41.
Bibliotekarka na spotkanie z Darshanem szykowała się dłużej niż zazwyczaj. Zrobiła porządny makijaż, wyprostowała włosy i włożyła na siebie długie spodnie obciskające jej duże pośladki, które swoją drogą planowała wyćwiczyć. Ubrała ciemną koszulę z dekoltem, a na usta nałożyła matową, jasną pomadkę. Niestety nie kupiła wcześniej soczewek, więc z bólem serca na nos włożyła okulary.
Użyła swoich najlepszych perfum i wyszła.
Jak tylko go zobaczyła z czerwoną różą, kiedy na nią czekał, poczuła dziwne uczucie w brzuchu. Wyglądał olśniewająco, był niesamowicie przystojny. Ubrany w drogą, również ciemną koszulę, której rękawy podwinął. Na nogach miał porządne buty i ciemne spodnie. Widać, że programistom nieźle się powodzi.
Mimowolnie uśmiechnęła się na jego widok. Czekał na nią przed kawiarnią, w której się umówili, bo Gloria nie czułaby się zbyt pewnie w domu chłopaka.
Na początku nie widział jej, bo rozglądał się dookoła. Widać z daleka, że był dużo młodszy od Paula. Patrzył w niebo mrużąc oczy. Wyglądał uroczo i Gloria w jednej chwili zapomniała o wszystkich złych rzeczach, które zrobił.
- Cześć - podeszła nieśmiało. Będąc o krok od niego czuła niesamowitą woń wody kolońskiej i nie wiadomo dlaczego, przez myśl przebiegło jej, że Paul nie używa takich perfum na co dzień.
Opuścił głowę i spojrzał na nią. Kiedy spojrzeli sobie w oczy miała wrażenie, że cały świat przestał istnieć.
- Miło cię widzieć - odparł zadowolony. - Jestem trochę głodny i potrzebuję mocnej kawy - mruknął.
- Nie spóźniłam się - dziewczyna rzuciła okiem na zegarek.
- Jasne, że nie. Ja nie zdążyłem zjeść w domu, mam dużo pracy - podał jej kwiat z uroczym uśmiechem na ustach.
- Ja też - mruknęła dając znak, że go rozumie. Szła obok niego i starała się iść silnym, pewnym krokiem i nie opuszczać wzroku na czubki butów.
- Jak idzie, bibliotekarko? - zaśmiał się. - Przekonaj mnie do czytania książek, to będę wpadał do ciebie częściej.
- Chyba mi wystarczy. Już kiedyś odwiedził mnie twój przyjaciel.
- Przyznam, że pomyliłem się co do ciebie - otworzył drzwi do Driftwood Cafe. Kulturalnie wpuścił dziewczynę przed sobą. - Nie myśl, że chciałem zrobić ci krzywdę. W sumie to nie wiem, co mogłem chcieć - zaśmiał się dziwnie.
Usiedli do stolika. Gloria zaciskała zęby, żeby nie zacząć na niego krzyczeć.
- To było dziwne - powiedziała, ale przerwała, żeby złożyć zamówienie. - Miałam wrażenie, że jesteś jakimś gangsterem.
Darshan patrzył na nią poważnie przez chwilę. Zacisnął usta w wąską linię, ale chwilę później głośno się zaśmiał nie zwracając uwagi, że kilka osób spojrzało w ich stronę.
- Nie wierzę, że tak pomyślałaś! - poprawił się na krześle.
- A co mogłam pomyśleć - też się zaśmiała. - Do mojej biblioteki wszedł osiłek i wygadywał głupoty!
- Przepraszam - mruknął cały czas cicho śmiejąc się pod nosem.
- Kto to był?
- Nie wiem - wzruszył ramionami. Jego oczy wciąż się śmiały. - Dałem mu napiwek i to zrobił.
- Napiwek? - mruknęła Gloria. Serce zaczynało jej szybciej bić.
- W ogóle nie chciał wejść do biblioteki. Dziękuję - powiedział do kelnerki, która postawiła przed nimi filiżanki z kawą.
- Więc, co z tymi pieniędzmi? - zapytała. Dziękowała sobie w środku, że spotkali się w miejscu publicznym. Była niemal pewna, że kolega nie mógł jej nic zrobić, kiedy kilka metrów od nich znajdowała się gromada ludzi, która na pewno zareagowałaby, jeśli coś by się działo.
- Po tym, jak powiedziałaś mi, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego, pieniądze zginęły - wzruszył ramionami. - Nie wiem gdzie.
- Najwygodniej było pomyśleć, że to ja - uśmiechnęła się ironicznie dziewczyna.
- Gloria - mruknął. Przeniósł wzrok z jej dekoltu w jej oczy. - Co mogę zrobić, żebyś mi wybaczyła?
- Przestać patrzeć mi w cycki - powiedziała twardo.
- Przepraszam... - ledwie wyjąkał.
- Dobra - machnęła teatralnie ręką bibliotekarka. - Jak bawiłeś się na weselu?
Czekał chwilę z odpowiedzią, nie spieszył się z niczym. Popatrzył dłużej na dwudziestolatkę i odwrócił wzrok gdzieś w bok.
- Było w porządku - odparł w końcu, kiedy Gloria miała ochotę go pospieszyć.
- Byłeś sam? - szpiegowała dalej dziewczyna.
- Tak, ale ty chyba nie. Z tego co widziałem - dodał.
- Okej - uniosła ręce w geście obronnym. - Nie mam ochoty robić sobie nawzajem wyrzutów.
- Żadnych wyrzutów - zgodził się wbijając wzrok w kawę.
- Jak twoja Kurwa?
- C-co? - podniósł szybko głowę. Miał zmarszczone brwi, patrzył wyczekująco na dziewczynę.
- Co z twoim psem? - poprawiła się automatycznie bibliotekarka.
- Nie żartuj! - mruknął rozbawiony chłopak. - A więc chodziło o psa... Wszystko z nim w porządku.
- Kiedyś mi go pokażesz?
- O każdej porze dnia i nocy - wyszczerzył zęby, aż w policzkach pojawiły się dołki. Nieświadomie jego wzrok znów powędrował w dekolt bibliotekarki, ale ona wydawała się być myślami gdzieś indziej.
***
- Będzie lepiej, jeśli odprowadzę cię do domu - Darshan powstał z miejsca. Gloria odhaczyła to spotkanie jako nieudane, bo chociaż dobrze się bawiła, nie udało jej się wyciągnąć od chłopaka informacji o Sandrze.
- Chyba potrafię trafić sama... - próbowała zaprzeczyć Gloria, jednak jej kolega jakby nie słyszał jej słów.
- Zaczyna się ściemniać, nie możesz iść sama.
- Z całym szacunkiem, nie jestem małą dziewczynką - mruknęła z zaciśniętymi zębami dziewczyna. Fajnie było porozmawiać z Darshanem o zwykłych rzeczach, ale wychodząc z domu miała zamiar wyciągnąć od niego informacje. Ku jej niezadowoleniu, chłopak był dobrym żołnierzem i nie pisnął nawet słówka. No i dodatkowo się narzucał, Paul nigdy by tak nie zrobił, pomyślała.
- Fajnie było się spotkać - odparł, kiedy ona milczała od chwili.
- Musimy to powtórzyć - uśmiechnęła się uroczo i odwróciła głowę w jego stronę. Chłopak spróbował złapać ją za dłoń, ale dziewczyna sprawnie uniknęła tego. Udała, że nie widziała tego gestu. Darshan chyba dał sobie spokój.
- Daj znać, kiedy będziesz wolna - uśmiechnął się od ucha do ucha. Nie spuszczał jej z oczu. Gloria musiała przyznać sobie w myślach, że chociaż chłopak jest nieobliczalny, może nienormalny, ona ma do niego słabość. Chłopak niestety potrafi ją podejść, zna na nią sposób. Poza tym, jest przystojny i ma "to coś". Lubiła jego sposób bycia, jego każdy najmniejszy, ale bardzo przemyślany ruch.
- Na razie mam dużo pracy, ale może kiedyś znajdę chwilę specjalnie dla ciebie.
- Będę czekał na twój telefon. Ale pamiętaj, że jeśli się nie odezwiesz, to cię odwiedzę.
- Grozisz mi? - przystanęła Gloria. Zaczęła się denerwować, ale uczucie opuściło ją, kiedy Darshan zrobił minę niewiniątka.
- To taki żart - wzruszył ramionami. Znacznie zbliżył się do dziewczyny, chcąc objąć ją ramieniem, ale bibliotekarka po raz kolejny mu na to nie pozwoliła.
- Idź już do domu, muszę sobie to wszystko przemyśleć - westchnęła, ale ucieszyła się, kiedy chłopak odsunął się na krok.
- Zadzwonisz? - zapytał jak małe dziecko.
- Obiecuję - uśmiechnęła się. Pomachała mu, kiedy odwrócił się plecami i zmierzył w inną stronę. Przetarła czoło i nie przejęła się tym, że właśnie rozmazuje makijaż. Chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim domu.
***
Paul nie krył zaskoczenia, kiedy Madeline oświadczyła, że zerwała zaręczyny z Normanem. Próbował pocieszyć starszą siostrę, ale miał z tym problem, bo nie wiedział jak się zachować. Widocznie oboje byli skazani na niepowodzenie w związku. Rzucił notatkami na stół w kuchni i przysiadł się do Edith.
- Skończyłeś pisanie? - zainteresowała się popijając kawę.
Paul kiwnął głową i uśmiechnął się z dumą.
- Dlatego będę musiał wyjechać już wkrótce.
- Jak to wyjechać - szeroko otworzyła oczy. - Joe jeszcze nie czuje się najlepiej...
- Wiem - mruknął niezadowolony, chociaż starał się to ukryć. - Taka praca - próbował obojętnie wzruszyć ramionami.
- Co ja zrobię bez ciebie - westchnęła, prawie ze łzami w oczach. - Tyle mi pomagałeś...
Pisarz nie odpowiedział już nic. Zgarnął z powrotem notatki ze stołu i wyszedł z domu. Skierował się do domu Jenkinsów. Dużym zaskoczeniem było, kiedy pukał do drzwi kilka razy, ale nikt nie otwierał. Spojrzał przelotnie na zegarek i stwierdził, że Gloria powinna już być w domu, bo biblioteka była zamknięta dawno temu.
Współczuł jej w myślach, bo myślał, że dziewczyna została po godzinach i męczy się w pracy. Odręczne notatki zostawił na parapecie przy drzwiach. Odszedł, oglądając się kilka razy. Myślał, że uda mu się zobaczyć dziewczynę w oknie lecz zawiódł się.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro