10.
Paul napisał dwa rozdziały i siedział do późnej nocy. Kiedy wziął szybki prysznic i kładł się do łóżka słyszał, kiedy od Glorii wyjeżdżali goście. Uśmiechnięta bibliotekarka głośno odprowadzała ich śmiejąc się.
Trudno pisało się rozdziały, kiedy nie potrafił się na tym skupić. Cały czas miał w głowie wspomnienia ze swoją ukochaną mamą. Pamiętał, że zawsze podczas pisania przychodziła do niego, żeby zapytać jak mu idzie i ewentualnie ocenić kilka fragmentów.
Ledwie udało mu się złożyć zdania.
Sen przyniósł ukojenie w bólu i tęsknocie.
Kolejny dzień zaczął dość późno jak na siebie. Zazwyczaj wstawał około ósmej rano, jeśli nie musiał niczego robić. Tym razem obudził się po dziesiątej, kiedy stary Beckett włączył kosiarkę, żeby wykosić trawnik.
Zawsze lubił dbać o dom, pomyślał Paul. Robili to razem z mamą i często gonili nas do pracy, żebyśmy nie byli leniwi.
- Twoja kawa stoi na stole! - krzyknął do niego starszy mężczyzna widząc syna przez okno.
- Dzięki - pomachał mu Paul i poszedł do kuchni.
Usiadł na krześle i wyciągnął rękę po kubek z gorącą, jeszcze parującą kawą.
Tego mi brakowało, myślał.
Jego komórka zabrzęczała.
- Halo? - odezwał się Paul.
- Muszę pojechać do mamy, żeby jej pomóc - mężczyzna rozpoznał głos bratowej. - Podrzucę wam dzieciaki na dwie godzinki.
- Nie ma problemu - zgodził się.
- Nie powinny przeszkadzać. Nel mówiła, że umówiliście się z bibliotekarką i jest w siódmym niebie, już nie może się doczekać.
- Powiedz jej, że to nie aktualne - mruknął pisarz biorąc łyka kawy.
- O nie... Będzie zdruzgotana.
- No niestety - starał się powstrzymać obojętność w głosie. - Odwiedziłem sąsiadkę sam.
- Wytłumaczycie to sobie sami - zlekceważyła Edith. - Nie chcę wam się wtrącać w wasze sprawy... - Paul nic nie odpowiedział, więc po chwili ciszy Edith znów ciągnęła rozmowę.
- To za niedługo będziemy, dobra?
- Przywieź ich kiedy chcesz. Tata będzie zadowolony.
Niedługo po tym głosy dzieciaków rozbrzmiały w domu Beckett'ów.
- Dziadek jest zajęty - odpowiedział dzieciom Paul, kiedy pytały, czy mogą do Williama.
- Chcę pomóc - zadowolił się Oliver.
- Możecie pomóc mi - rzucił pomysłem pisarz. - Chcecie posłuchać moich pomysłów na książkę?
Poszli zgodnie na górę do pokoju wujka. Był on podekscytowany, bo mógł opowiedzieć komuś o swojej pracy. Kochał to robić.
- W sprawę morderstwa chciałem wpleść trochę romantyzmu - zaczął usadawiając się na krześle przy biurku, gdzie pracował. Dzieci natomiast rzuciły się na łóżko.
- Chyba nie masz wujku doświadczenia - zaśmiała się Nel.
Mężczyzna uśmiechnął się smutno i wzruszył ramionami.
- Ale postaram się coś wymyślić, żeby nie było nudne.
- Byłeś u Glorii? - mała zmieniła temat.
- U pani Glorii - poprawił odruchowo mężczyzna. - Byłem.
- Mama mi mówiła. Czemu poszedłeś bez nas?
- Wtedy znalazłem czas.
- Nie oszukuj - oburzyła się Nel.
- Mówię prawdę! - obronił się Paul. - Nie było was.
- Dobrze wiedziałeś, że też chcemy iść!
- Drugi raz was wezmę - mówił cały czas spokojnym głosem pokazując tym samym, że krzyki dziewczynki nie robią na nim wrażenia i jest bardzo cierpliwy. Starał się też być wyrozumiały. Nel była rozpieszczana od zawsze i wyrosła na przemądrzałą siedmiolatkę, która może rzeczywiście była dość dojrzała na swój wiek, ale myślała, że przez to wszystko może. Paul był jej wujkiem i okazywał jej należyty szacunek i starał się być cierpliwy.
- Nie chcemy twojej łaski - dziewczynka założyła ręce na piersi pokazując tym, że jest okropnie obrażona na cały świat.
- Okej, no to sam pójdę do biblioteki oddać wasze książki - wzruszył ramionami i już wiedział, że udobrucha bratanicę.
- Nie ma mowy - warknęła Nel i wyszła z pokoju trzepiąc drzwiami.
Paulowi było przykro, że dziewczynka tak się zachowuje w stosunku do niego. On chciał dla niej być jak najlepszy.
Przełknął gulę w gardle i odwrócił twarz do pozostałej dwójki dzieci.
Chciał coś powiedzieć, ale Wendy zaczęła mówić pierwsza.
- Obraziła się.
- Zauważyłem. Nie chciałem jej zdenerwować.
- Wiem wujek - ześliznęła się z łóżka i weszła na kolana Paula. Delikatnie objęła małą ręką jego szyję.
- Ale pójdziemy do biblioteki? - upewniła się, a Paul cicho się zaśmiał. Mała cwaniara.
Dziewczynki strasznie różnią się charakterem, pomyślał.
- Obiecuję, pójdziemy, jeśli tylko posłuchacie co wam powiem o mojej książce.
- Opowiadaj. Kiedyś przeczytam - odrzekła słodkim głosikiem i tym samym wywołała szeroki uśmiech na twarzy mężczyzny.
---------------------------------------------------------
Przepraszam za spóźniony rozdział. Przez dorosłe życie jest coraz ciężej znaleźć czas na książkę.
Mam nadzieję, że wybaczycie.
Nie zapominaj o gwiazdce i komentarzu. To bardzo wiele dla mnie znaczy :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro