Część 3
Zapraszam do czytania i komentowania kolejnej części. Dajcie mi znać, czy Wam się to podoba.
.....
- Może jesteście zbyt blisko spokrewnieni? - wymruczał. Bez powodu nie odrzuciłby go, skoro się nim tak opiekował. - Chyba że kazali mu połączyć inne linie z waszą? Wiesz, dla wymiany genów w stadzie... Tak z ciekawości, od jakiego wilka się wywodzicie? - spytał Julian, częstując Dominika całym pudełeczkiem słodkości. Było okropnie drogie, ale pieniędzy miał w końcu po uszy.
- No nie, on zostanie alfą mojego stada. Nie łączą nas więzi krwi, choć on często nazywa mnie swoim braciszkiem. Jest bardzo opiekuńczy, zawsze zajmował się młodszymi i słabszymi, prawie jak luna. Ogólnie jesteśmy z Alaski, ale, z tego co głosi legenda, pramatka rodziny założycieli wywodziła się z niedźwiedzi. - Przyjrzał się pięknym pralinom, dopiero teraz nad nimi myśląc. - Zjadłem ci pół paczki, bardzo drogie były? - Trochę się przestraszył, bo nie miał pieniędzy, by je odkupić.
Błękitnooki pokiwał głową od niechcenia.
- Mam tego mnóstwo, już mi się przejadły. Bierz ile chcesz, nie przejmuj się - wymruczał, wzruszając ramionami. - Ja pochodzę od wilków polarnych, a te z kolei od lisów - wyjaśnił mu swoje rzadkie pochodzenie i uśmiechnął się nieznacznie.
- Najbardziej boję się nocy pełni, nie bardzo powinienem się ganiać pod postacią wilka po lesie, ale pomyślałem, że się zmienię i położę na głównej polanie. Pewnie i tak nikt do mnie nie podejdzie ze względu na tego malca. O, rusza się! Chcesz dotknąć? - Przyłożył rękę do swojego brzucha z delikatnym uśmiechem na ustach.
- W ciąży nikt ci nic nie zrobi. Nie czują twojego zapachu - wyjaśnił. Czytało się wiele książek. - Wiesz, może lepiej nie... Nie za bardzo lubię dzieci - zestresowany odsunął się nieco. Przerażała go tak ogromna odpowiedzialność za takiego malucha. Wiedział, że zapewne jego odruch matczyny pojawi się wraz z połączeniem, ale teraz był to dla niego istny koszmar.
- Spokojnie - posłał mu wymuszony uśmiech. - Jak się zmienię, będą czuć? - spytał dość niepewnie. - Naprawdę chciałbym znaleźć partnera.
- Chodziło mi o to, że nie będziesz pachniał tak, jak podczas rui. Co prawda teraz twój zapach jest inny, bo miesza się z ciążowymi hormonami, ale i tak będzie dość kuszący. - Dominik pokiwał głową, choć nie był przekonany. Wiedział, że to jego ostatnia nadzieja.
Rozważania nad nadchodzącą przyszłością przerwało mu dzwonienie dzwonka na korytarzu i głośne okrzyki wzywające na obiad.
Przy posiłku oczywiście brunet podszedł do ciężarnej omegi i jego współlokatora.
- Chyba powinienem się trzymać swojej strony stołu, ale nie zdążyłem się przedstawić - chłopak wyciągnął w stronę białowłosego rękę. - Nazywam się Markus Brownbear.
Grimme spojrzał spode łba na wysokiego mężczyznę. Ogólnie nie pałał życzliwością do alf, ale nie mógł przedstawić swojego rodu ze złej strony. W końcu był jedną z ostatnich linii wilka polarnego. Jego myśli zaprzątały słowa kuzyna, że trzeba przedłużyć tak zacny gatunek. - Julian - powiedział jednak, niepewnie podając mu rękę. Uścisnął ją mocno, nie wiedząc jak się zachować w towarzystwie tego dominującego.
- Bardzo mi miło - odciągnął chłopaka odrobinę na bok i szepnął mu na ucho, podając małą karteczkę. - Wiem, że zapewne o dużo proszę, ale miej Dominika na oku i jakby się coś działo, to, proszę, dzwoń. Będę bardzo wdzięczny i zrobię w zamian niemal wszystko, o co poprosisz.
Inne omegi siedzące przy stole patrzyły na nich wilkiem, zazdroszcząc chłopakowi tak wielkiej, muskularnej i jednocześnie przystojnej alfy, która według nich była mocno zainteresowana osobą białowłosego.
Błękitnooki pokiwał tylko głową, speszony odwracając ją nieco w bok. Widać było, że sytuacja trochę go zakłopotała. Schował kawałek papieru do kieszeni swojej koszuli, dalej nie patrząc mu w oczy i wbijając wzrok w podłogę niezmiernie zmieszany.
- Dzięki - Markus poklepał go po ramieniu. - Spotkamy się na tańcach? - miał piękny szeroki uśmiech.
Nawet nie zdawał sobie sprawy jakie wrażenie robił na wszystkich przy tym stole. Osiemdziesiąt procent dałoby się pochlastać za choćby spojrzenie tego przystojniaka.
- Raczej nie tańczę - albinos odmówił mu dość chłodno, na co większość uległych zaczęła proponować brunetowi spotkanie. Natomiast on przybrał maskę kompletnie niezainteresowanego, jeszcze nie wiedząc, że przez taką niedostępność zacznie się nowy związek.
- Ja też niespecjalnie. Jednak to impreza obowiązkowa - posłał reszcie prężących się przed nim omeg uśmiech i wrócił do swojego stolika.
- Mi się wydaje czy Markus cię podrywa? - zaśmiał się Dominik konspiracyjne, gdy obaj już siedzieli przy stole.
Julian oburzony odprowadził wspomnianego wzrokiem. „Niezły cwaniak" przeszło mu przez myśl.
- Niech próbuje. Nie jestem zainteresowany, właściwie znalazłem się tu pod przymusem - wymruczał, podnosząc się z miejsca, żeby nałożyć na swój talerz porcję jedzenia.
- Jego też zmusili. Choć podejrzewam, że zgodził się tylko ze względu na mnie - mały zaczął wkładać na swój talerz naprawdę dziwną kombinację przysmaków, która nawet u wytrawnych obserwatorów mogła by wywołać mdłości.
Białowłosy westchnął, w końcu siadając ponownie obok. Sam zdecydował się na gotowany ryż, mięso w chrupiącej panierce oraz surówki. Mimo że był drapieżnikiem, lubował się w warzywach. Zajadał się nimi, niemal jak jakiś królik, ale mięso również uwielbiał, jak przystało na wilka. Tak naprawdę zawsze mógł jeść i jeść, a jego waga stała w miejscu.
.....
Korekta: 13
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro