33.
Pov. Felix
Znowu tutaj byłem. W tej pięknej, sennej krainie, gdzie mogłem się spotkać z moją mamą. Z moją ukochaną mamą, którą straciłem w tragicznym wypadku. Spacerowałem, podziwiając piękne widoki, widząc wiele scen z mojego dzieciństwa.
Emily uśmiechnęła się na mój widok. Pomachała do mnie, a ja niemal na zawołanie byłem już koło niej. Przytuliłem ją wspaniałą mamę.
– Witaj Felix! – odrzekła – mój wspaniały, dzielny synu. Widzę, że bardzo podrosłeś.
– Przepraszam cię, mamo – powiedziałem cicho – dawno ciebie nie odwiedzałem...
– Nie szkodzi – popatrzyła na mnie uważnie – Podjąłeś bardzo dobrą decyzję, dzieląc się z kimś swoim problemem.
Wiedziałem, że mówiła o Martinie i jego zdradzie. Ja tylko chrząknąłem nosem.
– Wiem, że się boisz – dodała bardzo delikatnie – Strach jest naturalnym odruchem człowieka. Jednak pamiętaj, że masz wspaniałego ojca, wspaniałą matkę oraz wspaniałego przyjaciela Nina. Jesteś otoczony naprawdę dobrymi ludźmi.
– Nigdy o ciebie nie zapomnę... – dodałem – I obiecuje Ci, że znajdę tego mordercę, co wtedy cię od nas zabrał...
Emily uśmiechnęła się ciepło. Jej obraz zaczął, jednak zanikać, a ja usłyszałem przeraźliwy dźwięk.
***
To był dzwonek oznajmiający, a tym samym kończący moją noc, jedyny okres, kiedy naprawdę jestem szczęśliwy. Wiem, że wydaje się wam to śmieszne, ale przynajmniej wtedy nie słyszę tych obraźliwych inwektyw, kierowanych w moim kierunku. Wbrew pozorom, dla mnie osobiście jest to miła odmiana.
W każdym razie dzisiaj nie czułem tego przybicia. Tak jak ponownej nocy nie musiałem interweniować jako Czarny Kot, bo nikt nie padł ofiarą akumy, toteż byłem pełen sił. Poza tym dzisiaj miałem wziąć udział w prowokacji, o której wspominała mi Alya. Na samą myśl, że wreszcie ktoś oprócz mnie i Nina pozna prawdę, skręcało z podniecenia.
Gdybym, jednak wiedział, że pojawi się coś, co przeszkodzi naszym zamiarom...
***
Pov. Narrator
Duży czarny samochód przyjechał do pewnego dużego domu, położonego na obrzeżach. Wjechał przez bramę i wysiadł mężczyzna, który w kieszeni miał broń. Stuknął palcami, dzięki czemu podeszło do niego dwóch osiłków. Mieli wyładować pojazd z rozsiewnikami i całym systemem, których skonstruowanie zlecił sam Władca Ciem.
Samochód był wyładowany po brzegi. Cudem uniknął kontroli granicznej i ich skonfiskowania, poza tym te urządzenia wyglądały jak zwykłe, niewinne urządzenia, podobne do innych urządzeń sieciowych. Osobie zwykłej bez odpowiedniego projektu trudno było w stanie zorientować się, że ma do czynienia z czymś innym, niż taki standardowy przełącznik.
Zaraz po jego przyjeździe, sam antagonista ogłosił szybką naradę, w trakcie której chcieli podjąć decyzję właśnie odnośnie do tych urządzeń.
Bandyta wyciągnął projekt i zaprezentował go.
Urządzenie miało wysyłać fale radiowe w nieznanych częstotliwościach, tak, aby nie mogły zostać wykryte przez żadne inne narzędzie. Fale te wpływałyby na pobudzanie lub wzmacnianie negatywnych emocji, w zależności od potrzeb w celu stworzenia silniejszych złoczyńców. Poza tym, dzięki zamontowanemu GPS-owi w ich wnętrzach, można było łatwo namierzyć umiejscowienie takiego sprzętu z serwera, przez co zarządzanie było możliwe z siedziby złoczyńcy. W ramach jakikolwiek komplikacji można byłoby szybciej interweniować.
– Ile mamy tych sztuk? – dopytał posiadacz Miraculum Motyla.
– Ok. 200. Powinno wystarczyć na pokrycie Paryża takimi urządzeniami. Ich zasięg działania to 1 km.
– A jak je zamontujecie?
– Mamy swoje sposoby.
Gangsterzy się uśmiechnęli, po czym wzięli te 50 urządzeń i ruszyli do wejścia. Natomiast jeden z naukowców trzymany na muszce przez innego typka spod ciemnej gwiazdy, poszedł do siedziby Władcy Ciem, skąd wysyłał akumy, a jego zadanie było proste. Musiał odpowiednio zainstalować i skonfigurować panel, tak, aby dało się sterować urządzeniami. Bez gadania i ociągania wziął się do roboty.
***
Pov. Felix
Po standardowym przygotowaniu się do szkoły, zjedzeniu śniadania oraz nakarmieniu mojego kwami, jechałem razem z Margaretką, do niedawna tylko moją opiekunką, a teraz już mamą.
W wielu bajkach przybrane mamy były przedstawiane jako złe postacie, typowe czarne charaktery. Jednak ja, nie uważałem Margaretki za macochę z baśni Disneya, które potwornie knuły przeciwko pasierbicom. Ona była naprawdę dobrą i miłą kobietą, naszym skarbem, diamentem, jak to lubiliśmy ją nazywać. Udowodniła to naprawdę bardzo dużo razy, pomagając mi oraz mojemu ojcu.
Wkrótce zajechałem pod szkołę. To tutaj miałem dokonać swojej misji.
Pożegnałem się z moją nianią, po czym udałem się przed drzwi. Czekał tam na mnie już Nino wraz ze swoją dziewczyną, Alyą.
– Hejka! – powiedziała pierwsza, patrząc na mnie porozumiewawczo.
– Cześć – odparłem, wiedząc doskonale, o co chodzi.
– Chodźcie do naszego niewielkiego biura, jakie oddała nam komendant. Tam ci wszystko opowiemy – rzekł mój przyjaciel, mocno ściszając głos, niemal, szepcząc.
Ruszyłem za nimi. Pomimo że nawet dobrze orientowałem się w planie budynku naszej szkoły, to jednak nie wiedziałem, gdzie znajduje się pokój przesłuchań. Pomimo wielu afer z Martinem, nigdy nie miałem okazji tam być, bo sprawę zawsze kończyliśmy polubownie (a przynajmniej ja bałem się ją brać szerzej na wokandę).
Ruszyliśmy metalowymi schodami do góry. Asekurował mnie przyjaciel Nino. Szliśmy cicho, słyszałem tylko metalowe tupczenie schodów. Kiedy dostaliśmy się na piętro, ruszyliśmy korytarzem, szukając sali nr 34.
Widziałem, jak mój przyjaciel co chwilę rozgląda się, zapewne, patrząc, czy ktoś nas nie śledzi z tej całej bandy.
Wkrótce już staliśmy przy wspomnianym wejściu do pokoju przesłuchań. Bez słowa szkolni policjanci otworzyli drzwi i zaprosili mnie, aby usiadł na siedzeniu. Nino zamknął drzwi.
Przez chwilę panowała niezręczna cisza, przerywana tylko płytkimi oddechami. Nino popatrzył w moje oczy. Alya kiwnęła do niego głową, po czym on wyjął coś z teczki i rzucił na blat.
Była to kartka z napisem „Toaleta nieczynna – prace konserwatorskie".
Początkowo nie wiedziałem, o co chodzi i tylko patrzyłem zdziwiony. Jednak po chwili coś zajarzyło mi się w głowie.
– Już wiesz, co kombinujemy? – zapytała mnie dziewczyna.
– Tak. Chyba rozumiem, o co wam chodzi. Chcecie to wywiesić przy kabinie, gdzie się ukryjecie?
– Dokładnie – potwierdził mój przyjaciel.
– Zakładamy, że jeżeli mówisz prawdę – tutaj Alya mocno zmrużyła oczami – to na pewno Martin będzie chciał sprawdzić, czy wszystkie kabiny są czyste. A to pozwoli uniknąć kontroli, bo chłopak będzie myślał, że toaleta na pewno jest nieczynna.
– Kiedy przeprowadzimy prowokację? – zapytałem.
– Dzisiaj lekcję kończymy o 13:45, co nie Alya?
– Tak, zgadza się.
– Marinette ma jedną lekcję pozalekcyjną, a jest to pewne kółko chemiczne. Uczestniczy na nie z Martinem.
– Czyli akcję przeprowadzamy o której? – zapytał chłopak.
– Zajęcia trwają do 14:30, po czym jest dosyć długa przerwa. Wtedy zaczniemy całą operację. Kartkę wywiesimy już za chwilę, aby informacja była jak najbardziej wiarygodna.
– Dobrze – powiedziałem cicho, patrząc.
– Ale ostrzegam cię... – powtórzyła policjantka – jeżeli okażę się, że kłamiesz...
– Mówię prawdę. – wtrąciłem się.
– To wtedy przekonasz się, że co to znaczy zadrzeć z kobietą. Prawda Nino?
– Tak, tak – odpowiedział speszony i nad wyraz zmieszany.
Sytuacja naprawdę wyglądała komicznie, ale nie chciałem się śmiać, bo bałem się, że dziewczyna porysuje moją twarz tymi pięknymi paznokciami. Pokiwałem tylko głową na potwierdzenie.
– Ruszamy – wydała polecenie Alya.
***
Pov. Narrator
– I co Mistrzu? Wymyśliłeś coś? – zapytał Wayzz.
– Niestety nie – powiedział zaspany, mocno ziewając – myślałem przez całą noc. Nic nie przyszło mi do głowy. Nie wiem, co mam robić.
– Może wezwiemy Marinette? Ona jest młodą, kochaną dziewczyną, która zawsze niesie pomoc innym. Może, dzięki temu dowiemy się, co mamy dalej robić. Młodzieńczy pogląd na tę sprawę może nam pomóc.
– Ale oni chodzą do szkoły – przerwał Mistrz Fu – skąd mam wiedzieć, o której dziewczyna kończy zajęcia?
– Jeżeli wyrazisz zgodę, mogę porozmawiać z Tikki. Ona na pewno mi powie i może przekazać jej wiadomość.
– A co, jeśli cię ktoś zauważy? Możesz wpaść w ręce Władcy Ciem. Nie mogę ryzykować, bo stawka naprawdę jest wielka.
– Obiecuję, że będę ostrożny. Umiem przenikać przez obiekty. Dzięki temu mogę dostać się do College Francois Dupont i nikt nawet tego nie zauważy.
– Ufam ci. – powiedział Mistrz – w każdym razie uważaj na siebie.
Stworzonko pokiwało główką na znak poddaństwa i zgody, po czym wyleciało z domu, przenikając przez ścianę. Staruszek popatrzył z okna, jak kwami odlatywało, a on sam po chwili ruszył do dalszej pracy nad eliksirem, który miał zwiększać moc bohaterów.
***
Pod szkołę w tym samym czasie, a była to około dziewiąta rano, podjechał wielki samochód z logiem firmy informatycznej. Mieli oni zamontować i skonstruować sieć komputerową, poprzez montaż okablowania sieciowego wraz ze skonfigurowaniem przełącznika. Jak się możecie domyślić, nie byli to jednak prawdziwi fachowcy, chociaż także bardzo dobrze znali się na technologii.
To byli ludzie Władcy Ciem. I wcale nie przyjechali oni wykonać zlecenia, za które dyrektor Damocles wyłożył środki finansowe. Ich jedynym celem było zamontowane rozsiewnika, a jako że z wycieku danych usługodawcy, dowiedzieli się, że szkoła zleciła tej firmie wykonanie roboty to wystarczyło im tylko buchnąć samochód i gotowe.
Było ich trzech. Wyraźnie czekali na rozkaz kogoś, kto stał nad nimi znacznie wyżej. Kiedy usłyszeli komendę, wysiadło dwóch facetów, a jeden został w pojeździe, na wypadek gdyby mieli szybko stamtąd uciekać.
Otworzyli bagażnik. Pojazd był wyładowany po same brzegi w urządzenia podobne do przełączników, które tak naprawdę były rozsiewnikami. Wyjęli jedno takie pudełeczko, zamknęli klapę, po czym, jak gdyby nic wyruszyli do środka budynku. Kiedy przekroczyli próg budynku, zobaczyli woźną. Postanowili zadać pytanie.
– Przepraszam – zaczął jeden – gdzie jest gabinet dyrektora?
– Na piętrze, schodami do góry i pierwsza w prawo. Pokój nr 27.
– Dziękujemy za pomoc.
Faceci ruszyli po schodach do góry.
***
Tikki słodko spała w torebce Marinette. Jeżeli jej się coś śniło, to na pewno było to coś miłego, bo się uśmiechała. Jednak niespodziewanie jej wypoczynek przerwał jeden cichy głosik, który poznała niemal od razu. To było kwami Mistrza Fu, Wayzz.
– Tikki! – krzyknął.
– Ciszej – zganiła go – Widzisz, że Marinette uczestniczy w lekcji.
Rzeczywiście słychać było akurat wykład pani Mendeleivev, która prowadziła zajęcia z chemii i akurat omawiała temat związany z katalizatorami.
– Czego chcesz?
– Ok, posłuchaj mnie Tikki. Mistrz Fu próbuje stworzyć eliksiry, które zwiększą moc superbohaterów. Niestety, ale męczy się tyle czasu z tym, a ciągle mu to nie wychodzi. Wiesz, że jest już stary. Ma prawie ponad 125 lat.
– Wiem.
– Potrzebujemy odświeżenia. A Marinette może nam dać ten oddech, to świeższe spojrzenie na sytuację.
– Przekażę jej to – odparło trochę znudzone kwami – powiedz mi, tymczasem, jak sobie radzicie, beze mnie i Plagga?
– Dajemy sobie radę. – odpowiedział Way zz – Kwami na szczęście nie rozrabiają, więc pod tym względem nie ma problemów.
– A tęsknią za nami?
– Nawet nie wiesz, jak bardzo. Ciągle się o was pytają. Uważają za bohaterów. Ciągle żyją nadzieją, że wkrótce dopadniecie Władcę Ciem i odzyskacie Miraculum Motyla.
– Na pewno to zrobimy. Skopiemy wraz z moją właścicielką i Czarnym Kotem jego tłusty tyłek.
Wtedy z torebki usłyszeli przeraźliwy dzwonek. Zwiastował już koniec zajęć.
– Idź już, Wayzz! Ktoś może cię zauważyć.
– Dobrze. Nie zapomnij przekazać Marinette informacji.
– Oczywiście. Cześć Wayzz.
***
Pov. Felix
Stałem przed łazienką. To w tym miejscu planowałem wspólnie z moimi przyjaciółmi przeprowadzić prowokację na Martinie. Czekałem na Nina oraz Alyę, którzy mieli przygotować, oraz zawiesić zawieszkę.
Wraz z tym czekaniem oczywiście ciągle rozmyślałem o Marinette. Choć byłem niepełnosprawny, to mimo tego coś mówiło mi, że muszę to doprowadzić do końca. Z jednej strony bałem się reakcji Martina, który jest bardzo zapalczywy oraz agresywny, ale z drugiej strony wreszcie poczuję ulgę i brak wyrzutów sumienia.
Po jakiś 5 minutach z toalety wyszedł mój przyjaciel. Uśmiechnął się tylko na mój widok i rzekł:
– Wszystko jest przygotowane. Kartka już wisi.
– To dobrze.
– Zmywajmy się stąd, aby nikt nas nie zauważył – szepnęła Alya, rozglądając się w kółko. Nikogo jednak nie dojrzała, choć muszę przyznać szczerze, trudno było mi w to uwierzyć.
W każdym razie, jak gdyby nic ruszyliśmy w przeciwnym kierunku. Chwilę nawet ze sobą rozmawialiśmy i o mało nie dostalibyśmy drzwiami.
Jakiś mężczyzna wychodził z sali informatycznej. Wyglądał dosyć dziwnie i niecodziennie. Nawet się z nami nie przywitał, tylko po prostu poszedł dalej, totalnie, nie bacząc na fakt, że mógł zrobić komuś krzywdę.
– Nino, Alya, kto to jest? – szepnąłem.
– Chyba to są informatycy. Dyrektor na ostatnim apelu coś przebąkiwał, że będziemy mieć odnowioną i zmodernizowaną sieć – odpowiedział chłopak.
***
Pov. Narrator
Ci informatycy, o których mówił Nino, to tak naprawdę byli przestępcy, którzy akurat zakończyli montaż rozsiewnika. Było to tak proste, jak bułka z masłem, wystarczyło tylko włączyć urządzenie i je ustawić w dobrze schowanym miejscu, tak, aby nie było widoczne na pierwszy rzut oka.
Jeden z facetów wyjął komórkę, po czym zadzwonił do swojego zleceniodawcy, informując o wykonanej robocie. Tamten tylko na potwierdzenie chrząknął i wydał polecenie powrotu do pojazdu. Mężczyźni oczywiście wypełniły wszystkie jego zalecenia.
Władca Ciem przyglądał się, czy aby ktoś nie miał paść ofiarą akumy. Jednak póki co jego miraculum nie połyskiwało. Przede wszystkim zależało mu na tym, aby przetestować system.
***
Pov. Marinette
Dobiegła końca długa przerwa. Było to już koło godziny 11, kiedy mieliśmy udać się do swoich klas.
W trakcie długiej przerwy Tikki powiedziała mi, że Mistrz Fu potrzebuje mojej pomocy i już wiedziałam, że nie będę w stanie mu odmówić. W końcu był już stary i coraz słabszy, a mi przyjemność sprawiała pomoc najbardziej potrzebującym.
Umówiłam się wstępnie, że miałam przyjść po kółku chemicznym po godzinie 14:30 do jego pracowni. Powiedziałam o tym swojemu ukochanemu, który towarzyszył mi, zastępując Alyę, oczywiście, pomijając personalia tego faceta, jak i rolę mojej pomocy.
Ten się do mnie uśmiechnął i pocałował w policzek, po czym znowu się zarumieniłam.
– Za to kocham cię Marinette – powiedział pewnym tonem.
Szliśmy w kierunku klasy. Zastanawiałam się, co się stało z moją najlepszą przyjaciółką. Nie widziałam jej dzisiaj na długiej przerwie, ale zdawałam sobie sprawę, że jest szkolną policjantką i pewnie wraz z Ninem mieli pilnować porządku na korytarzu.
Chwilę rozmawialiśmy, podśmiechując się, ale nie zauważyłam jak wpadłam na jakiegoś nastolatka, który szedł z naprzeciwka.
Wywróciłam się, ale na szczęście się jednak nie potłukłam.
– Uważaj! – zaprotestował Martin, przystępując do obrony mej, niczym lew.
Po jego minie mogłam zorientować się, że chłopak speszył się. Grzecznie przeprosił mnie i podniósł z podłogi. Przez ten moment zdążyłam się mu przyjrzeć. Był to wysoki nastolatek, z niebieskimi oczami oraz włosami, na oko stwierdziłam, że miał prawdopodobnie 16 lat. Po jego twarzy spływał zimny pot, jakby się czegoś bał i śpieszył się.
Nie chciałam go zatrzymywać, dlatego po wymianie gestów, razem z moim chłopakiem ustąpiliśmy mu miejsca. Ten, gestem odwzajemnił mi swoją wdzięczność, po czym ponownie pobiegł.
***
Pov. Narrator
Chłopiec biegł przez korytarz, niczym maratończyk, aby zdążyć na znienawidzone przez niego przedmiot zawodowy, jakim była budowa sieci komputerowych.
Chodził on na profil informatyczny. Bardzo kochał zarządzać systemami operacyjnymi, świetnie programował oraz działał w trybie tekstowym, ale tego przedmiotu potwornie nienawidził.
Jednym z powodów był fakt, chociażby montażu RJ-45, co dla niektórych zajmowało to maksymalnie 5-10 minut, a on poświęcał prawie całą godzinę lekcyjną, przez co rówieśnicy śmiali się z niego. Poza tym często był bardzo nieśmiały, co uniemożliwiało mu nawiązywanie kontaktów z innymi. Często doświadczał też złośliwości rzeczy martwych.
Coraz bardziej zbliżały się egzaminy kwalifikacji zawodowych, gdzie takie zadania były jednym z elementów potrzebnych do zdania testu. A z takimi wynikami mógł sobie nie dać rady, przez co pożerał go stres.
Poza tym czuł, że nauczyciel również niezbyt przejmował się edukacją, bo często to uczniowie musieli czekać na niego, niż on na nich, a duża część zajęć przepadała.
Nastolatek siadł sobie z przodu, oczekując zadania. Tym razem nauczyciel kazał skonfigurować poprawnie router, przełącznik i podłączenia układu tak, aby wszystko działało poprawnie. I jak możecie się domyślić, uczniowi szło to po gruzie.
Udało mu się skonfigurować router, ale problemy pojawiły się już przy przełączniku. Na urządzeniu nie było podanego domyślnego adresu IP, które było mu potrzebne, aby dostać się na stronę konfiguracyjną. Jak udało mu się rozwiązać ten problem, pojawił się następny. Uczniowi rozładowała się komórka, przez co nie miał dostępu do hasła konta administratora i musiał prosić nauczyciela o pomoc. A najgorsze było przed nim. Nie mógł nawiązać połączenia z przełącznikiem, pomimo próby zmiany adresów IP, czy wyłączaniu zapory sieciowej. Wszyscy patrzyli na niego z politowaniem i się śmiali.
Czuł się wtedy jak debil. Targały nim negatywne emocje, które bez wahania postanowił wykorzystać Władca Ciem. Zwłaszcza że uczniowie przebywali w tej samej sali, gdzie zamontowano pierwszy, testowy rozsiewnik.
– Rozsiewniku A1 – powiedział mężczyzna – aktywuj się!
Urządzenie w sali wydało cichy pisk, którego nikt niedosłyszał.
– Przekaż temu chłopcu, którego wyczuwasz, jeszcze bardziej czarne myśli! Wzmocnij jego negatywne emocje do takiego stanu, jakiego możesz.
Maszyna zaczęło wydzielać dziwne fale, które zaraz dostały się do mózgu chłopaka, przynosząc mu najgorsze zmartwienia.
W oczach wyobraźni pojawił się biedny, opuszczony, totalnie bezbronny i zagubiony. To było naprawdę dla niego straszne. Nawet zaczęły pojawiać się pierwsze myśli samobójcze, myśli o tym, jaki był bezwartościowy, że nigdy nie będzie miał wymarzonego zawodu, a co najgorsze, nigdy nie znajdzie nikogo, kto mógłby z nim być.
To tylko wzmacniało gniew nastolatka, który cicho łkał, starając nie okazywać swoich uczuć przy nauczycielu.
– Idealnie, rozsiewniku.
Antagonista strzelił kilka razy palcami, przywołując do siebie motyla, po czym swoimi ciężkimi rękami nadał im złą moc.
– Leć akumo! Podporządkuj go całkowicie mojej woli!
Głośny trzepot motylich skrzydeł rozległ się po całej bazie, ale akuma wyleciała i ruszyła w kierunku ofiary.
***
Luka, bo tak miał na imię ten informatyk, coraz bardziej czuł, że się na niego nie nadaję. Popełnił wiele błędów, klasa się z niego śmiała, nie potrafił wielu rzeczy. Czuł się coraz bardziej beznadziejnie.
Akuma dostała się do środka, po czym weszła do routera, jakiego akurat trzymał w dłoni. Zaraz przed jego twarzą, pojawiła się promienna maska.
– Mechanixie. Jestem Władca Ciem. Pragnę ci pomóc i ulżyć nieco twoje cierpienie...
– Nie chcę twojej pomocy! – zaprotestował.
– Nie mam złych intencji. Pragnę ci dać moc rządzenia nad wszystkimi technologiami. Dzisiaj już nie będziesz chłopcem do bicia.
Młody milczał.
– W zamian oddasz mi Miraculum Biedronki i Czarnego Kota. Dobrze?
– Nigdy! Ty zawsze krzywdziłeś ludzi.
I już chciał krzyczeć, żeby wyzwolić się spod władzy akumy, kiedy nagle w jego głowie pojawiły się nowe wątpliwości. Rozsiewnik znowu zaczął działać. Chłopak stał niezdecydowany.
– Przyjmij moją pomoc. Staniesz się wreszcie kimś, a nie tylko marną imitacją.
Nastolatek bił się z myślami. Każdy patrzył na niego z przerażeniem, w tym także sam nauczyciel informatyki.
– Dobrze, Władco Ciem – odpowiedział mocno zasapany i zmęczony.
Rozpoczęła się transformacja. Router wrósł w jego rękę, zamiast jego głowy pojawił się monitor komputera, a jego oczy świeciły niczym skaner antywirusowy, gotowy zamykać w kwarantannie.
Cały obrósł różnorakim żelastwem. Na jego korpusie pojawił się symbol robota, a w jego rękach pojawiła się proca, która mogła zamieniać innych ludzi w takie same roboty, poprzez specjalne pociski.
A dzięki routerowi mógł wysyłać impulsy do ich antenek, przez co mógł nimi zarządzać.
Wszyscy się rzucili do ucieczki. Zaczęli masowo przepychać się przez drzwi wyjściowe, krzycząc i wrzeszcząc wniebogłosy.
Robot otworzył swoje oczy i tylko się zaśmiał. Jego głos był typowo metaliczny, nieskładny, ale jak najbardziej zrozumiały. Zaraz włączył moduł skanera, dzięki któremu rozpoczął namierzanie ludzi. A jak to robił?
Poprzez ich urządzenia, smartfony. Miał nad nimi pełnię kontroli, więc nikt nie mógł się ukryć.
A dzięki temu, że robot się nie męczył, poruszał się z naprawdę szybką prędkością. Bez wątpienia był to jeden z najbardziej skomplikowanych wrogów.
Władca Ciem patrzył na to ze swojej bazy i się podle zaśmiał.
– Zobaczymy, czy teraz też dacie radę – odparł.
Jednocześnie zadzwonił do bandytów, którzy zdążyli odjechać z terenu szkoły i wydał polecenie montażu następnych rozsiewników, które mogły objąć cały Paryż w zasięgu. Był już pewny. To małe, ledwo widoczne urządzenie, miało swoją dużą moc.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro