Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

Obudziłam się z koszmaru tylko po to by wpaść w sidła kolejnego. Ta pętla zatacza się już od tak dawna, że straciłam poczucie czasu. Powiadają, że * światło na końcu tunelu nadaje sens czołganiu się w ciemnościach. W moim przypadku tym światłem są gwiazdy. To one nadają sens mojemu życiu, a ich odległość pokazuje jak długą drogę muszę przejść poprzez cierpienia by odnaleźć cel. Swoją własną gwiazdę. Powoli już tracę nadzieje, że w ogóle ona istnieje. 

- Ah jaka jesteś słodka! Wyglądem przypominasz Caroline! Może czegoś się napijesz?- zaoponowała pani Tailor, podnosząc ciężkie torby z zakupami, obładowane po brzegi opakowaniami jogurtów zero procentowych, i przeróżnymi paczkami ciastek, które sama bardzo uwielbia. 

Pokręciłam głową czekając, aż w końcu otworzy drzwi od mieszkania. 

-Dziękuję, ale naprawdę bardzo się śpieszę.- odparłam próbując nie zaśmiać się, gdy znowu wspomniała o swojej siostrzenicy. 

-Oj dobrze, dobrze! Caroline z pewnością cię polubi.- przekręciła klucz w zamku. Uśmiechnęłam się, gdy dostrzegłam na nim zawieszkę z świnką Peppą. Popchnęła drzwi, i zachęciła mnie wyrazem twarzy bym weszła do środka.-Caroline!

 -Mama!- Z wewnątrz kuchni, wyleciała jak torpeda rudowłosa dziewczynka z dwoma kucykami, oraz żółtą sukienką na ramiączkach. Objęła swoimi drobnymi rączkami nogi mamy, i spojrzała wielkimi, zielonymi oczkami na mnie. - Kim jest ta pani? 

 Kucnęłam by zrównać się z nią wzrostem, po czym uśmiechnęłam się ciepło. 

- Jestem Courtney. Courtney Evans. Nie mów do mnie pani.-mruknęłam rozbawiona.

 -Ale wyglądasz tak staro!

 - Caro!- upomniała ją matka, zerkając na mnie również rozbawionym wzrokiem. - Ona jest o wiele młodsza od mamusi. Ma dopiero szesnaście lat.

 Prawie siedemnaście.

 Miałam ochotę się odezwać, lecz, jednak to przemilczałam. Wstałam i otrzepałam spodnie z kurzu. 

- Będę się już zbierać, miło było ciebie poznać.- mrugnęłam do dziewczynki i pomachałam kobiecie na pożegnanie. Patrząc na to dziecko poczułam ukłucie zazdrości. Jest młoda i pełna energii. Zapewne nie dręczą ją żadne koszmary ani dziwne odczucia. Może po prostu żyć beztrosko.

 Gdy wychodziłam, przystanęłam na chwilę wyczuwając grupę nowych zapachów w moich nozdrzach. Były mieszane, nie mogłam dokładnie rozpoznać do kogo należały. Otworzyłam szerzej oczy, zamachnęłam się i lekko poklepałam po policzku jakby próbując otrząsnąć z transu. 

Muszę przestać, nie jestem zwierzęciem. 


*Cytat~ Florence Littauer

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro