28.
Nowego dnia, kiedy Gloria spędziła samotnie noc, postanowiła zaprosić siostrę do pomocy w bibliotece. Czasami mogła na nią liczyć, mimo, że nie często.
Kiedy się ubierała, wróciła wspomnieniami do poprzedniego wieczoru. Czuła się fenomenalnie z pisarzem u boku, ale czuła się też jak bezwstydnica. Postanowiła odrzucić to z myśli. Wybrała numer siostry.
- Gloria, czemu mnie budzisz? - odezwał się senny głos Roni.
- Mam maleńką prośbę - powiedziała delikatnie. - Jesteś mi bardzo potrzebna.
- A o co chodzi? - druga dziewczyna pociągnęła lekko nosem.
- Mam dużo roboty w bibliotece i sama mogę nie dać sobie rady. Przyjedziesz? To nie jest ciężka praca, poradzisz sobie - tłumaczyła, ale Roni przerwała jej.
- Na którą się mnie spodziewasz?
- Na dziewiątą trzydzieści, będzie okej? - Gloria przygryzała wargę.
- Nie ma sprawy, będę, ale spóźnię się. Dopiero się obudziłam. Luke mnie podrzuci.
- W porządku. Będę czekać w bibliotece.
- Do zobaczenia! - odezwała się Roni i odłożyła telefon.
Gloria znała siostrę i wiedziała, że nie wstanie od razu, żeby przybiec jej z pomocą. Widziała ją w w wyobraźni, jak Roni rzuca głowę w poduszkę zaraz po rozłączeniu się i jęczy, że jej się nie chce.
Ważne jednak, że się zgodziła. Kiedy już za coś się zabierała robiła to dobrze. W zasadzie była bardzo pracowita, nawet bardziej niż Gloria. Musiała tylko wziąć się i zebrać tyłek z łóżka.
W sumie bibliotekarka dziwiła się, że tak szybko jej poszło z siostrą. Od brata nie otrzymała żadnej wiadomości.
***
Roni spóźniła się godzinę, ale bibliotekarka nic nie mówiła. Nie chciała, żeby jej siostra obraziła się i wyszła.
Dwudziestopięciolatka pomogła jej posegregować książki na półkach i wytrzeć zakurzone regały. Ludzie przychodzili i wychodzili, nie działo się nic ciekawego.
- Fajna jest ta twoja praca. Prawie nic się nie robi - powiedziała Roni wsuwając książkę między rząd innych.
- Szkoda, że mało z tego mam - zaśmiała się Gloria.
- Sama przyjemność tutaj pracować...
- Możesz posprzątać w kąciku dziecięcym. Maluchy nieźle świnią, rodzice nie zwracają im uwagi.
- Chyba ktoś przyszedł - powiedziała Roni, bo usłyszały otwierające się drzwi biblioteki. - Zajmij się ludźmi, ja wezmę ten kącik - westchnęła przerysowanie Roni, na co bibliotekarka uśmiechnęła się pod nosem.
Gloria wyszła zza regału. Jej siostra znikła już w drugim końcu biblioteki i śpiewała sobie pod nosem.
- Chce pan zwrócić książki? - odezwała się dwudziestolatka do Paula Becketta, który przyglądał się rzędowi książek ustawionych na półce. Kiedy bibliotekarka mówiła to, jednocześnie usiadała za biurkiem kręcąc znacząco biodrami.
Uśmiechnęli się do siebie, kiedy ich oczy się spotkały.
- Poproszę - odezwał się mężczyzna.
- Jak czuje się Joe?
- Na razie bez zmian, ale chyba nie wyjdzie z tego za szybko - wzruszył ramionami i patrzył jak Gloria podsuwa książki pod czytnik.
- Przykro mi...
- Pojedziesz dziś ze mną? - upewnił się.
- Jasne, ale po osiemnastej.
- Do tej pory zrobię wszystko co muszę i też będę wolny... Dasz mi jakiś dobry kryminał?
- A nie romans? - zaśmiała się, ale wstała od biurka.
- Do tego moja wyobraźnia jest już lepiej rozwinięta. Przez ciebie - odparł, a bibliotekarka zrobiła się czerwona jak burak. Nie patrzyła mu w oczy, znalazł się bardzo blisko niej. - Śniłaś mi się - dodał.
- Niemożliwe. Co to za koszmar? - uśmiechnęła się dziewczyna.
- Było całkiem przyjemnie... - mruknął do jej ucha i chciał powiedzieć coś jeszcze, ale głos Roni przerwał im.
Gloria zapomniała o siostrze. Zawróciło jej się w głowie. Co teraz jej siostra sobie pomyśli?!
- Dzień dobry - odezwała się do Paula i uśmiechnęła, bo widziała jak blisko siebie stoją. Nie wyglądali jakby byli sobie obojętni, kiedy mężczyzna szeptał jej siostrze coś do ucha, a ona zawstydzona chichotała cichutko.
Roni była zaskoczona, kiedy zobaczyła Glorię z facetem starszym od ich najstarszego brata, ale nie odezwała się słowem. Paul Beckett miał kasę. Może Gloria potrafi się ustawić. Szkoda, że on jest tyle starszy. Zachowała to jednak dla siebie.
- Dzień dobry - powiedział poważny mężczyzna, a dwudziestolatka dyskretnie cofnęła się o krok.
Paul znał Roni z przeszłości. Pamiętał, kiedy jeszcze tu mieszkali. Dziewczyna niewiele się zmieniła. Nadal była wiele szczuplejsza od Glorii i nosiła krótkie blond włosy. Była też wyższa od siostry i często uchodziła za atrakcyjniejszą. Może tylko była bardziej śmiała.
- To jest twój partner Glorio? - skierowała się Roni w stronę siostry, która skrywała twarz we włosach wyciągając książki.
- Tak - odezwała się pewnie Gloria.
- Nie mogę się doczekać, kiedy zobaczymy się na ślubie - uśmiechnęła się szeroko Roni.
- My też. Na pewno będzie cudownie - odezwał się nieśmiały Paul nie odrywając wzroku od siostry swojej kochanki.
- No, to jesteście już po zapoznaniu się, więc Roni może już iść do domu - klasnęła w dłonie bibliotekarka. - Bardzo ci dziękuję za pomoc - kiwnęła głową.
- Luz, z miłą chęcią wskoczę tu jeszcze kiedyś.
- Będzie miło - prychnęła Gloria. - Te książki powinny ci się spodobać - odezwała się tym razem do mężczyzny.
Roni zobaczyła, że dłużej nie jest tam potrzebna, dlatego wzięła czarną torebkę na długim pasku i skierowała się do wyjścia. Gloria natomiast znów usiadła za biurkiem.
- Masz czym wrócić? Luke po ciebie przyjedzie? - zapytała dwudziestolatka swoją siostrę, zanim ta nacisnęła klamkę.
Pisarz nasłuchiwał i patrzył raz na jedną, raz na drugą.
- Złapię autobus, nie chcę zawracać mu głowy - Roni machnęła ręką i poprawiła zsuwającą się torebkę.
- Mogę dać ci klucze do domu, zaczekasz na niego do wieczora.
- Mam jeszcze trochę roboty w domu. Muszę zająć się kwiatami, ostatnio słabo się trzymają.
- Mogę cię podrzucić - zaproponował Paul co wywołało zdumienie u sióstr, ale żadna nie dała tego po sobie poznać.
- Naprawdę bardzo dziękuję, ale poradzę sobie - uśmiechnęła się sympatycznie dziewczyna przy drzwiach, po czym pomachała ręką na pożegnanie i wyszła z biblioteki.
- Miło z twojej strony, że zaproponowałeś - powiedziała do pisarza dwudziestolatka.
- Chciałem być miły - wzruszył ramionami. - Muszę walczyć o względy twojej siostry. Trochę się jej boję - zażartował i Gloria wybuchła śmiechem. Dla niego była to muzyka dla uszu.
- Masz rację, często jest groźna.
- Uważaj na nią.
- Trzymam się z daleka, teraz Luke żyje w strachu - zaśmiali się, a do biblioteki wszedł gruby mężczyzna z kobietą u boku. Rozglądali się dookoła i widać było, że chcą coś wypożyczyć.
- Idź już, zanim znów będą okropne plotki na okolicy - dodała Gloria, kiedy zauważyła, że klientka przygląda im się kątem oka. Bibliotekarka potrafiła być złośliwa.
- Do później - zaśmiał się sympatycznie Paul. Na ten dźwięk żołądek Glorii wywinął fikołka. Nienawidziła się z nim rozstawać. Chciała być z nim przez cały czas.
Patrzyła jak mężczyzna opuszcza bibliotekę i macha rękami, kiedy się porusza. Tymi ramionami, którymi wieczorem ją obejmował. Dziewczyna rozmarzyła się. Widziała obraz siebie wtulonej w nagą klatkę piersiową sąsiada. Znów zapragnęła znaleźć się u jego boku.
Wybudziła się ze snu, gdy komórka wydała znany dźwięk.
Napisała jej siostra.
"Jest trochę stary..."
Bibliotekarka na to wywróciła oczami i nie odpowiedziała.
***
- Tata nie jedzie, był wcześniej - oznajmił Paul i zamknął za sobą drzwi do samochodu, w którym siedziała już Gloria.
Samochód był kosztowny, takim dziewczyna nie woziła się zbyt często. Bała się, żeby niczego nie uszkodzić. W środku był porządek, zdziwiła się, że Paul potrafi go utrzymać. Siedzenia były wiele wygodniejsze od tych w jej starym aucie. W samochodzie pisarza czuła się jak królowa.
- Będzie tam żona twojego brata?
- Pewnie tak, może siedzieć tam całymi dniami.
- To jakiś dzień poznawania naszego rodzeństwa? - zażartowała Gloria.
Paul pokiwał głową.
- Czekajmy teraz na dzień poznania z rodzicami.
- Umrę ze stresu - chciała rzucić żartem bibliotekarka, ale przypomniała sobie o jego mamie i ugryzła się w język. Przez to, co już wypłynęło z jej ust chciała zakleić sobie buzię taśmą. Mężczyzna nie wyglądał na urażonego, zupełnie jakby nie skojarzył tych dwóch spraw.
- Jak będą mieli coś przeciwko, to powiem, że jesteś moim dzieckiem - odparł i dziewczyna roześmiała się.
Potrafił naprawić całą atmosferę. Na ulicy zaczął nabierać prędkości. Patrzyła na jego cudowne ręce. Nie mogła uwierzyć, że mogła z nimi robić co chciała. Paul pilnował drogi i nie zwalniał. Wiedział, że dziewczyna mu się przygląda i jego poczucie męskości wzrosło. Był z siebie dumny. Trochę się popisywał, ona starała się tego nie zauważać.
Wyglądała pięknie. Była u jego boku i jego skryte marzenia spełniały się. Mógł mieć ją w każdej chwili. Był zachwycony, bo pragnął nie rozstawać się z nią ani na minutę. Kiedy się z nią kochał nie przeszkadzało mu, że ludzie wokół opowiadają bajki na ich temat.
Z miłą chęcią zabierał ją, żeby spotkała jego rodzinę. Czuł się wspaniale w jej towarzystwie, nie miał tak z żadną poprzednią dziewczyną, którą miał i chciał, żeby jego bliscy przekonali się, że dwudziestolatka jest najlepsza na świecie. Szedł dumnie prowadząc ją obok siebie. Była śliczna w jego oczach. Mógł ją nazwać uosobieniem piękna.
Nie wykorzystywał sytuacji, nie cieszył się, że brat jest w szpitalu, bo mógł zabrać tam Glorię. Przyszedłby z nią do domu prędzej, czy później, bo nie pociągało go ukrywanie się.
Dojechali pod szpital po trzydziestu minutach drogi, podczas której rozmawiali na zwyczajne tematy. Dziewczyna nawet śpiewała piosenkę z radia i czuła się jakby dawała najlepszy na świecie koncert. Paul niestety nie chciał do niej dołączyć.
Edith była w środku. Dzieci zostawiła u swoich rodziców, bo zaczynały się nudzić na poczekalni. Kobieta nie chciała, żeby patrzyły jak ich tatuś cierpi.
Sama już nie płakała, ale widać, że była wymęczona.
Zaskoczył ją widok Paula i młodej dziewczyny. Nie znała jej, tylko widziała kilka razy. Znała jej imię i nazwisko.
Paul był uderzająco podobny do Joe'a. Nawet Oliver wyglądał jak mała kopia Paula. Edith czasami żartowała, kiedy jej mąż nie dawał jej tego, czego chciała, że żałuje, że nie wybrała Paula.
Gdy zobaczyła ich razem, uderzyło ją delikatne uczucie zazdrości. Paul był wspaniałym mężczyzną i Edith podziwiała go, chociaż miała męża.
Paul dobrze traktował swoje dziewczyny, ale nie potrafił utrzymać dłuższego związku.
Dziewczyna u jego boku wyglądała przeciętnie. Dość niska z dużymi biodrami i okularami na nosie. Nie była wyjątkowo piękna, trochę grubsza niż przeciętne dziewczyny. Była ładna. Miała coś w swojej twarzy. Była zwyczajna.
- Cześć - powiedział Paul do Edith i przedstawił dziewczynę.
Gloria chętnie uścisnęła dłoń drugiej kobiety, ale nie wiedziała co powiedzieć. Co prawda Edith nie przyglądała się jej, chociaż bibliotekarka myślała, że tak właśnie będzie. Wyobrażała sobie, że kobieta zacznie wytykać jej wady, albo powtarzać, że jest za młoda dla Paula, ale na razie nic takiego się nie wydarzyło.
Edith zachowywała się, jakby Gloria i Paul spotykali się już masę czasu.
- Można do niego wejść? - spytał Paul.
- Wciąż jest nieprzytomny, robili mu badania i musiałam wyjść. Nie chciałam za szybko wracać, bo jak go widzę w takim stanie... Ale chyba już można go odwiedzić - machnęła ręką na wejście do sali.
- Jedź do domu i odpocznij. Poinformują cię, kiedy coś się zmieni - mówił spokojnie.
- Wiem, muszę zająć się dziećmi, na pewno są zaniedbane - westchnęła. - Nie ma w domu ojca, matki też... Nie umiem tego pogodzić.
- Jedź, Joe sobie poradzi.
- Pojadę, ale niedługo wrócę - sapnęła zmęczona i wstała.
- Pójdziemy do niego. Dasz radę kierować autem? - martwił się.
- Tak, poradzę sobie, będzie okej.
- Uważaj na siebie.
Edith uśmiechnęła się w podzięce i skierowała się do wyjścia. Paul pociągnął Glorię za rękę do sali, gdzie leżał jego brat.
Wyglądał jakby spał, a w jego środku rozgrywała się wojna o życie i śmierć.
Paul zmartwił się na jego widok. Przysiadł na krześle obok łóżka, a drugie podał dziewczynie. Wyglądał, jakby miał się rozpłakać.
Gloria objęła go ramieniem i przytulając chciała dodać mu otuchy i go pocieszyć. Stała obok niego pochylając się i ściskając jego ciało. On oparł głowę o jej pierś i nie odrywał wzroku od chorego brata.
Wszędzie panowała cisza, którą co jakiś czas przerywały maszyny utrzymujące mężczyznę przy życiu. Szept Glorii rozniósł się po sali jak krzyk.
- Będzie dobrze - powiedziała do jego ucha i zauważyła jak pojedyncza łza spływa po policzku jej mężczyzny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro