17.
Pov. Felix
- Wasz dom jest totalne żałosny! Totalnie!- usłyszałem krzyk starej kobiety, gdy przekraczała próg mojego domu.
Od momentu przyjazdu moich "dziadków" nie minęło pół godziny, a już rozpoczął się teatr płaczu i składania skarg na wszystko.
Najpierw porównała nasz ogród do dzikiego wysypiska śmieci, potem, że mieszkamy na jakimś odludziu, a na końcu, że nie mamy żadnych luksusów i żadnej służby. Szczerze, miałem dość. Przez pół godziny czekałem na korytarzu na moich dziadków. Kiedy wreszcie omieszkali się wejść do środka, zobaczyli mnie na kulach. Patrzyłem się na nich dosyć wrogo, w końcu nigdy nie miałem z nimi do czynienia. Byłem wściekły, że nigdy nawet nie chcieli się mną zaopiekować. Że w najtrudniejszych chwilach musiałem radzić sobie sam z moich własnym ojcem. A teraz oni wchodzą do mojego domu i myślą, że będą tutaj się panoszyć! Oj nie! Nie pozwolę na to!
- Babciu, dziadku- szepnąłem niechętnie, dalej się na nich spoglądając.
Miny miały wręcz paskudne.
- Ty jesteś naszym wnukiem? Ty?- zapytała zaszokowana kobieta.
- Tak, jestem nim. - odrzekłem.
- Wiedziałem, że ten debil tak zniszczył życie naszej córce!
Gdy to usłyszałem miałem ochotę na nich nakrzyczeć, ale się oszczędziłem. Nie chciałem wyjść na chama i prostaka.
- Wyglądasz żałośnie- dodał mój dziadek- tak samo żałośnie wygląda twój dom, twój ogród i twój ojciec. A gdzie Emily?
- Jak widać totalnie nie interesowałeś się nami, nasz drogi dziadku- odpowiedział Felix gorzko.
- Jak miałem się wami interesować? Nasza córka wyszła za jakiegoś biedaka, niegodnego jej pozycji. Jakby wyszła za mąż za normalnego faceta....
- To uważasz, że tylko szlachta należy do grona normalnych?
- Tego nie powiedziałem, gówniarzu!- wrzasnął na mnie- ale twój tatulek, którego wreszcie wsadzili za kraty, zmarnował jej życie. A kończąc naszą pogawędkę, gdzie jest Emily?
- Moja mama już od 7 lat nie żyje, a ja ledwo otarłem się o śmierć.
Gdy to usłyszeli, byli w szoku. Zaraz ich miny złagodniały.
- Nasza Emily nie żyje?
- To niemożliwe!
- Jak do tego doszło? - zapytali.
- Moja mama odprowadzała mnie do przedszkola. Ten dzień pamiętam do dziś. Jakiś czarny samochód potrącił nas na pasach. W szpitalu nie było czego ratować. Moja mama, zmarła po długiej walce o życie. Ja przeżyłem cudem, ale przez ten pieprzony wypadek, jestem totalnie niepełnosprawny. Nie umiem poruszać się bez kul.
Moi dziadkowie patrzyli się na mnie z zacięta miną.
- Mojemu tacie zawdzięczam wszystko! - dodałem- On zawsze mi pomagał i wspierał, kiedy was tutaj nie było. On był dla mnie wszystkim!- wykrzyczałem.
Wściekły poszedłem na górę.
***
Pov. Narrator
- Zapraszam cię Marinette do środka- rzekł staruszek i otworzył drzwi. Dziewczyna popatrzyła jak znikał w mroku, po czym zdecydowała się, że wejdzie.
Nie chciała na początku ufać obcemu, ale miała dziwne przeczucie, że nie grozi jej żadna krzywda. Miała pod ręką miraculum, zawsze mogła się przemienić i uciec napastnikowi. Poza tym wyczuwała, że staruszek nie jest agresywny.
Kiedy weszła do środka, od razu uderzyło ją totalnie orientalnym klimatem. Znała go, gdyż przecież jej matka dalej przekazywała jej tradycje związane z Chinami, ale nie spodziewała się, że ten człowiek również pochodzi z tych regionów. Widziała typowe malowania, sam styl, architekturę. Weszła z nim do pewnego pomieszczenia, gdzie mogła wyczuć zapach palących się świec zapachowych. Na stole położony był tajemniczy gramofon. Dziewczyna nie odważyła się odezwać się ani słowem, gdy mężczyzna podszedł do gramofonu, wstukał kilka klawiszy i zaraz otworzył się przedmiot, pokazując jakąś szkatułę.
- Marinette Dupain-Cheng!- rzekł mistrz- Jestem osobą, która podarowała ci miraculum Biedronki, służącą do wykonywania wyższego dobra. Nazywam się Mistrz Fu i chcę ci powiedzieć, abyś nie obawiała się do mnie zwracać z pomocą i radą. Obserwowałem wielokrotnie wasze akcje z Czarnym Kotem i wiem, że dokonałem właściwego wyboru.
- Dziękuje mistrzu- odrzekła dziewczyna pokornie.
- Nie ma sprawy. Słyszałem, że prawdopodobnie złapaliście Władcę Ciem?
- Tak. Niestety okazał się nim być, ojciec Felixa, jednego z naszych uczniów, który jest sparaliżowany.
Kiedy powiedziała te słowa, miała wrażenie, że wyraz twarzy mistrza się zmienił. Jakby jego oczy patrzyły na nią z surowością, jednak on to sprytnie zakamuflował. Złagodniał.
- Powiedz mi, jakie macie dowody?
- Zdjęcia, znalezioną broń, którą użyto do napadu w muzeum jakieś 3 miesiące temu, fałszywy strój ochroniarza i to.
Wyjęła z plecaka Starożytny Grymuar i położyła tuż przed nim.
Reakcja Mistrza jeszcze bardziej ją zaskoczyła.
- Skąd masz tą książkę? - zapytał.
- Właśnie ją znaleźliśmy u Gabriela Agresta, naszego podejrzanego.
- Niemożliwe! - odrzekł Mistrz- myślałem, ze przepadła na zawsze! Wiesz Marinette, ta książka jest bardzo cenna! Dzięki niej, możemy odkryć wiele nowych możliwości, a ty możesz uzyskać więcej mocy, przydatnych do wielu walk. Jeżeli jednak Gabriel Agreste jest winny, musicie dowiedzieć się, gdzie ukrył miraculum Motyla. Musi wrócić do mojej szkatułki.
- Gabriel nie chcę zeznawać. Uważa, że ktoś podrzucił mu te wszystkie przedmioty i ktoś chce go wrobić, ale na tych przedmiotach nie znaleźliśmy żadnych odcisków palców, ani śladów biologicznych.
Mistrz Fu wsłuchiwał się z uwagą. Kiedy dziewczyna skończyła swój wywód, spojrzał na nią i rzekł:
- Coś mi się wydaję, że on rzeczywiście jest niewinny.
- Ale ma motyw! Ma chorego syna, a jego żona zginęła przez potrącenie. Mógłby wypowiedzieć życzenie, aby syn wyzdrowiał, a jego żona wrocila do zycia, a on sam byłby szczęśliwy. Poza tym na zdjęciu, jakie przekazał mi informator, widać, jak on jest ubrany za Władcę Ciem.
- Czekaj...- przerwał jej- jaki informator?
- Nie znam jego tożsamości. Pojawił się trzy miesiące temu, po walce z Księciem Natury. On nie kłamał w żadnej kwestii. Dzięki niemu znaliśmy wszystkie ruchy, jakie dokonywał, a walki nie były trudne. Wczoraj dał mi właśnie ostatni cynk, kim jest Władca Ciem. I to była podstawa do zatrzymania Gabriela.
- Mocno podejrzane- powiedział mistrz - za kogo się podawal?
Marinette po tym pytaniu dopadły znowu jakieś wątpliwości.
- Mówił, ze jest jednym z współpracowników Władcy Ciem, który dostrzega jakie zło wyrządza.
- I ty kupiłaś jego wersje z automatu!? - rzekł oburzony.
- Nie. Przez ponad 3 miesiące orientowałam się, czy on nie chce mnie oszukać, ale nic na to nie wskazywało. Wszystko sprawdziłam.
- Wierze ci- odrzekł bardziej spokojnie Mistrz- ale czasem pod tym pretekstem pomocy może czaić się prawdziwy sprawca tego zamieszania. Nigdy nie powinno się ufać ludziom, których mało znasz. W każdym razie, musisz jak najszybciej dowiedzieć się, gdzie on mógł ukryć magiczna biżuterie. Bo inaczej po prostu klops. Jasne?
- Tak. Już jutro policja weźmie go bardziej w obroty. Wydusimy z niego prawdę.
- W porządku. Idź już, szkoda marnować czasu.
***
Pov. Felix
Siedziałem sam w swoim pokoju. Robiło się coraz chłodniej, zima zaczęła powoli dawać się w znaki. Zacząłem się trzęść z zimna, ale szczerze miałem to gdzieś. Byłem przepełniony wieloma emocjami. Mojego ojca aresztowali, pomimo, ze on nic złego nie zrobił, przynajmniej chciałem w to wierzyć. Moi dziadkowie, którzy pojawili się jak grom z nieba, tak szybko i niespodziewanie, wyklinali go z wielka, nagromadzona nienawiścią. I wreszcie strach przed jutrzejszym pójściem do szkoły i jeszcze większych szyderstw ze strony Martina. To wszystko skumulowało się do tego stopnia, ze siedziałem mocno przybity. Nawet nie miałem siły, aby płakać.
Koszmar, jaki sny zapowiadały od dawna, stal się właśnie rzeczywistością.
Plagg, który wyszedł z mojej skarpety, próbował mnie pocieszyć. Jednak ja nie reagowałem, bo po tym co się wydarzyło, nie mogłem tak łatwo przejść z tym do porządku dziennego. Pocieszał mnie jeszcze nieskutecznie przez jakiś czas, po czym dał mi spokój. Ledwo co położyłem się do lóżka, gdyż kalectwo mocno tutaj dokuczało, a bez pomocy mojego taty, jak to czynił zawsze, omal nie straciłem równowagi. Odwróciłem się do ściany, dalej pogrążony w swoim smutku.
Wydawało mi się, że wtedy zobaczyłem kogoś. Pomyślałem sobie, że to niemożliwe, aby ktoś oprócz mnie i Plagga tu był.
Ta osoba była młoda, miała na około 16 lat. Była bardzo podobna do mnie, niemalże moja kopia. Wpatrywałem się w nią bezustannie, ale nic do mnie nie powiedziała. Nie zamieniła ze mną ani słowa.
Jednak, jak przetarłem oczy jej już tutaj nie było.....
***
Pov. Narrator
- Tutaj masz swoją cele!- burknął policjant.
Wskazał Gabrielowi Agrestowi miejsce, gdzie miał zostać posadzony i oczekiwać na proces w sprawie spowodowania ogromnych zagrożeń w mieście. Został on wprowadzony i posadzony z młodszym chłopakiem, tak w wieku 20 lat, który też był o coś oskarżony. Oddziałowy rozkuł mu dłonie, po czym zatrzasnął drzwi celi, zamykając je na klucz. Jeszcze przez wizjer obejrzał się, co robił podejrzany, ale zaraz poszedł.
Gabriel rozejrzał się po zakamarkach. Cela nie była jakaś duża, ale posiadała na szczęście osobną łazienkę. Były też podstawowe artykuły żywnościowe. Dwudziestolatek, który tam był spojrzał się na niego wrogo, ale nie odezwał się ani słowem. Wraz z coraz to nowszymi widokami, Gabriel coraz bardziej się denerwował...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro