39.
- Cześć Gloria - dziewczyna usłyszała uprzejmy głos chłopaka, co sparaliżowało jej ciało. Zmierzyła wzrokiem osoby wchodzące do biblioteki i uśmiechnęła się do nich na powitanie.
Z trudem przełknęła ślinę i oparła się o biurko. Przejechała językiem po wargach, a w głowie kłębiły jej się różne myśli.
- Halo, jesteś tam? - usłyszała znów głos Darshana i zorientowała się, że nie odpowiadała przez dłuższą chwilę.
- Czego ode mnie chcesz? - spytała prosto z mostu i nie wysilała się na przyjemny ton.
- Chciałabyś gdzieś ze mną wyskoczyć? - zapytał, a Gloria stwierdziła, że chłopak musi mieć ze sobą problemy i jest nieobliczalny.
- Nie oddam ci żadnych pieniędzy, których nie wzięłam - odparła szorstko usiadając na krzesło za biurkiem. To zdanie wypowiedziała w swoim życiu częściej niż jakiekolwiek inne.
- Daj spokój z pieniędzmi - mruknął chłopak po drugiej stronie.
- Darshan, ja cię nie rozumiem - dziewczyna starała się mówić cicho, żeby ludzie w bibliotece nie słyszeli o czym rozmawia. Nie warto dawać im kolejnego powodu do dyskusji.
- Możemy się pogodzić? - zadał pytanie, jakby nigdy nic. Jakby pokłócili się o błahostkę. Glorii aż zaschło w ustach i wbiło ją w fotel. Próbowała być silna, ale słyszała, że drży jej głos, a nogi odmawiają posłuszeństwa.
- Nie rozumiem - głupio się zaśmiała i uśmiechnęła się do kolejnej osoby wchodzącej do biblioteki.
- Stęskniłem się i... - chciał dokończyć, ale dwudziestolatka mu na to nie pozwoliła.
- Już nie pamiętasz, co powiedziałeś mi w moim własnym domu? Oh, mam ci przypomnieć, że nasłałeś na mnie jakiegoś osiłka? - zaczerpnęła tchu, żeby dodać sobie odwagi.
- Gloria, przepraszam Cię najmocniej - dziewczyna wyczuła uczucie, jakiego nigdy wcześniej nie udało jej się wyczuć nawet u Paula. Nie potrafiła go nazwać. Jej słownictwo nie było aż tak rozwinięte, pomimo przeczytania setek książek. - Zobaczyłem wtedy tego faceta, a ty byłaś w łóżku i mnie tak poniosło... Nie planowałem tak tego załatwiać, nawet przez myśl mi nie przeszło. Daj mi drugą szansę.
- Nie mogę teraz rozmawiać Darshan - zauważyła, że staruszka zbliża się do jej biurka. - Jestem w pracy. - Zmusiła się na przepraszający ton.
- Zadzwonię jeszcze później, dobra?
- Nie bądź nachalny - burknęła i zakończyła rozmowę po czym schowała komórkę do tylnej kieszeni spodni.
Myślała o tym, co powiedział i zastanawiała się, czy mówił prawdę. Zanim to wszystko się wydarzyło, dziewczyna miała go za świetnego chłopaka. Nie chciała być naiwna i głupia. Przypomniały jej się wszystkie książki, w których bohaterki były wykorzystywane przez faceta. Gloria nie była idiotką i nie poleci na jeden uśmiech Darshana. Nie po tym wszystkim.
***
Paul odzyskał wenę i pisał już kolejny rozdział tego dnia. Nie odrywał się od komputera, tylko wciąż pisał starając się niczym nie rozpraszać, co było trudne, kiedy po domu biegało trójka małych dzieci, a za ścianą siostra ciągle się kłóciła. Mężczyzna odetchnął z ulgą, kiedy Edith zabrała maluchy do szpitala i namówiła do tego Madeline. Nie zauważył, kiedy na zewnątrz zaczynało się ściemniać. Żył historią, którą tworzył nie zwracając na nic innego uwagi. Miał cichą nadzieję, że jeśli powie Michaelowi, że pisanie idzie mu świetnie, kolega da mu więcej czasu i pozwoli zostać. Pesymizm mężczyzny jednak dawał po cichu znać, że nie ma najmniejszej takiej szansy, ale warto było spróbować.
Korzystał z weny, w tym miejscu dobrze mu się pisało, a jego głowa była pełna pomysłów. Przypomniał sobie o Glorii i zastanowił się, co sąsiadka może robić. Był jej wdzięczny, że dała mu wiele wskazówek i pomysłów co do książki.
Pisząc scenę erotyczną, widział w bohaterach siebie i w mgnieniu oka jego spodnie stały się zbyt ciasne. Zaczerwienił się i przetarł oczy dłonią. Wziął duży łyk wody. Zdał sobie sprawę, że brakuje mu dotyku dziewczyny. Westchnął ciężko i przerwał na chwilę pisanie. Musiał się skupić.
Miał trzydzieści lat i nie miał dziewczyny, dlatego wszystko było pretekstem, żeby mieć ochotę na figlowanie.
Otworzył okno i do pokoju nie wpadło ani trochę powietrza. Na niebie zbierały się deszczowe chmury, co nie było dziwne zważając na to, że dzień był wyjątkowo upalny. Miał wrażenie, że nagle zabrakło tlenu, którym mógłby oddychać. Odszedł od okna, po czym rzucił się na łóżko. Przymknął oczy starając się nie zasnąć. Wyjął telefon i wybrał numer kolegi.
- Halo - usłyszał po kilku sygnałach.
- Dzwoniłeś - zaczął tłumaczyć pisarz powód, dla którego dzwoni.
- Chciałem tylko potwierdzić nasze spotkanie - mruknął drugi. Widocznie Paul nie odzywał się w najlepszym momencie.
- Z książką ostatnio idzie mi fenomenalnie i na pewno zdążymy ją wydać przed czasem. Nie moglibyśmy przełożyć tego spotkania?
- Mówiłem przecież...- pisarz był przekonany, że Michael wywraca oczami.
- Rozumiem -Beckett przerwał szybko kazanie, które na pewno by się pojawiło.
- Nie wiem, czemu tak ci zależy, żeby tam zostać.
- Matka mi umarła, to chyba trwam w przemyśleniu co dalej - mruknął urażony Paul.
- No tak, sorry - Michael westchnął. Musiał palić papierosa, bo robił przerwy co kilka chwil. - Mówisz, że idzie ci dobrze z tą książką?
- Jak nigdy wcześniej.
- Piszesz romansidło, nie chcesz wracać, jesteś zainspirowany... - powiedział podejrzliwie kolega pisarza.
- Nie romansidło, tylko kryminał z romantyczną historią w tle.
- Masz tam dupę, co? - powiedział bezwstydnie Michael i znów zaciągnął się papierosem.
- To nie tak, jak myślisz.
- Kurwa, nie jestem debilem ziom - zaśmiał się wesoło. - Wiesz co? Jeśli ona tak cię inspiruje, to dam wam jeszcze tydzień.
- A co, jeśli skończę książkę wkrótce?
- Cholera, piszesz jak wariat! - kolega po drugiej stronie był pod wrażeniem. - Chyba jeszcze nigdy nie dostałeś takiego powera!
- Więc? - Paul chciał dostać odpowiedź jak najszybciej.
- Jeśli skończysz, to przyjedziesz zrobić tutaj to, co nieuniknione.
- A więc i tak będę musiał wracać?
- A tak ci tutaj źle?
- Nie... - mruknął Paul. - Tylko trochę się zaklimatyzowałem w tym miejscu.
- Stary, wszyscy mamy swoje życie, ale robota to jest robota. I hajs. Musimy czasem się poświęcać. Naszego spotkania nie da się uniknąć tak, jak spotkania z wydawcą, sam przecież wiesz.
- Wiem, wiem.
- Masz tydzień więcej. Szalej ile możesz, widzimy się wkrótce. Muszę spadać. Nara.
Stało się tak, jak Paul przewidywał na początku i tego się obawiał. Co prawda przełożyli spotkanie o tydzień, ale siedem dni to za mało, żeby wszystko sobie uporządkować. Pomyślał o mamie i zastanowił się, co mogłaby mu poradzić. Zalała go fala tęsknoty, a w domu wszystko mu o niej przypominało i nie chciał tego tracić. W rodzinnym domu nie czuł jej braku i pustki. W jego ciemnych oczach zakręciły się łzy, bo znów chciałby, żeby matka była obok niego i powiedziała mu jak ma postąpić. Nie czuł się mniej męsko, kiedy zaczął płakać. Nawet o tym nie myślał, bo skupił się na tym, że z mamą życie było łatwiejsze.
Po chwili ogarnął się i przetarł mokre policzki wierzchem dłoni. Znów ciężko westchnął i rozglądając się po pokoju, w każdym koncie udało mu się zauważyć matkę. To były stare wspomnienia, kiedy Paul był jeszcze chłopcem. Razem ze starszym bratem bawili się, mieli zaróżowione policzki, matka dawała im rady.
Dla pisarza matka była idealną kobietą, piękną i mądrą, która zawsze dbała o dobro rodziny. Mimo, że nie wszyscy w okolicy za nią przepadali, on widział w niej tylko zalety.
Wytarł nos i podszedł do biurka. Przeglądał odręczne notatki do swojej książki, ale wena, jakby opuściła go w jednej chwili.
Wpadło mu do głowy, że nie ma czasu, żeby czuć do kogoś urazę. Wiedział, że nie może wyjechać z miasteczka bez pożegnania, żeby nie powtórzyła się sytuacja z matką.
Wyszedł do łazienki i umył twarz zimną wodą, żeby oczy były mniej zaczerwienione. Następnie przebrał się w czystą, brązową koszulkę. Miał zamiar wybrać się do biblioteki.
***
W tym samym czasie bibliotekarka obsługiwała ostatnią klientkę. Była nią kobieta koło czterdziestki, zaniedbana, Gloria wiedziała i czuła, że musi mieć problemy z alkoholem. Tłuste włosy do ramion miała związane w kitkę na czubku głowy, jej cera była szara, oczy jakby za mgłą i jakby straciły kolor. Kąciki ust kobiety opadły, przez co wyglądała na wiecznie niezadowoloną, co jeszcze bardziej podzielały zmarszczki na całej twarzy. Gloria wyczuła, że kobieta od dawna nie myła się i nie zmieniała za często stroju. Mimo to, zdarzało jej się przychodzić do biblioteki i wypożyczać książki.
Gloria oceniła ją za wcześnie. Wyrobiła sobie o kobiecie nieprzychylne zdanie, ale chociaż klientka chodziła ze wzrokiem utkwionym w ziemię i śmierdziało od niej z daleka, czytała niegłupią literaturę.
Bibliotekarka starała się nie krzywić, kiedy stała w pobliżu tej klientki, chociaż w środku miała ochotę uciec jak najdalej. Mdliło ją, kiedy zbliżała się bliżej niż kilka kroków.
W tym momencie, klientka przesunęła książki w stronę bibliotekarki, a ta uśmiechnęła się uprzejmie. Kobieta zazwyczaj nic nie mówiła. Wchodząc niemal szeptała ciche "dzień dobry" i wiedziała po co idzie, dlatego też szybko się ulatniała.
- Za trzydzieści dni przypada termin zwrotu - powiedziała najsłodszym głosem na jaki się zmusiła bibliotekarka.
- Dziękuję - mruknęła tamta i czym prędzej wyszła.
Bibliotekarka pokręciła głową i uchyliła okno. Po kilku kawach dziewczyna mogła stanąć na nogi, ale wciąż czuła pulsowanie w głowie przez szaloną noc z Holly. Nie miała czasu przemyśleć jej słów. Dwudziestolatka jednak była z siebie dumna, bo biblioteka była czynna w godzinach, w których powinna być, więc jeden cel na dzień osiągnięty.
Przekręciła klucz w drzwiach tak, żeby nikt inny już nie wszedł. Zebrała swoje rzeczy z zaplecza i zaczęła gasić światło. Poczuła wibrujący w kieszeni telefon. Wyjęła go szybko, żeby sprawdzić, kto się do niej dobijał. Połączenie było od Darshana. Dziewczyna westchnęła i zignorowała uporczywy dzwonek telefonu. Kontynuowała gaszenie świateł, kiedy coś wpadło jej do głowy. Miała szansę wyjaśnić co się stało przed weselem Roni.
Kilka minut później, Gloria wyszła z biblioteki, poprzednio szybko sprzątając podłogę. Zapadał zmrok i dziewczyna zarzuciła torebkę na ramię. Czuła na ramionach powiewy chłodnego wiatru, dlatego obciągnęła rękawy swetra. Szła ze wzrokiem spuszczonym w ziemię i przyglądając się na czubki swoich butów usłyszała w końcu czyjeś wołanie. Poprawiła okulary na nosie i rozejrzała się dookoła.
- Spóźniłem się - odparł Paul stając przed dwudziestolatką.
- Jeśli chcesz oddać, lub wypożyczyć książki to zapraszam jutro - powiedziała szorstko, unikając jego wzroku.
- Chciałem z tobą porozmawiać i jeśli bylibyśmy w bibliotece, to byłoby epickie - próbował żartować, ale spotkał się z karcącym spojrzeniem, dlatego westchnął ciężko i zaczął od początku. - Pogadamy?
- Nie wiedziałam, że chcesz utrzymywać ze mną kontakt - mruknęła pod nosem dziewczyna i poprawiła torbę na ramieniu.
- Jasne, że chcę... - odparł zmieszany.
- Możemy pogadać u mnie? Jestem trochę zmęczona, żeby rozstrzygać konflikty na chodniku.
Poszli w stronę domu bibliotekarki. Paul zaczął opowiadać jak idzie mu z książką. Gloria była pod wrażeniem, że mężczyzna tak szybko się z tym uporał, chociaż jeszcze długa droga przed nim.
Byli blisko siebie, dlatego, kiedy ich palce przez przypadek otarły się, mężczyzna poczuł jak drętwieje. Przełknął ślinę i pomyślał, że było to bardzo intymne, zważając na to, że nie rozmawiali ze sobą przez kilka dni. Dziewczyna szybko zabrała rękę zawstydzona i przeniosła ją na torebkę. Mówiąc jej o swoich postępach, sąsiadka kiwała głową na znak, że słucha, a co jakiś czas wydawała z siebie dźwięki, ciche pomrukiwanie lub coś w rodzaju "super", albo "dobrze to zaplanowałeś".
Jakiś czas później znaleźli się w salonie dziewczyny. Gospodyni zapaliła lampę stojącą w koncie, więc w pokoju panował zmrok, ale mogli dostrzec swoje twarze. Dziewczyna rozebrała się ze swetra i torebki i odłożyła rzeczy na sofę. Paul stał za nią i czuła, jak ją obserwował.
- Jeśli chciałbyś się czegoś napić...
- M-możemy porozmawiać za jakiś czas? - wyjąkał nieśmiało, ale odważnie zaglądając jej głęboko w oczy.
Stanęła przed nim, mając zarumienione policzki. Położyła dłonie na jego twarzy, po tym musnęła jego wargi swoimi.
- Wyjaśnimy sobie wszystko tam - chwyciła dłoń mężczyzny i zaprowadziła go do sypialni.
***
Było im razem wspaniale. Paul leżał za dziewczyną, przyciskał dłoń do jej ust, żeby zagłuszyć krzyki. Ona słyszała przy uchu jego gardłowe jęki, rozpalające ją jeszcze bardziej. Zwijała się z rozkoszy, kiedy dotykał wargami jej ucha. Pisnęła, kiedy dochodziła, a Paul nie przestawał się w niej poruszać. Zamknęła oczy i oddała się chwili rozkoszy.
Jeszcze jakiś czas później i Paul wydał z siebie najdłuższy jęk rozkoszy i padł obok, głośno sapiąc.
- Teraz porozmawiamy? - zapytała dziewczyna patrząc w sufit.
- R-rozmowa nie jest już potrzebna - wysapał i zaśmiał się.
- Jeszcze nie ma dziewiątej w nocy - podniosła się na ramieniu i sprawdziła godzinę w telefonie. Nie zwróciła uwagi na dwa nieodebrane połączenia od Darshana. - Zrobię nam kolację.
- Wyjeżdżam - przerwał jej, aż zszokowana dziewczyna przysiadła na skraju łóżka myśląc, że się przesłyszała.
- Co? - zmarszczyła brwi.
- Za dwa tygodnie, żeby wydać książkę - odparł unikając jej wzroku.
- Nic nie mówiłeś...
- Sam o tym nie wiedziałem. To jest nieuniknione.
Zapadła cisza, która mieli wrażenie, że trwała wieczność. W końcu Gloria przerwała ją.
- Życie takie jest - westchnęła i powstała z miejsca z obojętną miną. - Co chciałbyś zjeść? Z resztą... zostaniesz dziś na noc?
- Z chęcią - w końcu spojrzał w jej oczy. - Czekam na powtórkę - poruszył brwiami i zaśmiał się wesoło. Gloria poczuła to dziwne uczucie, które zawsze czuła słysząc ten cudowny śmiech.
--------------------------------------------------------
Cześć czytelnicy!
Byłabym wdzięczna, jeśli zostawilibyście po sobie komentarz, bo jak na razie nie wiem, co sądzicie o opowiadaniu. Ja szczerze mówiąc mam sentyment do tej historii, dlatego nie potrafię ocenić jej tak, jak potrzeba.
Mam nadzieję, że wszyscy jesteście zdrowi! Nie będę dłużej zabierać wam niedzieli. Trzymajcie się i do następnego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro