Rozdział 55
-Christie-
- Christie? - zawołał spokojnym głosem pan Josef zbliżając się do drzwi pokoju, w którym spałam chcąc najprawdopodobniej do niego wejść.
- Christie jeszcze śpi - powiedziała krótko pani Jasmin podczas gdy pan tata Matthew uchylił drzwi.
- Dobrze to nie będę jej budził - drzwi zostały znów domknięte
Przebudziłam się wtedy i przewracałam z boku na bok zauważając jednocześnie, że Matthew nie ma ze mną w łóżku. Nieco się zaniepokoiłam, lecz po tym jak podniosłam się zobaczyłam na biurku list od niego przez to odetchnęłam z ulgą. Szybko chwyciłam go do ręki i zaczęłam czytać jego treść.
"Moja kochana,
niestety tego ranka znów musiałem wyjść, aby załatwić kilka ważnych spraw. Piszę przede wszystkim ten list po to, aby nie popełnić znów tego samego błędy i nie narażać cię na niepotrzebny stres związany z moim ponownym zniknięciem.
Mimo, że moja nieobecność nie będzie trwała zbyt długo poprosiłem rodziców, aby zaopiekowali się tobą. Możesz to uznać za nieco przesadne, lecz wiedz, że najważniejsze jest dla mnie bezpieczeństwo twoje jak i jeszcze naszego nienarodzonego dziecka. Więc dodatkowo cię proszę abyś szczególnie uważała na siebie, a w wypadku gdybyś się źle poczuła masz powiedzieć o tym bezwzględnie mojej mamie.
Pamiętaj, że bardzo cię kocham i tak samo jak ty się martwię.
Twój kochający
Matt"
Po przeczytaniu tego listu odświeżona i ubrana udałam się na parter. Schodząc ze schodów zauważyłam panią Jasmin która w tym czasie robiła śniadanie w kuchni.
- Dzień dobry - przywitałam mamę Matthew podchodząc do blatu kuchennego na którym w tamtej chwili przygotowywała kanapki.
- Dzień dobry. Wyspałaś się? - obróciła się w moją stronę.
- Tak - odpowiedziałam krótko się gając po szklankę wody.
- Mam nadzieję, że Matt tym razem poinformował cię o tym, że wychodzi rano - przyłączyłam się do robienia kanapek.
- Tak. Napisał list. Nie wie pani może, gdzie wyszedł? - dopytywałam wkładając niepotrzebne już produkty spożywcze do lodówki.
- Nie mówił, gdzie si wybiera. Jedynie co to poprosił mnie bym się zatroszczyła o ciebie pod jego nieobecność.
- Chwilami mam wrażenie, że jest za bardzo przewrażliwiony na punkcie mojego bezpieczeństwa - przedstawiłam to co w tamtej chwili uważałam.
- Nie jest przewrażliwiony. Jemu bardzo zależy na tobie no i się martwi. Jak miała się urodzić Cassandra mój mąż też się tak zachowywał. Nie martw się, to jest w tej nowej dla was sytuacji normalne - uspokajała mnie pocierając dłonią moje przedramię - Jesteś może głodna? - zmieniła temat mówiąc pogodnym głosem.
- No muszę przyznać, że odrobinę.
Moją rozmowę z mamą ukochanego przerwało jego przybycie. Wszedł nagle do środka i podszedł do mnie znienacka od tyłu i złapał mnie delikatnie za dłoń, a gdy go zauważyłam złożył delikatny pocałunek na mojej szyi. Obejmując mnie prawą dłonią wręczył mi bukiet składający się sześciu białych róż, które uwielbiałam.
- Ty wiesz jak ja cię bardzo kocham? - zapytałam dając mu namiętnego całusa przez ramię w chwili, gdy brałam od niego bukiet.
- Wiem Skarbie. Mógłbym zrobić dla ciebie wszystko kochana - wyszeptał mi do ucha wciąż mnie czule obejmując rękoma.
Zaraz po zjedzeniu wspólnego obiadu razem z Matthew udaliśmy się na umówione spotkanie z moją mamą. Miało się ono odbyć w moim domu rodzinnym. Zanim dotarliśmy na miejsce zatrzymaliśmy się przed sklepem w celu kupienia jakiegoś ciasta, ponieważ Matt będąc u babci w kawiarni kompletnie o tym zapomniał.
Będąc już przed domem, w którym spędziłam całe swoje dzieciństwo zatrzymaliśmy się na podjeździe. Wysiadam z auta by powitać moją mamę stojąca w drzwiach a Matt w tym czasie wyciągał ciasto, które położyliśmy na tylnym siedzeniu.
- Cześć mamusiu - starałam się powitać ją jak najczulej, mimo że nadal chwilami bolały mnie słowa wypowiedziane przez moją mamę siedem miesięcy temu.
- Witaj córeczko - przytuliła mnie czule spoglądając z troską na mój ciążowy brzuch.
Podszedł do nas Matthew i równie przywitał się z moją mamą trzymając w ręku pakunek z ciastem orzechowym.
Już po chwili siedzieliśmy przy stole i wspólnie rozmawialiśmy, spokojnie. Mieliśmy sobie jeszcze wiele do powiedzenia nie rozmawiałyśmy ze sobą przez dłuższy czas.
- Przepraszam, że w tych trudnych dla was chwilach nie mieliście mojego wsparcia - mama chwyciła moją dłoń podczas gdy Matt czule i delikatnie mnie przytulał jednocześnie powoli pocierając mój brzuch dłonią - Wiadomość o twojej ciąży w tamtej chwili mnie wstrząsnęła, ale z biegiem czasu wiem, że nie powinnam tak się zachować i pozostawiać was bez pomocy.
- Mamo - zaczęłam mówić w łzach targana emocjami - Dlaczego mnie zostawiłaś tak jakbym zupełnie dla ciebie przestała istnieć?
Czułam jak Matthew wspiera mnie swoim troskliwym uściskiem po tym jak usłyszał mój załamujący się i piskliwy głos. Po wyrzuceniu z sobie pytania, które od dawna nie dawało mi spokoju zamilkłam wsłuchując się w to co szeptał mi do ucha ukochany. Zapewne próbował mnie w ten sposób uspokoić powtarzając, że w moim stanie nie powinnam się denerwować.
- Na początku nie potrafiłam się z tym pogodzić przypominając sobie to co stało się z twoim tatą. Jednak jak ochłonęłam doszłam do wniosku, że to nie jest koniec świata. Myślałam o tobie, o was. każdego dnia- odpowiedziała na moje pytanie niepewnym i nieco nerwowym głosem mocniej ściskając moją dłoń.
Przerwałam wpatrywanie się w martwy punkt i spojrzałam na twarz mamy. W jej oczach były widoczne łzy a usta nieco drżały.
- Dlaczego się nie odezwałaś? - dopytywałam nie mogąc się powstrzymać od płaczu.
- Bałam się - jej dłonie się trzęsły a po policzkach spływały łzy.
Szczera i długa rozmowa sprawiła, że pogodziłyśmy się. W głębi serca brakowało mi mamy, ale stale starałam się zagłuszyć to uczucie. Mimo że mojej mamy nie było przy mnie opiekował się mną Matthew i jego rodzice. Wiele im zawdzięczałam, to dzięki ich pomocy tak naprawdę udało mi się pokonać wiele ciężkich chwil w ciągu ostatnich miesięcy.
Będąc już w drodze powrotnej od mamy byłam nadal roztrzęsiona. Podparta o drzwi samochodu wpatrywałam się w milczeniu w to co znajdowało się za szybą.
- Nie smuć się słoneczko i.. pozwól, że zabiorę cię w pewne miejsce - co jakiś czas zerkał delikatnie na mnie nie odwracając uwagi podczas prowadzenia samochodu.
- Jakie miejsce? - zapytałam zadziwiona nagle koncentrując na nim swój wzrok i uwagę.
- Zobaczysz - odpowiedział nic nie zdradzając.
W tamtym momencie zboczył z trasy prowadzącej do domu i skierował się w stronę wyjazdu z naszego miasta.
Na miejsce dotarliśmy po około półtorej godziny ciągłej jazdy. Jak się okazało miejscem docelowym naszej wycieczki była strefa postoju bryczek blisko Filadelfii. Siedząc na miejscu pasażera z podekscytowaniem przyglądałam się otoczeniu, koniom o ciemnym umaszczeniu, białym bryczką o ciemnym umaszczeniu, białym bryczką z ogromnymi kołami oraz szykownie ubranemu woźnicy.
Zapatrzona nie zauważyłam Matthew który jak prawdziwy gentleman otworzył mi drzwi, aby pomóc mi wyjść z samochodu. Dopiero jego słowa zwróciły na nim moją uwagę. Chwycił mnie delikatnie za dłoń co spowodowało, że zaczęłam razem z nim iść w stronę zaparkowanego tam pojazdu konnego. W tym czasie co ja delikatnie głaskałam źrebaka mój ukochany podszedł porozmawiać z jednym z panów opiekujących się tymi zwierzętami.
- Długo zastanawiałem się jaką niespodziankę zrobić ci na urodziny. No i tak po około no powiedzmy trzech tygodniach rozmyślania wpadł mi do głowy ten pomysł - mówił do mnie po chwili zaczynając robić to co ja, czyli głaskać małego konia - W tym dniu chciałbym abyś poczuła się jak księżniczka - pocałował mnie delikatnie w szyję stojąc nieco z tyłu.
Podeszliśmy do bryczki, którą powozi mężczyzna, z którym Matt wcześniej rozmawiał. Po tym jak woźnica będący już w podeszłym wieku otworzył nam drzwiczki wsiadłam do niej z pomocą mojego chłopaka, który jeszcze do tej pory nie przestał mnie zaskakiwać.
- Misiu, jak wpadłeś na pomysł, żeby zrobić dla mnie tą cudowną niespodziankę? - gdy już oboje siedzieliśmy wygodnie a bryczka ruszyła wtuliłam się w niego czule.
- Szczerze? - zaśmiał się delikatnie.
- Tak - potwierdziłam wpatrując się w jego twarz.
- Wymyśliłem to jak byłem ostatnio u Cass, ty byłaś wtedy u Miriam. Cass poprosiła mnie wtedy abym przeczytał Maxowi bajkę przed snem. Na tamten wieczór akurat przypadła bajka o Kopciuszku. I pomyślałem, że każda mała dziewczynka marzy o tym, aby zastać księżniczką. Chciałbym abyś teraz się nią poczuła - wyjaśnił po czym delikatnie pocałował mnie w dłoń.
- Nie spodziewałam się, że coś takiego wymyślisz - czule pocałowałam go w usta - Przy tobie czuję się jak prawdziwa księżniczka.
- Bardzo się cieszę, że tobie się podoba.
Ta godzinna przejażdżka bryczką dała nam niesamowitych wrażeń, cieszyliśmy się swoją bliskością jednocześnie podziwiając to piękne miasto. Gdy zrobiło się nam nieco chłodniej będąc wtuleni w siebie nawzajem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro