Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19. (+15 lub ci o stałych nerwach i traktujących książkę rozrywkowo)


Szanowni czytelnicy!

W rozdziale 19 i częściowo w 20 poruszyłem bardzo trudny temat związany z ucieczką od własnych lęków poprzez samobójstwo. Nikogo tym rozdziałem nie nakłaniam do takiego czynu, gdyż to nie jest wcale prawda, a na świecie istnieje cała masa specjalistów, którzy pomogą wybrnąć i pomóc walczyć z tymi lękami oraz wiele stowarzyszeń, gdzie można się spotykać z osobami, które mają te same problemy. Nadwrażliwi czytelnicy i dzieci polecam wam opuścić ten rozdział, jak i pominąć początki rozdziału 20.


Pov. Marinette 

Oderwałam się od jego ciepłych i miłych ust. 

Martin spojrzał na mnie z wielką miłością w oczach, po czym wtulił się we mnie. 

Moje marzenie się spełniło. Zawalczyłam o jego względy. I to wszystko zaczęło się na tym moście. Na moście, gdzie moi rodzice brali ślub. 

- Jesteś wspaniałą dziewczyną!- usłyszałam - chcę, abyś została moją ukochaną. 

To co usłyszałam tylko mnie jeszcze bardziej ucieszyło.

- Ja też chcę!- szepnęłam do jego ucha. 

Kolejny raz mnie pocałował. 

Poczułam się bardzo szczęśliwa oraz bezpieczna w jego objęciach. Jego ciepłe usta ogrzewały mnie przed panującym coraz bardziej chłodem. W końcu to był listopad. 

Nikt na nas nie chciał zwracać uwagi, więc czułam się bardzo krępująco, ale nie przejmowałam się. Dla mnie najbardziej liczył się właśnie Martin, a nie to co gapie o mnie pomyślą.

- Marinette!- zaczął Martin- muszę już iść, bo mój ojciec będzie bardzo się o mnie niepokoił. Jutro albo pojutrze obiecuje Ci, że gdzieś cię zabiorę. 

- Dobrze, Kochanie. Pa! - pomachałam do niego. 

- Cześć!- odrzekł Martin i odszedł zakładając plecak na swoje piękne plecy. 

Ledwo co on odszedł, niespodziewanie dostałam SMS od Alyi, która złożyła mi najserdeczniejsze gratulację. Zrobiło mi się niezmiernie miło. Jednak gdy przy okazji spojrzałam na zegarek, okazało się, że jest już grubo po 17. Ciemność panoszyła się już mocno, a ja jeszcze musiałam coś załatwić.

                                                                                               *** 

Pov. Felix

Już od kilku godzin przebywałem w swoim pokoju, nigdzie nie wychodząc i nie pokazując się prawie nikomu na oczy. 

Nie mogłem pogodzić się z tak niesprawiedliwą decyzją, jaką było skreślenie mnie z listy uczniów i to bez ważnego powodu. 

Wtedy nasunęła mi się bardzo straszna myśl, jako, że była to wina mojego ojca. Dalej nie chciałem się pogodzić z faktem, że on mógł być Władcą Ciem. Nie chciałem, żeby to okazało się prawdą, ale poczułem, że zacząłem tracić nadzieję w tą wersję.

Zasłoniłem twarz dłońmi. Chciałem płakać. Ja wiem, że potencjalnych czytelników może nudzić ciągle ta wersja, jak ja to tylko płacze i płacze. Jednak już nie mogłem się powstrzymywać. Bardzo mocno cierpiałem. 

Wtedy poczułem, jak ktoś mówi:

- Hej, nie płacz.

Okazało się, że do pokoju weszła Margaretka, zatrudniona przez dziadków do opieki nade mną i domem. Objęła mnie. Poczułem wtedy to ciepło matczynej miłości, pomimo, że już od 7 lat nie czułem tego uczucia. Trochę się uspokoiłem, ale myśli ciągłe we mnie się nagromadzały.

***

Pov. Narrator

Policjanci kończyli kolejne bezowocne przesłuchanie Gabriela Agresta, które znowu nie dało żadnych informacji odnośnie miejsca ukrycia Miraculum Motyla. Gabriel stanowczo zapierał się, że był Władcą Ciem, ale Roger nie dawał za wygraną i próbował wycisnąć tą informację siłą. Ostatecznie się poddał i kazał wyprowadzić podejrzanego. 

Za lustrem weneckim stała Biedronka, która wyglądała na coraz bardziej zaniepokojoną. Mistrz Fu wydał jej polecenie, aby dowiedziała się czegokolwiek, a póki co wszystko spłonęło na panewce. 

Policjanci wyprowadzali Gabriela do konwoju policyjnego i akurat przechodzili obok naszej bohaterki. Gabriel, gdy tylko ją ujrzał, spojrzał na nią z wielką zawiścią. Zaczął krzyczeć:

- Biedronka, nienawidzę cię! Przez ciebie mój syn jest sam i go wszyscy nienawidzą! Napiętnowałaś mnie fałszywie! Nienawidzę Cię! 

- Stul dziób, stara kreaturo!- burknął funkcjonariusz. 

Gabriel miał mu ochotę coś odpowiedzieć, ale nie chciał sprowadzić na siebie większych kłopotów, jakie już miał zaserwowane. Pokornie oddał się sile policjantów, którzy prowadzili go do radiowozu. Przynajmniej powiedział to, co o niej myśli. 

Biedronka czuła się coraz bardziej niepewnie. Dopadły ją małe wyrzuty sumienia. 

W trakcie przesłuchania nie towarzyszył jej Czarny Kot, pomimo, że próbowała się z nim kontaktować kilka razy. Gdyby tylko wiedziała, że Czarnym Kotem jest niepełnosprawny Felix...

***

Kilka godzin później...

Pov. Felix

Poczułem przeszywający mnie na wskroś ból głowy. Jeszcze nigdy nie czułem takie pieknącego mnie bólu. Postanowiłem odtworzyć oczy, jednak bardzo się zaskoczyłem. 

Byłem zamknięty w olbrzymiej klatce, przywieszonej do sufitu ogromnego pomieszczenia. Panował tutaj mrok, chociaż od podłogi odbijało się światło. Niekiedy gdzieś widziałem zapalone czerwone światło. Sam klimat sprawiał wrażenie pochodzące z horrorów. 

Kiedy bardziej oprzytomniałem, chciałem podjąć próbę ucieczki. Zacząłem się szarpać, ale przypomniałem sobie, że nie miałem przy sobie kul. Nie było ich w środku klatki. 

Nagle usłyszałem ciężko stąpające kroki. Zobaczyłem sylwetkę jakiegoś nastolatka czającego się w ciemnościach. Myślałem, że to mój odwieczny wróg, jakim był Martin. Jednak wówczas nie zdawałem sobie sprawy z tego, że się będę bardzo mylić....

Usłyszałem w ciemności tajemniczy odgłos:

- OJ! Biedny Felix, zdradzony i oszukany przez własnego ojca, opuszczony przez przyjaciół, znienawidzony przez ludzi. Całkowicie samotny i uwięziony. Zdany tylko na moją łaskę. 

- Pokaż się, Martinie!

- Nie jestem Martinem- usłyszałem w odpowiedzi. 

- Akurat! Wyjdź i pokaż się!

I wtedy stało się coś, co mnie zmroziło do końca. Z ciemności wyszedłem: JA! 

Mój sobowtór tak samo poruszał się na kulach, ale miał przybraną złowróżbną minę. Przestraszyłem się go. On tylko w odpowiedzi się zaśmiał. 

- Kim jesteś?- zapytałem się z wielkim trudem. 

- Jak to kim?- sobowtór zdawał się być zaskoczony- jestem tobą, Felixie. Jestem tobą, twoim koszmarem, twoimi lękami. W przeciwieństwie do ciebie, już dawno pozbyłem się lęku i strachu przed spojrzeniem idiotycznych ludzi. 

- Nigdy nie będziesz mną!- krzyknąłem i poślizgłem się na podłodze klatki. 

Upadłem, a moja kopia podbiegła do klatki i mocno ją szarpnęła. Ja tylko spojrzałem na niego z zawiścią. 

- Jestem tobą, głupolu! Tak samo jak ty cierpiałem. A jest tylko jeden sposób na uwolnienie się z twoich lęków. 

Najwyższy czas zrozumieć.

Jaki popełniasz błąd;

Gdy na przepaścią wisisz, nie łudź  się, że złapie cię pomocna dłoń;

Też wierzyłem w przyjaźń, która osuszy wszystkie łzy;

Lecz wiedz, że byłem naiwny, nie czekał na mnie nikt. 

Otwórz oczy swe;

I rozejrzyj wkoło się;

Jak cię to dotyka;

Lęki twe i cierpienia;

Otwórz oczy swe;

Pragnij uwolnić się;

Pora dorosnąć;

Zwalczyć strach;

I opuścić ten;

Niezwruszony świat;

- Co ty gadasz, to nieprawda! - krzyknąłem, jednak szybko się uciszyłem, widząc jak ten we mnie się wpatruje. Kontynuował. 

Rodzimy wszyscy się;

ze ślepą wiarą w świat;

Z ufnością, która każdy lęk

zamienia w dobry żart.

Lecz przyjdzie taka chwila;

Gdy prawdy gorzkiej poznasz smak;

Zrozumiesz, wtedy ile;

Cierpień zna ten świat;

Spojrzałem w ciemność, gdzie zobaczyłem scenę, którą nie pamiętałem. Najprawdopodobniej musiała ona pochodzić z bardzo wczesnych czasów mojego życia, pomimo tego zamarłem na jej widok. Poznałem swoich rodziców, wówczas jeszcze bardzo młodych. Wtuleni w siebie obserwowali, jak ja, jeszcze wtedy maluch, biegałem jak szalony po dawnym domu, który sprzedaliśmy po tej tragedii. 

Było to jedne z miłych wspomnień, ale nagle przerwała się gwałtownie ta chwila sielanki. Zobaczyłem pędzący samochód, siebie jako ucznia drugiej klasy jak i moją mamę, przechodzącą przez ulicę. Wydawało się, że w moich uszach usłyszałem ogłuszający pisk opon, trzask maski oraz okrzyki bólu. 

Sceneria z każdą napiętą chwilą oczekiwania stawała się dla mnie coraz bardziej przygnębiająca. Zobaczyłem pogrzeb mojej mamy, kiedy ja nachylony nad jej trumną, która była już w ziemi, wrzuciłem piękną różę, które ona uwielbiała za życia. Ubrany byłem w czarny ubiór, chociaż też niewiele z tego pamiętam. 

I wreszcie te ostatnie wydarzenia. To, jak Martin gnębił mnie od dzieciństwa, to jak każdy mnie ignorował i wytykał palcami, to jak mojego ojca aresztowali i wreszcie jak dzisiaj mnie potraktowano jak zwykłego wyrzutka. Jak każdy odwracał się ode mnie plecami.

Zaniosłem się płaczem. Osunąłem się z bezsilności na podłogę i wpatrywałem się zlodowaciały w swojego sobowtóra, który spojrzał na mnie kamiennym wzrokiem. Po chwili dalej kontynuował swoją pieśń:

Już się przekonałeś;

Co oznacza wszystko to?

Zrozumiesz, wtedy ile

zapłacisz za to całe

podłe zło. 

Otwórz oczy swe;

I rozejrzyj wkoło się;

Jak cię to dotyka

Lęki twe i cierpienia;

Otwórz oczy swe;

Słońce gaśnie;

Nie ma gwiazd;

Pora dorosnąć;

Zwalczyć strach;

I opuścić ten;

Niezwruszony świat;

Niezwruszony świat;

- Nie ma innego sposobu Felixie! Jedynym sposobem jest poddanie się końcowi!!! PODDANIE SIĘ KOŃCOWI!

(Przerobiony utwór Open Up Yours Eyes)

----

Obudziłem się zlany zimnym potem. To, co usłyszałem od samego siebie było przerażające. Jednak chłopak po części mówił prawdę. Jaką wartość dla siebie stanowię? Ilu znalazłem dobrych i życzliwych osób, które chciały mi pomóc? Prócz Nina wszyscy mnie ignorowali, a teraz szczerze nienawidzili. 

Dochodziła już północ, a mój dom pogrążył się w ciszy nocnej. Strasznie chciało mi się pić, a z tym co się dzisiaj stało, totalnie o tym zapomniałem. Postanowiłem zejść na dół, jednak jak dobrze wiecie, nie jest to proste. Tym bardziej dla mnie jako osoby niepełnosprawnej. 

Musiałem iść naprawdę powoli, aby się nie potknąć, bo inaczej nikt by mi nie pomógł. Jednak bardzo się zaskoczyłem, kiedy zobaczyłem przebijające się światło z kuchni. 

Wydawało mi się, że słyszę jakieś ciche głosy, które ze sobą rozmawiały. Lekko się wychyliłem i okazało się, że byli to moi dziadkowie. Żywo ze sobą dyskutowali. 

- Nie wytrzymam tutaj!- szepnął on do swojej żony - brzydko, brudno i niewygodnie! I jeszcze na stare lata taki śmieć przyszedł na utrzymanie. 

- Jesteśmy tutaj ledwo dzień. 

- I co z tego? Życie nam ucieka przez palce. Ja nie będę na stare lata jak głupi latał za tym gówniarzem, a nie będziemy płacić mu cały czas za jego piastunkę.

- To co zrobimy? Nie weźmiemy go ze sobą przecież?- zapytała kobieta. 

- Oczywiście, że nie. 

- To co z nim zrobimy?

Podszedłem bliżej futryny drzwi i przystawiłem ucho. 

- Oddamy go do domu dziecka. Do 18 mu dużo nie zostało, a przynajmniej my będziemy mieć święty spokój na stare lata. 

Te słowa tak mi wbiły w serce, że zaraz oddaliłem się z cichym płaczem. Nikt mnie nie kochał. 

Mój sobowtór miał całkiem sporo racji. Miałem ochotę zrzucić z siebie to cierpienie. Chciałem wrócić do swojej mamy. Bardzo mocno i intensywnie płakałem. A kiedy pojawiły mi się w głowie ostatnie słowa mojego sobowtóra, to...... wiedziałem, co sobie chciałem zrobić.

Próbowałem walczyć z tymi myślami, jednak z marnym skutkiem. W końcu dałem im się całkowicie owładnąć. 

***

Dochodziła u mnie godzina 5:30. Nie zmrużyłem w ogóle oczu. Nie mogłem spać. Całą noc biłem się z wieloma myślami. Tutaj byłem już bez powrotu. 

Nikt mnie nie kochał. Nikt mnie nie chciał. Nawet telefon od mojego przyjaciela od kilku dni milczał. Podejrzewam, że nikt nie zauważy mojego zniknięcia, dlatego postanowiłem się wymknąć, póki jeszcze moi dziadkowie spali. Plagg spojrzał na mnie zaskoczony. Kiedy on spał nie słyszał on o moim koszmarze, jak i podsłuchanej wczoraj rozmowie moich dziadków. 

- Felix, gdzie idziesz? 

- Nieważne. Plagg wyciągaj pazury!

Plagg zaraz wszedł w mój pierścień, zamieniając się w super bohatera. Następnie wyskoczyłem z swojej posiadłości i ruszyłem w byle jakim kierunku. Byle jak najdalej od tego koszmaru. 

Chciałem to skończyć. 

***

Pov. Narrator

W więzieniu Gabriel Agreste jeszcze spał, ale śnił mu się straszny sen, dotyczący jego syna, który owładnięty cierpieniem oraz bólem, postanowił uciec od problemów, niczym Werter. Zaraz się przebudził i postanowił wstać. Jednak jego towarzysze już wstali i pchnęli go z powrotem na łóżko.

- Leż c**lu! Tutaj jest twoje miejsce!

- Zostawcie mnie! - krzyknął zirytowany mężczyzna- Puście mnie do jedzenia!

Zaczęli się zaraz bić oraz szarpać. Gabriel wbrew pozorom potrafił się bić i uderzył jednego pieścią w twarz. Drugi próbował walnąć go w głowę od tyłu, ale on zdołał schylić głowę i zdzielić go z plaszczaka. Jednak wtedy do celi wpadli strażnicy więzienni. 

- Leżysz, Władco Ciem! Może izolatka cię czegoś nauczy.

- To oni zaczęli- powiedział rozgniewany ojciec- nie chcieli mnie przepuścić oraz siłowo usadowili na łóżku. 

- To nieprawda! Tamten zaczął nas atakować- odpowiedzieli zgodnie więźniowie. 

Oddziałowy spojrzał na nich po chwili namysłu. 

- Wierzę im bardziej, niż tobie Władco Ciem! A teraz, do izolatki z nim! 

- Co za niesprawiedliwość!

Protesty jednak nic nie dały. Funkcjonariusze wyprowadzili go z celi. 

A Gabriel dostawał coraz większych złości....

***

Pov. Felix

Dotarłem pod wieżę Montparnasse, uznawany za drugi najwyższy budynek w Paryżu. Same pięter było ok 60, ale bynajmniej nie przyszedłem tutaj poobserwować miasto. 

Coraz bardziej pchałem się do rozwiązania swoich problemów, jakie miałem ze wszystkimi. Wskoczyłem na szczyt wieży i dokonałem transformacji. Plagg patrzył na mnie z przerażeniem. 

- Felix, nie myśl nawet o tym! Każdy ciebie potrzebuje. Ja też. 

- Nikt mnie nie potrzebuje. Moi właśni dziadkowie chcą mnie oddać do domu dziecka, ze szkoły jestem wydalony i nikt mnie raczej do nowej nie przyjmie, jestem po prostu zwykłym śmieciem, który niegodny jest żyć. A tam- wskazałem palec na niebo- jest moja mama. Bardzo się za nią stęskniłem.

- A twój tata? Pomyślałeś o nim?

- A co mam myśleć? Bardzo wiele dowodów prokuratura przedstawiła przeciwko niemu. Chcę wierzyć w jego niewinność, ale zrozum, nie jest to proste. 

- A Czarny Kot?

- Nie nadaję się na niego. Skoro mój ojciec może być Władcą Ciem, to ja jestem synem złoczyńcy. A Paryżanie zasługują na kogoś lepszego. Dlatego bardzo mi przykro, ale Plagg, wyrzekam się ciebie!

- Co? Nie!- zdołał krzyknąć, ale mój pierścień go pochłonął. 

Delikatnie ustawiłem go na ziemi. Wcześniej napisałem list do Biedronki, gdzie poinformowałem o zrzeknięciu się mojego miraculum. Zostawiłem je, położone na ziemi. Przygotowane na nowego właściciela. 

Wtedy dopadły mnie kolejne wahania. Czy na pewno chciałem podjąć ten ruch? Czy chciałem, aby coś się ze mną stało? Czy chciałem skoczyć? 

Nie było już jednak odwrotu. Zacząłem powoli ruszać w kierunku krawędzi wieży. 

Nagle poczułem się dziwnie słabo. Mocno zakręciło mi się w głowie, tak, że musiałem usiąść. Wtedy oczy zaczęły mi się zamykać. Chyba straciłem przytomność. 

Pov. Narrator

Felix upadając, dotknął przez przypadek położonego Miraculum, przez co z niego ponownie wyłonił się Plagg. Kiedy zobaczył nastolatka, nie mógł od niego odejść. 

- Felix! 

Nie uzyskał odpowiedzi. Chłopak był nieprzytomny.

Plagg myślał, że Felix zdołał sobie zadać ranę, ale nigdzie nie znalazł nic, co by na to wskazywało. Wtedy się coś mu jednego przypomniało. 

Felix przecież rano nie zażył insuliny, bo z emocji jakie nim targały totalnie o tym zapomniał!!! Dlatego zasłabnął, a jeżeli mu natychmiast nie pomoże, chłopak umrze. A przemienić go w Czarnego Kota nie mógłby, bo musiałbym wlecieć do miraculum i nie mógłby iść po antidotum. Jedyną opcją było szybkie dostanie się do jego domu. Plagg podjął więc trudną decyzję. Musiał na chwilę opuścić Felixa. Miał nadzieję, że chłopak przeżyje.


Kochani! Wielki finał kilku wątków już przed wami! Tak jak wspomniałem, nie jest to finał książki, tylko kilku wydarzeń, które mocno namieszały w życiu bohaterów. Wszystkiego, co się stanie dalej dowiecie się w rozdziale 20! Zachęcam do oczekiwania! Zostawcie jakąś gwiazdkę i komentarz, będzie mi bardzo miło! Wszystkiego dobrego! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro