Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14

Kolejne dni u mojej rodziny upłynęły nam dość szybko.  Ledwie zdołaliśmy się, a już mogliśmy wrócić do Warszawy. Niby się cieszyłam, bo w końcu mieliśmy wrócić do rodziców i znajomych, ale jednocześnie coś nie pozwalało mi się rozstać z miejscem, w którym jednak spędziliśmy ponad dwa tygodnie. Było tak...spokojnie. Jestem nawet skłonna pokusić się o stwierdzenie, że na chwilę udało mi się zapomnieć o wojnie. Nie odpoczywałam fizycznie prawie wcale. Za to psychicznie nigdy nie było ze mną lepiej. Może było to podyktowane tym, że po prostu spędziłam czas z osobą, którą kochałam? I z którą miałam niedługo związać się na resztę życia? Tak. Chyba dlatego.  Praktycznie zawsze wieczorem rozkładaliśmy na podłodze planszówki i potrafiliśmy przesiedzieć nad nimi praktycznie do rana. Tak było i tej nocy. Nie wiedząc, kiedy, zasnęliśmy w trakcie gry w szachy. Co z tego, że zarwaliśmy prawie całą noc, skoro i tak wstałam przed dziewiątą. Z trudem otworzyłam jedno oko, słysząc:


- Dzień dobry, księżniczko!- Alek zaśmiał się pod nosem, napotykając moje półprzytomne spojrzenie.


- Człowieku, litości- jęknęłam, mrużąc oczy, kiedy otworzył okno, a oślepiające promienie słońca wlały się do zajmowanego przeze mnie pokoju.- To,że ty się na tych swoich obozach zrywałeś o piątej, nie znaczy, ja też muszę- dodałam, starając się skleić w miarę logiczne zdanie.


- Jest dziewiąta, a na obozach wstawaliśmy o szóstej- poprawił mnie.


- Zajebista różnica- mruknęłam.


- No wstawaj! Życia ci nie szkoda?


- Na życie z tobą? Nie szkoda mi ani sekundy- zadeklarowałam i, podrywając się z łóżka,stanęłam na palcach, żeby móc pocałować go w usta.


- Wracamy do domu?- upewnił się.


-Wypadałoby się tam pokazać- stwierdziłam ironicznie.


***


- Świadkowa wybrana?- zagaił w drodze,  jednocześnie nie odrywając wzroku od ulicy.


- A co  cię tak wzięło na gadanie o ślubie?- zainteresowałam się.


-Świadek jest dosyć ważną osobą w takim momencie. Chyba  powinnaś się cieszyć, że nie mam w to wywalone- orzekł, udając powagę.


- Owszem, cieszę się, ale... czemu aż tak się tym interesujesz?


- Wiesz... ktoś mi jakiś  czas temu powiedział, że lepiej jest więcej zrobić niż zanadto się nad czymś zastanawiać...


-Czekaj, czekaj...co ty mi chcesz powiedzieć?- przerwałam mu.


- Pomyślałem sobie, że...-zaczął, a ja słyszałam,jak słowa więzną mu w gardle.


- Że co? Do cholery, Alek, powiedz to wreszcie!


-Jeszcze zanim wyjechaliśmy, pomyślałem sobie, że...może lepiej byłoby, gdybyśmy wzięli ten ślub jakoś teraz? - wypalił, zerkając na mnie ukradkiem. Pewnie po to, żeby ocenić moją reakcję.


- Dobra...- pokiwałam głową, zastanawiając się, co więcej mogłabym mu na to odpowiedzieć. - Co masz na myśli, mówiąc,,teraz"?


-Jakieś najbliższe kilka tygodni. Dwa, może trzy...


-Ty na głowę upadłeś? Jak chcesz niby zorganizować nam ślub w dwa tygodnie? Tak się nie da, Aluś - roześmiałam się.


***


- Panowie, sprawa jest-powiedział, otaczając mnie opiekuńczo ramieniem.


- Aż się boję- Zośka udał przerażenie i zrobił krok do tyłu.


- Zośka, spokojnie, jeszcze nic nie powiedziałem.


- Dla ciebie podchorąży Zawadzki, jeśli już- zastrzegł.


-W porządku, panie podchorąży. sprawa jest taka,że...żenię się i potrzebuję świadka. Chętny któryś?


Nic nie powiedzieli. Wybuchnęli tylko śmiechem.


- Glizda się żeni, ja nie mogę, trzymajcie mnie!- zawołał Rudy


-Mogę wiedzieć, co w tym takiego zabawnego?


- Nic, nic. Mogę się nawet wciągnąć w to świadkowanie, ale nie nastawiaj się na to, że będę cię zbierał z podłogi, jak zaliczysz zgon przed północą.


-Serio, Zocha?


- Zwariowałeś? Przecież ja ściany podpieram.


- Przynajmniej wtedy będę miał pewność,że się żadna nie zawali.


- Dobra, uratuję honor naszej trójki i zostanę twoim świadkiem, pasuje?- spytał Janek z nadzieją.


- Dzięki, Jasiu!- wrzasnął zadowolony.


- Nie ma sprawy.



Hej!

Kochani, mam pytanie. Czy chcecie jutro rozdział z przygotowaniami do ślubu, czy rozdział z ceremonią? Od razu mówię, że ten drugi pewnie wyjdzie dłuższy niż zwykle. 

Piszcie w komentarzach!

Do następnego!

P.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro