Rozdział 41
-Christie-
Obudziłam się po siódmej. Matthew nie było już w łóżku. Zabierając ubrania z szafy poszłam do łazienki, w której już był Matt.
- Co robisz skarbie? - zapytałam lekko uchylając drzwi.
- Nie widać? Golę się kotku - powiedział robiąc pociągnięcie maszynka do golenia.
Podszedłem do niego i przytuliłam go czule od tyło. Uwielbiałam to robić, jego skóra zawsze była przyjemna w dotyku i ciepła.
- Co byś powiedział na to jakbyśmy po szkole odwiedzili twoja babcie w domu? Ucieszyła by się - patrzyłam na jego odbicie w lustrze.
- Wspaniały pomysł - patrzył się na mnie wciąż mając piankę do golenia na twarzy - O której dzisiaj kończysz lekcje?
- Przed czternastą - odpowiedziałam.
- To przyjadę po ciebie. Tylko do tego czasu masz siedzieć w środku; w szkole. Nie chcę widzieć znowu tego, że stoisz na zewnątrz mi marzniesz.
- Mam trening o siedemnastej - dodał po chwili.
- Pamiętam o twoim treningu. Pomyślałam, że zamiast czekać na ciebie pójdę do domu i zabiorę kilka rzeczy. Chce to zrobić zanim mama nie wróci do domu.
- Christie, ile ty to chcesz jeszcze tak ciągnąć? Nie lepiej z nią porozmawiać? - wypowiedział się poważnym tonem.
- Matt, proszę zrozum. Nie jestem jeszcze na to gotowa.
Zjedliśmy śniadanie, przygotowaliśmy się do wyjścia i opuściliśmy dom. Matt pojechał do pracy przy okazji zawożąc mnie do szkoły jak co dzień. Po czułym pożegnaniu dołączyłam do przyjaciół czekających na mnie przy wejściu do szkoły. Zamieniając kilka słów udaliśmy się na lekcje.
***
- Pomóc ci coś wziąć? - zapytał wchodząc do pokoju, podczas gdy ja pakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do torby.
- Dam sobie radę spokojnie - zapinałam torbę - Już skończyłam się pakować. Możemy jechać do twojej babci.
Wyszliśmy z domu nie zapominając o ówczesnym jego zamknięciu. Matt zapakował moją torbę na tylne siedzenie, podczas gdy ja wsiadłam do auta. Jadąc słuchaliśmy muzyki lecącej w radiu cicho ją nucąc. Uwielbiałam słuchać, jak Matt śpiewa, lecz on to rzadko robił, najczęściej się od tego wymigiwał, gdy o to prosiłam. Za to bardzo często grał dla mnie na gitarze oraz z chęcią uczył mnie podstawowych chwytów. Choć nauka grania nie szła mi łatwo on nie przejmował się tym, był nad wyraz cierpliwą osobą. Doskonale wiedział zawsze jak zmotywować mnie do działania i jak dodać mi chęci do zrobienia czegoś.
-Matt-
Będąc na miejscu wysiedliśmy z auta udając się do mieszkania mojej babci. Wjechaliśmy na trzecie piętro windą po czym zadzwoniliśmy dzwonkiem do drzwi.
- Miło mi was widzieć kochani - pocałowała nas oboje w policzek, gdy wchodziliśmy do środka.
- Dzień dobry babciu - Tysia przywitała się używając pierwszy raz słowa babciu do mojej babci czym wywołała u niej promienny uśmiech.
- Nie mówiliście, że zamierzacie mnie dzisiaj odwiedzić - mówiła wchodząc do kuchni w chwili, gdy mu usiedliśmy na kanapie w salonie.
- Dzisiaj rano o tym pomyśleliśmy - odpowiedziała Christie rozglądając się po pomieszczeniu.
Pokój był niewielki, ale za to bardzo przytulny. Mury były wyłożone jasnobrązową tapetą przez co wydawał się on ciepły. Na ścianie znajdowało się zdjęcie ślubne dziadków oraz kilka czarno białych zdjęć. Podłoga była pokryta panelami, na których w centralnym miejscu pokoju zaścielony był puchaty dywan, stał na nim stolik kawowy, a obok niego kanapa i fotel wykonany z przyjemnego w dotyku materiału. W pomieszczeniu znajdowała się również stara, drewniana komoda, na której umieszczone były zdjęcia rodzinne, wysoki regał na książki, stojąca lampa oraz kilka doniczek z kwiatami na parapecie. Urokowi temu miejscu dodawał bujany fotel, na którym babcia uwielbiała wieczorami przesiadywać czytając książki.
- Herbatka jest już gotowa - babcia wchodziła do pokoju wnosząc tacce z trzema filiżankami i dzbanek z gorącym napojem - Mówcie dzieciaki co tam u was słychać. Christie jak się czujesz? - usiadła na fotelu.
- Czuję się bardzo dobrze. Matt się bardzo o mnie troszczy. Nie chce mnie puścić do szkoły bez drugiego śniadania i kanapek - zrobiłam krótką przerwę w mówieniu robiąc łyk herbaty malinowej - Czasem bywa nadopiekuńczy.
- Jestem nadopiekuńczy? - zapytał Matthew z lekkim zdziwieniem i rozbawieniem w głosie.
- Nie ma się czemu dziwić. Dziadek też taki był - rozczulonym głosem wspominała - Był wspaniałym mężem, zawsze pamiętał o rocznicach, pielęgnował rodzinne tradycje.
- Robił doskonałe wypieki - dodał Matt.
- Ty wiesz o tym doskonale Sorbeciku - potwierdziła babcia.
- Babciu - wyszeptał zawstydzony.
- No właśnie, a kiedy wasz ślub? - zapytała po chwili namysłu nad własnym małżeństwie.
Popatrzyliśmy się na siebie nawzajem nie wiedząc, jak odpowiedzieć na to pytanie.
- Tak szczerze to jeszcze o tym nie myśleliśmy. Ale jedno co wiem to to że nigdy ich samych nie zostawię, bo bardzo kocham ją jak i to małe dzieciątko - mówiłam głaszcząc Tysię po lekko już widocznym brzuszku ciążowym patrząc jej jednocześnie głęboko w oczy.
- Musicie pamiętać, że wychowanie dziecka to wielka odpowiedzialność. Jak już pewnie sami zdążyliście zauważyć życie nie jest proste. Przed wami jeszcze wiele przeszkód, trudności. W rodzinie nie powinno być żadnych tajemnic, a problemy powinniście rozwiązywać wspólnie.
O siedemnastej pożegnaliśmy się z babcią i pojechaliśmy na trening do hali sportowej. Trener zawiadomił nas pierwszym meczu turniejowym który ma się za niedługo u nas odbyć. Po zbiórce i omówieniu spraw bieżących zaczęliśmy robić rozgrzewkę po czym zagraliśmy dzieląc się na dwie drużyny. Tysię podczas rozgrzewki z tego co zauważyłem rozmawiała z Cler która przyszła razem z Luisem. Po treningu zamieniliśmy kilka słów z przyjaciółmi i udaliśmy się do domu. Po Christie było widać, że już troszkę zmęczona tym dniem z resztą tak samo jak ja.
Wieczorem oglądając z wspólnie z ukochaną wciąż myślałem o tym co mówiła babcia, jakie rady nam dawała. Miałem w tamtej chwili wątpliwości czy nadaje się na rodzica, lecz jednocześnie byłem świadomy tego, że muszę być odpowiedzialny już nie tylko za siebie.
- Jak ty bacznie się mi przyglądasz - stwierdziła.
- Zastanawiam się - odparłem przytuliłem ją do siebie mocniej.
- Nad czym - dopytywała patrząc na mnie wytężonym wzrokiem.
- No wiesz. Nad tym jak to będzie jak maleństwo się urodzi. Jaką będzie miało płeć. No i tym - zrobiłeś przerwę w mówieniu - czy nadaje się na rodzica. Moja mamcia dała mi wiele do myślenia - odpowiedziałem nieco zasmucony.
- Kochanie. Jestem pewna, że będziesz wspaniałym tata. Nie martw się. To nowa dla nas sytuacja.
- Martwię się, bo nie chce dać plamy. Chce, aby w przyszłości było ze mnie zadowolone, nie wstydziło się mnie przed kolegami, miało we mnie wsparcie - powiedziałem zmartwionym głosem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro