Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

33.

Paul nie chciał zostać na noc i wyszedł do siebie jeszcze przed wyjściem matki Glorii. Dwudziestolatka miała wrażenie, że mężczyźnie zrzedła mina po tym wszystkim i była przekonana, że wzruszyła go sytuacja z Darshanem, ale nie miała mu tego za złe. Ona sama była tym poruszona, dlatego, kiedy Paul powiedział, że wychodzi, Gloria nawet nie próbowała go zatrzymywać. Postanowiła dać mu czas na przemyślenie tego i sama postanowiła to samo. 

Po pożegnaniu matki wzięła się za wypełnianie zaległych umów do biblioteki. Miała zamiar rzucić się w wir pracy, a w tym czasie Paul był zdruzgotany, bo Darshan mógł mieć rację. Nie chciał o tym myśleć i wiedział, że nawet jeśli Gloria romansowała z kimś innym, nie powinien mieć żadnych pretensji, bo nic ich nie łączyło. 

Właśnie patrzył na dzieci swojego brata, które po wykąpaniu leżały przed telewizorem. Wendy ciągle coś mu opowiadała, jak było u taty w szpitalu. Słuchał jej jednym uchem. Nel badała go wzrokiem jak policjant, który przesłuchuje podejrzanego. Wytarł dłonie o spodenki i wstał. 

- Jedliście coś? - zapytał dzieci. 

- Mama zrobiła naleśniki, jeszcze są. - Odparła najstarsza córka jego brata. 

- A gdzie mama?

- Z dziadkiem w garażu, bo popsuło nam się auto. 

- Okej, to chyba nic tu po mnie - odbił się od fotelu. - Muszę dziś napisać jak najwięcej rozdziałów... 

- Masz wenę?

- Nie bardzo - mruknął zrezygnowany. 

- Widzę - pochwaliła się spostrzegawczością. - Weź sobie wolne, bo są wakacje. 

- Nie mogę, to najlepszy okres, bo jest dużo wolnego czasu. Chcemy wydać to jak najszybciej, a może potem zrobię sobie przerwę. 

- Oliver próbował czytać książkę z biblioteki... - powiedziała ostrożnie Nel - ale wylał herbatę. 

- Na książkę z biblioteki? - zdenerwował się Paul. 

- Niestety... 

- Będzie musiał odkupić. Za swoje pieniądze - dodał. - I oby jak najszybciej.  Czemu nie powiedziałeś sam? - zaczepił chłopca. - Stchórzyłeś, ty mały cwaniaczku? 

Oliver wzruszył ramionami i zaczął unikać wzroku wujka. 

- Jutro to załatwimy - stwierdził Paul. 

W swoim pokoju usiadł do laptopa, ale przetarł oczy i zaraz go odłożył. Ciężko wstał z fotela i wziął do ręki butelkę alkoholu, który był ustawiony na półce. Dotąd służył tylko do ozdoby. Pisarz nie pił zazwyczaj, ale nie był też święty. Przy okazjach, nie odmawiał alkoholu, chociaż nie było na niego skarg, gdyż pijany był jeszcze grzeczniejszy. Można było zrobić z nim co się chciało. 

Pierwszy raz  upił się sam ze sobą i grzecznie zasnął w łóżku. 

Można się domyśleć, że żałował tego już następnego ranka. Obudził go dzwonek komórki, co oznaczało, że ktoś próbował się do niego dodzwonić. Przeklął pod nosem, ale odrzucił koc na bok i wygrzebał potłuczonego huaweia z kieszeni spodni. Jak zauważył, dobijała się do niego Caroline. 

- Halo - mruknął niezadowolony. Pożałował tego, że wstał z łóżka i czuł, że potrzebuje czarnej mocnej kawy. Wciąż jeszcze szumiało mu w głowie, kiedy przekręcał koszulkę na drugą stronę i próbował wciągnąć ją na siebie. 

- Hej, Paul - przywitała go dziewczyna. - Obudziłam cię? 

- Tak, ale nie szkodzi. Dawno nie gadaliśmy, coś się stało? - zainteresował się. 

- Skontaktowałam się z Michaelem, ale odesłał mnie do ciebie - zaśmiała się, ale zaraz kontynuowała - mam dla ciebie projekt okładki. 

- Jeszcze nie skończyłem tej książki... 

- Wiem, ale rozmawiałam z Michaelem, bo jakiś czas temu się spotkaliśmy na mieście i opowiedział mi co i jak. Powiedział, że powinieneś się zgodzić na naszą współpracę. Z resztą wiesz, ostatnio straciłam najlepsze zlecenia i słabo tu z kasą, postanowiłam rozejrzeć się za czymś dodatkowym i wtedy wpadliśmy na siebie z Michaelem. 

- Rozumiem - mruknął. Tak naprawdę nie mógł się skupić na rozmowie, bo kac rozsadzał jego głowę. Potarł ręką skronie i przeczesał palcami rozczochrane włosy. 

- Byłoby fajnie razem pracować, co? 

- Jasne - odpowiedział szybko. - Słuchaj, Caroline, dogadaj się z Michaelem co do szczegółów, bo ja jestem teraz u rodziców.

- Czy to znaczy, że się zgadzasz? - zachwyciła się kobieta, aż Paul usłyszał to przez słuchawkę. 

- Możesz pokazać co potrafisz - przytaknął. 

- To super, ratujesz mi tyłek. Będziemy w kontakcie. 

Wyrzucił telefon, zaraz po tym, kiedy połączenie zostało zakończone. Komórka z hukiem spadła na komodę i przyprawiła mężczyznę od dreszcze. Paul wrócił jeszcze na chwilę do łóżka. 

Caroline była jego koleżanką z college'u, z którą nie spotykał się już tak często jak kiedyś. Czasem zdarzyło im się znaleźć na tej samej imprezie. Kobieta miała trzydzieści lat i urodziła dziecko, kiedy skończyła dwadzieścia sześć, chociaż nic z tych rzeczy nie planowała. Nigdy nie była wierną partnerką, aż w końcu z jednym chłopakiem wpadła, sama nie wiedząc kiedy i gdzie. Nie zdecydowała się na przerwanie ciąży, bo nie miałaby do tego sumienia i później mogłaby sobie tego nie wybaczyć, a przynajmniej tak opowiadała swoim znajomym. Zdecydowała się na ustatkowanie i dorośnięcie. Była raczej dobrą matką i w najmniejszym stopniu nawet nie próbowała ograniczać kontaktów małego Barney'a z jego ojcem. Ten związek z resztą był różny. Często się rozpadał, przez wyskoki rodziców chłopca w bok. Aktualnie prawdopodobnie Caroline była z Ted'em, ale nie wiadomo na jak długo.
Paula nigdy nie łączyła bliższa relacja. Zdarzało im się robić wspólne biznesy, ale to wszystko.

Teraz nie miał głowy do zajmowania się książką. Pamiętał, że musi umówić się z Glorią, żeby załatwić sprawę zniszczonej książki. Postanowił nie tracić czasu i przerwał bibliotekarce pracę. Zegar na ścianie wskazywał jedenastą, więc był pewien, że Gloria znajduje się w bibliotece. 

Nie mylił się, bo kiedy dwudziestolatka pokazywała matce jak szukać książek w systemie, z kontekstu wyrwał ją dźwięk prywatnej komórki. 

- Zapoznaj się z tym - machnęła ręką zwracając się do rodzicielki, a sama przycisnęła telefon do ucha. 

-  Słucham? - przywitała się z Paulem. 

- Dzwonię w interesach - zaśmiał się. 

- Co za przyjemność - odpowiedziała. 

- Słuchaj, bo to taka głupia sprawa. Oliver zniszczył książkę z biblioteki. 

- O, rozumiem. Wystarczy odkupić i ja resztą się zajmę. 

- Super, kiedy po nią wpadniesz?

- To ja mam po nią sobie pójść? - zaśmiała się kobieta. 

- Obiecałaś, że dziś do mnie przyjdziesz. 

- W porządku - przypomniała sobie Gloria. - A kupiłeś już?

- Co?

- No książkę. Masz już ją?

- Jeszcze nie, ale zaraz go zabiorę do księgarni. 

- Dobra, to daj mi znać, kiedy będę mogła przyjść. Muszę kończyć, mama popsuła coś w komputerze i zaczyna panikować. 


***

- Puk, puk - Gloria z dużym uśmiechem przywitała się z pisarzem w drzwiach jego domu. Pierwszy raz w swoim życiu była u sąsiadów, jakoś dotąd nigdy nie zdarzyło jej się tam być. Czasem tylko mama opowiadała jej jak tam jest, bo ona była kilka razy u matki Paula. 

Drzwi otworzył trzydziestolatek i zadowolony wpuścił ją do środka. Był ubrany w ciemną koszulkę, jak zwykle, przez żałobę. Zdążył zapomnieć o tym, co pomyślał o dziewczynie. Na pewno nie mogła być oddana każdemu facetowi, a już na pewno oszukiwać ich na pieniądze, ale jednak z tyłu głowy tliła się taka myśl. 

- Hej, komputer naprawiony? 

- Jaki komputer? 

- Ten, który popsuła twoja mama. 

- Nie zapisała sesji - machnęła ręką dwudziestolatka i dyskretnie rozejrzała się po domu. Jej oczy napotkały schody i właśnie tam zaprosił ją Paul. 

- Idźmy do mnie, bo tu zaraz znajdą cię dzieciaki. 

- Są tu? I Edith? - dziewczyna poczuła ucisk w brzuchu na myśl, że znów spotka się z bratową swojego kochanka. Niby podczas pierwszego spotkania nic się nie działo, jednak bibliotekarka nie potrafiła poznawać nowych osób, gdyż była zbyt nieśmiała. Nigdy nie potrafiła się  wysłowić, nie wiedziała co powiedzieć i zazwyczaj tylko przyglądała się rozmowie z boku. 

- Jest tata i dzieci, bo Edith pojechała do swojej matki. Przepraszam za tą książkę, Oliver zrobił to przypadkiem. 

- W porządku, wyluzuj - zaśmiała się - jakoś to ogarnę i nic się nie stanie. No i nie raz dzieciaki niszczą książki, jak to dzieci. Ale jak idzie ci z twoją? 

- Ostatnio cierpię na brak weny. 

- Dziwnie dziś wyglądasz - zmierzyła go wzrokiem, kiedy byli już w pokoju mężczyzny. 

- Wydaje ci się - skłamał i uniknął wzroku. W rzeczywistości głowa bolała go i najchętniej tylko leżałby w łóżku schowany przed światem. 

- Może odpocznij - zaśmiała się. 

- Czemu się śmiejesz? - przystanął przed nią z książką w ręku. Gloria siedziała wygodnie na krześle przy biurku. 

- Nieźle wczoraj się bawiłeś. Kac morderca... 

- To aż tak widać? - opuścił ręce. 

- Nie jestem głupia. Wyglądasz jak trup z twoich książek - prychnęła.

- Dzięki, jeszcze nikt mi tego nie powiedział. 

- Daj tą książkę i wskakuj do łóżka. 

- Ale zostań - zatrzymał ją ręką, kiedy chciała opuścić pokój. 

- Nie jestem pielęgniarką i nie bardzo wiem, czy mogłabym pomóc ci w tej sytuacji - starała się ukryć rozbawienie. Blada twarz Paula i podpuchnięte oczy świetnie się komponowały. W sam raz do cyrku. 

- Możemy się pobawić, że jesteś pielęgniarką - zaśmiał się nieśmiało. 

- W domu jest twój tata - upomniała go machając palcem wskazującym przed jego nosem. 

- A ja jestem dorosły. Jezu, nie traktuj mnie jak małego chłopca - zirytował się.

- Przepraszam, ale ja jestem małą dziewczynką - wzruszyła ramionami lekko urażona. Chciałaby wyjść. 

- Ojciec zdaje sobie sprawę, że mogę interesować się dziewczynami, czy coś - mruknął. 

- Okej, nie będę się kłócić. 

- Gloria, zostań - powiedział półszeptem. 

Dziewczyna oblizała wargi i lekko przygryzła tą dolną. Balsam już dawno zdążył się zetrzeć. 

- Dobra - odpuściła. Pchnęła lekko Paula tak, żeby znalazł się na łóżku. Rozejrzała się po pokoju. Zaczęła dotykać drobiazgów na biurku i komodzie. Przejrzała notatki dotyczące książki pisarza, które leżały pod kubkiem z kawą. - Nawet fajnie to rozegrałeś - zwróciła się do mężczyzny. 

Paul przyglądał jej się na każdym kroku, trzymając ręce pod głową. 

- Miałem problem czy zrobić, żeby Monica była w ciąży z Jacobem, czy z Robem. 

- Rob nie żyje, ktoś go zamordował. 

- Jacob ma depresję. 

- Trudny wybór... I co?

- Myślę, że na razie nie będę tego ustalał. 

- Czytelnik nigdy się nie dowie czyje to dziecko było?

- Nie wiem, poczekaj aż książka będzie w księgarniach i przeczytaj - zażartował. 

- Jesteś okropny - mruknęła Gloria, ale widać było, że jest rozbawiona. 

Podeszła do mężczyzny, który nadal nie zmienił pozycji. Położyła się obok niego i wtuliła w klatkę piersiową. Czując jego zapach odpłynęła. 
Paul objął jej ciało ramieniem i przekręcił pod siebie, po czym lekko musnął jej wargi. Wiedział, że nie wygląda najlepiej, ale Gloria nie wyglądała jakby jej to przeszkadzało. 

Całowali się i dotykali po całym ciele. Byli spragnieni siebie. Dziewczyna wciągnęła brzuch najbardziej jak mogła, kiedy ręka Paula zmierzała pod jej bluzkę. Chciała ukryć wszystkie niedoskonałości ciała, ale niestety nie mogła. Momentalnie w jej głowie pojawiła się twarz Darshana i jego obrzydzona mina, kiedy mówił, że Gloria jest za gruba. 
Dziewczyna zaczęła panikować, a jej serce zaczęło bić szybciej niż zazwyczaj. Oddawała się mężczyźnie, pozwalała mu rządzić i robić z nią co chciał. Nie miała nic przeciwko, kiedy zjechał ustami na jej szyję, a ręką zaczął zsuwać jej spodenki. 

Nagle w jednej chwili William, ojciec Paula otworzył drzwi syna. Para kochanków oderwała się od siebie i oboje zaczerwienili się po uszy. 

- O! Przepraszam bardzo, już wychodzę - zachichotał staruszek i machnął ręką, ale posłusznie zamknął drzwi za sobą. 

- To chyba jednak nie najlepszy pomysł... - mruknęła dwudziestolatka. 

Paul odchrząknął i przetarł ręką czoło. 

- Tego się nie spodziewałem, nigdy tak nie robił, zawsze pukał...

- Czekaj, coś mi dzwoni - Gloria zaczęła szukać swojej komórki i znalazła ją w swoich rzeczach. Telefonował jej tata, co zaskoczyło ją, ale szybko odebrała.

- Mama jest w bibliotece, ale ja miałam coś załatwić i nie jestem z nią - powiedziała zamiast przywitania się, jakby ojciec pytał o jej matkę. Zazwyczaj dzwonił do Glorii, kiedy nie mógł dodzwonić się do kogoś innego. 

- Okej, ja nie w tej sprawie... - odrzekł mężczyzna. - Roni została pobita w swoim domu - wytłumaczył, a twarz dziewczyny od razu zbladła. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro