Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 33

                       -Matt-

Wstałem o siódmej. Ubrałem ciemne jeansy i czarną koszulkę. Zszedłem na dół napić się gorącej kawy i zadzwonić w tym samym czasie do Jack'a. Chciałem mu zaproponować podwózkę do pracy, ponieważ akurat będę przejeżdżał blisko jego miejsca zamieszkania. Kończąc trwającą około trzy minuty rozmowę zrobiłem kilka ostatnich łyków kawy po czym wkładając kubek do zmywarki posprzątałem za sobą. Założyłem buty i kurtkę. Wychodząc zabrałem klucze i chowając komórkę do kieszeni spodni wyszedłem.

                          ***
Została mi już tylko pół godziny pracy. Razem z Jack'iem wydawaliśmy ostatnie już zamówienia na naszej zmianie.

- Gulasz już prawie gotowy- powiedziałem do Jack'a mieszając gulasz.

- Dobrze. Jeszcze chwila i kończymy pracę- powiedział uradowany.

- To dobrze. Jadę po Christie do szkoły o piętnastej. Chce ją zaskoczyć.

- A co, piątkowe plany? - przetarł ścierką blat kuchenny.

- Nie jest to nic specjalnego, ale dzisiaj idziemy do Luisa. Wspominałem ci o nim.

- Tak, wspominałeś o nim.

Kończąc pracę poszedłem się przebrać i niemalże wybiegłem z restauracji, aby zdążyć pojechać po Tysię do szkoły. Nie wiedziała nic o moich planach. Podjechałem pod samą bramę szkoły samochodem. Oparty o auto wyczekiwałem wyjścia ze szkoły ukochanej. Kręcąc kluczami na palcu bacznie nasłuchiwałem dzwonka. Kiedy ten wreszcie wybrzmiał wyszło z niej wiele młodych osób, a wśród nich zaskoczona moim widokiem Christie.

- Hej- pocałowała mnie w usta- Nie mówiłeś, że przyjedziesz.

- Chciałem cię zaskoczyć. No i... chyba się udało sądząc po twojej minie.

- Udało ci się- mocno mnie objęła.

- Ej nie tak mocno, bo mnie udusisz- odparłem.

- Nie będę miała się do kogo przytulać.

- Wskakuj- otworzyłem jej drzwi.

- Prawdziwy gentelman z ciebie- pocałowała mnie delikatnie w dolną wargę.

- Potrafię być też niemiły- wyszeptałem jej do ucha czym wywołałem u niej śmiech.

- W jakim sensie? - zapytała.

- Ty dobrze wiesz w jakim- odpowiedziałem szeptem odgarniając jej włosy za ucho.

Wsiadaliśmy do mojego auta. Patrząc na Christie czekałem aż sama się domyślić co jest nie tak.

- Coś się stało? - zapytała nie wiedząc o co chodzi.

- Miałem nadzieję, że się sama domyślisz- widząc, że nadal nie wie o co chodzi postanowiłem wyjaśnić moje zachowanie- Zapnij pasy. Nie ruszę, dopóki tego nie zrobisz.

- Dobrze. Będę pamiętała na przyszłość- powiedziała zapinając pasy.

- Grzeczna dziewczynka- skierowałem jej wzrok na siebie, po czym złożyłem delikatny pocałunek ja jej ustach.

Ruszyliśmy. Nim się obejrzeliśmy byliśmy na miejscu. Wchodząc do środka spotkaliśmy panią Elizabeth która właśnie wróciła z pracy. Miała także w rękach siatki z zakupami.

- Dzień dobry- przywitałem się.

- Witaj Matt. Dzisiaj już po pracy jesteś? - zapytała, gdy odkładała siatki z zakupami na blat kuchenny.

- Tak. Dzisiaj był duży ruch. Danie główne rozchodziło się jak świeże bułeczki. Pomogę pani- powiedziałem chwytając za siatki.

- Dziękuje- posłała mi uśmiech-Wydaje mi się, że jesteś zadowolony z tej pracy, a sądząc po tym co nam ostatnio ugotowałeś naprawdę się do tego zadajesz- powiedziała mama Tysi układając do półek produkty spożywcze.

- Cieszę się, że pani smakowało i tak jestem zadowolony ze swojej pracy.

Spędziliśmy chwilę czasu z panią Elizabeth po czym pojechaliśmy do Luisa tak ja się wcześniej umawialiśmy. Chcieliśmy wspólnie pograć w karty z Luisem i Cler. Olivier i Dan ze swoimi drugimi połówkami mieli inne plany na dzisiejszy wieczór. Z tego co mówiła Miriam opiekują się małą Amandą, a Dan z Nicol jadą gdzieś na weekend we dwoje poza miasto.

Jadąc do naszego przyjaciela zatrzymaliśmy się pod sklepem i zrobiliśmy drobne zakupy; kupiliśmy głównie chipsy i słone paluszki. Nie lubiliśmy przychodzić z pustymi rękami.

Zadzwoniliśmy dzwonkiem do drzwi po czym po odczekaniu chwili weszliśmy do środka niosąc w rękach siatki. W salonie zastaliśmy siedzącą Cler, Luis w tamtej chwili był w kuchni i przygotowywał dla nas inne przekąski. Dosiedliśmy się do dziewczyny Luisa rozpakowując jednocześnie na stoliku kupione przez nas produkty.

Nasza gra w remika rozkręciła się na dobre. Nie zauważyliśmy, kiedy zrobił się ciemno, a do domu wróciły siostry Luisa; Silvia i Remie. Przywitaliśmy się z nimi robiąc sobie krótką przerwę od gry.

- Remie idź do siebie- powiedział Luis, gdy piętnastolatka się do nas dosiadła.

- Niech zostanie. Przecież nie przeszkadza nam w niczym- powiedziałem po czym zrobiłem łyk soku pomarańczowego.

Uważam, że wiek, a rozum to dwa słowa które nie idą w parze.
Nie powinno się liczyć to ile lat się ma, lecz to co tak naprawdę sobą reprezentuje; jak postrzega świat i ludzi.

- Jestem tego samego zdania Luis- poparła mnie Cler.

- No dobrze, przekonałaś mnie- powiedział Luis do Cler- Jak chcesz to zostań Remie.

Udało nam się namówić Silvię, żeby dołączyła dzięki czemu teraz graliśmy w sześć osób. Podczas gdy pojawił się temat, który zaciekawił starszą siostrę Luisa.

- Jakie macie plany na sylwestra? - zapytała nas Silvia.

- Nie mamy jeszcze jakichś szczególnych planów- odpowiedziałem- Znając Luisa mogę szczerze powiedzieć, że ma tyle pomysłów, aż nie może się zdecydować.

- Jakbyś zgadł- powiedziała Cler- Nawet pojawiła się wersja spędzenia sylwestra w Nowym Jorku.

- No to niezłe plany snujecie- powiedziała Silvia.

- Żyje się raz- powiedział Luis obejmując Cler.

Luis był człowiekiem szalonym. Zawsze podchodził do życia optymistycznie. Czasami zazdrościłam mu tej łatwości bycia i sposobu funkcjonowania.

- My mamy w planach przede wszystkim spędzić ten czas razem- powiedziała Tysia.

Tak naprawdę nic innego się dla nas nie liczyło niż spędzenie tego czasu wspólnie. Nie mieliśmy wygórowanych oczekiwań i planów na ten dzień. Chcieliśmy jedynie czuć swoją bliskość, obecność.

Będąc śpiący postanowiliśmy opuścić towarzystwo. Namówiona przeze mnie Tysia zgodziła się spędzić noc u mnie. Po tym jak pożegnaliśmy się z przyjaciółmi wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do mojego domu.

Wchodząc do środka ściągnęliśmy buty i pozostawiliśmy je na parterze. Po cichu wchodziliśmy po schodach, aby nie obudzić moich rodziców. Po tym jak dałem Christie moje ubrania do spania poszła wsiąść prysznic. Ja w tym czasie przeglądałem portale społecznościowe.

- Kładź się. Ja idę wsiąść szybki prysznic i zaraz do ciebie wracam- powiedziałem widząc Christie która właśnie umyta wchodziła do mojego pokoju.

Tak jak mówiłem wziąłem szybki prysznic i po chwili położyłem się obok Tysi. Przytuliłem ją mocno do siebie i pocałowałem w czoło. Zauważając, że zasypia na mojej piersi postanowiłem przełożyć delikatnie jej głowę na poduszkę i przykryć ją kołdrą. Sam leżąc obserwowałem chwilę jej wyraz twarzy podczas snu. Zamknąłem oczy co spowodowało, że zasnąłem.                     

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro