26.
Brat Glorii wiedział jak postąpić w trudnych sytuacjach. Zawsze sobie ufali i mimo częstych kłótni i sporów o najmniejszą drobnostkę, potrafili powiedzieć sobie, co leży im na sercu.
Connie mógł zwrócić się do niej po pomoc, tak jak ona do niego.
Po przeczytaniu esemesa, bibliotekarka długo nie mogła zebrać myśli, które kłębiły się w jej głowie. Jakby czas się zatrzymał, stała w jednym miejscy bez ruchu i nie wiedziała co ze sobą zrobić. Wiedziała, że czeka ją ciężki dzień w pracy, a teraz jeszcze przez tą wiadomość nie potrafiła się skupić.
Connie napisał, żeby się z nim nie kontaktowała. Jako młodsza siostra, która zazwyczaj słucha poleceń brata, uszanowała tę decyzję i nie zamierzała odpowiadać, ale z niecierpliwością czekała, aż komórka znów wyda ten sam dźwięk.
Szybkim krokiem wyszła z podwórka i poszła do biblioteki trzymając na ramieniu torebkę na długim pasku. Co chwila patrzyła na swoje buty, bo nie chciała rozglądać się po okolicy. Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć.
Szła szybko, bo nie chciała się spóźnić. Już dawno powinna siedzieć za biurkiem.
Małe obcasy sandałów stukały o chodnik i przerywały głuchą ciszę.
Znów przyszło jej do głowy, że w bibliotece przydałby się ktoś do pomocy. Ludzie przychodzili coraz częściej, a ze względu na rozbudowę, nie dawała sobie ze wszystkim rady.
Weszła do biblioteki po kilku minutach marszu. Starała się uspokoić oddech, kiedy otwierała drzwi zamknięte na klucz.
Rozgościła się za biurkiem i uruchomiła komputer. Błagała w myślach, żeby tego dnia nikt nie zaczynał tematu Paula.
Chciała dodać ogłoszenie na stronie biblioteki, że szuka kogoś nowego. Przeszkodził jej mężczyzna, który wszedł do pomieszczenia.
- Dzień dobry - miło przywitała bibliotekarka.
- Mam dla pani paczkę - powiedział człowiek w średnim wieku drapiąc się po brodzie.
- Nie rozumiem - mruknęła bibliotekarka. - Skąd ta paczka?
- Duża. Zamawiana kilka dni temu i dziś miałem ją tylko dostarczyć- odparł facet, a dziewczyna pomasowała się po udzie.
- No dobrze, nie mam wyjścia - powiedziała nieucieszona Gloria. - Muszę za to zapłacić?
- Nic mi nie wiadomo - pierwszy raz mężczyzna uśmiechnął się i uczesał palcami włosy na czole. - Paczkę za chwilę przyniosę, bo zostawiłem ją w aucie, ale proszę tu podpisać - postukał długopisem w kartkę papieru.
Kiedy tylko bibliotekarka wykonała prośbę, kurier znikł za drzwiami. Zaraz pojawił się z dużą paczką pod pachą.
- Ciężki pakunek - sapnął i odstawił pudło przy stopach dziewczyny. - Powodzenia w otwieraniu - machnął jej ręką.
- Dziękuję - odrzekła zainteresowana teraz tylko kartonem. Jak najszybciej chciała do niego zajrzeć.
Wzięła nożyczki, jak tylko została sama. Nie starała się otworzyć paczki starannie. Włożyła ręce i poczuła miękką folię bąbelkową. Zdarła ją przy użyciu dużej ilości siły.
Jej oczy napotkały okładki książek, nieznanych autorów. Wzięła pierwszą i przeczytała opis. Zapowiadał się niezły kryminał.
Odkładała książki na biurko i brała koleje z pudełka. Z innymi sytuacja się powtórzyła.
Usiadła na stopach, na podłodze przy biurku i ze zmarszczonymi brwiami zastanawiała się skąd wzięła się paczka. Żadnych książek nie zamawiała.
Po chwili milczenia podniosła się i wyrzuciła kartony do kosza. Jeszcze raz przyjrzała się książkom. Nie było w nich nic nadzwyczajnego.
Nagle ktoś wszedł do biblioteki. Była to kobieta, miała na oko czterdzieści kilka lat. Czarne jak smoła włosy były związane w kucyk i zakryte czapką.
Sprawnym krokiem podeszła do biurka, przy którym Gloria wkładała na nos okulary.
- W czymś pomóc? - zagadnęła bibliotekarka, bo klientka milcząc przyglądała jej się. Było to nieprzyjemne uczucie.
- Chciałam oddać książki - odpowiedziała kobieta wyjmując książki z torebki.
- Poproszę - odkaszlnęła dwudziestolatka i czekała, aż książki w końcu wylądują przed nią.
- Wie pani...- zaczęła klientka - moja córka kiedyś spotykała się z Paulem Beckettem.
Glorii zrobiło się gorąco i spuściła wzrok. Nie wiedziała do czego ta kobieta zmierza.
- Nie sądzę, żeby był właściwym mężczyzną dla młodej dziewuchy - powiedziała mało złośliwym tonem.
- Widzę, że wieści rozchodzą się bardzo szybko - mruknęła Gloria. - Wolałabym, żeby ludzie nie powtarzali tych plotek.
- Ale w tych plotkach jest ziarno prawdy, prawda?
- To moja sprawa.
- Tak, rozumiem, chciałam tylko panią uprzedzić, że życie nie wygląda tak jak w filmach.
- Dziękuję, zdaję sobie sprawę.
- Związek ze starszym mężczyzną nie ma sensu.
- Nie wiem do czego pani zmierza, ale nie jesteśmy w związku - broniła się zdenerwowana bibliotekarka. Jedyne o czym marzyła, to żeby kobieta jak najszybciej opuściła jej bibliotekę.
- Przepraszam - mruknęła pod nosem czarnowłosa, a bibliotekarka wzięła od niej książki.
- Chce pani coś wypożyczyć? - drżała lekko, przepełniona złością i zdumieniem zarazem.
- Na razie dziękuję.
- Polecam książki pana Becketta, miejscowy pisarz. I zapraszam na spotkanie z nim w przyszłym tygodniu - pokazała plakat i odeszła w rząd regałów z książkami. Musiała jak najszybciej ochłonąć.
***
Paul wiedział, że wszyscy plotkują i nie chciał się tym przejmować, ale na samą myśl miał odruchy wymiotne.
Chciał siedzieć tylko w domu, w swoim pokoju, jak mały chłopiec, a nie trzydziestolatek.
Tego dnia ubrał się w zwykłe spodenki i czarną koszulkę i po zrobieniu kawy usiadł do biurka.
Nagle poczuł jak bardzo brakuje mu matki. To było jak przypływ fali. Wiedział, że kobieta pomogłaby mu się uporać z problemami.
To był czas, żeby dorosnąć, ale bardzo tego nie chciał.
Chciałby jeszcze raz zobaczyć matkę i wziąć ją za rękę. Niestety, to już na zawsze zostanie tylko marzeniem.
- Byłem w sklepie, nie mieliśmy nic w lodówce - Wiliam Beckett wszedł do pokoju syna bez pukania, po czym usiadł na niezaścielanym łóżku.
- I co? - Paul nie odwrócił wzroku od laptopa.
- Nasze dwie sąsiadki też były i nawet nie ukrywały o kim mówią - zaśmiał się Will, na co jego syn wywrócił oczami.
- Po co mi to mówisz? - powiedział lodowatym tonem.
- Chciałem, żebyś wiedział i przestał się przejmować.
- Najlepiej, jeśli nie będziemy zwracać na to uwagi - wzruszył ramionami Paul.
Jego ojciec zmrużył oczy i zrobił z ust dzióbek. Przez chwilę nie odpowiadał, ale w końcu odezwał się.
- Mądra decyzja. Dorosłego i dojrzałego faceta.
Wstał z łóżka, poklepał pisarza po ramieniu i wyszedł.
Samotność Paula nie trwała jednak długo. Słyszał jak ojciec biegnie po schodach, a zaraz wbiega znów do jego pokoju szeroko otwierając drzwi.
Jego twarz była blada jak ściana. Paul przeraził się na ten widok. Zerwał się z krzesła i zaraz znalazł się przy ojcu.
- Co się stało? - chciał brzmieć spokojnie, ale jego serce biło jak szalone.
- Joe - wysapał Will.
- Co z nim? - krzyknął zdenerwowany Paul.
- Joe jest w szpitalu - sapnął William i oparł się o ramię syna.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro