Rozdział 37
-Christie-
*Po trzech dniach*
Po kilku dniach spędzonych u Matthew i unikaniu matki nadszedł czas spotkania rodzinnego na mszy oraz na cmentarzu w dniu śmierci mojego ojca. Z racji mojej miłości do taty postanowiłam tam pójść mimo mojej niechęci. Cieszyło mnie to, że Matt zadeklarował mi swoje towarzystwo, dzięki temu czułam się nieco raźniej, lecz słowa mojej matki wciąż tkwiły w mojej pamięci.
Czekałam na ukochanego przy wyjściu ubierając botki. On w tym czasie szukał kluczyków. Byłam nieco zniecierpliwiona, ponieważ bałam się, że się spóźnimy.
- Tato, nie widziałeś moich kluczyków? - zapytał idąc do gabinetu, w którym znajdował się pan Josef.
- Ostatnio widziałem je na wyspie w kuchni- powiedział odwracając wzrok od laptopa.
- Dzięki - odpowiedział Matt, idąc do kuchni.
Wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy na cmentarz.
- Niech zgadnę myślisz o spotkaniu z mamą? - zapytał widząc moją niemrawą minę i zamyślenie.
- Tak, przez naszą kłótnię i to po powiedziała nie mam ochoty jej widzieć.
- Wspomniałeś, że jej słowa cię uraziły, ale nie powiedziałaś co dokładnie.
- Nie chcę o tym rozmawiać. Po prostu była w fałszywa w stosunku do mnie... do nas- powiedziałam nieco rozemocjonowanie.
Gdy dojechaliśmy na miejsce udaliśmy się prosto na kościoła, który jest położony zaraz obok cmentarza, na którym został pochowany mój tata. Zaraz po nabożeństwie udaliśmy się na grób przy której już po chwili znajdowała się moja rodzina; ciocia Kelly z Filadelfii, kuzyn Brandon z narzeczoną Angie, brat bliźniak mojego taty Anthony z rodziną.
- Może spróbuj się pogodzić z mamą- zaproponował Matt patrząc jak kontem oka zerkam na mamę.
- Po tym co powiedziała- zrobiłam przerwę w mówieniu- nie jestem w stanie tego zrobić- powiedziałam jej do ucha.
- Tysiu, ale to nie może tak być, że będziecie ze sobą rozmawiać. Wyjaśnijcie sobie wszystko na spokojnie- powiedział, gdy odchodziliśmy na bok, aby normalnie porozmawia- Przecież ona jest twoją matką.
- Tylko, że ona- pociągnęłam nosem ze łzami w oczach- ona od już początku była w stosunku do nas fałszywa. Mówiła mi jak to ona bardzo cię lubi, a za naszymi plecami co? Powiedziała mi, że pewnie i tak zostawisz mnie samą jak to ujęła z "bachorem", że skończy się ta nasza sielanka. Nie ośmieliła się też stwierdzenia, że tacy gówniarze jak my nie poradzą sobie z dzieckiem- powiedziałam po czym zaczęłam się wypłakiwać w jego ramie.
-Kochanie. Ona potrzebuję, żeby się pogodzić z tą sytuacją trochę czasu, tak samo jak my- pocałował mnie w czoło- Zrozum też trochę ją. Jak zostałyście same też było wam ciężko- bronił ją.
- Wiem! Było nam ciężko, zostałyśmy same, to ona wtedy musiała ogarnąć sprawy, którymi wcześniej zajmował się mój tata. Ale- pociągnęłam nosem- nie powinna tego mówić.
- Rozumiem, że te słowa sprawiły ci ból, ale nie możesz przez nie wszystkiego przekreślać.
-Matt-
Po wczorajszym spotkaniu z rodziną Christie wróciliśmy do domu. Była nim bardzo poruszona. Udało mi się ją wieczorem uspokoić dzięki ciepłej herbacie, rozmowie. Miałem nadzieję, że wszystko zacznie się powoli układać, jednakże myliłem się. Gdy wróciłem do domu z pracy zasłałem Tysię na łóżku płaczącą, w ręce trzymała jakieś kartki. Gdy pytałem co jest powodem jej rozpaczy pokazała mi list, który po chwili zacząłem czytać.
"Moje kochane,
piszę ten list, aby was przeprosić za to co postanowiłem zrobić i podziękować cudowne chwile które dzięki wam doświadczyłem. Mam nadzieję, że to co teraz piszę nie zmieni tego jakim mnie zapamiętacie.
Droga żono, wiem, że ostatnimi czasy sprawiłem ci wiele bólu. Żałuję, że moje słowa były przyczyną tego co się stało. Gdy zrozumiałem do czego doprowadziłem nie mogłem już tego naprawić, tak bardzo tego żałuję. Żałuję, że moje bezmyślnie wypowiedziane słowa doprowadziły cię do nerwów, w wyniku których poroniłaś. Nie chciałem byś zrozumiała, że je nie chcę kolejnego dziecka. Byłem zbyt przyzwyczajony do wygody; nasza córka jest już prawie dorosła. Nie potrafię żyć z myślą, że przez moje nieodpowiedzialne zachowanie straciliśmy dziecko. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego postąpiłem tak egoistycznie. Życzę ci abyś odnalazła szczęście przy kimś kto na ciebie zasługuje kto będzie lepszy niż ja, lecz proszę nie zapomnij o tym, że zawsze cię kochałem mino tego, że często zapominałem ci tego okazywać i rzadko mówiłem ci to wprost.
Kochana córeczko, chciałbym abyś zapamiętała mnie takim jakim byłem, a nie przez pryzmat tego do czego doprowadziłem. Przepraszam, że to robię, zdaję sobie sprawę, że teraz cierpisz i jeszcze wielu rzeczy nie rozumiesz. W swoim życiu napotkasz na wiele przeszkód, lecz najważniejsze jest to abyś wybierała dobrze i postępowała odpowiedzialnie. Chciałbym abyś nigdy nie krzywdziła innych, lecz obtaczała ich miłością. Mam nadzieję, że w przyszłości będziesz wiodła szczęśliwe życie pełne miłości, a ten którego wybierzesz będzie godzien ciebie. Pamiętaj skarbie, że zawsze byłaś moją ukochaną córeczką.
Kocham was bardzo"
Po tym jak przeczytałem ten list sam byłem nieco przybity jego treścią. Rozumiejąc powagę sytuacji nie chciałem poruszać tego tematu. Kierowałem się tym, że czasami lepsze od mowy jest milczenie, pozwolenie się komuś wypłakać w ramię i danie wsparcia. Rozumiałem, że ten czas jest dla mniej wyjątkowo trudny, niosący ze sobą bolesne wspomnienia.
- Mama przekazała mi go przez Miriam dzisiaj- powiedziała odrywając nieco głowę od mojego ramiona.
Patrzyłem na jej zaczerwienione od łez oczy. Bolało mnie to, że ona tak cierpi. Niejednokrotnie chciałem jej pomóc, ale nie wiedziałem jak. Od siostry usłyszałem, że w takich chwilach najważniejsza jest po prostu bliskość drugiej osoby. Jednakże mnie to nie do końca zadowalało.
- Trzymała ten list przez cały rok! Nie powiedziała mi o niczym! Ukrywała to przed mną. Rozumiesz to? - powiedziała zapłakana nie mogąc opanować emocji które ją targały.
- Skarbie. Jest mi teraz trudno cokolwiek powiedzieć. Ale jedno wiem, nie możesz jej od razu osądzać; nie wiemy jakie miała ku temu powody, nie wiemy co ona dokładnie czuła i jak ta cała sytuacja dokładnie wyglądała- chwyciłem delikatnie jej podbródek przez co jej wzrok skierowałem prosto na moje oczy.
- Powinnam zauważyć coś wtedy. Gdybym to zrobiła może byłby teraz tutaj- powiedziała łamiącym się głosem.
- Najgorsze co możesz robić to obwiniać się o to i zadawać sobie pytanie "Co by było, gdyby?". To do niczego nie prowadzi, nie ma w tym twojej winy- powiedziałem całując ją w czoło.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro