Rozdział 42
-Christie-
Wstałam tego dnia nieco zaspana. Ziewając udałam się do łazienki szurając kapciami które znajdowały się na moich stopach. Stanęłam przed lustrem i zaczęłam przyglądać się swojej cerze oraz włosom będącym w stanie artystycznego nieładu. Chcąc bardziej się rozbudzić przemyłam twarz chłodną wodą. Uczesałam włosy i udałam się do pokoju po ubrania z szafy. Będąc ubrana i mając zrobiony delikatny makijaż zeszłam na dół na śniadanie. Odkąd mieszkam u Matthew nie jadłam śniadania bez niego. Dziś natomiast robiłam to z jego rodzicami.
- Podwieźć się może dzisiaj do szkoły? Akurat mamy po drodze - zapytam pan Josef przegryzając kanapkę z szynką i szczypiorkiem.
- Nie trzeba. Nie chcę państwu zawierać głowy mną, pójdę pieszo - odpowiadałam nalewając sobie mleka do płatków.
- Ależ Christie, to nie jest dla nas żaden problem - powiedziała mama Matthew z wyczuwalną chęcią szczerej pomocy.
- Dziękuję, ale naprawdę nie trzeba. Mogę spokojnie się przespacerować, na pewno mi to nie zaszkodzi.
Będąc już po śniadaniu poszłam do pokoju spakować książki do plecaka oraz zobaczyć czy o czymś nie zapomniałam. Ubrałam zimową kurtkę po czym wychodząc z domu zadzwoniłam do Miriam, okazało się, że jest nieopodal domu Matthew. Po przywitaniu tocząc żywą rozmowę udałyśmy się do parku, przez który kiedyś codziennie przechodziłyśmy idąc do szkoły. Czując chłód na dłoniach założyłam rękawiczki.
- O której masz do tego lekarza? - zadała pytanie patrząc się na mój brzuch.
- Na czternastą, Matthew przyjedzie po mnie do szkoły pół godziny wcześniej, abyśmy spokojnie zdążyli - odpowiedział delikatnie stawiając kroki na śliskiej powieszeni.
- Myślałam, że Matt jest w pracy o tej godzinie - zdziwiona odparła patrząc na mnie uważnym wzrokiem.
- Zazwyczaj jest, ale dzisiaj umówił się z szefem, że w zamian tego, że chce wyjść szybciej o godzinę z pracy przyjdzie wcześniej i pomoże przy dostawie towaru - odpowiedziałam popijając herbatę z termosu.
- On tak się o ciebie troszczy - wzdychała.
- Jak już wspominałam chwilami za bardzo.
- No.. wspominałaś - przyznała mi rację - on chce twojego dobra. Patrząc na niego doskonale to widać, cieszy go to że zostanie tatą.
- Cieszy go to, choć tak samo jak ja ma chwilami obawy o naszą przyszłość - potarłam ręką po swoim lekko już widocznym brzuchu - Nawet już chwilami zastanawia się jakiej nasze dziecko będzie miało płeć, marzy mu się chłopiec.
- Tak jak każdemu facetowi.
Do szkoły dotarłyśmy tuż przed początkiem pierwszej lekcji. Wchodząc do klasy usiadłam razem z Miriam w przedostatniej, wolnej ławce. Nauczycielka od biologii przeprowadzała lekcje z genetyki. Starałam się uważać, lecz moje myśli wciąż krążyły wokół tego co mnie dzisiaj czeka; badań u ginekologa. Nauczycielka zauważyła moją nieuwagę.
- Christie, dobrze się czujesz? - zapytała blondwłosa nauczycielka po czterdziestce.
- Tak, wszystko w porządku. Zamyśliłam się, przepraszam za moją nieuwagę.
Lekcje mijały zadziwiająco szybko. Klasę opuściłam w połowie ostatniej lekcji, po czym idąc w stronę wyjścia z budynku wyciągnęłam telefon, aby zadzwonić Matthew. Nie zrobiłam tego widząc do przez okno czekającego na mnie przy aucie zaparkowanym przy bramie szkolnej.
- Nie miałem okazji tego dzisiaj rano zrobić - pocałował mnie czule w usta - To co, idziemy? - zapytał chwytając mój plecak, który miałam zawieszony na ramieniu.
- Tak, możemy jechać - powiedziałam nieco niezdecydowanie.
- Stresujesz się? - znał mnie na tyle dobrze, że potrafił to wyczuć.
- Odrobinę - wypowiedziałam cicho wsiadając do samochodu.
- Wszystko będzie dobrze - uspokajał mnie gładząc po ręce - Nasze dzieciątko jest silne - pogłaskał mnie po brzuchu.
Tuż przed czternastą byliśmy w poczekalni. Przebywało tam wiele ciężarnych kobiet bliskich rozwiązania. Matt zaciekawiony siedział obok mnie i przeglądał broszurki związane z ciążą i macierzyństwem, a ja myślałam o możliwym rozwoju wydarzeń. Chwilę po czternastej przyjął nas lekarz. Po krótkiej rozmowie o przebiegu ciąży doktor przeprowadził badania USG.
***
Po opuszczeniu gabinetu lekarskiego wyszliśmy z budynku. Odczuwając zimno postanowiliśmy pójść na gorącą czekoladę do kawiarni nieopodal. Po wejściu do środka zdjęliśmy kurtki po czym powiesiliśmy je na wieszaku. Usiadłam do stolika, a Matt poszedł kupić dla nas słodkie napoje. Spojrzałam na chwilę na telefon, odpowiedziałam Olivierowi na wiadomość.
- Co ciekawego nasi przyjaciele piszą? - niósł czekoladę w kubkach.
- Olivier pytał jak poszło badanie USG i czy wszystko dobrze - wzięłam kubek do ręki, lewą zaś trzymałam ją za dłoń.
- Miło z ich strony - patrzyliśmy sobie prosto w oczy, na jego ustach pojawił się promienny uśmiech.
- Olivier powiedział mi w tajemnicy, że Miriam już planuje, jak urządzić pępkowe - wyznał po tym jak zrobił łyk z kubka.
- Ty już się bój tego co Luis wykombinuje. Pamiętasz o tym jak opowiadałem ci o osiemnastce, która mi zorganizował? - dopowiedział po wzięciu oddechu.
- Luis to typowy imprezowicz - stwierdziłam - Tak pamiętam, bawiłeś się do tego stopnia, że niczego nie pamiętasz - zaczęłam śmiać się pod nosem, a on się zaczerwienił, co jeszcze bardziej potęgowało moje rozbawienie.
- Doskonale także pamiętam osiemnastkę, która dla mnie zorganizowaliście - dodałam po chwili, wspominając ten niesamowicie radosny dla mnie dzień.
- Wiedząc, że sprawiło ci to radość sądzę, że było naprawdę warto - w swojej lewej dłoni trzymał moją robiąc na niej kółka palcem drugiej ręki.
- Największą radością sprawia mi to że jesteś - powiedziałam po tym jak złożyłam pocałunek na jego ustach.
- Będę zawsze przy tobie i przy naszym maleństwie nie wiadomo od tego co by się działo.
Matt był osobą, dzięki której tak naprawdę poznałam inny rodzaj miłości. Jego namiętne pocałunki, czuły dotyk i słowa które docierają do najgłębszych zakamarków serca. Był on spełnieniem wszystkich moich marzeń oraz snów.
Do domu wróciliśmy przed siedemnastą. W czasie, gdy ja zabrałam się za naukę Matt razem z tatą grzebał przy aucie. Skupiona na nauce francuskiego nie zauważyłam pani Jaśmin która weszła do pokoju i przyniosła mi herbatę owocową.
- Przyniosłam dla ciebie gorącą herbatkę - powiedziała mama Matthew stawiając kubek z napojem.
- Dziękuję. Nie trzeba było - oderwałam się od książki - Jest pani nieoceniona.
- O przyszłą synową i wnuka trzeba się zatroszczyć - głaskała mój brzuch.
- Jak poszły badania? - dodała po chwili.
- Lekarz powiedział, że z dzieckiem jest wszystko dobrze, wygląda na zdrowe. Muszę jeszcze zrobić kilka badań. Następna wizytę, na którą mam przyjść z wynikami mam za trzy tygodnie - odpowiedziałam po czym zrobiłam łyk herbaty z błękitnego kubka - Mamy nawet zdjęcie z USG. Widzi pani? Ssie już kciuk - pokazałam odbitkę, która dostaliśmy po badaniu od ginekologa.
- Jest.. wspaniałe - przytuliła mnie czule po czym wyszła z pokoju pozostawiając zdjęcie maleństwa na biurku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro