Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26.

Szkolne korytarze miały to do siebie, że zawsze były pełne dzieci, ludzi oraz dyżurujących nauczycieli. Nastolatkowie często biegali po całym korytarzu, krzycząc tak, że ledwo dało się wytrzymać te wrzaski. 

Nie bez powodu przenieśliśmy się do szkoły. Nastał już kolejny dzień szkolny, podczas gdy uczniowie musieli wypełniać ten dla nich "przykry" obowiązek. Pomimo tego, starali się nie tracić ducha. 

Mieli wiele różnych motywacji. Jedni myśleli już o tym, jak będą nabijać kolejny poziom w CounterStrik-u, inni, jak będą aktywnie spędzać czas, grając w klubie w ramach meczów sparingowych, a jeszcze inni, tak jak Martin i Marinette już myśleć o następnej randce. 

Wkrótce zadzwonił dzwonek i każda grupa uczniów z poszczególnych klas ustawiła się przed salą, zbierając się na zajęcia. Mieli mieć godzinę wychowawczą z panią Bustier.

Po chwili przybiegła zdyszana profesorka, otwarła klucz do sali, gdzie weszli po kolei uczniowie, w tym także w wolniejszym tempie Nino i Felix wraz z Alyą. Nauczycielka poczekała, aż wszyscy zajmą wolne miejsca i dopiero wtedy zaczęła mówić. 

- Moi drodzy! Jak dobrze wiecie, zaczął się grudzień, już ostatni miesiąc przed świętami Bożego Narodzenia. Według naszej tradycji już 6 grudnia zorganizujemy dyskotekę mikołajkową. To będzie za jakieś 3 dni. Wobec tego, będziemy potrzebować waszych zgód na uczestnictwo w zabawie. Wobec tego poproszę przewodniczącego, aby do czwartku, czyli do pojutra zebrał wszystkie niezbędne zgody i dostarczył mi do pokoju nauczycielskiego. Dobrze?- zapytała pani profesor.

- Oczywiście- odrzekli uczniowie. 

- Drugą sprawą jest fakt, że w związku ze zbliżającymi się świętami, zaczynamy powolutku przygotowania do ozdabiania sali. Również potrzebujemy kilku kandydatur, którzy pomogą przy organizacji. Zgłaszajcie się wówczas do przewodniczącego, lub bezpośrednio do mnie. Mam nadzieję, że już wszystko rozumiecie. I jeszcze jedno ogłoszenie, wobec jeszcze tej zabawy mikołajkowej, w tym dniu zostaną skrócone lekcje do 30 minut, więc harmonogram zajęć również zostanie zmieniony. Kto weźmie udział w zabawie na pewno?

Wszyscy podnieśli w klasie dłonie do góry. Martin, Alya, Nino, dziewczyna Martina Marinette oraz Lila Rossi, z czego już dziewczyna nie była do końca zadowolona, chociaż starała się tego nie okazywać.

- Jak to się mówi, widać las rąk- odrzekła wychowawczyni- to tak jak mówię, wypełnijcie zgody i dostarczcie je przewodniczącemu do czwartku, dzień przed Mikołajkami. 

Jeszcze pani pogadała przez chwilę na zajęciach, niektórzy grali w jakieś gry, po czym zadzwonił dzwonek i każdy wyszedł na przerwę. 

Martin i Marinette spędzali jak zawsze ze sobą czas, śmiejąc się, rozmawiając dużo na szkolnych korytarzach, natomiast Felix wyjątkowo był dzisiaj samotny. Gdzie był Nino?

Otóż ciągle pracował w szkolnej policji wraz z Alyą, swoją dziewczyną, którą kochał nad życie. Dzisiaj oczywiście przypadła im kolejna sprawa, związana z tajemniczą kradzieżą pieniędzy, które ktoś zabrał. 

Sprawcą okazał się pewien uczeń, który bardzo chciał dostać na prezent pod choinkę nową konsolę Nintendo Switch wraz z wówczas bestselerowym tytułem gry: Super Mario Odyssey. Był ogólnym fanem gier z tego uniwersum. Oczywiście, kiedy policjanci wpadli na jego trop, nastolatek zobowiązany został do zwrotu pieniędzy, prócz tego policja mocno dobrała się do dupy. I to tylko przez to, że chciał pomykać w nową gierkę, (no czy taką nową, to nie wiem). Jak widać, wiele różnych sytuacji prowadzi do złego.

Wracając jednak, Nino i Alya spędzali radosne chwilę, Martin i Marinette bardzo dobrze się bawili, a Felix siedział sam. Rozmyślał nad wczorajszymi wydarzeniami związanymi z nim samym, kiedy mocno osłabł po zabawie nieco dłuższej w Czarnego Kota, ale nie tylko to mocno zaprzątało jego głowę. 

Myślał o swoim ojcu i Margaretce oraz swojej mamie Emily i jej słowami odnośnie uciszania sprawy, dotyczącej jej zabójstwa. Bo fakt, że to nie była śmierć w wyniku wypadku dla niego było wiadome, ciągle tylko nie dowiedział się, kto za to odpowiada. 

A Felixowi coraz bardziej zależało, aby to doprowadzić do końca.

***

- Nooroo, i to jest to!- odrzekł tajemniczy mężczyzna, przeglądając pewne projekty.

Na kartce papieru narysowane były pewne projekty urządzenia.

Ono miało być tzw. rozsiewnikiem negatywnych emocji, bowiem wydzielałoby fale radiowe w dosyć niespotykanej częstotliwości, tak aby utrudnić jego namierzenie i w konsekwencji zniszczenie. Jego celem było tylko pobudzać coraz bardziej większe negatywne emocje, które mogły pozwolić na stworzenie naprawdę potężnych złoczyńców, takich, które mogły dorównać Asowi Sprawiedliwości. Oczywiście samo urządzenie  podłączone było do serwera, który umieszczono w siedzibie Władcy Ciem. Wgrana była swoista baza danych, gdzie umieszczono zbiór różnych smutnych, często przepełnionych tragediami, historii, zarówno związanych z nieszczęśliwą miłością, jak i też sprawami na pozór powierzchownymi. Odpowiednie fale miały odbierać mniej więcej uczucia, jakie przeżywał dany człowiek i przesyłać na tej częstotliwości dane negatywne obrazy. 

Plan był dosyć diaboliczny i kosztowny, ale mężczyzna chciał zrobić wszystko, aby wygrać z naszymi bohaterami. 

Pojawił się jednak pewien problem, tego typu urządzenia trzeba byłoby zbudować, aby działało to poprawnie, bo w przeciwnym wypadku, montaż ich nie miałaby sensu, a sam projekt nadawałby się do kosza. A nasz antagonista chciał za wszelką cenę uniknąć wpadki, toteż wpadł na pewien sprytny pomysł. 

Otóż postanowił zamówić tego rodzaju urządzenia na fałszywe nazwisko w pewnym ośrodku informatycznym położonym w Edynburgu, stolicy Szkocji. W tym celu wysłał jednego ze swoich ludzi, aby wynalazł i zrealizował budowę tej konstrukcji, tak, aby samemu się nie narażać. 

Oczywiście obiecał pokryć wszystkie koszty tej dosyć długiej podróży, przez co facet się zgodził. Gotowy był do wyruszenia z tymi planami.

- Panie! Jesteś pewny tego co robisz?- zapytało latające stworzonko.

- Jestem. I tej pewności nikt mi nie zabierze. Nawet ty!- prychnął.

***

Margaretka krzątała się po domu Felixa, czyszcząc i sprzątając każdy zakamarek pomieszczenia. Gabriela nie było w domu, był już bowiem w pracy, więc nie miała za bardzo do kogo otworzyć ust. Starała się oddawać swoim obowiązkom, jednak nie mogła się w pełni skupić. Ciągle myślała o Gabrielu, jaki był miły i przystojny. Podziwiała jego odwagę w opiece nad Felixem i nieustannym czuwaniem nad nim. Dla niej to było naprawdę ogromne poświęcenie, na które mało, kto by chciał się podjąć. 

Poza tym czuła jeszcze coś, coś co pragnęła wyrzucić sobie z głowy. Ciągle bowiem pamiętała o zmarłej już żonie pana Agresta, czyli Emily Agreste, która zginęła pod kołami samochodu. I bardzo nie chciała, aby Gabriel pomyślał, że ona chcę wykorzystać tragedię rodzinną do zbliżenia się do niego. 

Jednak jedno przyznać musiała. Kochała bardzo mocno Felixa, niemalże jak syna. Było to dla niej naprawdę miłe dziecko, kochane, posłuszne, ciche. Często pomagało jej w obowiązkach, mimo, że nie musiało i przy nim czuła się kochana, jak matka przez swojego syna. Wiedziała dobrze o tym, że on bardzo potrzebował w swoim życiu mamy, lecz bała się reakcji ze strony jego taty Gabriela.

Nie zdawała sobie sprawy ta dziewczyna z tego, że Gabriel również ją kochał. Kiedy siedział w pracy jako stylista, ciągle jego myśli zakrzątały się na postaci właśnie tej jedynej. I chociaż tęsknił za swoją żoną, to wiedział, że po części zrealizuje jej prośbę, żeby znalazł kogoś, kto będzie się nimi opiekował, kogoś, kto ich pokocha, tak samo jak ona pokochała swojego męża podczas zwykłej sesji modelingu. 

Uśmiechnął się pod nosem i wrócił do swojej pracy.

***

Minęły kolejne godziny w szkole. Uczniowie w czasie ich wykonywali wiele różnych zadań. Szkolna policja wyłapywała złodziei, część klas udała się na wycieczkę, część bawiła się śniegiem, a reszta siedziała jak na tureckim kazaniu w trakcie trwania lekcji.

Marinette i Martin akurat tego dnia dostali dosyć ciekawą propozycję. Otóż oni mieli być uroczystymi prowadzącymi akademię z okazji Mikołajków. Na tą wieść obydwoje się pocałowali. Cieszyli się z roli, jaką dostali.

Wracali się już od gabinetu dyrektora, kiedy Martin oznajmił, że musi skorzystać z toalety. Marinette zgodziła się poczekać. Niespodziewanie usłyszała dziwny szept:

- On będzie mój.

Odwróciła się. Zobaczyła Lilę Rossi, która podle się uśmiechnęła.

Dziewczyna postanowiła jednak nie reagować na tą zaczepkę ze strony dziewczyny. Nic jej nie odpowiedziała, tylko poczekała jak Martin opuści męską ubikację. 

Kiedy wyszedł, trochę się zmieszał na widok Lili, ale również postanowił ją zignorować i wraz ze swoją dziewczyną Marinette, ruszył w kierunku szkolnego sklepiku. 

Nastolatka uśmiechnęła się znacząco do Lili, kiedy odchodziła z Martinem. 

Jednak jej słowa trochę dały jej powód do zaniepokojenia. Pomimo, że nie wątpiła w wierność swojego chłopaka, to jednak w poprzedniej szkole zniszczyła podobnie życia wielu ludziom. Musiała uważać, to było niemalże pewne. Lila mogła wykorzystać każdą jej słabość przeciwko niej, a tego bardzo nie chciała. 

- Martin. Ty mnie kochasz, prawda?- zapytała.

Chłopak odwrócił się w jej kierunku.

- Pewnie, że tak. Jesteś cudowną dziewczyną. 

I jakby czytając w jej myślach dodał:

- Nie przejmuj się Lilą. Dla mnie, nie ma ona znaczenia. Liczysz się tylko ty. 

Ponownie ją objął. Tym razem dziewczyna doznała naprawdę ogromnych rumieńców, które mocno wystąpiły na jej twarzy. 

Pocałowali się. Marinette w głębi duszy cieszyła się, że widzi to Lila. To był dowód, przynajmniej według niej, wielkiej, pięknej i prawdziwej miłości. 

***

Pov. Felix

Byłem świadkiem, jak Marinette i Martin się całowali na korytarzu. Widziałem bezcenną reakcję Lili, która niemalże nie zjadła swojego ego, jednak dalej byłem podejrzliwy wobec tego chłopaka. Nie podobało mi się to, że on nagle tak stanął się miły. 

Jednak wraz z tymi myślami odezwały się wyrzuty sumienia. Być może człowiek się zmienił, a ja niesłusznie go podejrzewam. Ludzie się przecież zmieniają. 

- Niemożliwe! Nieprawdopodobne!- pomyślałem, jednak postanowiłem na to nie patrzeć. 

Odszedłem na tyle ile mogłem od nich, jednak miałem pecha, bo natknąłem się na kilku dręczycieli z jego paczki. Ci na mój widok zaraz zaczęli się śmiać z mojego wyglądu, stylu chodu o kuli, czy mojej sytuacji materialnej. Naprawdę ciężko było to zignorować, a pałę przegiął twierdząc o jakieś nowej "kobiecie", która kręci się wokół nas. 

Wtedy już nie wytrzymałem.

- Posłuchaj mnie dzbanie, nie będziesz mi rodziny obrażał!- odezwałem się ostro.

Jednak ich reakcja zaskoczyła. Oni zamiast na mnie naskoczyć, po prostu śmiali się z mojej osoby, wywrócili mnie na podłogę i poszli.

 Nino odnalazł mnie po jakiś 2 minutach. Pomógł mi się podnieść.

- Martin?- zapytał.

- Nie. Jego paczka - odrzekłem.

- Zamknąć ich?

- To nic nie da. Rodzice mają układy z nimi. 

- Dobrze Felix, ale uważaj na nich!- odrzekł poważnie mój przyjaciel, po czym wrócił do Alyi. Zaczęli się oboje śmiać. 

Zazdrościłem szczerze ich związku, który narodził się po ataku Księcia Natury na szkołę, jednak zawsze życzyłem im dobrze. Uśmiechnąłem się i się z nimi pożegnałem.

***

Gangster o ps. Bodzio był w drodze do Eurotunelu w Calais (czyt. Cale), którym miał dostać się do Folkestone w pobliżu Dover, skąd dalej kontynuować podróż na północ Wielkiej Brytanii. Na tyle samochodu trzymał wspomniane plany budowy małych rozsiewników, które miały wzmagać negatywne emocje, rozniecać niepotrzebne bunty oraz kłótnie. Człowiek jechał spokojnie, bez pośpiechu autostradą.

Ruch był dosyć spory, gdyż była to jedna z najważniejszych dróg transportowych w kraju. Doszło do kilku kolizji drogowych, mimo tego spokojnie oczekiwał. 

Według map drogowych znajdował się w pobliżu Flixecourt, na północ od Amiens. Do samego Eurotunelu pozostało mu 128 km, natomiast do Edynburga, jeszcze dobre ponad 900 km.

W każdym razie gość nie tracił czasu. Kiedy tylko droga była pusta, cisnął jak najszybciej, jeżeli było to możliwe. 

***

Kończył się kolejny dzień w szkole College Francois Dupont. Dzień ciężki, mocno męczący, stresujący dla wielu. Wiele uczniów starało się wytrzymać nadchodzące przeciążenie semestralne, gdyż nauczyciele bezlitośnie zapowiadali testy i kartkówki, dlatego iż brakowało im ocen.

Uczniowie czuli frustrację z tego powodu, jednak musieli się do tego przyzwyczaić. Nie każdemu się tak powodziło, jak mogłoby się wydawać.

W pewnym domu był uczeń, który był bardzo słaby niemalże ze wszystkiego. Nie szło mu najlepiej. Pomimo, że mocno się starał, dostawał gorsze oceny, gdyż często się stresował na wielu testach i większość informacji wylatywała mu z głowy. A kiedy dowiedział się o kolejnych dodatkowych sprawdzianach, poczuł bezsilność, łzy i strach. 

Ostatecznie postanowił położyć się spać, gdyż był tym naprawdę przejęty.

Jak możecie się domyślić, te negatywne uczucia dostrzegł Władca Ciem, który wykorzystując swoją moc, stworzył akumę i wysłał ją do swojej ofiary.

Kręciła się dosyć mocno w łóżku, przewracając się z boku na bok. Nagle akuma wniknęła do jego książki od chemii, którą trzymał w dłoni. Przed nim pojawiła się promienna maska.

Była to pierwsza akumanizacja, kiedy ofiara spała. W każdym razie powstała ze swojego łóżka.

- Nazywam się Władca Ciem.- zaczął antagonista, posiadacz Miraculum Motyla-  Czujesz frustrację, kiedy nie możesz sobie poradzić. Zatem, daje ci moc naprawdę dużej mądrości. Tak dużej, że będziesz w stanie odpowiadać na najgorsze pytania, jakie mogą ci zadać. Jednak oczekuje jednej drogiej przysługi. Chcę zdobyć Miraculum Biedronki i Czarnego Kota. Wchodzisz w ten układ?

- Tak, Władco Ciem.

-  Od teraz nie będziesz marną imitacją. Zostaniesz wielkim mędrcem. 

A w myślach dodał:

- A dzięki twojej mądrości wreszcie pokonasz za mnie Biedronkę i Czarnego Kota.

- Co ty powiedziałeś?- nagle usłyszał od mędrca. 

- Skąd ty wiesz, o czym myślę?

- Umiem wyczytać twoje myśli, panie......

I wtedy wypowiedział jego imię. 

Posiadacz Miraculum Motyla tak się przestraszył, że zaraz oczyścił akumę. 

Nastolatek podobnie stał się zwykłym człowiekiem. Już wiedział, że padł ofiarą akumy, ale nic nie pamiętał. To była dobra wiadomość dla samego posiadacza tego Miraculum.

- Przesadziłem zdecydowanie z mocą dla złoczyńcy. Już nigdy nie będę ofiarowywać potężnej mądrości i przewidywalności. Całe szczęście, że zapomina się o wszystkich wydarzeniach, jakie ktoś przeżywał podczas akumanizacji. Inaczej byłbym ugotowany!- pomyślał. 

Szyba z widokiem na Paryż się zamknęła. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro