29.
Zanim wszyscy się obejrzeli, spotkanie z czytelnikami nadeszło i ku wielkiemu zadowoleniu Glorii i Paula ludzi przyszło naprawdę dużo. Na pewno w pewnym stopniu było to spowodowane plotkami na temat tej dwójki. Wszyscy chcieli wiedzieć, o co tu w końcu chodzi, ale ani Gloria, ani Paul, nie mieli zamiaru się tłumaczyć.
Pojechali do biblioteki z samego rana. Była sobota, więc dużo ludzi miało wolne od pracy. Edith nie mogła się pojawić, bo siedziała ze swoim mężem w szpitalu, za to miał przyjść Will z dzieciakami i rodzice Glorii. Oni także potrzebowali rozrywki, a to dobry czas również na spotkanie z córką.
Gloria była ubrana w czerwoną, obcisłą sukienkę i wysokie szpilki. Blond włosy zostawiła rozpuszczone i schowane za ucho. Dziewczyna starała się przez cały czas mieć wciągnięty brzuch, bo wstydziła się swojej nadwagi.
Pisarz zapukał do jej drzwi dużo czasu przed godziną rozpoczęcia. Musieli wszystko dopiąć na ostatni guzik.
Bibliotekarka stresowała się bardziej niż przed maturą, ale Paul lepiej sobie radził. Na pewno było to spowodowane tym, że to nie pierwsze takie spotkanie, w którym uczestniczył.
Kiedy dziewczyna zobaczyła go w drzwiach, pomyślała, że wygląda idealnie w czarnej koszuli na długi, podwinięty rękaw i długich, czarnych spodniach. Był elegancki jak nigdy, ale wyraz jego twarzy nie zmienił się.
- Cudownie wyglądasz - mężczyzna odezwał się do niej.
- Ty też - uśmiechnęła się nieśmiało. - Myślisz, że może być nieprzyjemnie? - przeszła w głąb domu i sprawdziła w lustrze swój makijaż. Paul chętnie za nią podążał.
- Nie wiem, co masz na myśli?
- Jestem pewna, że ludzie przyjdą plotkować.
- Nie myśl o nich. To miał być fajny dzień.
- Nie umiem normalnie myśleć - westchnęła ciężko.
- Poradzimy sobie. Tylko powiesz kilka słów, ja zajmę się resztą - pocieszał.
- Nie wiem... boję się.
- Będzie fajnie. Zrelaksuj się.
- Nie potrafię - jęknęła, jakby chciała się rozpłakać. Mężczyźnie rzuciła się w oczy nieumiejętność opanowania stresu.
- Ja będę obok, jakby co, wszystko naprawię - roześmiał się ze zdenerwowania dziewczyny.
- To nie wyjdzie - narzekała Gloria.
- Dzieciaku... - zaczął żartobliwie i zbliżył się do niej. - Jesteś duża, poradzisz sobie. Weź coś na uspokojenie.
- Nie potrafisz pocieszać, co?
- Nigdy nie musiałem - wzruszył ramionami.
- Dobra, chodźmy, bo się spóźnimy. Wtedy na pewno umarłabym ze stresu.
- Proszę, na razie wystarczy śmierci w kręgu moich znajomych...
- Przepraszam... - mruknęła Gloria i zrobiło jej się głupio. Zaczerwieniła się po czubek głowy.
- W porządku - odmruknął, ale myślami był gdzieś daleko.
Wyszli z domu. Słońce mocno przygrzewało jak na późne popołudnie, co nie pomagało w uspokojeniu się Glorii. Było jej duszno, raz miała dreszcze, raz czuła jak się poci.
- Chcę już wracać do domu - powiedziała niezadowolona, kiedy zamykała drzwi auta Paula.
- Mówisz jakbyś chodziła do szkoły.
- Rzeczywiście wtedy też się bardzo stresowałam - uśmiechnęła się delikatnie.
- Jakim cudem ty jeszcze żyjesz?
- Unikam stresu. Jestem introwertykiem.
- Nie lubisz ludzi? Zauważyłem - zaśmiał się w głos i popędził w stronę biblioteki.
Milczeli w drodze. Jechali samochodem Paula, w którym cicho grała muzyka, co miało pomóc się odstresować. Gloria starała się myśleć o czymś innym, żeby nie zaprzątać sobie głowy ludźmi. Pomyślała o swoim bracie i o bracie Paula, który nie mógł być z nimi w takiej chwili.
Swoje rodzeństwo zaprosiła wcześniej, ale nie miała pewności, czy któreś z nich postanowi się pojawić.
***
Spotkanie nie wypadło idealnie, jak oczekiwała bibliotekarka, ale udało się nie popełnić żadnej wpadki. Gloria tylko przywitała zebranych gości, jednocześnie dziękując im, że zechcieli wziąć w tym udział. Paul siedział na krześle przed wszystkimi ludźmi z miną niewyrażającą żadnych emocji i co chwila poprawiał rękawy. Bibliotekarka zajęła miejsce między mężczyzną, a widownią, żeby wszystkich mieć na widoku. Czuła na sobie ciekawskie spojrzenia, ale Paul co jakiś czas spoglądał na nią i uśmiechał się nieśmiało, co pomagało jej zapomnieć o wścibskich ludziach.
Roni i Luke przybyli razem z rodzicami Glorii. Wszyscy także byli zdenerwowani i zaciekawieni. Roni wachlowała się książką Paula i trzymała się blisko swojego przyszłego męża. Byli ubrani elegancko, dobrze wszyscy się prezentowali. Rodzice oglądali książki, których na pewno nie mieli zamiaru przeczytać.
Paul opowiadał o swoim życiu i o tym, jak zaczynał pisać swoje powieści. Był zafascynowany tym, co robi i potrafił zaciekawić przybyłych. Widać, że pisanie miało duży wpływ na mężczyznę i wkładał w to najwięcej jak mógł.
Kiedy zaczynało się ściemniać, Paul skończył odpowiadać na pytania ludzi. Gloria pociła się siedząc w miejscu. Nie patrzyła na ludzi, ale kiedy jej wzrok spotkał się z jej siostrą uśmiechnęła się szeroko i kiwnęła do niej głową.
Roni pomachała dyskretnie i podniosła do góry uniesiony kciuk. Czasami była całkowicie w porządku i dobrze dogadywały się z siostrą, choć były jak dwa różne światy. Starsza często potrafiła wesprzeć Glorię, jak mało kto, ale często także mogła być oschła. Dwudziestolatka nie rozumiała, co Luke, wrażliwy mężczyzna widział w Roni i jak mogą się kochać, mimo to wyglądali na szczęśliwą parę, ale oczywiście, że bez kłótni nie dało się obejść.
Bibliotekarka nie potrafiła dłużej usiedzieć w miejscu. Wstała z krzesła i obciągnęła sukienkę, która przez pot przykleiła się do pośladków. Od razu skierowała się do parapetu, na którym stały butelki z wodą. Bibliotekarka zeszłego dnia zapewniła picie, bo lato w tym roku było nieznośne i upały dawały się we znaki, a nie chciała, żeby ludzie mdleli.
Wzięła duży łyk z plastikowego kubeczka i przejechała wzrokiem po uczestnikach. Byli to w większości starsi ludzie, ale było też dużo nastolatków i nastolatek zauroczonych bogatym i samotnym pisarzem.
Zauważyła, że Luke i Roni robią sobie zdjęcia i szeroko uśmiechają się do telefonu. Na ten widok bibliotekarka przewróciła oczami, ale uśmiechnęła się.
Jej rodzice rozmawiali z kobietą siedzącą przed nimi i za pewne relacjonowały, co dzieje się w ich światach.
Paul był zagadany z młodą dziewczyną, która uśmiechała się do niego patrząc jednocześnie w oczy. Gloria trochę poznała mężczyznę i wyobrażała sobie jak niezręcznie musiał się wtedy czuć.
Nie miała co robić, więc wzięła do ręki komórkę, ale nie miała większego celu. Sprawdziła tylko godzinę, ale jej uwagę przykuła wiadomość SMS od koleżanki ze szkoły, z którą lubiły się, ale nie można było nazwać tego przyjaźnią. Holly napisała, że słyszała o spotkaniu, ale nie mogła się pojawić, bo miała urwanie głowy w rodzinie.
Większość koleżanek Glorii wiedziało już, co chcą robić. Niektóre nawet były po pierwszym porodzie. Bibliotekarka była z tym w tyle, ale na razie nie zależało jej na tym, chociaż byłoby miło.
Napisała do Holly podziękowania za gratulacje i znów schowała telefon.
Chciała podejść do rodziców, ale w tłumie zauważyła dziewczynę i od razu poznała twarz nastolatki, która pojawiła się jakiś czas temu, cała zapłakana.
Skierowała się w jej stronę. Uśmiechnęła się do niej, aż zabolały ją policzki.
- Cześć! Nie spodziewałam się ciebie tutaj - powiedziała pierwsza. Nastolatka zmierzyła Glorię wzrokiem.
- Widziałam na plakacie - wytłumaczyła się młodsza z nich.
- Jak ułożyły się sprawy z przyjaciółką?
- Pogodziłyśmy się, ale to już nie to samo - uśmiechnęła się i przysiadła na krześle.
- Nie ufasz jej?
- Już niestety nie w takim stopniu, co kiedyś... - Gloria pokiwała głową na znak zrozumienia. - Przepraszam, ale czy pani i ten pisarz... jesteście razem?
Gloria prychnęła, a przez jej myśl przeszło, że dziewczyna mogła być przez kogoś podstawiona. Nie wiedziała tylko, dlaczego tak miałoby się stać, bo i tak wszyscy pytali wprost i nie ukrywali ciekawości.
Dziewczyna chyba wyczytała coś z twarzy bibliotekarki, bo zaczęła się tłumaczyć.
- Nie chciałam być wścibska.
- No wiesz... Dlaczego pytasz? - trochę oburzyła się dwudziestolatka.
- Widziałam jego spojrzenia - zaśmiała się.
- Nie rozumiem - warknęła bibliotekarka.
- To fajny mężczyzna. I słyszałam jak dwie kobiety za mną dyskutowały - jej ramiona powędrowały w górę i w dół. - Jeśli się umawiacie, to zazdroszczę. Zmieniając temat, mogłabym oddać książkę, którą wypożyczyłam? Mogę nie mieć okazji, żeby znów tu się pojawić.
- Jasne - mruknęła przez zaciśnięte zęby. - Daj, jutro się tym zajmę.
- Dzięki - uśmiechnęła się młodsza. - Przepraszam, że zapytałam. Powinnam już się zbierać, bo autobus mi ucieknie - była zakłopotana.
- W porządku - westchnęła bibliotekarka i dosiadła się do dziewczyny. - Jeśli chcesz, zostań jeszcze chwilę. Będzie można kupić książki Paula i nawet dostać jego autograf.
- Kuszące, ale w zasadzie wcale go nie znam... - uśmiechnęła się przepraszająco nastolatka i poprawiła spódnicę, która niezdarnie podwinęła się na krześle.
- Możesz przeczytać jego książki, są naprawdę dobre. Druga taka okazja może się nie powtórzyć.
- Trochę niebezpiecznie wracać samemu po nocy do domu.
- Obawiam się, że nie będę miała możliwości cię podwieźć, ale może ktoś po ciebie przyjedzie?
- Nie chciałabym robić nikomu problemu.
- Byłoby mi miło gdybyś została. Tak po starej znajomości - Gloria puściła oczko.
- No dobrze, jeszcze chwilę - zgodziła się po chwili ciszy nieznajoma dziewczyna. - Ale tylko kupię książkę, zyskam podpis i się zmywam.
- Dobre i tyle.
- Gloria, fajnie to zorganizowałaś - dziewczyny usłyszały głos mężczyzny.
- Connie! - bibliotekarka zerwała się z krzesła.
- Miło cię widzieć - odezwała się za jego plecami Sandra, a dwudziestolatce zrzedła mina.
- Nie myślałam, że przyjedziecie. Chyba miałaś robić coś w domu? - zwróciła się do bratowej, a ta odrzekła:
- Chciałam dotrzymać towarzystwa mężowi - złapała jego ramię i przytuliła się do niego, ale Gloria zobaczyła, że mięśnie jej brata napinają się.
- Nigdzie by ci nie uciekł - uśmiechnęła się sztucznie. Wiedziała też, że nie może zrobić teraz awantury i musi się kontrolować, bo i tak ludzie już gadają. Musiała panować nad tym, co robi.
- Lubimy spędzać ze sobą czas. I muszę go pilnować - szeroko uśmiechała się Sandra i pokazała zęby.
Gloria rozejrzała się i nie zobaczyła nastolatki obok siebie. Zwróciła uwagę, że kupuje u Paula jego książkę. Nawet nie wiedziała, kiedy dziewczyna odeszła.
Kiedy tylko Roni ich zauważyła, pociągnęła za sobą narzeczonego i zaraz znalazła się przy rodzeństwie.
- Connie, miałeś do nas przyjechać - zaczęła, nawet nie siłując się na powitanie. Gloria wyczuła wrogość do bratowej. Roni była gotowa ją rozszarpać.
- Nie mieliśmy czasu, wkrótce wpadniemy - odezwała się Sandra.
- A co to, on już nie potrafi mówić? - prychnęła siostra bibliotekarki. - Rozmawiam z nim, nie z wami.
- Wszystko w porządku - powiedział brat dziewczyn z chrypą w głosie.
- Chodź, pogadamy, dziewczyny niech pogadają same - odezwał się Luke, jakby chciał tylko zabrać drugiego na bok. Zawsze byli dobrymi przyjaciółmi, kiedy dziewczyny Conniego nie było.
- Connie nie chce nigdzie iść - odezwała się znów niepytana Sandra i zmarszczyła brwi.
- Daj mu dojść do słowa - uśmiechnęła się Gloria, ale jej serce biło jak oszalałe.
- On nie jest dzieckiem, daj mu odetchnąć, wariatko! - warknęła Roni. Grały z Glorią w jednej drużynie.
- O co ci chodzi? - nie rozumiała ich bratowa. - Nigdy się tak nie odzywałaś!
- Wasze małżeństwo to był największy błąd, jaki kiedykolwiek widziałam! - mówiła podniesionym głosem siostra bibliotekarki i nie zwracała uwagi, że Gloria prosi ją o zachowanie ciszy.
- Pilnuj swojego! - teraz zdenerwowała się także Sandra.
- Connie, chodź ze mną - wtrącił Luke.
- Mówię, że zostaje ze mną, albo wychodzimy! - targowała się żona mężczyzny.
- Daj mu żyć! - krzyknęła Roni, a oczy kilku ciekawskich osób, w tym Paula, zwróciło się na nich.
- Oni mnie tu obrażają, powiedz coś! - zwróciła się Sandra do swojego męża. Jego mina wyrażała wiele emocji. Był bardzo przygaszony i zagubiony. - A najlepiej nic nie mów, wychodzimy! - pociągnęła go do wyjścia, ale siostra bibliotekarki nie zamierzała odpuścić. To nie leżało w jej naturze.
- Wypierdalaj stąd idiotko i odpieprz się od niego. Wszystko psujesz - szła za bratem krok w krok. Była niesamowicie zdenerwowana, ale teraz mówiła ciszej, naturalnym głosem.
- Głupia ździra, więcej nas nie zobaczysz - wyrzuciła z siebie Sandra.
-To ciebie nie zobaczę.
- Wszystko w porządku? - Paul zatrzymał Glorię, która szła za swoją siostrą.
- Sprawy rodzinne - westchnęła i rozejrzała się wokoło, jakby wybudziła się ze snu. Nie za wiele osób zwracało na nich uwagę, kiedy mówili po cichu.
- Twoi rodzice was obserwują - odrzekł - lepiej z nimi porozmawiaj.
- Jasne... - powiedziała i miała odejść, ale cofnęła się i stanęła twarzą w twarz z pisarzem. - Wpadniesz wieczorem?
Po wypowiedzeniu tych słów czuła, że jej policzki różowieją. Odetchnęła, kiedy Paul uśmiechnął się nieśmiało i pokiwał ochoczo głową.
Odeszła bez słowa w stronę rodziców. Musiała z nimi wszystko wyjaśnić. Roni zawzięcie dyskutowała z bratową przy wyjściu, ale nie udało się usłyszeć ich rozmowy.
To był długi dzień. Bibliotekarka nie mogła doczekać się wizyty mężczyzny. Z miną, która niczego nie wyrażała, stanęła przed matką i ojcem.
- Nie odpuściłaś, co? - powiedziała rodzicielka, a Gloria była zawiedziona, że obie nie są po tej samej stronie.
- Nic takiego nie zrobiłam - wzruszyła ramionami bibliotekarka i założyła ręce na piersi.
- Wszyscy się na was patrzyli. Czy w tej rodzinie o wszystkich problemach muszą wiedzieć ludzie wokół? - kobiecie było wstyd, że jej starzy znajomi widzieli kłótnię.
- Myślisz, że to planowałam? - prychnęła dwudziestolatka.
- Mówiłam, żebyście dali im chwilę i wszystko by sobie wyjaśnili, ale ty jak zawsze musisz grać w drużynie z Roni. To chyba Connie był dla ciebie lepszy, przez całe życie.
- Zrobiłabym to samo, jeśli chodziłoby o jej małżeństwo.
- Nie sądzę - Sophia Jenkins denerwowała się coraz bardziej. - Nie wpychaj nosa w ich sprawy. I nie wiem, dlaczego ciągle jesteś za Roni, ona zawsze miała głupie podejście do życia.
- Może dlatego, że było mi jej żal, bo ty od zawsze jej nienawidzisz - warknęła Gloria ściszając lekko głos. - To właśnie ty zawsze się z nią kłóciłaś o byle błahostkę, oskarżałaś o wszystko i chyba liczyłaś, że jeśli ja mam z tobą dobre kontakty, to również zawsze będę przeciwko Roni. Przeliczyłaś się.
- Dajcie spokój - chciał opanować sytuację Frank Jenkins, ale nikt nie zwrócił na niego uwagi.
- Roni też nie potrafiła się pohamować - wściekła się Sophie. - Mówiła mi w oczy, że jestem najgorsza na świecie i jestem nikim!
- Ty nieraz życzyłaś jej śmierci.
- Ona mi również.
- Jesteście siebie warte. Nie będę wybierała strony. Będę działać z własnym sumieniem - warknęła bibliotekarka, ale zaraz po tym odwróciła się na pięcie i opuściła rodziców.
Czekała tylko na koniec tego dnia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro