Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 3

Zapraszam do czytania i komentowania kolejnej części. Dajcie mi znać, czy Wam się to podoba.

.....

- Może jesteście zbyt blisko spokrewnieni? - wymruczał. Bez powodu nie odrzuciłby go, skoro się nim tak opiekował. - Chyba że kazali mu połączyć inne linie z waszą? Wiesz, dla wymiany genów w stadzie... Tak z ciekawości, od jakiego wilka się wywodzicie? - spytał Julian, częstując Dominika całym pudełeczkiem słodkości. Było okropnie drogie, ale pieniędzy miał w końcu po uszy.

- No nie, on zostanie alfą mojego stada. Nie łączą nas więzi krwi, choć on często nazywa mnie swoim braciszkiem. Jest bardzo opiekuńczy, zawsze zajmował się młodszymi i słabszymi, prawie jak luna. Ogólnie jesteśmy z Alaski, ale, z tego co głosi legenda, pramatka rodziny założycieli wywodziła się z niedźwiedzi. - Przyjrzał się pięknym pralinom, dopiero teraz nad nimi myśląc. - Zjadłem ci pół paczki, bardzo drogie były? - Trochę się przestraszył, bo nie miał pieniędzy, by je odkupić.

Błękitnooki pokiwał głową od niechcenia.

- Mam tego mnóstwo, już mi się przejadły. Bierz ile chcesz, nie przejmuj się - wymruczał, wzruszając ramionami. - Ja pochodzę od wilków polarnych, a te z kolei od lisów - wyjaśnił mu swoje rzadkie pochodzenie i uśmiechnął się nieznacznie.

- Najbardziej boję się nocy pełni, nie bardzo powinienem się ganiać pod postacią wilka po lesie, ale pomyślałem, że się zmienię i położę na głównej polanie. Pewnie i tak nikt do mnie nie podejdzie ze względu na tego malca. O, rusza się! Chcesz dotknąć? - Przyłożył rękę do swojego brzucha z delikatnym uśmiechem na ustach.

- W ciąży nikt ci nic nie zrobi. Nie czują twojego zapachu - wyjaśnił. Czytało się wiele książek. - Wiesz, może lepiej nie... Nie za bardzo lubię dzieci - zestresowany odsunął się nieco. Przerażała go tak ogromna odpowiedzialność za takiego malucha. Wiedział, że zapewne jego odruch matczyny pojawi się wraz z połączeniem, ale teraz był to dla niego istny koszmar.

- Spokojnie - posłał mu wymuszony uśmiech. - Jak się zmienię, będą czuć? - spytał dość niepewnie. - Naprawdę chciałbym znaleźć partnera.

- Chodziło mi o to, że nie będziesz pachniał tak, jak podczas rui. Co prawda teraz twój zapach jest inny, bo miesza się z ciążowymi hormonami, ale i tak będzie dość kuszący. - Dominik pokiwał głową, choć nie był przekonany. Wiedział, że to jego ostatnia nadzieja. 

Rozważania nad nadchodzącą przyszłością przerwało mu dzwonienie dzwonka na korytarzu i głośne okrzyki wzywające na obiad.

Przy posiłku oczywiście brunet podszedł do ciężarnej omegi i jego współlokatora.

- Chyba powinienem się trzymać swojej strony stołu, ale nie zdążyłem się przedstawić - chłopak wyciągnął w stronę białowłosego rękę. - Nazywam się Markus Brownbear.

Grimme spojrzał spode łba na wysokiego mężczyznę. Ogólnie nie pałał życzliwością do alf, ale nie mógł przedstawić swojego rodu ze złej strony. W końcu był jedną z ostatnich linii wilka polarnego. Jego myśli zaprzątały słowa kuzyna, że trzeba przedłużyć tak zacny gatunek. - Julian - powiedział jednak, niepewnie podając mu rękę. Uścisnął ją mocno, nie wiedząc jak się zachować w towarzystwie tego dominującego.

- Bardzo mi miło - odciągnął chłopaka odrobinę na bok i szepnął mu na ucho, podając małą karteczkę. - Wiem, że zapewne o dużo proszę, ale miej Dominika na oku i jakby się coś działo, to, proszę, dzwoń. Będę bardzo wdzięczny i zrobię w zamian niemal wszystko, o co poprosisz.

Inne omegi siedzące przy stole patrzyły na nich wilkiem, zazdroszcząc chłopakowi tak wielkiej, muskularnej i jednocześnie przystojnej alfy, która według nich była mocno zainteresowana osobą białowłosego.

Błękitnooki pokiwał tylko głową, speszony odwracając ją nieco w bok. Widać było, że sytuacja trochę go zakłopotała. Schował kawałek papieru do kieszeni swojej koszuli, dalej nie patrząc mu w oczy i wbijając wzrok w podłogę niezmiernie zmieszany.

- Dzięki - Markus poklepał go po ramieniu. - Spotkamy się na tańcach? - miał piękny szeroki uśmiech.

Nawet nie zdawał sobie sprawy jakie wrażenie robił na wszystkich przy tym stole. Osiemdziesiąt procent dałoby się pochlastać za choćby spojrzenie tego przystojniaka.

- Raczej nie tańczę - albinos odmówił mu dość chłodno, na co większość uległych zaczęła proponować brunetowi spotkanie. Natomiast on przybrał maskę kompletnie niezainteresowanego, jeszcze nie wiedząc, że przez taką niedostępność zacznie się nowy związek.

- Ja też niespecjalnie. Jednak to impreza obowiązkowa - posłał reszcie prężących się przed nim omeg uśmiech i wrócił do swojego stolika. 
- Mi się wydaje czy Markus cię podrywa? - zaśmiał się Dominik konspiracyjne, gdy obaj już siedzieli przy stole.

Julian oburzony odprowadził wspomnianego wzrokiem. „Niezły cwaniak" przeszło mu przez myśl.

- Niech próbuje. Nie jestem zainteresowany, właściwie znalazłem się tu pod przymusem - wymruczał, podnosząc się z miejsca, żeby nałożyć na swój talerz porcję jedzenia.

- Jego też zmusili. Choć podejrzewam, że zgodził się tylko ze względu na mnie - mały zaczął wkładać na swój talerz naprawdę dziwną kombinację przysmaków, która nawet u wytrawnych obserwatorów mogła by wywołać mdłości.

Białowłosy westchnął, w końcu siadając ponownie obok. Sam zdecydował się na gotowany ryż, mięso w chrupiącej panierce oraz surówki. Mimo że był drapieżnikiem, lubował się w warzywach. Zajadał się nimi, niemal jak jakiś królik, ale mięso również uwielbiał, jak przystało na wilka. Tak naprawdę zawsze mógł jeść i jeść, a jego waga stała w miejscu.

.....
Korekta: 13

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro