Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

37.

- Madeline, wróciłaś w końcu - klasnął w dłonie Paul widząc swoją siostrę stojącą przy samochodzie i wyjmującą walizki.

- Stęskniłam się! - zaczęła się śmiać, co zabrzmiało jak pisk. - Wróciliśmy do Joe'a. 

- Ooo! Fajnie, że o mnie pamiętacie! - na niby oburzył się trzydziestolatek, a jednocześnie podał rękę Normanowi, narzeczonemu siostry. 

- Ona majaczy - pocieszył Norman i machnął ręką na swoją ukochaną.

Madeline przewróciła oczami, lekko zirytowana. 

- Gdzie tata? - chciała zmienić temat. Zarzuciła torebkę na ramię i poprawiła włosy nachodzące na oczy. 

- W ogrodzie - wskazał palcem Paul. 

- Nie mogę się doczekać, aż położę się do łóżka! - zaśpiewała kobieta. 

- Cały czas leżała - pokręcił głową Norman. - Kupiłem zajebiste piwo! - zachwycił się i zaciągnął Paula do domu. 

- A ja mam to wszystko sama zanieść? - pisnęła Madeline, ale nikt nie zwrócił na nią uwagi. 


***

- Cześć mamo - Gloria odebrała komórkę, przedtem wycierając ręce o krótkie spodenki. 

- Jak się wyspałaś? Co tam?

- Wszystko w porządku, mam trochę pracy. 

- Dziś wolne z biblioteką?

- Tak, od jutra zacznę pracę dokładnych godzinach. Bez spóźnień i bez zamykania wcześniej. 

- Jasne, od poniedziałku. Też tak mówiłam jak chciałam schudnąć - zaśmiała się wesoło mama bibliotekarki. 

Gloria odpowiedziała śmiechem i pokręciła rozbawiona głową. 

- To moje postanowienie - mruknęła, ale nie była urażona. 

- Zatrudnij kogoś - poradziła starsza. 

- No nie wiem - nie była przekonana młodsza z nich. - Nie za bardzo mnie na to stać. 

- A dofinansowania? Nie ma na to nic takiego? 

- Są, ale rzadkie i długa droga, żeby coś ugrać. 

- Jeśli nie chcesz się bić, to będziesz się męczyć sama. 

- To dla mnie wcale nie jest takie złe. Jeśli sumiennie bym otwierała i zamykała bibliotekę, nie miałabym na co narzekać. 

- Teraz, jeśli nie będziesz mogła otworzyć z rana, lub coś wypadnie wieczorem, poproś kogoś o pomoc. 

- Tylko kogo, przecież niewiele osób się na tym zna. Większość ludzi już nie czyta książek, przynajmniej nie tradycyjnie. Jak kogoś takiego miałabym poprosić do pomocy, jak nie wiedziałby niczego o książkach?

- Jesteś stworzona do narzekania - zaśmiała się starsza. - Usiądź na spokojnie, przy kawie i pomyśl nad tym. 

- To ciężkie, ale chyba po prostu nie będę mogła użyć życia młodej dziewczyny. 

- Uważaj, bo jeszcze w bibliotece poznasz swojego męża! - po raz kolejny zażartowała Sophie. 

- Mało ludzi przychodzi do biblioteki, ale mężczyzn mogłabym wyliczyć na palcach - wybuchła śmiechem Gloria na wyobrażenie tego. Zazwyczaj obsługiwała starsze osoby, które chyba przez sentyment przychodziły czytać tradycyjne, papierowe książki, lub miały problemy ze wzrokiem i nie mogły sobie pozwolić na czytanie w telefonie. Płeć męska jaka się pojawiała w jej pracy to staruszkowie, po pięćdziesiątce, albo koło czterdziestki (co nie byłoby tragedią spotykać się z kimś takim, gdyby nie to, że tacy faceci przychodzili z dziećmi, ewentualnie z żonami). Oczywiście wpadali jeszcze tacy z mamusią za rękę, którzy mieli około dziesięć lat. Może więcej, może trochę mniej. 

- A może przystojny i fajny sąsiad Paul? - zasugerowała matka. Dwudziestolatka mogła sobie tylko wyobrazić jak mama porusza brwiami. 

- Nie, raczej nie - prychnęła bibliotekarka. 

- Nie powiesz, że on się na tym nie zna. 

- On tylko pisze książki. 

- Niezły jest - mruknęła starsza. 

- Mamo... - chciała jej przerwać córka. Było dla niej to trochę niezręczne. 

- Daj spokój. Bierz się za niego. 

- Jest stary. 

- Babcia była dużo młodsza od dziadka...

- Tak, wiem, wiem mamo - westchnęła. 

- Tak tylko mówię, to fajny gość. A jak pięknie się prezentowaliście na weselu - niewątpliwie matka bibliotekarki była pod wrażeniem. - Nawet ojciec nic nie mówił, że masz złego partnera, ani nic z tych rzeczy, a wiesz, że on potrafi wszystko skrytykować. 

- Wiem, Luke przecież też był dla niego ogromnym problemem. 

- To ze starości - zażartowała mama. - Potrafi być świetnym facetem, ale ciągle myśli, że jesteście małymi dziećmi. Dlatego czasem to taki burak - westchnęła. 

- Da się z nim wytrzymać... 

- Jasne, że tak! Wystarczy dobre podejście. Kiedy przyjedziesz na kawę? 

Gloria przez chwilę zamyśliła się. 

- Jeśli zaproszenie jest aktualne także po zmroku, to mogę i dziś. 

- Po zmroku, odpada! - chciała zachować powagę Sophie, ale jej się nie udało, dlatego bibliotekarka usłyszała wesoły śmiech w słuchawce. - Wpadaj oczywiście. 

- Okej mamo, to kończę, bo jestem trochę zajęta. 

- Dobra, dobra, tylko przyjedź. 

Kobiety pożegnały się. Gloria wróciła do swoich czynności. Cieszyła się z wolnego czasu na słońcu. Nie często jej się to zdarzało. 

Gloria kochała samotność i cieszyła się z pustych czterech kątów. Wtedy się skupiała  i mogła zrobić wiele rzeczy, których nie zrobiłaby z innymi. Znów musiała usiąść do papierów z biblioteki. To była słaba strona prowadzenia własnej biblioteki, za którą dziewczyna nie przepadała. Usłyszała, że na jej komórkę przyszła wiadomość, ale nie chciała przerywać zajęcia. Nagle w jej głowie powróciło wspomnienie o pobiciu Roni. Policja nie znalazła sprawcy, nie mieli żadnego punktu zaczepienia, a Roni nie mogła im pomóc. Wiedziała tylko, że byli to dwaj mężczyźni. Nie odzywał się też ich brat, ale to nie było dziwne. Zazwyczaj nie dzwonił, żeby zapytać co słychać. Dla dwudziestolatki było jasne, że Sandra miała z tym coś wspólnego, dlatego też denerwowało ją, że policja nie znalazła żadnych dowodów na to. Nie wiedziała co mogłaby zrobić, a pierwsze co wpadło jej do głowy to porozmawiać o tym z Paulem, ale teraz to raczej nie był właściwy moment. Czy on chciał jeszcze z nią rozmawiać? 

Wzięła komórkę i zszokowana mina zawładnęła nad jej twarzą. Dostała wiadomość od Darshana. Nie wiedziała, czy chce z nim rozmawiać, bo to nie był odpowiedni moment na kłótnie. Powoli męczyło ją wyjaśnianie mu, że nie ukradła żadnych pieniędzy i nie miała nawet pojęcia gdzie się one podziały. Raz się żyje, pomyślała otwierając od niego wiadomość. 

Zmarszczyła brwi tak mocno, że zabolało ją czoło. Ku jej zaskoczeniu nie spotkała się z wyzwiskami i groźbami z jego strony. Groźby, pomyślała. Może on zrobił coś Roni?
Ale po co? 

Wewnętrznie rozmawiała ze sobą, ale nie znalazła sensu swoich podejrzeń. Darshan był przyjacielem Luke'a i kumplowali się z Roni. Dlaczego miałaby mu podpaść? Dlaczego komukolwiek miałaby podpaść tak, że ten ktoś byłby w stanie tak ją skrzywdzić? Taka prosta sprawa, ale trudno było cokolwiek wyjaśnić. Wyprostowała się na krześle i jeszcze raz, tym razem dokładniej przeczytała esemesa. Szukała haczyka. Trudno było go znaleźć w treści "Cześć, jak po weselu?"

 Ja pierdole, psychol stwierdziła w myślach dwudziestolatka.

W pierwszej chwili wygasiła wyświetlacz i odłożyła telefon na bok, ale ciekawość nie dawała jej spokoju i musiała odpowiedzieć na tą głupią wiadomość. 

"Czego ode mnie chcesz?" - napisała do niego prosto z mostu. Czekała na odpowiedź z niecierpliwością, więc zdenerwowała się lekko, kiedy ta nie przychodziła przez kilka pierwszych chwil. Już  i tak nie potrafiła zająć się wypełnianiem faktur do biblioteki, dlatego siedziała jak na szpilkach wpatrując się w czyste kartki papieru, co chwila sięgała po telefon, żeby sprawdzić, czy aby na pewno chłopak nie odpisał. Pamiętała to z czasów szkolnych, kiedy wszystko było ciekawsze od nauki. 

Niemal podskoczyła, kiedy telefon zabrzęczał. 

"Ostatnio mnie poniosło, bardzo Cię przepraszam. A wczoraj wyglądałaś zajebiście pięknie"

- A, spierdalaj - fuknęła dziewczyna i odkładając komórkę postanowiła, że już mu nie odpowie. Szanujmy się, Gloria ma swój honor. 

Później i tak nie mogła się skupić. Nawet, kiedy pojechała do rodziców i słuchała opowiadań ojca jak chciałby wyremontować dom, myślała o pobiciu siostry, o wiadomościach od psychopaty i najczęściej - o Paulu. Po raz kolejny w życiu marzyła, żeby móc cofnąć czas.

***

Następnego dnia bibliotekarka była w bibliotece od rana i nie zamierzała wychodzić z tego miejsca przed osiemnastą. 

- Holly zaprasza mnie na imprezę - odmówiła spotkania z siostrą Gloria. Rozmawiała z Roni przez telefon. - Nie chcę tam iść, bo nie mam pieniędzy. 

- Holly, zwariowana imprezowiczka - zażartowała sobie Roni. 

- No, nie przesadzaj - wywróciła oczami Gloria. - Pilnuj swoich znajomych.

- A co masz do moich znajomych? - zainteresowała się starsza siostra. 

- Skąd Darshan zna Sandrę?

- A ty znów o niej? Widzę, że ciekawi cię ten temat. 

- Jestem ciekawa, bo widziałam ich na weselu. 

- Nie wiem, może poznali się na jakiejś imprezie - Gloria była pewna, że Roni w tym momencie wzrusza ramionami. 

- Mało prawdopodobne - mruknęła niezadowolona bibliotekarka. 

- Ale jakie to ma znaczenie?

- Trochę dziwi mnie, że Darshan ma do mnie problem wtedy, kiedy szarpiemy Sandrę i nagle ty zostajesz pobita. 

- Darshan to najlepszy przyjaciel Luke'a, na pewno nic takiego by nie zrobił, jestem przekonana na sto procent. 

- Jesteś chyba ślepa... 

- Czekaj, jaki problem z Darshanem?

- A - zacięła się dwudziestolatka. - Już nie ważne, w sumie to nic takiego. 

- Jestem ciekawa - zaczynała marudzić Roni.

- Wiesz może, czy policja była u Sandry i Conniego?

- Chyba tak... A co?

- Dziwne, że Connie nie dzwonił w tej sprawie. 

- Tak w ogóle, widziałaś jaki był pijany na weselu?

- Con? Trudno mi w to uwierzyć, ona mu pozwoliła?

- Ciekawe jak wrócili do domu, ona też piła. 

- To chore - wywróciła oczami Gloria. 

- Świat zwariował. Swoją drogą powinnaś iść na tą imprezę do Holly, może poznasz kogoś fajnego. 

- Oj nie zaczynaj - burknęła Gloria. Wytarła grzbiety książek z kurzu i pokręciła nosem. Biblioteka to jej izba, jej cela w której czuła się nadzwyczajnie. - Nie wybieram się na żadną imprezę, zwyczajnie mnie nie stać. Musiałabym kupić jakiś super urodzinowy prezent, nie umiem tego robić.

- Jak chcesz, ja bym poszła. Muszę spadać, bo szef jest w pobliżu. 

Gloria zdążyła się pożegnać i schować telefon do kieszeni, kiedy do środka wszedł gość. Wychyliła głowę zza półek z romansami i rozejrzała się dookoła. 

- Nikogo nie ma? Mam wyczucie - zaśmiał się Paul po czym pomachał książką w czarnej okładce przed nosem dziewczyny. - Chciałem oddać. 

Bibliotekarka przełknęła ślinę i skierowała się bez słowa w stronę lady, na której stał komputer. Wyciągnęła rękę pachnącą kremem nawilżającym po książkę i wysunęła ją z dłoni mężczyzny. 

- Rzeczywiście, niesamowita moc - pokiwała głową, jednocześnie opuszczając wzrok na podłogę, gdyż czuła głęboki wstyd i wolałaby uniknąć kontaktu z trzydziestolatkiem. Nie wiedziała jak ma się zachować i przypomniały jej się początki ich znajomości i omal nie zaśmiała się w głos. Paul stał wyprostowany i czekał, aż Gloria będzie gotowa, żeby dodać książki do systemu. Nie wiedział co ma zrobić w takiej sytuacji i czy powinni porozmawiać o sytuacji z wesela. Wtedy czuł się dziwnie, nie spodobało mu się zachowanie dwudziestolatki i było bardzo żenujące. Wolałby, żeby takie coś się nie wydarzyło, a nawet żałował, że znalazł się wtedy z Glorią. 

Ta natomiast zaczerwieniła się od stóp po same uszy, myśląc jak uciec myślami od tamtego wieczoru, uważała, że był to straszny niewypał i miała ochotę tłuc czołem w  ścianę przez wstyd.

- Chciałbyś coś wypożyczyć? - mruknęła ciszej niż zazwyczaj i bez cienia uśmiechu. 

- Rozejrzę się za czymś - kiwnął głową i dał ręką znak, żeby Gloria została na miejscu. - Dam sobie radę. 

Dziewczynie zachciało się płakać.  Kiedy trzydziestolatek odwrócił się, pomrugała kilka razy, żeby słone łzy nie opuściły jej oczu. 


---------------------------------------------

Dzień dobry kochani czytelnicy! 

Ostatnio zaczęłam pisać dłuższe rozdziały tak, że ten jest jednym z krótszych. Dawno nie pisaliście żadnych komentarzy, dlatego też zaczęłam tracić wenę i wiarę, czy warto. 

Prosiłabym, żebyście wynagrodzili mi moją pracę przez zostawienie gwiazdek i komentarza. 

Życzę wam dużo zdrowia i miłej niedzieli <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro