PROLOG
Nie była nadzwyczajna w żadnym aspekcie. Zwykła osoba wchodząca dopiero w dojrzałe życie.
Miała wyobraźnię i marzenia, ale była realistką.
Nie często wierzyła w siebie, chociaż jej znajomi mówili, że jest pewna siebie.
Wiedziała, czego spodziewać się od życia i nigdy nie robiła sobie nadziei, jeśli coś nie było pewne.
Gloria prowadziła swoją własną bibliotekę, która miała być jej sprawdzianem. To pewien krok, aby wyjść z życia dzieciaka.
Nie miała nikogo. "Dwadzieścia lat to nie tak wiele". Jej rodzice nic nie mówili, chociaż miło by było, gdyby Gloria znalazła sobie mężczyznę.
Mimo oczekiwań, dziewczyna nie planowała związku, ponieważ nie widziała się z nikim ze swoich znajomych. Nie była też pożądana przez wielu mężczyzn.
Mieszkała w rodzinnym domu w małym mieście. Często odwiedzała rodziców, którzy oddali jej dom i udali się na wieś.
Kiedy jest się nieśmiałą osobą, trudno bywa w wielu sytuacjach, lecz Gloria walczyła ze swoim przeznaczeniem.
Często zdarzało jej się myśleć nad sensem życia, szczególnie w ostatnich czasach, kiedy dowiedziała się o śmierci swojej sąsiadki, której pogrzeb miał się odbyć.
On wyróżniał się z tłumu. Wrażliwość i cichość nadawała mu niesamowitości. Trzydziestolatek o imieniu Paul był niezwykle rodzinny i oddany swojemu hobby. Przez to jego praca była tylko przyjemnością. Paul od kilku lat pisał książki i był tym zafascynowany jak mało kto. Przez swoją nieśmiałość nie znalazł swojej wybranki, z którą spędziłby resztę życia. Choć miał kilka byłych dziewczyn z którymi tracił kontakt i nie bawił się w "zostawanie przyjaciółmi".
Nie potrafił gadek na podryw. Nie robił z siebie klauna, żeby ładna dziewczyna zwróciła na niego uwagę. Taki był jego los.
Ostatnio cierpiał z powodu straty matki, która po rocznej chorobie odeszła i zostawiła swojego męża, Paula i jego brata oraz siostrę.
Mężczyzna był związany z członkami rodziny. Zastępowali mu przyjaciół i inspirowali, chociaż byli zwykłymi ludźmi.
Paul przyjechał na wakacje do swojego rodzinnego domu żeby pożegnać się z ukochaną matką, która wszystkiego go nauczyła.
Każde z dzieci jego rodziców było nauczone wielkiego szacunku do rodziny. Chociaż brat Paula był bardziej śmiały, sam Paul był spokojny, cierpliwy i przeciwnie do swojego brata - nieśmiały.
Jego wygląd nie wskazywał na to. Był nieźle zbudowany i wysoki.
Trudno było mu się pogodzić ze stratą tak ważnej osoby.
Gloria pojechała po swoich rodziców i skierowała się razem z nimi na pogrzeb sąsiadki. Zmarła nie była starą sknerą, której wszyscy wokoło mieli dość, chociaż czasem potrafiła powiedzieć za dużo przekleństw w jednym zdaniu. Lubiła ploteczki i znała ludzi, z którymi się nie znosiła, lecz mimo to zachowała się w pamięci z tej pozytywnej strony. Pani Beckett została w głowach wielu ludzi uśmiechniętą matką i pogodną żoną.
Podczas pogrzebu Paul otarł łzy z policzków i przypominał sobie wszystkie szczęśliwe chwile z rodzicielką. Chciał zachować kamienną twarz i postąpić jak "prawdziwi mężczyźni", jednak było to niemałe wyzwanie.
Mężczyzna rozejrzał się po kościelnych ławkach, żeby zobaczyć jak wielu ludzi pojawiło się, aby pożegnać kobietę. Byli tam wszyscy ze starych znajomych. Pojawili się nawet koledzy ze studiów Paula i jego rodzeństwa. Uśmiechnął się do nich smutno i kiwnięciem głowy podziękował za przybycie na ważną dla niego uroczystość.
Poczuł na sobie spojrzenie nastolatki w okularach ubranej w czarną, elegancką sukienkę siedzącą obok jego starych sąsiadów - państwa Jenkins.
Przez chwilę oczy Glorii i Paula były wpatrzone w siebie, ale przez nieśmiałość oboje odwrócili wzrok, jakby się nie znali.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro