17.
- Niech pan wejdzie - Gloria wpuściła trzydziestolatka do swojego domu.
- Przyniosłem kilka rozdziałów nowej książki, gdybyś zechciała ocenić.
- Nie ma problemu - uśmiechnęła się zalotnie. - Zaraz się tym zajmiemy. Napije się pan czegoś?
Pomimo zbliżenia, Gloria nie potrafiła nawet zwrócić się do mężczyzny po imieniu. Poprawiła rozpuszczone włosy i zaprowadziła gościa do kuchni.
Paul nie miał najmniejszego zamiaru spuścić z niej wzroku i kierował się wszędzie, gdzie bibliotekarka.
- Kawę poproszę - powiedział obojętnie. Jego zdaniem nie było konieczne picie czegokolwiek, bo wystarczyło, że jest z nią. - Rozdziały niedawno zostały napisane, jeszcze nikt ich nie czytał.
- Czuję zaszczyt, że będę pierwsza - ironicznie odezwała się kobieta z lekkim uśmiechem, co wywołało również uśmiech sąsiada.
- Od razu myślałem, że musi to ktoś przeczytać tak wpływowy jak ty - odgryzł się.
- Ostatnio walczyłam na dofinansowanie na zakup pana książek do biblioteki. Już niedługo będzie pan się cieszył większą popularnością.
- Wszystko dzięki tobie - powiedział sarkastycznie. - Będę u ciebie dłużny. - Zaśmiał się.
- Wystarczy, że zgodzi się pan na spotkanie z czytelnikami, które zamierzałam zorganizować. To byłaby niezła reklama dla mnie i dla pana, a ludzie mieliby rozrywkę.
- Chętnie przyjdę - zgodził się bez dwóch zdań. - Ale wolałbym, żeby to było jeszcze w te wakacje, później będę miał dużo na głowie.
- W porządku. Kiedy zakupię pańskie dzieła, myślę, że będzie to dobry czas na spotkanie.
- Książki i spotkanie w jednym czasie?
- Tak to planowałam. Coś nie tak?
- Wręcz przeciwnie - uśmiechnął się nieśmiało. - Dobry pomysł.
- Kawa gotowa. Mogę teraz zająć się czytaniem nowości - Gloria wzięła kilka kartek w dłoń i usiadła na sofie w salonie.
Paul zajął miejsce obok niej tak, że czuli nawzajem swój zapach. Ich kolana i ramiona stykały się delikatnie.
Jak tylko Gloria zaczęła czytać, pisarz zajrzał w kartki. Jego twarz była odkręcona w stronę twarzy bibliotekarki.
Na szyi czuła jego gorący, spokojny oddech. Nic nie mówił, ale co chwila odwracał wzrok z kartek i przenosił go na twarz dziewczyny, jakby ją podziwiał.
Przez chwilę siedzieli w ciszy aż bibliotekarka odłożyła kartki na bok.
- Beznadziejne - powiedziała po chwili.
- Co? - zaskoczył się Paul.
- Za dużo opisu, za dużo płaczu głównej bohaterki, typowy wygląd bohaterów jak na romans, za mało akcji.
Pisarz przyjął to w ciszy. Układał sobie w głowie co powinien zmienić.
- Bohaterowie za długo nie zwracają na siebie uwagi. To miał być romans, więc potrzeba więcej momentów intymnych.
- Nie mam dużego doświadczenia - odparł przepraszająco.
- Poza tym wszystko jest świetne! - zachwyciła się.
- Tak?
- Wszystkie pozostałe wątki są opisane w perfekcyjny sposób. Niesamowicie ciekawe sytuacje, aż nie da się przestać czytać.
- Dziękuję - zaczerwienił się zadowolony, że jednak coś było w porządku.
- Popraw tylko wątek z romansem - uśmiechnęła się podając mu kartki.
- Nie umiem opisać uczuć kobiety zakochanej - zaśmiał się. - Pomożesz?
- Coś na to zaradzimy - prychnęła. Spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się aż na policzku pokazały się dołeczki.
- Chciałem się tu inspirować - powiedział prawie szeptem i znacznie się przysunął.
Bibliotekarka na to oblizała usta i złączyła je z wargami Paula.
Mężczyzna czule schował jej twarz w dłonie i odsunął kosmyki włosów za ucho. Ona objęła jego dobrze zbudowane ramiona i przez chwilę uśmiechała się.
Nikt tego nie planował. Samo wyszło, czego oboje pragnęli.
- Przepraszam - odezwała się Gloria, kiedy odkleiła się od sąsiada. Wiedziała, że przeprosiny nie były konieczne, przecież mu się podobało.
- To ja przepraszam. Nie musimy...
- Tak. Znaczy... nie wiem czy nam wypada - kobieta była strasznie zdenerwowana i była pewna, że jej policzki przyjęły barwę pomidora, ale on nie wyglądał lepiej. Jego wzrok był zagubiony, nie wiedział jak postąpić.
Jego ręka cały czas trzymała kolano dziewczyny. Czuła jak drżą mu palce.
Gloria wyprostowała się i wygładziła koszulkę. Jej ręce spoczęły na udach.
W takiej pozie przypominała Paulowi małą dziewczynkę, która została przyłapana przez rodziców.
"Ogarnij się, ona nie jest już dzieckiem i nic wam nie grozi" po głowie pisarza krążyły różne myśli.
- Jesteśmy dorośli... - powiedziała, jakby wiedziała o co mu chodzi.
- Jesteśmy - zgodził się.
- Nikt nie ma prawa mieć nic przeciwko.
- To prawda.
Nastąpiła cisza, w ciągu której nie wiedzieli co ze sobą zrobić.
Po chwilowym przemyśleniu wszystkiego dziewczyna przysunęła się do Paula. Jakby czytał jej w myślach po raz kolejny objął ją ramionami i przysunął najbliżej jak się dało. Wystarczyło, że podniosła głowę, a ich usta znów się spotkały.
----------------------------
Tym razem rozdział macie na czas. Jestem bardzo podekscytowana, bo brniemy coraz dalej!
Akcja powoli zaczyna się rozwijać.
Podoba wam się ta parka, czy raczej nie koniecznie?
Miłego wieczoru. Paa!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro