pozwoliłaby na unieszkodliwienie herosów. Zaraz wyciągnął procę, do której załadował pocisk. Następnie odpowiednio naciągnął gumę, przygotowując się do wystrzału.
***
Pov. Felix
- Dobra, wracamy się do Collegu! - powiedziałem z trudem - trzeba wprowadzić nasz plan z żywiołem.
- Dobrze, Czarny Kocie. Tylko pozwól, że jeszcze odetchnę. Czuję, że ta walka może nas strasznie wyczerpać.
- Nie możemy tutaj zostać! - zaprotestowałem - musimy walczyć za miasto! Poza tym..... mam dziwne przeczucia, że ktoś nas obserwuje.
- Jak może nas ktoś obserwować? Przecież jesteśmy schowani w niewidocznym miejscu. Nikt z góry nas nie zauważy....
Nie dokończyła. Usłyszałem jakiś świst dobiegający za jej pleców. Chciałem odepchnąć bohaterkę, jednak niestety spóźniłem się w reakcji. Postać momentalnie znieruchomiała, a przerażonymi oczami zaczęła na mnie patrzeć, rozpaczliwie szukając ratunku.
Byłem przerażony i jednocześnie pewny. Teraz również i ona stawała się posłuszną kupą żelaza Z bólem obserwowałem, jak Biedronka obrastała w żelazo. Zauważyłem jednak, że od innych robotów wyróżniała się kilkoma elementami, m.in kolorem jej pancerza, który był pokryty czerwienią oraz czarnymi kropkami. Z boku ucha wyłaniały się piękne kolczyki, co umożliwiło łatwe zdobycie miraculum. A na głowie wyrosła antenka, symbol posłuszeństwa.
Zacząłem gorączkowo obracał swój koci-kij. Zdawałem sobie sprawę, że jeżeli sam super złoczyńca, albo jego sługi tutaj są, mogą spróbować mnie zaatakować. Jednocześnie co chwilę spoglądałem na Robo-biedrę, szukając w głowie jakiegoś planu....
Jej oczy otworzyły się z przeraźliwym piskiem metalu. Nie dostrzegłem w nich naturalności, tak jakie miała przed całym wypadkiem. Całe wyglądały, jakby ktoś w środku włączył monitor komputera. Wyobrażałem sobie, że z tych oczu mogła wystrzelać promienie i aż przypomniał mi się pewien film science-fiction, jaki oglądałem kiedyś z moim tatą.
Wróciłem jednak do rzeczywistości. Robo-Biedra stała nade mną, jakby chciała mnie zeskanować. Inne roboty powoli się wyłaniały, otaczając mnie. Nie atakowały, chociaż zdawałem sobie sprawę, że czekają tylko na odpowiedni rozkaz.
Nagle zdziwiłem się, kiedy moja partnerka w postaci metalowej puszki, zamiast mnie atakować, ruszyła do przodu, mijając mnie. Roboty zrobiły jej przejście, po czym po prostu.... odeszła.
To mnie zaskoczyło, ale jednocześnie z tyłu głowy zapaliła mi się lampka. Nie chciałem bowiem uwierzyć, że cały winowajca tego chaosu po prostu nie będzie chciał wykorzystać poddaństwa.
I wtedy mi zaświtało. ONA PODĄŻAŁA W KIERUNKU JEGO BAZY, ABY NICZYM GRZECZNA DZIEWCZYNA ODDAŁA MU MIRACULUM!!!
Musiałem ją powstrzymać, ale przejście zagrodziły mi maszyny, które ustawiały się do pozycji bojowej i na znak Mechanixa rozpoczęły zmasowany atak na mnie. Zmuszony byłem się bronić, jednak w głębi modliłem się, abym zdążył ją złapać.
¹Nawiązanie do książki Andrzeja Maleszki "Czas Robotów", gdzie istoty żywe były zamieniane w roboty w wyniku użądlenia pancernych os.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro