Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5.

Jeśli ktoś wychowuje dzieci, to wie, że jeśli one coś sobie wymyślą - tak koniecznie musi być. Tak było z dzieciakami Beckett. Nie znały litości dla własnego wujka. Paul chciał się przeciwstawić, ale nie wiedział jak może to zrobić. Próbował już wszystkiego, a mimo to musiał wziąć Nel i Wendy za rękę i udać się do sąsiadki. Dwie książki swojej twórczości dał dziewczynkom. 

Wchodząc na posesję Jenkins'ów nic wyjątkowego nie raziło jego wzroku. Przeciętny dom w lekko żółtym kolorze i podwórko z wydeptaną ścieżką do schodów wejściowych. 
Na szczęście nie musiał iść daleko. Podniósł palec i zadzwonił dzwonkiem. 
Czekali chwilę, ale bibliotekarka nie zamierzała otworzyć. 
Nel i Wendy wydawały się rozczarowane. 
- Powinna być już w domu - stwierdziła Nel. 
- Przyjdziemy kiedy indziej - Paul pociągnął dzieci do wyjścia. 
- Może jest w bibliotece? 
- Może - stwierdził niezainteresowany mężczyzna. 
Po raz kolejny nie zastał Glorii tam, gdzie miała być. Nie chciał, żeby wyglądało na to, że się narzuca, więc wolał się ulotnić i zejść z pola widzenia. Wolał, żeby chłopak bibliotekarki nie wiedział, że Paul w ogóle istnieje  i ma coś z nią wspólnego. Chociaż łączyła ich tylko sąsiedzka znajomość. Nic o sobie nie wiedzieli, widywali się tylko na podwórku lub bibliotece. 

Jednak Gloria była w mieszkaniu swojej siostry Roni i jej narzeczonego Luke'a. Wyprowadzili się z rodzinnego domu kilka miesięcy wcześniej, zaraz po rodzicach dziewczyn. Luke oświadczył się siostrze Glorii, przez co ich związek zyskał więcej powagi. 
Mieszkali w średniej wielkości mieszkaniu. Mieli dwa pokoje, sypialnię, łazienkę i kuchnię. Jeden z pokoi wykorzystali na salon z kanapą i telewizorem. Znajdował się on na prawo od głównego wejścia do domu. Naprzeciwko znajdowała się duża kuchnia z drzwiami do wąskiej łazienki. Za nią była podłużna sypialnia Roni i Luke'a. Jeden pokój, za salonem i naprzeciw sypialni pozostawał pusty i czekał na potomka siostry Glorii. 

Gloria cieszyła się, że Roni  układa sobie życie z ukochanym. Nieraz nachodziły ją humorki i zazdrościła siostrze jej szczęścia. Nikt jednak o tym nie wiedział, a dwudziestolatka sprawie skrywała tę prawdę w sercu. 

- Mieliśmy cię odwiedzić wczoraj, ale rodzice Luke'a mają remont. Zaproponowałam im pomoc - powiedział przepraszającym tonem Roni dając siostrze szklankę z kawą. 
- I tak pewnie nie było mnie w domu - machnęła ręką blondynka poprawiając okulary na nosie. - Widziałaś, że do sąsiadów zjechała się cała rodzina?
- Słyszałam od mamy, że przyjechał Paul. Joe i Madeline podobno i tak ciągle tam przesiadują. 
- Joe często przyjeżdża, bo mieszka niedaleko. Widziałam, że zostawia dzieci. 
- Madeline chyba się zaręczyła? 
- Nie wiem. 
- Widziałam na facebooku. Wszyscy się zaręczają ostatnio, zauważyłaś? 
- Albo są w ciąży - zaśmiała się Gloria.
- My jeszcze z tym czekamy - odparła Roni zakładając nogę na nogę. - Najpierw chcemy załatwić ślub i wyremontować dom. 
- Dawno nie odzywał się do mnie Connie - wspomniała bibliotekarka o bracie. 

- Sandra nie chce, żeby nas odwiedzał - prychnęła Roni, jakby śmieszyło ją, że bratowa kradnie im brata. - Ostatnio wariuje. Mama mi mówiła, że byli u rodziców, ale zaraz musieli wracać, bo Sandra się obraziła i nie odzywała się ani słowem. Connie jest uległy, zgadza się na wszystko. 

- A nie powinien. 
- Nie powinien - uniosła ramiona do góry Roni. - Ona robi z nim co chce. On się wkurza, ale i  tak nic nie mówi.
- Pomyśleć, że kiedyś był taki wybuchowy. 
- Zmienił się. Wszystko przez nią. Biedny Connie nie ma nic do powiedzenia!
- Co w niej takiego jest, że on nie potrafi jej zostawić?  - zastanowiła się Gloria, a jej pytanie  nie brzmiało jak pytanie. 
- Pewnie Sandra nie daje mu odejść. To prawie pewne, bo ona uwielbia mieć ostatnie słowo. 
- Dziwna akcja... 
- Wyobraź sobie, że nie można z nim normalnie porozmawiać! - Oburzyła się Roni. - On nie chce pisnąć ani słowa. Mama mówi, żeby się nie wtrącać, bo to nie pomoże. 
- Tak, ale trochę się o niego martwię. 
- Siostra, my wszyscy się martwimy. Mama powiedziała, że on kiedyś zrozumie i to zakończy, a do tego czasu my mamy być cicho, żeby nie wziął nas za wrogów. 

- Wątpię, żeby to skończył. Są już pięć lat po ślubie. Sandra może planować dzieci. 
- Nawet tak nie mów! On nie wytrzyma. Podobno ona czyta mu wiadomości, wyzywa  i nie daje chwili spokoju. Krzyczy za nim nawet kiedy za długo nie wychodzi z łazienki. Ciągle jest na niego obrażona. 
- Może spotkam się z nim sam na sam. Wtedy Connie jest innym człowiekiem. 
- Nie zrobisz tego. Sandra nie zostawia go samego. Nigdy. Zawsze są razem, albo w ogóle. Nawet do sklepu nie mogą pójść w pojedynkę. 
- To jest chore! - wkurzyła się Gloria. 
- Tak wygląda szukanie miłości na siłę... Może lepiej, że ty jesteś sama - Gloria zmierzyła siostrę karcącym wzrokiem. - Lepiej być samotnym, niż mieć kogoś, z kim nie będzie się szczęśliwym - broniła się Roni, a Gloria w myślach przyznała jej rację. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro