Rozdział 53
-Christie-
Spałam spokojnie do czasu, gdy zauważyłam, że Matthew nie ma w łóżku. Usiadłam na brzegu łóżka po czym zaniepokojona zeszłam na dół myśląc, że wstał wcześniej ode mnie, lecz go nie było. Wróciłam się do pokoju by spojrzeć na telefon, ale nie było żadnej wiadomości. Zniknął rano nic o tym nie mówiąc. Zaczęłam się o niego martwić więc zadzwoniłam do Miriam, aby się poradzić co mam o jego zniknięciu myśleć.
- Hej. Jesteś w domu? - zapytałam idąc w stronę tarasu.
- Hej. No jestem w domu.
- Mogłabym do ciebie przyjść? Musimy porozmawiać - powiedziałam bezpośrednio.
- Może zróbmy tak? Ja do ciebie przyjdę razem z Olivierem - mówiła niewyspana - Coś się stało, że chcesz z nami rozmawiać?
- Opowiem wam o tym jak się spotykamy.
- Dobrze to my za jakieś pół godziny będziemy - po chwili zastanowienia odpowiedziała.
Zanim przyszli moi przyjacielem zdarzyłam pójść do sklepu po świeże bułki. Po drodze przywitałam się z kilkoma znajomymi osobami oraz zerwałam kwiaty by wstawić je do wazonu. Wchodząc do domu, w którym o tej porze nie było rodziców Matthew sprawdziłam skrzynkę na listy. Włączyłam radio, włożyłam bułeczki do koszyka na pieczywo, wyłożyłam zwierzy biały ser i zostawiłam to wszystko na stole w jadalni. Wróciłam się do kuchni by wstawić wodę na herbatę i czekałam na gości.
- Cześć. Przyniosłam spódnice którą moja mama ci nieco poszerzyła - przeszli przez drzwi, Miriam wtedy wręczyła mi moją dolną część garderoby.
- Wydaje mi się, że na długo nie starczy - gładziłam się po brzuchu, dużym brzuchu.
- Spokojnie. Na jakiś czas starczy - mówił Olivier czułym głosem, jednocześnie patrząc na mnie.
- Tak, ale z dnia na dzień robię się coraz większą - podeszłam do stołu z przyjaciółmi, aby zjeść wspólnie śniadanie - Przejdźmy do rzeczy. Nie wiem co się dzieje z Matthew. Dzisiaj rano jak się obudziłam nie było go, a przecież dzisiaj ma wolne w pracy. Martwię się, że wpadł w jakieś tarapaty.
- Nie martw się. Jakby miał jakieś tarapaty wiedziałbyś o tym pierwsza - uspokajała mnie - Dzwoniłaś do niego? - piła herbatę.
- Tak, ale odbierał. Przed chwilą wyspał mi wiadomość, że nie może rozmawiać. Nic więcej nie napisał.
- Jak wróci to wypytaj go o to. Nie może byś tak że wychodzi bez słowa, a ty się martwisz, szczególnie w tym stanie - mówił poddenerwowany mając ręce założone na siebie.
Miriam chwilę wpatrywała się w Oliviera po czym nagle spojrzała w moim kierunku. Pewnie zgadzała się z jego słowami.
- Nie przesadzaj. Pewnie miał ważny powód - tym razem to ja go uspokajałam.
- Nawet jak miał ważny powód to mógł chociaż zostawić kartkę - mówiła Miriam jedząc bułkę.
Około trzy godziny spędziłam z przyjaciółmi. Wspólnie zjedliśmy śniadanie, wypiliśmy herbatę oraz obejrzeliśmy serial w telewizji. Dzięki nim na chwilę przestałam się tak zadręczać tym co się może dziać z Matthew i zamiast tego miło spędziłam z nimi czas.
Zostając sama około trzynastej zajęłam się drobnymi porządkami w domu, umilała mi to muzyka z mojej ulubionej stacji radiowej. W międzyczasie dostałam wiadomość od Matthew. Przystanęłam więc na chwilę by mu odpisać. Tak jak on powiedział czekałam na jego przybycie, miałam nadzieję, że mi to wszystko wyjaśni. Wróciłam do czyszczenia blatu kuchennego.
Moje prace domowe dobiegły końca, dlatego położyłam się w pokoju moim oraz Matthew i słuchałam muzyki przez słuchawki w wyniku czego lekko mi się przysnęło i nie zauważyłam, kiedy Matt wrócił.
- Kochanie - przyklęknął przy łóżku i zaczął głaskać mój policzek, drugą ręką delikatnie wyjmował słuchawkę z mojego ucha - Już jestem - powiedział nieco cichszym głosem chcąc mnie pocałować.
- Gdzie byłeś? Martwiłam się - zaczęłam go wypytywać o powody jego nieobecności, mój głos był nieco podniesiony.
- Przepraszam. Miałem kilka spraw do załatwienia - chwycił mnie za dłoń, lecz ja ją zabrałam.
- Mogłeś chociaż powiedzieć, albo głupią wiadomość zostawić - odsunęłam się nieco dalej na łóżko, miałam nadal uniesiony głos.
- Myszko.. wiem, że nie powinienem tak robić. Obiecuję, że to się nie powtórzy - delikatnie pocałował mnie w dłoń - Wybaczysz? - spojrzał mi prosto w oczy skruszonym spojrzeniem trzymając mnie nadal delikatnie za dłoń.
Spoglądałam w jego oczy milcząc. Miał je lekko skierowane w dół, a na jego twarzy nie było widać uśmiechu takiego jak zazwyczaj, lecz grymas smutku.
- Wybaczam - powiedziałam cicho, mój wzrok byk skierowany w dół.
- Chodź do mnie - mając spokojny głos lekko pociągnął mnie za dłoń.
Wstałam z łóżka i delikatnie przytuliłam ukochanego. Czułam w tamtej chwili wewnętrzny spokój.
Oboje zeszliśmy na parter. Matt zaczął przygotowywać obiad a ja czytałam książkę siedząc na kanapie. Nie mogąc skupić się na czytaniu przez dźwięk radia, które było w kuchni wiec odłożyłam książkę na stolik kawowy i podeszłam do wyspy kuchennej podczas gdy Matt nawet tego nie zauważył. Minęła chwila zanim zorientował się, że jestem tuż obok ponieważ nic nie mówiłam.
- Gniewasz się? - miał dosyć smutny głos.
- Może.. - odpowiedziałam bardzo cicho odwracając się.
- Chodźmy na kanapę - chwycił mnie za dłoń i delikatnie pociągnął za sobą.
- No i powiedz.. co ja mam z tobą zrobić? - siedziałam mu na kolanach.
Spojrzał na mnie czułym spojrzeniem po tym jak zmierzył mnie wzrokiem. Dłońmi objął mnie w biodrach i przyciągnął delikatnie jeszcze bardziej do siebie.
- Zrób co tylko chcesz - masował moje kolano - Najlepiej coś przyjemnego.
- Ojj. Nie wiem, czy zasłużyłeś - chwyciłam go za podbródek skierowując jego wzrok wprost na moje oczy.
- No to już twoje zdanie - nagle mnie pocałował w nos mając nieco zabawne spojrzenie.
- Ejjj - pisnęłam zrzędliwie odwracając głowę w drugą stronę.
- Już nie udawaj - odwrócił delikatne znów twarz w moim kierunku przez co się uśmiechnęłam.
Zaczęliśmy się czule obściskiwać, lecz po chwili musieliśmy to przerwać, ponieważ do domu wrócili rodzice Matthew. Usiedliśmy grzecznie obok siebie, jak gdyby nigdy nic i wymienialiśmy się spojrzeniami mając przy tym minę rozbawioną przez tą całą sytuację.
- Może pani w czymś pomóc? - zaproponowałam widząc jak pani Jasmin wnosi do domu dwie duże torby z zakupami.
- Nie trzeba kochana, dam radę, ale dziękuję za chęci - odpowiedziała na moje pytanie idąc w stronę kuchni, jednocześnie posłała mi miłe spojrzenie.
- Już niedługo będzie obiad gotowy - powiedział do rodziców idąc w ich stronę.
- Uwielbiamy synku jak gotujesz - słyszałam ich rozmowę siedząc w salonie.
- Co dzisiaj upichciłeś? - pan Josef podszedł go blatu kuchennego po czym stanął tuż obok małżonki.
- Spaghetti - odpowiedział.
Chwilę później wspólnie siedząc przy stole zjedliśmy spaghetti przyrządzone przez Matthew. Czując jego pyszny smak zapomniałam o emocjach z dzisiejszego dnia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro