Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1.

Biblioteka Glorii znajdowała się na parterze niewielkiego budynku mieszkalnego kilka kilometrów od jej domu. Zazwyczaj dojeżdżała do niej rowerem lub szła spacerem. 
 W bibliotece Glorii nie często można było spotkać młode osoby. Raczej wszyscy odchodzili od tradycyjnych, papierowych książek, ale dziewczyna nie poddawała się. Gościła tam starszych ludzi i tylko czasem przyszli stali bywalce - kilkoro nastolatków wolących ciche wieczory z powieścią niż imprezę. 
 Obudziła się w cichym domu, w którym została sama. Nie podniosła się od razu po usłyszeniu znienawidzonej melodyjki budzika, ale jeszcze leżała i oczami była za oknem wpatrując się w budzące się do życia miasteczko. 
 Nie nudziła jej codzienna rutyna - dziecko pani Tolls wyprowadzało psa, staruszka, której nazwiska nie poznała szybko zmierzała do sklepu po pieczywo, pan Beckett bierze gazetę. 
Zaraz po ubraniu się i zjedzeniu śniadania i ona włączy się do życia. 
Czasami łapała ją chęć do bycia z kimś bliżej. Chciała budzić się w domu pełnym życia, robić śniadania swojemu mężczyźnie i chodzić  za rękę. Jednym problemem było, że żaden facet nie uganiał się za spokojną i cichą dziewczyną. 
Mężczyznom wydawało się, że fajnie jest mieć nieśmiałą dziewczynę, która jest uległa na każdą ich zachciankę. Myśleli, że jest ona taka tylko w łóżku, ale rzeczywistość zaskoczyła ich. Po czasie ich zdaniem woleliby mieć kogoś bardziej rozrywkowego.

Kobieta dojechała do swojej biblioteki w kilka minut. Włosy w kucyku rozwiewał wiatr i musiała często je poprawiać, ale gdy już była na miejscu odetchnęła z ulgą. Zabrała kilka kosmyków włosów przyklejonych do ust pomalowanych pomadką i wygrzebała klucze do biblioteki. 
Uderzył ją zapach książek, który jeszcze jej się nie znudził. 
Zaparzyła sobie kawę i wsiadła za biurko. 
Musiała tego dnia rozpakować dostawę nowych książek do działu dziecięcego, który dopiero powoli stwarzała. Pomyślała, że wkrótce dobrze by było, gdyby znalazła kogoś do pomocy. Rozwiesi ogłoszenie w miasteczku i umieści je w internecie. Może jakaś stała klientka lub klient się skusi. 

Do południa nie było dużo czytelników, którzy raczyli zaszczycić Glorię swoją obecnością. 
Ruch rozkręcił się kilka godzin po uniesieniu Słońca na szczyt. Weszło kilka młodych osób, oddane matki szukające poradników i staruszkowie, których literatura wyciszała. 
- Mam więcej książek z tej serii - uśmiechnęła się do dziewczyny, na którą chłopak czekał przy wejściu. 
- Skuszę się, jeśli znajdę choć trochę więcej czasu - zaśmiała się małolata w odpowiedzi i nowo wypożyczone książki ukryła na dnie szmacianej torby. 
- Zaczęły się wakacje i mam nadzieję, że jeszcze mnie odwiedzisz - zachęciła. 
- Mam plany na ten miesiąc. Przyjdę w przyszłym i wtedy obiecuję, że przeczytam wszystko, co pani mi poleci. 
- Udanych wakacji! - pożegnała dziewczynę odchodzącą od biurka szeroko uśmiechając się sympatycznie. Wiedziała, że to działa i jeśli młodzi ją polubią, częściej będą zaglądać do jej biblioteki. 
 W drzwiach razem z dziewczyną minął się stary sąsiad Glorii. Pan Paul Beckett pojawił się i rozejrzał po pomieszczeniu. 
Gloria nie chciała zwracać na niego większej uwagi niż powinna. Przy biurku stała już kobieta w kwiecie wieku oddająca książki i biorąca nowe. 
- Ta była trochę nudna - pokazywała palcem na książkę w twardej okładce, chociaż Gloria nie słuchała jej, bo nie mogła się skupić przez nowego gościa. - Rozumiem, że Annie mogła kochać Luke'a, ale zostawić dla niego własne dziecko... - szczebiotała, a bibliotekarka mierzyła wzrokiem Beckett'a, który wciąż patrzył na półki ustawione przy drzwiach. Jednocześnie czytnikiem dodawała książki do elektronicznej karty czytelnika. 
- Racja - mruknęła do kobiety, żeby tamta nie poczuła się urażona.
- Dziękuję bardzo, miłych wakacji  - odparła kobieta, kiedy Gloria wręczyła jej nowe książki do ręki. 
- Zapraszam tu jeszcze! - uśmiechnięta odłożyła zdane książki na bok, które zaraz miała zamiar ustawić na półki. 
 Starała się nie przyglądać na pana Beckett'a. Szukał czegoś w dziale kryminałów i nie chciała mu przeszkadzać.
Mężczyzna był od niej starszy o dziesięć lat. Ona zawsze kulturalnie zwracała się do niego "per pan" i mówiła dzień dobry. Wyjechał i nie pojawiał się za często, kiedy ona mogła go spotykać. Dojrzała i przestała zwracać uwagę na sąsiadów. 
Mężczyzna postarzał się od kiedy go zapamiętała. Paul Beckett  był wysokim i dobrze zbudowanym facetem o zielonych oczach i krótkich włosach ciemnego blondu. Gloria podejrzewała, że przez nadmiar słońca na jego nosie i policzkach pojawiły się lekkie piegi, które jej zdaniem nie były szpetne, ale urocze. 
Czuła się niezręcznie w jego towarzystwie, bo wiedziała, że jako dziecko robiła wiele głupich rzeczy, które on prawdopodobnie pamięta. 

Paul zachęcony przez swojego ojca udał się do biblioteki, która nie istniała "za jego czasów" 
Zaskoczył go widok młodej dziewczyny siedzącej za biurkiem. Domyślił się, że okularnica w kucyku ciemnego blondu to jego sąsiadka - panna Jenkins, którą spotkał już na pogrzebie. Tamtego dnia była ubrana inaczej, bo miała jeansy i koszulę w kwiaty. 
Szybko obsługiwała ludzi chcących wypożyczyć książki i w bibliotece kilka chwil później zostały tylko osoby, które nie zdecydowały się jaką książkę chcą przeczytać. 
 Poszedł poszukać ciekawych kryminałów i nie zwracał na nią większej uwagi. Pomyślał tylko, że zmieniła się przez kilka lat. 

Gloria wstała od biurka, kiedy wszyscy chętni od niego odeszli. Podniosła stos książek i zaczęła roznosić je po bibliotece. 
- Szuka pan czegoś specjalnego? - zagadnęła do sąsiada chcąc mu pomóc. 
- Chcę zająć czymś czas - uśmiechnął się. 
- W poprzednim tygodniu zakupiłam kilka nowych bestsellerów. Są tutaj - pokazała ręką rząd książek na półce. 
- Od kiedy funkcjonuje tutaj biblioteka? - zmienił temat i podążył wzrokiem za kobietą roznoszącą książki po innych półkach. 
- Prawie trzy lata - powiedziała Gloria głośniej zza regału. 
- Chyba zdecyduję się na te - wziął literaturę do ręki. 
- Zapraszam do biurka - uśmiechnęła się sympatycznie i położyła na stoliku książki, które jeszcze jej zostały.  
Mężczyzna podążył za nią. 
- Trzeba założyć panu kartę - powiedziała zaglądając w komputer. - Niech wypełni pan informacje o sobie, a ja zaraz je wrzucę do systemu - wręczyła mu kartkę.

- Zapraszam na przyszłość - powiedziała mu, kiedy już mógł zabrać książki. 
- Do widzenia - pożegnał się Paul i bez oglądania się za siebie opuścił bibliotekę. Wzrok bibliotekarki podążył za nim. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro