11.
Nadchodził już zmrok. Wraz z kolejnymi dniami jesiennej aury, słońce zachodziło coraz szybciej, a w konsekwencji sam dzień trwał o wiele krócej. Oprócz tego, częściej padał deszcz. Pomimo, że było to bardzo depresyjne i niekiedy mocno odbijało to nawet na psychice ludzi, nic nie dało się z tym zrobić, bo wszystko zależało od matki natury.
Marinette kiedy wraz z Czarnym Kotem uratowała Paryż przed Panem Gołębiem, czuła, że musi odpocząć. Ciągle przypominała sobie o uczuciach względem Martina. Była w niego wpatrzona, jak w obrazek, nie wiedząc o tym wszystkich szwindlach, jakie wyprawiał za jej plecami. Kiedy dotarła do piekarni i zjadła kolację, zaszyła się na resztę dnia w swoim pokoju na piętrze. Musiała odrobić prace domową, zwłaszcza od pani Mendeleivev, która miała na tym punkcie obsesję. Sama nauczycielka zadawała im ogromną ilość różnych zadań, zarówno proste, jak i bardziej skomplikowane. Musiała ostro wziąć się do pracy.
W międzyczasie Felix Agreste też siedział z zapaloną lampką przy biurku, towarzyszył mu przy tym ojciec, który pomagał mu w zajęciach. Pomimo, że Felix nie był sprawny fizycznie, to był bardzo mądry, przenikliwy i głodny wiedzy. Kochał wyzwania związane z rozwojem nauki i traktował tą cząstkę jako swoją prawdziwą wartość.
Dzisiaj jednak wyjątkowo chłopak nie pałał większą chęcią do zadań. Bardzo był zdekoncentrowany, ciągle myśląc o ojcu, który poszedł do dyrekcji zgłosić to dręczenie. Niepokoił się konsekwencji, bo znał doskonale Martina. Wiedział, że ten idiota mu nie odpuści, a takie działanie może sprowokować, że wreszcie może doznać zemsty z jego strony.
Westchnął, widząc parę jego zmartwionych oczów.
- Synku- zaczął- ja wiem, że ciągle myślisz o tej sytuacji z szkoły. Doskonale cię rozumiem, jednak nie bój się. Wszystko się na pewno ułoży.
- To nieprawda!- krzyknął Felix- Sprowadziłem na siebie większe kłopoty. Będą chcieli się odegrać.
- Niech tylko spróbuje ci dokuczyć, a ten chłystek dostanie po nosie.
- Nie mów tak!- zaprotestował nastolatek- Widziałem dzisiaj na własne oczy, do czego może prowadzić zemsta. Nie mogę podążać ścieżką moich rówieśników.
- Pamiętaj! Masz honor i jesteś człowiekiem. Nigdy nie daj sobie wmówić, że jesteś śmieciem, zerem i innymi wulgarnymi epitetami. Niepełnosprawność nie czyni z ciebie wyrzutka.
- Masz rację! Nie wiem, czy podobał, ale zrobię wszystko, abym nie stracił honoru.
- Liczę na ciebie. Będę z ciebie dumny.
- Dobrze tato. Możemy wrócić do tych zadań z chemii i matematyki?
- Tak.
Rozmowę przerwał dźwięk komórki, jaki dobiegał z kieszeni jego ojca. Podniósł się z krzesła na chwilę i wsadził rękę do kieszeni, wydobywając swój telefon. Do dzwoniła ta kobieta z szkoły, prawdopodobnie sekretarka.
- Halo!- szepnął Gabriel.
- Tak. Jutro macie się państwo wstawić o godz. 9:00 w gabinecie dyrektora Damoclesa.
- Macie już sprawcę? Wiecie, kto zniszczył Felixowi kurtkę?
- Wszystkiego się pan dowiesz w szkole. Może być?
- Owszem. Jestem w dyspozycji.
- Dziękuje- powiedziała sekretarka, po czym się rozłączyła.
Odwrócił głowę w stronę Felixa, który tylko wzruszył ramionami.
- Czego chciała?
Mina jego ojca była mocno zaniepokojona.
- Chciała, abyśmy się jutro wstawili o 9. Może coś ruszyło w twojej sprawie?
- Może, chociaż powiem ci szczerze, że w to wątpię. Zobaczymy, o czym będzie ta cała dysputa.
Jego wyraz twarzy zmienił się na prawdziwie przykry. To nie zwiastowało niczego dobrego, wręcz przeciwnie, wzmogło w nim lęk.
***
- Nareszcie skończyłam!- wykrzyczała z radością, gdy wykonała ostatnie równanie reakcji chemicznej.
Prawie 2 godziny siedziała przed notatkami i zeszytem, wylewała poty, aby móc się skupić i mieć tą katorgę za sobą. Tak więc, stąd wybuch tego entuzjazmu. Już miała zabierać się za swoją pasję, jaką miało być szycie, ale tym razem postanowiła zrobić coś innego. Cały czas dręczył ją w myślach miłość do Martina. Postanowiła więc wyszukać taką frazę w internecie.
Pewnie z naszego punktu widzenia wydaję się to idiotyczne, jednak ona była totalnym żółtodziobem w kwestiach miłosnych, bo wcześniej nad nimi się nawet nie zastanawiała. Wpisała w wyszukiwarkę "Jak wyznać chłopakowi swoje uczucia". Szukała porad, wchodząc na różne strony, ale nigdzie nie mogła nic znaleźć. Żadne listy miłosne, uśmiechnięte miny, czy gotowanie posiłków nie miało pomóc w zdobyciu jego serca.
Zaczęła czuć, że to nie miało sensu i po prostu zgasiła komputer. Nakarmiła Tikki, bo sobie przypomniała, że była wygłodniała po ostatniej misji i wzięła się za szycie. Nie czuła może takiego przyciągania, jak wcześniej, bo w głowie ciągle miała miłość, ale mimo to, jej prace dalej były na wysokim poziomie.
***
Pov. Felix Agreste
Szedłem sobie spokojną polną dróżką. Kochałem to miejsce, bo one było w pewnym sensie odskocznią od mojego smutnego życia. Miałem przy sobie te przeklęte kule, których szczerze nienawidziłem. Miałem tą świadomość, że to one zrobiły ze mnie debila, idiotę, wariata, inwalidę. Nie potrafiłem zaakceptować tej rzeczywistości, mimo, że tego tyle razy próbowałem.
Szedłem pod słońcem, a jego promienie łatwo wpadały w moje oczy, przez co słabo widziałem. Jak na złość totalnie zapomniałem o okularach przeciwsłonecznych. Kierowałem się w kierunku swojego domu.
Nie wiedziałem, czy miałem zwidy, ale ktoś stał kilka kroków ode mnie na środku polnej ścieżki. Pierwotnie pomyślałem, że to jakieś zwierzę się przyplątało z okolicznych domostw, ale im bliżej byłem tego czegoś, tym jego postura wskazywała na kobietę. Bardzo mi ona kogoś przypominała. Podszedłem jeszcze bliżej, bo pragnąłem nabrać tej pewności. Czułem powiew wiatru, a moje serce przepełniało się troskliwością. To była moja mama.
Wpatrywała się we mnie z czułością i podeszła do mnie. Objęła.
Byłem w szoku. Jakim cudem ona tutaj się znalazła?
- Mamo! Przecież ty nie żyjesz!- zawołałem z niedowierzaniem.
Kobieta nic się na ten mój zarzut nie odezwała. Zrobiło się jej przykro i nawet głupio się z tym czułem, stawiając takie sformułowanie.
- Przepraszam, cię- szepnąłem.
- Nie musisz mnie przepraszać, pączku. To prędzej ja powinnam cię przeprosić, że tak wcześniej ciebie opuściłam. Naprawdę żal jest mi, że nie mogę patrzyć, jak teraz się uczysz, rozwijasz, czy kogoś masz- puściła oczko.
- Mamusiu! Ja nie mam niczego. Martin i jego banda mi dokuczają, inni nie zamienili się, no może poza Marinette do mnie ani jednym słowem. A Nino zaczyna pracę w szkolnej policji.
- Nie mówię o tym. Mówię o Biedronce.
Na te słowa zareagowałem mocnym szokiem. W mojej głowie znowu odżyły wszystkie uczucia, jakie do niej mam, jej piękne słowa, uśmiech. Znowu przed oczami miałem tą scenę, gdy mnie ocaliła przed Gliniarzem. Rumieniłem wręcz.
- Felix. Ta dziewczyna jest doskonała. Musisz mieć z nią najlepsze relację, bo czeka cię ciężki okres. Stare miejsca i stare sprawy powracają. Dzięki jej pomocy wreszcie zakończysz to tam, gdzie się zaczęło. Uwierz mi, ty masz dla kogo żyć.
- Mamo!- zaczął syn- powiedz mi, kto wtedy ciebie zabił?
Kobieta posmutniała.
- Synu! Nie mogę ci tego niestety zdradzić. Musisz to sam odkryć. Pamiętaj. Biedronka jest ci potrzebna, aby wreszcie sprowadzić przyszłość na właściwe tory..... Właściwe tory... właściwe tory....
---
Pov. Narrator
Felix obudził się zszokowany. Nad nim stał już jego ojciec, który wpatrywał się w niego.
- Stawaj synu! Zaraz jedziemy do szkoły. Musimy wstawić się o dziewiątej, jeżeli mamy zdążyć. Pomogę ci.
***
Jakieś trzy kwadranse później obydwaj jechali w kierunku szkoły, gdzie mieli stawić się oko w oko z prześladowcą Felixa. Nie wiedzieli bowiem, że czeka na nich niemiła niespodzianka w postaci usuniętych nagrań.
Do całego spotkania zostało tylko 30 minut, jednak gdy weszli do budynku szkoły, natychmiast do gabinetu pedagoga został wezwany Felix, i o dziwo bez jego ojca. Oboje byli zaskoczeni.
Pedagog rozkazała usiąść nastolatkowi, po czym zamknęła drzwi. Felix wpatrywał się w nią, mocno zaskoczony, jednak nie odważył się odezwać nawet jednym słowem.
- Felix!- rzekła wpatrując się w niego- słyszałem, że ktoś zniszczył ci kurtkę, prawda?
- Tak, pani profesor. Całą umazali białą farbą oraz powypisywali wulgaryzmy. Mój tata poszedł zgłosić to do dyrekcji.
- Po co?- krzyknęła- Czy wy zdajecie sobie sprawę, że nasz dyrektorek nic z tym nie zrobi?- rzekła mocno rozgniewana.
- Wiem. Ale ja nie mogę się tak dać poniżać!
- Felix, ja cię rozumiem. Wiem doskonale, że ten pacan ci dokucza, ale zrozum, że nic nie można z tym zrobić. Ma mocne plecy.
- Rozumiem, pani pedagog. Przepraszam, za chwilę mam spotkanie.
- Uważaj na niego! Jeszcze nie wiesz, z kim zadarłeś, ale to jest podła szuja- odrzekła na pożegnanie.
Nastolatek był mocno zaskoczony słowami nauczycielki. Dotychczas myślał, że jedyną porządną osobą była tylko sama pani Bustier, ale teraz wiedział, że pewnie było jeszcze kilka osób, które bały się dyrektora.
Jednak narastał w nim stres. Bardzo bał się tego spotkania. To ostrzeżenie tylko na nowo wzbudziły jego uśpione lęki. Ojciec starał się go wspierać ze wszystkich sił, ale nawet to nie wystarczyło.
Po jakiś 15 minutach pod szkołę podjechała elegancka limuzyna, ta sama, którą Martin podwoził Marinette. Wysiedli z niej jego ojciec, bogaty biznesmen, wraz z swoim synalkiem. Przyjechał też dyrektor szkoły, wychowawczyni ich klasy. Panowało wielkie zamieszanie.
Stali przed gabinetem, aż do momentu, gdy wyszedł z nich pan Damocles. Zaprosił wszystkich do środka, gdzie mieli przedyskutować całą sytuację.
Gabriel Agreste również czuł, że dyrektor coś kombinuje, bo dosyć podejrzanie się zachowywał, postanowił więc nie tracić czujności i reagować w najcięższych sytuacjach.
- Dzień dobry!- odrzekł pan dyrektor- spotykamy się tutaj, gdyż pewna osoba mogła zniszczyć koszulkę naszego niepełnosprawnego, Felixa Agresta. Były na niej powypisywane wulgaryzmy, których nie będę teraz cytował, a samo ubranie mocno wypaćkane.
- I co związku z tym?- zapytał Gabriel.
- Proszę mi nie przerywać!- odrzekł z pewną stanowczością dyrektor- sprawdziliśmy wszystkie nagrania, jakie mamy. Ostatnią osobą, jaka wchodziła do szatni, to ty- wskazał Felixa.
Wszyscy obecni byli zdumieni. Tylko Gabriel nie mógł się opanować.
- Co pan próbuje zainsynuować?
- Powiem wprost. Oskarżył pan chłopaka, który nie ma nic wspólnego z zniszczeniem mienia. Jego nawet wtedy nie było, co potwierdzają nagrania. Jeżeli pan mi nie wierzy, to zaraz nasza sekretarka przedstawi dowody. Chcę pan?
- Tak, chcę. Już jestem ciekawy tych nagrań.
Po chwili oczekiwania, pani zostawiła swojego laptopa na biurku dyrka. Gabriel Agreste oraz Marc Roth podeszli do nagrań monitoringu. Dyrektor włączył tylko cztery razy przyśpieszenie. Samo nagranie jakie przedstawili, rzeczywiście nikogo nie przedstawiało.
- O godzinie 11.00- kontynuował zarządca- doszło do wybuchu paniki, po ataku jakiegoś nowego szaleńca. Cała ta szopka trwała dwie godziny, gdy udało się Biedronce i Czarnemu Kotu ująć tego debila. Popytałem kolegów z klasy i oni powiedzieli mi, że Felixa z nimi nie było przez całą akcję. A niech pan zobaczy tutaj na ten moment nagrania.
Przewinął kawałeczek i zatrzymał. Widać było, jak nastolatek o własnych siłach kulał w kierunku szatni.
- On na kamerach był widoczny jako ostatni. Nikt potem nie wchodził, ani nie wychodził z tego pomieszczenia.
- I co? Sugerujecie mi, że to mój syn sobie sam upaćkał kurtkę?
- A cholera go wie- rzekł niby spokojny Marc- taki gówniarz, a taki sprytny.
- Niech pan cofnie te słowa!
- Bo, co? Grozisz mi szczylu? - zapytał go agresywnie.
- Panowie! Uspokójcie się!- zaprotestował nauczyciel. Takim sposobem niczego nie rozwiążemy. Nic nie mamy zamiaru panu sugerować, tylko fakty przemawiają za tym, że to Felix chciał wkopać Martina. Nie wiem dlaczego to zrobił.
- Jak śmiecie? Mój syn cierpi przez tego Martinka, praktycznie od wielu lat. Ciągle mu dokucza wraz z swoją grupą.
- A ma pan na to dowody?
- Na nagraniach pewnie widać.
- Powiedziałem już- ponownie zaprotestował dyrektor- jestem zmuszony wystawić pańskiemu synowi negatywną ocenę z zachowania, dostanie też uwagę, z wpisaniem do dziennika. Mógł on narazić Martina Rotha na lincz z strony kolegów.
- Nie zostawię tego tak! To, co robicie to jest śmianie się w twarz, z nieszczęścia mojego syna.
- Uważaj! Żeby ci żyłka nie pękła!- odrzekł Marc- a waż się pójść z tym do mediów, to osobiście dopilnuje, aby twojego synalka wypie....... z tej szkoły i nie przyjęli do innej. Kapujesz, czy mam ci do przeliterować?
- Dosyć tego. Synu, wychodzimy! A państwu powiem tylko jedno. Do niewidzenia.
Był mocno wzburzony i w dodatku na tyle, że Władca Ciem mógł dojrzeć jego emocje. Doskonale sprawę zdawał sobie z tego Felix. Postanowił pogadać o tym ze swoim tatą. Wyszedł tuż za nim.
***
Uczniowie patrzyli mocno zdziwieni, gdy zobaczyli, jak wybiegł wściekły Gabriel. Mocno trzasnął drzwiami od gabinetu dyrektora. Tuż za nim ledwo, a jednak wyleciał inwalida. Nie zwracał uwagi na drwiny kolegów, musiał za wszelką cenę uspokoić swojego tatusia, zanim komuś albo jemu stanie się krzywda. Począł go nawoływać.
Po kolejnych kilku minutach, z pomieszczenia wyszedł Martin Roth z swoim ojcem. Uczniowie popatrzyli na niego z współczuciem, jednak największe uczucia po zobaczeniu Martina czuła sama Marinette. Nie mieściło się jej totalnie w głowie, aby ta sama osoba, która ją podwiozła, mogła dręczyć nastolatka. Uważała to za nieprawdę oraz pomówienie, gdyż w jej oczach nastolatek jawił, niczym brylant i oszlifowany kryształ. A miłość w dodatku przyćmiewała tą hipotezę o winie chłopaka.
Pragnęła się zbliżyć do niego, pogadać, wesprzeć, ale nie zdołała się obejrzeć, jak wszyscy podlecieli i się radowali, że został oczyszczony ich zdaniem fałszywych zarzutów. Wszystkiemu z równie wielką wściekłością przyglądał się, stojący tuż za rogiem Nino Lahiffe, najbliższy przyjaciel pokrzywdzonego. Zdawał sobie sprawę z tego, że jest to szopka oraz zrozumiał, że chłopak nie przesadzał z tym zamiataniem spraw pod dywan. Postanowił napisać do swojego przyjaciela SMS-a.
***
Ledwie sprawny Felix złapał swojego tatę, który czekał na niego na zewnątrz. Stopniowo ostudzał się, po tym, jak zareagował w sekretariacie. Po raz pierwszy miał do czynienia z taką wielką bezczelnością, bezkarnością i przekupstwem, jednak najmocniej zaskoczył go fakt, że Marc mu groził.
- Tato- zaczął Felix- tak jak czułem, to się nie uda. Wiedziałem, że ma mocne plecy.
Spojrzał na swojego niepełnosprawnego syna i nie mógł już wytrzymać. Pękł. Jego twarz zalała się łzami i zaczął szlochać.
- Synu- mówił- to wszystko moja wina! Byłem głupi. Nie wierzyłem w fakt, że oni są aż tacy, ale po tym, co ujrzałem i tam usłyszałem, zrozumiałem, że nie koloryzujesz. Przepraszam cię, za takie moje myśli. Czuję, że cię zawiodłem, jako ojciec. Nie powinien ulegać takim prowokacjom!
- Spokojnie, tato. Miałeś prawo wybuchnąć negatywnymi emocjami, jednak proszę, uspokój się. Nie chcę przez szalonego pana motylka stracić najważniejszą osobę w moim życiu. Po śmierci mojej mamy, jesteś najważniejszą dla mnie osobą.
- Wiem o tym synu.
- Weź kilka głębokich oddechów. Świeże powietrze dobrze ci zrobi.
Powolutku, ale sukcesywnie Gabriel zaczął się wyciszać. Jego negatywne emocje mocno osłabły. Syn przytulił się do niego. Była to ciężka sytuacja w ich życiu, więc tym bardziej musieli trzymać się razem.
Nino obserwował ich z daleka. Chciał wysłać wiadomość, jednak nie chciał przerywać tej pięknej chwili i zdecydował się wstrzymać. Po jakieś chwili, zadzwonił do niego pewien nieznany dla niego numer telefonu, jednak gdy zdecydował się go odebrać, okazało się, że to opiekunka szkolnej policji.
- Witaj Nino! Jutro zaczynasz już pracę w jednostce. Udało się nam przyśpieszyć przygotowania, a sam sprzęt w gotowości. Jutro w szkole musisz stawić o godzinie 7:15, wtedy przydzielimy ci partnera, z którym będziesz pracował w szkole. Jesteś w stanie?
- Owszem. Dziękuje za bardzo ważny telefon. Na pewno będę.
- Świetnie. Do zobaczenia!
- Do widzenia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro