Rozdział 14
Gdy zobaczyłem mamę, moje ciało przeszedł dziwny dreszcz. Od razu do niej podbiegłem i ją uściskałem, nie widziałem jej na żywo od roku.
Parę godzin później wszyscy siedzieliśmy przy stole w jadalni. Mój tata zupełnie się zmienić. Stał się przeciwieństwem dawnego siebie. Były szczęśliwy, pozwalał mi na większość rzeczy. Przestał być tak samolubny.
Pewnego dnia Marinette napisała do mnie, że chce się spotkać. Nie wiedziałem o co mogło chodzić, postanowiliśmy się spotkać jako bohaterowie. Chwile potem, byliśmy oboje przed wieżą Eiffla. Oboje usiedliśmy na murku.
- O co chodzi Kropeczko?
-Muszę z tobą porozmawiać.
-Mów śmiało
-Czy.. czy ty nadal coś do mnie czujesz ?
- Odkąd pierwszy raz cie zobaczyłem, poczułem coś do ciebie. Zawsze cię kochałem. Mimo wszystkich trudności czy kłótni, zawsze jesteś w moim sercu, i nigdy nie przestane cie kochać.
-Czarny kocie, nie umiem rozmawiać o uczuciach, zawsze się przy tym jąkam- wzięła wdech i kontynuowała- Ale myślę, że nareszcie mam odwagę, ci powiedzieć, że ja też cię kocham.
Ostatnią część zdania, powiedziała cichym i niepewnym głosem. Wstrzymałem na chwile oddech.
-Ale mówiłaś że kochasz kogoś innego.
-Zawsze chodziło mi o Adriena. Odkąd w twoim pierwszym dniu szkoły dałeś mi parasolkę, poczułam coś do ciebie, od tamtego czasu ciągle próbowałam ci powiedzieć, ale nigdy mi się to nie udało. Kiedy dowiedziałam, że jesteś czarnym kotem, zrozumiałam, że zawsze kochałam ciebie. Przepraszam że zawsze cię odtrącałam, nigdy nie chciałam cie zranić. Zawsze mi na tobie zależało.
Nie mogłem w to uwierzyć. Nie sądziłem że, Marinette kocha się we mnie. Prawie zawsze była przy mnie nerwowa, rumieniła się i jąkała się, ale nigdy bym nie przypuszczał że jest zakochana.
- Nie żywię do ciebie żadnej urazy Kropeczko. Doskonale cię rozumiem. Nie mogę uwierzyć że byłem taki głupi, że nie zauważyłem że coś do mnie czujesz. Jednak tym bardziej o tym myślę, to chyba wiem dlaczego. Po prostu, w moim domu odkąd mam zginęła, nie było żadnej miłości. Nie pamiętałem jak miłość wygląda, i nie miałem pojęcia że coś do mnie czujesz.
Przez chwile nastała cisza. W pewnym momencie, Biedronka położyła swoją dłoń na mojej. Przybliżyłem się do niej, jak tylko mogłem. Po chwili nasze usta się zetknęły. Zacząłem ją całować. Biedronka odwzajemniła, mój pocałunek. Nasze usta ciągle się dotykały. Po chwili odsunęliśmy się od siebie. Biedronka radośnie się uśmiechała. Po jakimś czasie, położyła głowę na moim ramieniu i zamknęła oczy.
-Czarny kocie, kocham cię.
-Też cię kocham Biedronko.
Złapałem ją za rękę. Przez najbliższe minuty, siedzieliśmy tak, oboje szczęśliwi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro