19.
Wrażliwość bibliotekarki w końcu wzięła górę, kiedy sąsiad wrócił do siebie. Kobieta padła na łóżko, a pierwsze łzy popłynęły z jej policzków. Miała wrażenie, że zawodzi własną siostrę.
Pomyślała, że może rzeczywiście jest z nią coś nie tak, bo żaden mężczyzna się nią nie interesował na dłużej. Większość z nich kręcił tylko seks z niewinną dziewczyną, która jest okropnie nieśmiała.
Dochodziło do momentów, że Gloria się nie lubiła. Wyszukiwała kompleksów w sobie. Nienawidziła być nieśmiałą.
Łzy spływały mocząc poduszkę. Dziewczyny nie obchodziło, że tusz do rzęs również spływa i brudzi łóżko. Miała wszystkich dość. Wiedziała, że Roni nie chciała nic złego, ale ile można znosić upokorzenia?
Czuła, że z dnia na dzień jej psychika słabnie.
W jednym momencie dotknęły ją wszystkie problemy, co sprawiło, że Gloria zaczęła głośno szlochać i zakryła się kocem pod samą brodę.
Przypomniał jej się Connie. Jej brat bardzo cierpi przez własną żonę, którą kiedyś kochał ponad wszystko. Gloria zaczęła zapominać jak on wygląda. Sandra umiejętnie odsuwała męża od najbliższych.
Cała bliskość bibliotekarki i brata została skreślona przez jego małżeństwo. Wyobrażała go sobie, że jest lwem, ale zamkniętym w klatce.
Dławiła się łzami, kiedy przyszedł jej sms.
Była to jej mama. Prosiła o kontakt, więc Gloria powolnie podniosła się z łóżka i wytarła oczy rękawem.
- Hej mamo - przywitała się trzymając czoło, jakby to miało pomóc jej z bólem głowy.
- Dawno u nas nie byłaś, nie wiedziałam co u ciebie - powiedziała, a bibliotekarka pociągnęła nosem. - Płaczesz? - dopytała szybko Sophia Jenkins.
- Nie! - zaprzeczyła i zdenerwowała się na siebie. - Tylko chyba rozbiera mnie choroba.
- W lipcu? - zdziwiła się mama bibliotekarki nie dając za wygraną. Żądała wyjaśnień.
- Słabo się czuję - zrezygnowała młodsza. - A co słychać u was? Jak zdrowie?
- Bardzo dobrze. Jeszcze nie jesteśmy tacy starzy - zaśmiała się kobieta.
- Może wskoczę do was kiedyś na kawę? - zaproponowała.
- Jeśli musisz... - mruknęła Sophia, ale zaraz obie się zaśmiały. Humor Glorii lekko poprawił się. - Wpadaj jak znajdziesz czas. Tatuś pracuje, ale ja całymi dniami siedzę w domu.
- Odwiedzę was, kiedy załatwię najważniejsze sprawy z biblioteką - obiecała Gloria.
Po tej rozmowie ułożyła sobie wszystko, a przynajmniej się starała. Podniosła tułów z łóżka. Przetarła twarz dłonią i opuściła zawiniętą koszulkę. Powoli i niechętnie spuściła stopę na dywanik przy łóżku.
Jej nowym postanowieniem było, że nie może pozwolić, żeby Sandra zabrała jej brata. Musiała walczyć o to, co jest dla niej ważne.
W tym czasie Paul wciąż pisał. Robił kilkuminutowe przerwy, kiedy oczy zaczynały wysychać od monitora, ale zaraz zabierał się do pracy. Kilka uzyskanych wskazówek dało mu duże pole do popisu i mógł nareszcie pójść z książką dalej.
Dwie godziny przy komputerze były dla niego męczące, więc postanowił zejść do salonu, w którym zastał ojca.
- Mam chyba dobrą nowinę - zaczął rozmowę, a William spojrzał na niego zainteresowanym wzrokiem i przyciszył komedię w telewizji.
- Nie do wiary, o co chodzi?
- Rozmawiałem z Glorią Jenkins i zaproponowała spotkanie z czytelnikami. No i oczywiście zakup moich książek do biblioteki.
- No to nareszcie ktoś cię docenił w tych stronach! - William wyglądał na zadowolonego. Na twarzy pojawiły się zmarszczki od uśmiechu.
- Nie myślałem, że się ucieszysz.
- Nie rozumiem...
- No wiesz... Nie uważasz, że to męski zawód, który utrzyma mnie na wysokim standardzie życiowym.
- Paul, Paul... - zaczął staruszek poprawiając się na kanapie. - To twoje życie. I tak wszyscy skończymy tak samo.
- Skąd taka zmiana, bo chyba czegoś nie rozumiem, gdzie haczyk? - zaśmiał się pisarz.
- Pisz dalej, jeśli odnosisz sukcesy - machnął ręką Wiliam. - Ta bibliotekarka ma czasem niezłe pomysły.
- To prawda - na samą myśl o kobiecie trzydziestolatek zarumienił się i poczuł ciepło napływające do jego ciała. - Bardzo sympatyczna dziewczyna.
- Rozsądna - zgodził się ojciec Paula, ale przeniósł wzrok na ekran telewizora.
Paul oszczędził opowiadania tacie o stosunkach między Glorią, a nim. Nie był nastolatkiem, żeby ze wszystkiego się tłumaczyć i wątpił, czy staruszek miałby ochotę słuchać o jego romansach.
Czy to w ogóle mogło być nazwane romansem?
- Zrobię sobie coś do picia i wrócę skończyć rozdział - powiedział, ale jakby do siebie.
- Nie śpiesz się z pisaniem. Pamiętasz jeszcze co znaczy dobry sen? - o dziwo ojciec odezwał się.
- Skończę tylko to i pójdę do łóżka, obiecuję...
---------------------------------------------
Dzień dobry!
Rozdział nie długi, nic się nie dzieje, ale to przejściowe.
Mogę niemal obiecać wam, że wkrótce akcja zacznie się rozwijać. Zrobi się gorąco!
Zachęcam do zostawiania gwiazdek i komentowania.
Byłabym też bardzo wdzięczna, jeśli byście komuś polecili tę opowieść ;)
Całuję i do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro