18.
Tę piękną chwilę przerwał dzwonek komórki bibliotekarki.
Dziewczyna odsunęła się od mężczyzny z zakłopotaniem i starała się uniknąć jego badawczego wzroku.
Czy nie zachowuję się jak nastolatka? Skarciła się w myślach.
Wstała z sofy wycierając mokre dłonie o spodnie. Serce szybko jej biło, miała przyspieszony puls, a wszystko przez pisarza, który tak na nią działał.
Podobało jej się to, co robili. Chociaż była tak nieśmiała, że nigdy nie miałaby siły się do tego przyznać.
Komórka dzwoniła w sypialni, dlatego Gloria z niechęcią musiała opuścić obecność przystojnego sąsiada.
- Roni, co się stało? - odebrała przykładając telefon do ucha, jednocześnie zabierając kosmyki włosów, które opuściły koka.
- Co jest z tobą nie tak?! - wykrzyczała jej siostra prosto do ucha. Gloria wyczuła w jej głosie wyrzuty. Zmarszczyła brwi aż rozbolało ją czoło.
- Że co proszę? - zaskoczyła się bibliotekarka. Wywołało to u niej niezrozumienie.
- W sierpniu jest mój ślub, a ty nie masz nikogo! Odrzuciłaś Darshana? Pomyśl czasem, zanim zrobisz głupotę!
- O co ci chodzi? - dało się wyczuć irytację w głosie bibliotekarki. Zdenerwowana przysiadła na kącie łóżka.
- Pójdziesz sama na to wesele? Żartujesz sobie? - nie spuszczała z tonu jej siostra. - Masz zadzwonić do Darshana i się z nim umówić!
- Nie mam najmniejszego zamiaru!
- Nie pytam cię o zdanie! Nie psuj mi tego dnia, musisz być z kimś!
- Nie układaj mi życia! - warknęła blondynka.
- Chciałam dla ciebie dobrze, nawet znalazłam ci chłopaka, ale ty zawsze musisz stwarzać jakiś problem!
- On mi się nie podoba, rozumiesz? - prychnęła bibliotekarka.
- Mogłaś chociaż udawać do ślubu, nic więcej - pisnęła druga. Cały czas była zdenerwowana i dało się to wyczuć na kilometr.
- Ale o co ci chodzi? - wzięła głęboki oddech młodsza z sióstr. Najlepiej jest porozmawiać, żeby uniknąć niezrozumiałych sytuacji.
- W sierpniu mam ślub - zaczęła tłumaczyć z irytacją Roni. Jakby mówiła do przedszkolaka, ale Gloria tylko przewróciła oczami. - Ty nikogo nie masz, a nie możesz pójść tam sama.
- Dlaczego niby nie? - wkurzyła się bibliotekarka i przygryzła mocno wargę, żeby nie powiedzieć czegoś niemiłego.
- To okropnie wygląda! - krzyknęła Roni ze zdziwieniem, że Gloria nie wie o co chodzi. - Jeśli dwudziestolatka idzie sama na ślub, znaczy, że jest z nią coś ewidentnie nie tak!
- Żartujesz sobie, nie? - bibliotekarka zażenowana modliła się, żeby jej siostra mówiła to na żarty.
- Słuchaj, chciałam, żeby to była dla ciebie dobra zabawa. Znalazłam ci partnera. Spoko gość... Dlaczego odprawiłaś go z kwitkiem? - mówiła już zupełnie spokojnie, jakby cały jej gniew odszedł daleko.
- Nie podobał mi się - powiedziała Gloria przez zaciśnięte zęby.
- Przemyśl to. Nie przychodź sama na ten ślub. Będzie ciekawiej, jeśli znajdzie się ktoś tylko dla ciebie.
- Nie przyjdę sama - stwierdziła dwudziestolatka.
- Co? Masz kogoś? - ucieszyła się Roni.
- Po prostu nie przyjdę sama, ale odpuść - mruknęła zrezygnowana Gloria. -Nie wpychaj nosa w nie swoje sprawy.
- Nie chciałam, żebyś czuła się urażona. Wiesz, że nie o to mi chodziło.
- Myślałaś, że będę ci dziękować za zrobienie ze mnie idiotki?! - wykrzyczała bibliotekarka. - Dzięki kochana siostrzyczko, ale nie jestem kaleką. Moje związki zostaw dla mnie! - wykrzyczała i rozłączyła się.
Dopiero zwróciła uwagę, że mocno ściskała telefon w dłoni, a sąsiad stał na progu sypialni.
Zupełnie o nim zapomniała.
- Przepraszam - odetchnęła spuściwszy wzrok.
- Wszystko w porządku? Chcesz o tym pogadać?
- Słyszał pan...? - upewniła się raczej niż spytała.
- Tylko fragmenty - wzruszył ramionami.
- Moja siostra robi ze mnie starą pannę - zmartwiła się blondynka.
- Niepotrzebnie - kiwnął powoli głową i podszedł bliżej łóżka. Poczuła jak łóżko ugina się obok niej i znów do jej nosa dotarł intensywny zapach z domu Beckett'ów.
- Chciałaby ułożyć mi życie...- mruknęła. Chciało jej się płakać. Co jej siostra sobie myślała?!
- Obiecałaś, że znajdziesz kogoś na ten ślub... - zaczął.
- Nie wiem co ja zrobiłam! - załamała się. - Nie znajdę nikogo przez niecały miesiąc!
- A nie masz kogoś, kto chciałby z tobą się pobawić przez noc? - próbował pomóc.
Gloria pokręciła głową. Było jej wstyd i czuła, że jest beznadziejna. Złożyła dłonie i wsunęła między uda jakby chciała je ogrzać. Po chwili ciszy podniosła głowę.
- A pan? - zapytała z nadzieją.
- Ja? - zaskoczyła go.
- Nie chciał by pan pójść ze mną? Roni nie odpuści, a to tylko wesele.
- Nikt nie będzie miał nic przeciwko? - upewnił się z wątpliwością w głosie. Oparł się wygodnie o łóżko. Bardzo blisko znajdowała się Gloria. Zacierali barierę przestrzeni osobistej.
- Nie obchodzi mnie to. Ludzie zawsze gadają... A moja rodzina pana lubi.
- Ważne, żebyś ty mnie lubiła - zaśmiał się cicho.
- Inaczej bym nic panu nie proponowała - uśmiechnęła się nieśmiało, ale walczyła ze sobą, żeby ze wstydu nie odwrócić przypadkiem wzroku.
- Cóż jeśli chcesz i nie masz innego wyjścia... - zaczął, ponieważ nie wiedział jak inaczej nie powiedzieć, że bardzo cieszy się z tej propozycji. Był szczęśliwy, że w tej chwili to właśnie on znalazł się obok niej. - Myślę, że mógłbym się zgodzić - uśmiechnął się i przypadkowo dotknął jej dłoni.
- Będę winna panu zapłatę - prychnęła.
- Kiedyś się rozliczymy - machnął ręką. - Będę musiał przygotować garnitur i koszulę - rozmyślał wznosząc oczy ku górze.
- Będzie mógł pan wykorzystać to do swojej książki - zaśmiała się Gloria wstając z łóżka. - Piękna dwudziestolatka pod wpływem presji czasu zaprasza na okazję rodzinną dużo starszego sąsiada...
- Brzmi jak pornografia - wtrącił i oboje wybuchli śmiechem.
Bibliotekarka wskoczyła na łóżko i położyła się obok Paula. On natomiast nogi miał na podłodze, ale opierał się na łokciu tak, że patrzył na Glorię z góry.
- Najważniejsze, żeby się dobrze bawić - powiedział. - Pozwól, że ci to zagwarantuję.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro