Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32.

Pov. Marinette

Byłam nieco zmieszana, będąc uczestnikiem tej nie do końca miłej konfrontacji, jaką spotkała mnie i mojego chłopaka Martina. 

Nie rozumiałam tych zarzutów, jakie ojciec Felixa wygłasza do mojego ukochanego. O jaki mu gang chodziło? Przecież Martin jest introwertykiem, który nawet by muchy nie skrzywdził. I każdy w szkole może to potwierdzić. 

Gdy odeszliśmy na stosowną odległość, zagadałam do chłopaka:

- Wiesz, o co chodziło panu Agrestowi?

W odpowiedzi przecząca kiwnął głową i odparł:

- Wiesz co, Marinette. W ostatnim czasie Felix bardzo za mną nie przepada. Nawet nie znam powodu, dla którego tak się zachowuje. Każdy w klasie widzi, że odnoszę do niego z szacunkiem, gratuluje sukcesów. Nie wiem, dlaczego się tak zachowuje. Może po prostu chłopak szuka uwagi wszystkich wokół. 

- Pewnie masz rację - stwierdziłam - Ja wierzę, że nic złego nie robisz.

- Mówisz prawdę? - zapytał.

- No pewnie. Jesteś naprawdę miły i rozsądny chłopak, w przeciwieństwie do niektórych. Widzę, ile robisz dla tej szkoły. 

Na potwierdzenie moich słów, schyliłam swoją głowę ku jego ramieniu. Ten odwzajemnił uścisk.

- Nie myślmy lepiej o tym- zagadnął nastolatek - Lepiej zastanówmy się nad tym, z czym wolisz gofry. Z bitą śmietaną i polewą, z owocami, czy bez? Do wyboru, do koloru. 

- Z bitą śmietaną wezmę. Dzięki za propozycję.

- To idziemy, moja księżniczko. A potem koniecznie zawiesimy kłódkę na moście Pont des Arts. 

- Tak! - prawie krzyknęłam z radości. 

On zaśmiał się. 

***

Pov. Narrator

Mistrz Fu spacerował po Paryżu, chodząc spokojnym i wolnym krokiem. Tak jak większość Paryżan, chciał skorzystać z pięknej pogody, jaka się pojawiła od tak dawna. Był zmęczony ciągłymi próbami opracowywania mikstury zwiększającej moc super bohaterów. Ciągle zastanawiał się, co robił źle. 

Wydawało mu się, że odpowiednio odmierzał składniki według przepisów, jaki został zawarty w Grymuarze. Pomimo tego, cały czas coś nie wychodziło. 

- Być może pomieszałem składniki, albo coś źle odczytałem - pomyślał staruszek. 

Nawet nie zauważył, kiedy dotarł do Luwru. To tutaj pierwotnie znajdowało się Miraculum Motyla, jako zwykły eksponat. Potem był ten napad na muzeum, kiedy bandyci ukradli biżuterię i od tego zaczęło się to całe zło zwane Władcą Ciem. Policja do tej pory nie odnalazła żadnych tropów, bo choć kamera monitoringu zarejestrowała pojazd fałszywej firmy ochroniarskiej, to przecież szybko policjanci odnaleźli porzucony pojazd, a blachy były fałszywe. 

Mistrz znowu zaczął się obwiniać. Gdyby wtedy w młodości, był nieco bardziej ostrożny, nie doszłoby do wielu tragedii. Miraculum nie trafiłoby do muzeum, tylko do bezpiecznej szkatułki. Być może dzisiaj żyłby spokojnie, korzystając z uroków starości na rozwijanie swoich pasji. 

Nikt, poza oczywiście Wayzzem nie wiedział, że Wang kochał malować. Kiedy brał pędzel do ręki, mógł z niego zrobić naprawdę ogromny użytek i uwieczniać z największymi detalami dosłownie wszystko. W młodości nawet marzył zostać malarzem, jednakże rodzice posłali go do Zakonu Strażników, aby kontynuować ich rodzinne tradycje. A jak to w życiu bywa, marzenia szybko musiały pójść w niepamięć, zwłaszcza, że doszło do tragedii i zrujnowania świątyni. 

Mistrzowi przypomniały się także inne, niekoniecznie miłe przygody, kiedy wędrował od wsi do wsi. Kiedy musiał ukrywać się przed władzami, obawiając się, że szkatułka wpadnie w niepowołane ręce. Kiedy musiał opuścić Azję, wypływając z indyjskiego portu i wysiadając w Marsylii. 

Potem czasy I i II wojny światowej, prześladowania, jakich doznawał od niemieckich nazistów, aż po właśnie dzień dziś. 

I tak rozmyślał nad swoim położeniem i pewnie dalej by o tym myślał, gdyby nie fakt, że zaczęło się już robić coraz chłodniej, a jako osoba starsza bardziej to odczuwała, niż młodzież. Dlatego postanowił wrócić się do swojej pracowni, dalej kombinując, jak stworzyć ten eliksir.

***

Pov. Felix

Dotarliśmy na cmentarz Montmartre, gdzie spoczywała moja mama. Powolutku robiło się coraz ciemniej, ale bardzo zależało mi, aby tutaj przybyć. 

Dosyć dawno nie odwiedzałem swojej mamy. Ostatnio byłem tutaj przed Świętami Bożego Narodzenia życzyć jej spokojnego odpoczynku. Teraz znowu czułem to przyciąganie. 

O tej godzinie nie było już dużo ludzi. Większość przybywała tutaj zobaczyć grób Juliusza Słowackiego, jednego ze słynnych polskich pisarzy, który po zakończeniu powstania listopadowego emigrował po całej Europie, aż w końcu osiedlił się w Paryżu. Z tego co opowiadał nam pan Wilson, był on wielkim Polakiem, który napisał takie dzieła jak "Kordiana" czy "Balladynę". Osobiście niezbyt wiele na ten temat wiedziałem, bo nie miałem okazji czytać tych lektur, w każdym razie często przewijało się dosyć sporo Polaków i słyszałem ich głos. 

Cicho odmówiłem modlitwę, patrząc na płytę nagrobną i pogrążając się w ciszy. Wydawało mi się, że słyszałem jakiś cichy głos, wiatr przeleciał mi po włosach. Wyobrażałem sobie obecność mojej ukochanej mamy. 

Gdy mój tata leciutko mnie szturchnął, budząc mnie z jawy, zapaliłem znicz i złożyłem kwiaty. Margaretka również patrzyła się na zdjęcie Emily, jakie wisiało w niewielkiej rameczce i czytając wygrawerowaną datę urodzenia i śmierci. Miałem wrażenie, że dotarło do niej, jak młoda to była kobieta (w chwili śmierci mama miała 34 lata), bo lekko spuściła głowę. 

Mi też zrobiło się przykro, bo wiedziałem, że już tutaj na ziemi nigdy jej nie zobaczę, nie przytulę. Pozostały mi po niej tylko piękne wspomnienia. 

Również kiedy tutaj przychodziłem, budziła się we mnie chęć odkrycia prawdy. Moim marzeniem było kiedyś wsadzić tego mordercę za kratki, który nie dał złapać się służbom, ale zdawałem sobie sprawę, że szansę na to są niemalże nikłe. 

Kiedy poczułem, że robi się coraz chłodniej, poszliśmy w kierunku naszego samochodu. Im ciemniej się robiło, tym bardziej promienie zapalonych zniczy świeciły się w ciemności, tworząc coś w rodzaju promyczków nadziei na lepsze jutro. 

W końcu dotarliśmy do zaparkowanego pojazdu, który "cierpliwie" czekał na nas. Jechaliśmy w milczeniu powrotnie do domu.

W mojej głowie znowu mieszały się wiele różnych myśli, związanych to z Marinette, to z jego mamą. Myślałem, że zwariuje. Chciałem płakać od tak dawna. Wszystko przerwało niespodziewane piknięcie z mojej komórki. 

Gdy odblokowałem ją, na ekranie wyświetliła mi się dziwna wiadomość z jakiegoś podejrzanego numeru, którego nie znałem i którego nie miałem na liście kontaktów. 

" Twój tatuś nie będzie cię wiecznie chronił. Już jutro się o tym przekonasz". 

Kiedy tylko to przeczytałem, doskonale wiedziałem, kto do mnie napisał. To musiał być Martin. I na pewno był na tyle rozsądny, aby nie pisać do mnie z prawdziwego numeru, tylko z jakieś karty prepaidowej. 

Zastanawiało mnie jednak, co ma na myśli. Czyżby planował zemstę za to, że mój ojciec miał odwagę coś powiedzieć w obecności Marinette? A może sam fakt, że się mu postawiłem. W każdym razie teraz to już zacząłem trzęść się ze strachu. 

Bałem się, że może zrobić to samo, co robił kiedyś. Czyli terapię szokową. A Nino nie mógł mnie przed tym obronić. 

Rodzice również na mnie zerknęli. Kiedy tylko dojrzeli mnie, mocno spoconego i przerażonego zarazem, zaraz zaczęli zadawać pytania.

- Co się stało Felix? Kto do ciebie napisał?

Nie chciałem mówić. Z pewnością to nic by nie dało. Postanowiłem skłamać. 

- Nic się nie stało. Po prostu znowu zacząłem się bać, że stracę kolejną bliską mi osobę. Albo, że w przyszłości nie będę mógł nawet chodzić o kulach, tylko być przypięty do wszystkich rurek. 

- Nie masz się czego bać - powiedział Gabriel- zrobię wszystko, aby to się nie wydarzyło. 

I tak znowu jechaliśmy w milczeniu. Żałowałem, że okłamałem swoich najbliższych, ale nie było wyjścia. 

***

Pov. Narrator

Nino Lahiffe dosyć długo myślał, co miał zrobić. Wczoraj dowiedział się, że Felix był świadkiem, jak Martin zdradził Marinette, swoją ukochaną. Chciał bardzo powiedzieć o tym Alyi Cesaire, lecz był mały problem. 

Alya nie uwierzyłaby w to. Ona postrzegała Martina niemal jak ideał, pomagający słabszym i biedniejszym. A bez dowodów, których chłopak i tak nie posiadał, mógł skończyć naprawdę źle.

Mimo tego, postanowił spróbować. Skontaktował się z dziewczyną  i umówił się w ich domu. Miała być wtedy tylko Anansi, starsza siostra jego ukochanej, gdyż rodzice wyjechali na romantyczny wyjazd poza Paryż. Była więc to doskonała okazja na przekazanie jej tych wieści, bez ryzyka niepotrzebnej awantury z jej całą rodziną. 

Przyszedł pod jej adres zamieszkania. Alya jako jedyna z nielicznych osób w klasie mieszkała w dzielnicy Saint-Lambert, położona niemal na rogatkach stolicy. Oczywiście Nino nie tracił czasu i podjechał autobusem komunikacji miejskiej, aby po chwili stać pod jej domem. 

Zadzwonił. Usłyszał niewielkie stuknięcia, jakby Alya schodziła ze schodów, po czym odtworzyła drzwi. 

- Hej kochanie - odpowiedział zmieszany nastolatek. 

Pocałował ją w policzek i przytulił. 

- Cześć, skarbie - powiedziała Alya- Wchodź do środka. 

Chłopak szybko obtarł buty i wszedł do domu najważniejszej dla niego osoby. Szybko skierowali się na górę i weszli do swojego pokoju. Posiedzieli chwilę, pośmiali się, nawet zagrali w jedną grę, gdzie musiał uznać wyższość nad rywalem. Cieszyli się swoim towarzystwem. 

Jednak nadszedł moment, kiedy Nino musiał powiedzieć Alyi prawdę. Usiedli razem na łóżku, a on spojrzał w jej oczy. 

- Alya, muszę ci coś powiedzieć. 

- O co chodzi skarbie? 

- No, wiesz. - zaczął się jąkać - pamiętasz, jak zastanawialiśmy się, dlaczego Felix zachowywał się w tak dziwny sposób?

- No tak. Rozmawiałeś z nim?

- Rozmawiałem. Nie chciał od razu powiedzieć mi prawdy, strasznie się jąkał. Twierdził, że niby sobie poradzi. Ale w końcu wydusił z siebie, to co przed nami ukrywał. 

- No mów! - poganiała go dziewczyna. 

- Tylko się nie denerwuj, wszystko powiem - rzekł- otóż Felix powiedział mi, że w trakcie imprezy mikołajkowej nakrył Martina, jak zdradzał Marinette.

- CO TAKIEGO? - zapytała Alya mocno zbulwersowana. 

Nastolatek przestraszył się jej niespodziewanego wybuchu. Dziewczyna popatrzyła na niego jeszcze przez chwilę jak na wariata, lecz jej wyraz twarzy złagodniał. Nino patrzył się na nią poważnie.

- Czy ty mu wierzysz? - usłyszał pytanie.

- Mi się wydaję, że tak. Był naprawdę mocno przestraszony, kiedy mi to opowiadał. Niemal w panice. Tak jakby obawiał się konsekwencji ze strony Martina. 

- Poza tym - dodał chłopak - Felix przeszedł załamanie nerwowe, miał bardzo złe samopoczucie. Gdyby wymyślił kłamstwo na poczekaniu, na pewno nie byłby w stanie tak szybko wywołać takich emocji. 

- Ale to niemożliwe - szepnęła- przecież widziałam, jak Martin troszczył się o Marinette. Kolacje, wypady, randki. Naprawdę myślisz, że jest tak cyniczny? W ogóle powiedział ci, z kim ją zdradza?

- Tak. Z Lilą Rossi. 

- Z tą małpą?

- Najwidoczniej. 

Dziewczynie wydawało się, że szkolny celebryta na pewno na nią nie spojrzał, widząc jej infantylne zachowanie. 

- Alya! Ja wiem, że wydaję się to dziwne.....

- Nawet bardzo dziwne! - przerwała mu.

- Tak... bardzo dziwne, ale jestem pewny na milion procent, że Felix tego nie wymyślił. Był zbyt zdenerwowany i już po oczach widziałem, że szuka ratunku. 

Szkolna policjantka milczała, próbując wymyślić jakiś plan, aby udowodnić, bądź obalić tą tezę.  

I wtedy nagle doznała olśnienia. Wpadła na bardzo sprytny pomysł.

- Ej, Nino! Jaki jest numer do Felixa?

- 954679854. 

- Świetnie. Zadzwonię tylko do Alix, czy wyrazi zgodę.

- Zgodę na co?

- Na prowokację. 

Pov. Felix

Był już dosyć późny wieczór. Szykowałem się do następnego ciężkiego dnia w szkole, bo niestety niedziela już się kończyła, a tym samym beztroski odpoczynek. Bardzo się bałem Martina, który wcześniej z fałszywego numeru telefonu wysłał mi groźbę, bo doskonale zdawałem sobie sprawę, że to on. Dzisiaj mój tata mnie bohatersko obronił przed nim, lecz kiedy będę w szkole, nikt nie będzie mógł mi pomóc, a to będzie idealna dla niego zemsta. 

Znowu przypomniałem sobie o Marinette. Dzisiaj miałem szansę wreszcie wyciągnąć ją od środka uniezależniającego zwanego Martinem Rothem. Wstydziłem się tego, co zrobiłem, kiedy zamiast ją bronić przed tym gnojkiem, schowałem twarz w ramionach mojego ojca. Gdybym się przełamał, przestałbym mieć te potworne wyrzuty sumienia. 

Moi opiekunowie również widzieli, że znowu poczułem się przygnębiony i oczywiście próbowali ze mnie wyciągnąć jakieś informacje, ale z bólem serca nie mogłem ich udzielić. 

Kiedy się tak pakowałem, nagle zadzwonił do mnie telefon. Pierwotnie myślałem, że dzwonił Nino, pytając się jak tam u mnie, lecz gdy spojrzałem na wyświetlacz, widziałem totalnie obcy numer, którego nie znałem. Nie chciałem odebrać połączenia, bo obawiałem się, że to dzwoni Martin z jakiegoś fałszywego numeru, znów mnie nastraszyć. Zrzuciłem połączenie i zabrałem się do dalszej roboty. 

Jak się mogłem domyślić, telefon zadzwonił ponownie. Znów odrzuciłem połączenie, lecz ta osoba ciągle się nie poddawała. Komórka co chwilę dzwoniła i ciągle pokazywała ten numer, wyrywając mnie tym samym z mojej pracy.

Zacząłem szybko szukać po sklepie z aplikacjami, oprogramowania do nagrywania połączeń, tak, aby mieć jakiekolwiek dowody na groźby karalne, gdyby takowe się pojawiły. Apka szybko się zainstalowała, po czym podjąłem decyzję odebrać komórkę. 

Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że to nie Martin. Usłyszałem dosyć znajomy kobiecy głos. Po chwili połapałem się, że to Alya, dziewczyna mojego najlepszego przyjaciela. 

Byłem zaskoczony. Owszem lubiliśmy się, ale nigdy nie utrzymywaliśmy innego kontaktu, niż osobistego przez szkołę. Nie dzwoniła do mnie, nie pytała o samopoczucie. Bardzo jestem ciekawy, dlaczego akurat teraz dzwoniła do mnie.

- Hej Felix! - odrzekła dziewczyna. 

- Cześć Alya. Przepraszam, że nie odebrałam od razu, ale nie wiedziałem, że masz do mnie jakąś sprawę.

- Owszem mam. - zaczęła dziewczyna dosyć szybko. Czułem, że to nie będzie rozmowa o pierdołach.

- Posłuchaj. Nino powiedział mi o tym, że rzekomo odkryłeś zdradę Martina. Powiem szczerze, sama nie wiem, co mam o tym sądzić. Jestem najlepszą przyjaciółką Marinette i nie chcę jej krzywdy. Ale z drugiej strony nie mam pewności, czy mówisz prawdę. Z tego co widziałam, Martin bardzo troszczy się o dziewczynę. 

- Ja wiem, że brzmi to niewiarygodnie- powiedziałem - ale wiem, co widziałem. Naprawdę. Słowo honoru. 

- Rozumiem cię - szepnęła dziewczyna - ale naprawdę ciężko jest mi w to uwierzyć. W każdym razie mam dla ciebie pewną propozycję. 

- O co chodzi? 

- Chciałabym wraz z Ninem przeprowadzić prowokację. Jeżeli Martin rzeczywiście zdradza MOJĄ przyjaciółkę, to będziemy mieć dowody. Pytałam o zgodę komendant Kubdel i wyraziła aprobatę. Co na to powiesz? 

Szczerze, nie spodziewałem się takiej propozycji. Zdawałem sobie jednak sprawę, że jeżeli Martin zorientuje się, że coś jest nie tak, będzie chciał zrobić mi krzywdę. Mimo tego, postanowiłem zaryzykować. 

- Dobrze. 

- Wiesz, kiedy możemy zdobyć dowody na jego niewierność?

- Tak. Co długą przerwę, przychodzą do tej toalety na piętrze. Tam dochodzi do tej całej "orgii". Często mnie tam zaciągają i siłą próbują zmusić mnie do patrzenia na to widowisko. 

- Rozumiem cię. W każdym razie będziesz musiał paść ofiarą jeszcze raz, gdyby okazało się to prawdą. 

- Jeżeli mogę pomóc, zrobię to z przyjemnością. Jeszcze mam jedną sprawę. Dostałem od tajemniczego numeru telefonu pogróżki.

- Podejrzewasz, że to Martin?

- Jestem pewny, że to on. Mogę wysłać ci zrzut ekranu tej wiadomości. 

- Byłabym zadowolona. 

- Dziękuje Alya, że chcesz pomóc.

- Nie ma sprawy. Tylko ostrzegam cię, że jeżeli to co mówisz, nie okaże się prawdą to mnie gorzko zapamiętasz. Układ?

- Układ. 

- To cześć. 

- Pa, Alya. 

Połączenie się zakończyło. 

Dokończyłem się pakować, po czym położyłem się na łóżku. Jeszcze przez chwilę wirowały w mojej głowie wiele myśli, aż w końcu się uspokoiłem. 

Po raz pierwszy poczułem ten brak strachu. Wręcz przeciwnie. Poczułem nagły przypływ odwagi. 

Uśmiechnąłem się znacząco do Plagga, życząc mu dobrej nocy, po czym zasnąłem.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro