Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18.

Tę piękną chwilę przerwał dzwonek komórki bibliotekarki. 
Dziewczyna odsunęła się od mężczyzny z zakłopotaniem i starała się uniknąć jego badawczego wzroku.

Czy nie zachowuję się jak nastolatka? Skarciła się w myślach. 

Wstała z sofy wycierając mokre dłonie o spodnie. Serce szybko jej biło, miała przyspieszony puls, a wszystko przez pisarza, który  tak na nią działał. 
Podobało jej się to, co robili. Chociaż była tak nieśmiała, że nigdy nie miałaby siły się do tego przyznać. 

Komórka dzwoniła w sypialni, dlatego Gloria z niechęcią musiała opuścić obecność przystojnego sąsiada.

- Roni, co się stało? - odebrała przykładając telefon do ucha, jednocześnie zabierając kosmyki włosów, które opuściły koka. 

- Co jest z tobą nie tak?! - wykrzyczała jej siostra prosto do ucha. Gloria wyczuła w jej głosie wyrzuty. Zmarszczyła brwi aż rozbolało ją czoło.

- Że co proszę? - zaskoczyła się bibliotekarka. Wywołało to u niej niezrozumienie. 

- W sierpniu jest mój ślub, a ty nie masz nikogo! Odrzuciłaś Darshana? Pomyśl czasem, zanim zrobisz głupotę! 

- O co ci chodzi? - dało się wyczuć irytację w głosie bibliotekarki. Zdenerwowana przysiadła na kącie łóżka. 

- Pójdziesz sama na to wesele? Żartujesz sobie? - nie spuszczała z tonu jej siostra. - Masz zadzwonić do Darshana i się z nim umówić! 

- Nie mam najmniejszego zamiaru! 

- Nie pytam cię o zdanie! Nie psuj mi tego dnia, musisz być z kimś! 

- Nie układaj mi życia! - warknęła blondynka. 

- Chciałam dla ciebie dobrze, nawet znalazłam ci chłopaka, ale ty zawsze musisz stwarzać jakiś problem!

- On mi się nie podoba, rozumiesz? - prychnęła bibliotekarka. 

- Mogłaś chociaż udawać do ślubu, nic więcej - pisnęła druga. Cały czas była zdenerwowana i dało się to wyczuć na kilometr. 

- Ale o co ci chodzi? - wzięła głęboki oddech młodsza z sióstr. Najlepiej jest porozmawiać, żeby uniknąć niezrozumiałych sytuacji. 

- W sierpniu mam ślub - zaczęła tłumaczyć z irytacją Roni. Jakby mówiła do przedszkolaka, ale Gloria tylko przewróciła oczami. - Ty nikogo nie masz, a nie możesz pójść tam sama. 

- Dlaczego niby nie? - wkurzyła się bibliotekarka i przygryzła mocno wargę, żeby nie powiedzieć czegoś niemiłego. 

- To okropnie wygląda! - krzyknęła Roni ze zdziwieniem, że Gloria nie wie o co chodzi. - Jeśli dwudziestolatka idzie sama na ślub, znaczy, że jest z nią coś ewidentnie nie tak! 

- Żartujesz sobie, nie? - bibliotekarka zażenowana modliła się, żeby jej siostra mówiła to na żarty. 

- Słuchaj, chciałam, żeby to była dla ciebie dobra zabawa. Znalazłam ci partnera. Spoko gość... Dlaczego odprawiłaś go z kwitkiem? - mówiła już zupełnie spokojnie, jakby cały jej gniew odszedł daleko.

- Nie podobał mi się - powiedziała Gloria przez zaciśnięte zęby. 

- Przemyśl to. Nie przychodź sama na ten ślub. Będzie ciekawiej, jeśli znajdzie się ktoś tylko dla ciebie. 

- Nie przyjdę sama - stwierdziła dwudziestolatka. 

- Co? Masz kogoś? - ucieszyła się Roni. 

- Po prostu nie przyjdę sama, ale odpuść - mruknęła zrezygnowana Gloria. -Nie wpychaj nosa w nie swoje sprawy.

- Nie chciałam, żebyś czuła się urażona. Wiesz, że nie o to mi chodziło. 

- Myślałaś, że będę ci dziękować za zrobienie ze mnie idiotki?! - wykrzyczała bibliotekarka. - Dzięki kochana siostrzyczko, ale nie jestem kaleką. Moje związki zostaw dla mnie! - wykrzyczała i rozłączyła się. 

Dopiero zwróciła uwagę, że mocno ściskała telefon w dłoni, a sąsiad stał na progu sypialni. 
Zupełnie o nim zapomniała. 

- Przepraszam - odetchnęła spuściwszy wzrok. 

- Wszystko w porządku? Chcesz o tym pogadać? 

- Słyszał pan...? - upewniła się raczej niż spytała. 

- Tylko fragmenty - wzruszył ramionami. 

- Moja siostra robi ze mnie starą pannę - zmartwiła się blondynka. 

- Niepotrzebnie - kiwnął powoli głową i podszedł bliżej łóżka. Poczuła jak łóżko ugina się obok niej i znów do jej nosa dotarł intensywny zapach z domu Beckett'ów. 

- Chciałaby ułożyć mi życie...- mruknęła. Chciało jej się płakać. Co jej siostra sobie myślała?! 

- Obiecałaś, że znajdziesz kogoś na ten ślub... - zaczął. 

- Nie wiem co ja zrobiłam! - załamała się. - Nie znajdę nikogo przez niecały miesiąc! 

- A nie masz kogoś, kto chciałby z tobą się pobawić przez noc? - próbował pomóc. 

Gloria pokręciła głową. Było jej wstyd i czuła, że jest beznadziejna. Złożyła dłonie i wsunęła między uda jakby chciała je ogrzać. Po chwili ciszy podniosła głowę. 

- A pan? - zapytała z nadzieją. 

- Ja? - zaskoczyła go. 

- Nie chciał by pan pójść ze mną? Roni nie odpuści, a to tylko wesele. 

- Nikt nie będzie miał nic przeciwko? - upewnił się z wątpliwością w głosie. Oparł się wygodnie o łóżko. Bardzo blisko znajdowała się Gloria. Zacierali barierę przestrzeni osobistej. 

- Nie obchodzi mnie to. Ludzie zawsze gadają... A moja rodzina pana lubi. 

- Ważne, żebyś ty mnie lubiła - zaśmiał się cicho. 

- Inaczej bym nic panu nie proponowała - uśmiechnęła się nieśmiało, ale walczyła ze sobą, żeby ze wstydu nie odwrócić przypadkiem wzroku. 

- Cóż jeśli chcesz i nie masz innego wyjścia... - zaczął, ponieważ nie wiedział jak inaczej nie powiedzieć, że bardzo cieszy się z tej propozycji. Był szczęśliwy, że w tej chwili to właśnie on znalazł się obok niej. - Myślę, że mógłbym się zgodzić - uśmiechnął się i przypadkowo dotknął jej dłoni.

- Będę winna panu zapłatę - prychnęła. 

- Kiedyś się rozliczymy - machnął ręką. - Będę musiał przygotować garnitur i koszulę - rozmyślał wznosząc oczy ku górze. 

- Będzie mógł pan wykorzystać to do swojej książki - zaśmiała się Gloria wstając z łóżka. - Piękna dwudziestolatka pod wpływem presji czasu zaprasza na okazję rodzinną dużo starszego sąsiada...

- Brzmi jak pornografia - wtrącił i oboje wybuchli śmiechem. 

Bibliotekarka wskoczyła na łóżko i położyła się obok Paula. On natomiast nogi miał na podłodze, ale opierał się na łokciu tak, że patrzył na Glorię z góry. 

- Najważniejsze, żeby się dobrze bawić - powiedział. - Pozwól, że ci to zagwarantuję. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro