Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 47

                         -Matt-

Wstałem o dziewiątej, podczas gdy Tysia jeszcze spała. Po tym jak ogarnąłem swój wygląd postanowiłem zająć się przygotowaniem jedzenia na nasz dzisiejsze spotkanie z przyjaciółmi. Włączyłem ulubioną stację radiową po czym zająłem się robieniem sałatki z gyrosem.

- Tysia jeszcze śpi? - zapytała mama nalewając sobie soku pomarańczowego do szklanki.

- Tak. Śpi jeszcze. Postanowiłem się sam tym wcześniej zająć, aby wszystko sprawnie zostało przygotowane na czas - odpowiedziałem spoglądając na ramię.

- O której mają przyjść goście? - dopytywała przyglądając się jak kroje cebulę.

- O siedemnastej.

- Że ciebie oczy nie pieką od tej cebuli - powiedziała Tysia podchodząc do mnie od tyłu.

- Zdążyłem się już przyzwyczaić - czule pocałowałem ją w czoło.

Zmierzyłem wzrokiem ukochaną następnie głaszcząc ją po brzuchu, który był już bardzo widoczny. Z czasem byłem coraz bardziej podekscytowany tym, że zostanę tatą, a z drugiej strony chwilami ogarniał mnie lęk, który starałem się nie okazywać, aby nie martwić.

- Nie mogę się napatrzeć na twój brzuszek - mówiłem głaszcząc ją po policzku, lewą rękę wciąż trzymałem na jej brzuchu.

- Za niedługo znów będę miała robione USG to będziesz mógł znów oglądać nasze dzieciątko - położyła swoją dłoń na moją.

- Tatuś już nie może się doczekać - powiedziałem kucając przy brzuszku.

- Może teraz się dowiemy czy to chłopiec czy dziewczynka - głaskała mnie czule po twarzy.

Ta wizyta u ginekologa będzie wyjątkowa - pomyślałem przyglądając się dziewczynie, która skradła moje serce przy pierwszym spotkaniu i z która wiąże swoje plany na przyszłość. Mimo tego, że to czego prawdopodobnie się dowiemy mnie cieszy to ważniejsze jest to aby dziecko tak samo jak jego mama było zdrowe. Wbrew temu, że nie wiadomo co nam przyniesie przyszłość, jedno jest pewne; pomimo tego co by się nie działo zawsze będziemy je kochać.

                      ***

Dwie godziny przed umówionym przybyciem gości udaliśmy się na zakupy. Głównym miejscem, do którego chcieliśmy pojechać był supermarket, w którym musieliśmy kupić kilka produktów; napoje, chipsy oraz inne przekąski. Gdy wychodziliśmy z siatkami pełnymi zakupów Tysia zobaczyła witrynę sklepu z artykułami dla dzieci.

- Matt, zobacz - wskazała na sklep - Pójdziemy tam? - zapytała pełna uśmiechu i jednocześnie z błyszczącymi oczyma.

- Sklep z wyprawką dla dzieci? - przyglądałem się budynkowi stojącemu naprzeciwko.

- No trzeba już zacząć wszystko powoli przygotowywać - argumentowała, aby mnie przekonać do odwiedzenia tego miejsca.

- No dobrze, to idziemy.. tylko odłóżmy zakupy do auta.

Chwilę później weszliśmy do środka i zaczęliśmy przeglądać asortyment sklepu, ja udałem się w miejsce, w którym były porozkładane ubranka a Tysię zaciekawiły zabawki dla dzieci. Było tego wszystkiego tak wiele, w różnych kolorach, lecz mój wzrok przykuła jedna rzecz - malutkie skarpetki koloru białego wykończone falbanką. Trzymając je w dłoniach nie mogłem się im napatrzeć.

- Też mi się one podobają - przytuliła mnie od tyłu - Jeszcze nie wiadomo czy to będzie dziewczynka.

Próbowałam popatrzeć na nią słodkim a za razem błagalnym wzrokiem, aby sama wpadła na pomysł kupna tych dziecięcych skarpetek. Rozbawiłem ją tym nieco osiągając tym swój cel.

- No dobrze. Niech ci będzie - wpakowała je do koszyka, który trzymałem.

-Christie-
Wróciliśmy z zakupów. Matt pojechał na chwilę do babci, a ja w tym czasie ja rozpakowywałam pierwsze rzeczy kupione dla dziecka. Wtulając się w niebieski kocyk w żółte kaczuszki rozmyślałam nad naszą przyszłością.

- Christie wszystko w porządku? - zapytał pan Josef pocierając mnie po plecach po czym usiadł obok mnie na łóżku.

- Tak, tylko.. myślę czy dany robię radę razem z Matthew - odpowiedziałam kładąc kocyk sobie na kolana.

- Kiedy miała przyjść na świat Cass też mieliśmy takie obawy, ale dzięki temu, że nawzajem się wspieraliśmy i przede wszystkim rozmawialiśmy ze sobą o każdych naszych zmartwieniach daliśmy radę. Ty też dacie sobie radę, ja to wiem - pan Josef mówił czułym oraz opiekuńczym głosem - Pamiętajcie, że mimo wszystko będziemy was wspierać.

- Dziękuję, naprawdę - powiedziałam prosto w oczy ze szczerym uśmiechem.

- Proszę.

- Mogę? - dodał po chwili wskazując na brzuch.

- Tak - kiwnęłam głową.

- Doskonale pamiętam, jak Jasmin była w ciąży. Tego nie da rady zapomnieć, byliśmy wtedy tacy szczęśliwi - wspominał delikatnie głaszcząc mnie po brzuchu.

                   ***

Spędzaliśmy miło czas z przyjaciółmi na wspólnych rozmowach. Byli oni szczerze zaciekawieni tym jak nasze maleństwo się rozwija oraz cieszyli się z tego powodu tak samo bardzo jak my. Wspierali nas oni w każdej chwili tak bardzo jak nasi rodzice, zawsze otaczali nas troską.

- Jak tam to wasze maleństwo? - zapytała Miriam głaszcząc mnie po brzuchu.

- Wszystko jest w porządku. Za niedługo mamy kolejną kontrolną wizytę u ginekologa i może się dowiemy jakiej będzie płci - Matt objął mnie radością i czule pocałował mnie w czoło dłonią głaszcząc po brzuchu.

- Powiedzcie szczerze, co wam się marzy? - dopytywał Olivier.

- Najważniejsze w tym momencie jest to, żeby było zdrowe i szczęśliwe - odpowiedziałam z uśmiechem jednocześnie sięgając po przekąski stojące na stoliku.

- A właśnie! Pokaże wam co dzisiaj kupiliśmy - Matt szybko poszedł na górę.

- Wy to macie szczęście - stwierdziła Cler.

- Masz rację. Jestem bardzo szczęśliwa, że mam przy sobie kogoś takiego jak Matthew - przytaknęłam przyjaciółce.

- A ja jestem bardzo szczęśliwy, że mam ciebie no i z powodu maleństwa w twoim brzuszku - pocałował mnie czule w czoło wracając z piętra z zakupami.

- Zobaczcie sami - podał poskładane zakupy siedzącej obok mnie Miriam a ta zaczęła je oglądać.

- Skarpetki z falbanką - zauważyła rudowłosa - Czyli to będzie dziewczynka? - radośnie zadała pytanie.

- Tak jak mówiłem wcześniej. Za niedługo mamy kolejne badania, no a teraz jeszcze nie wiemy. Po prostu bardzo nam się spodobały - powiedział podkreślając słowo nam.

- Co jak co, ale to ty robiłeś szczenięce oczy, aby je wziąć - wtrąciłam nieco zgryźliwie dla żartów.

- No niestety.. to prawda - wszyscy słysząc jego słowa wybuchliśmy śmiechem.

- Zastanawialiście się już może nad imieniem? - odezwała się Nicol która była wtulona w Dana.

-Tak. Myśleliśmy nad Melody, Rachel no a dla chłopca.. Dylan i Charlie - odpowiedział Matt.

- Nie potrafimy się zdecydować - dodałam jedząc kanapkę.

- Ja mam dla was doskonałą propozycję - odparł Dan.

- Jaką? - powiedzieliśmy z Matthew jednocześnie.

- Faheja - mówił przez śmiech.

- Wybacz, ale nie skorzystamy z twojej propozycji. Co najwyżej bardzie tam miała na drugie imię - odpowiedział Matt po tym jak wszyscy przestali się śmiać po tym co powiedział Dan.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro