Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 30

                 -Christie-

Sobotnie, listopadowe południe. Wracaliśmy właśnie z Matthew oraz Luisem z Filadelfii, gdzie kupiłam swój pierwszy motocykl; czarną Hondę Nsr 125 z jaskrawozielonymi felgami. Byłam bardzo szczęśliwa; wszystko szło według mojego planu.

Zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej, aby zatankować, Luis w tym czasie poszedł do toalety oraz jednocześnie płacąc za paliwo kupić jakiś napój. Ja w tym czasie stojąc za autem przyglądałam się motocyklowi przymocowanemu do przystosowanej do tego przyczepy.

- Mówiłem ci, że to uzależnia? - zapytał obejmując mnie od tyłu oraz kładąc swój podbródek na moim lewym ramieniu.

- Tak i miałeś rację- gładziłam jego dłonie znajdujące się na moim brzuchu.

- Dobrze, że przykryliśmy motocykl, bo zaczyna padać- dodałam po chwili.

- Dla mnie ważniejsza od motocykla jesteś ty- zdjął kurtkę i założył mi ją na ramiona.

- Kotek. Zimno ci będzie- chwyciłam go za dłoń.

- Nie dyskutuj. Dam radę jakoś- powiedział zapinając bluzę po samą szyję.

- Widzę, że ci zimno, proszę- zdjęłam apaszkę z szyi i założyłam ją Matthew- nie pozwolę ci marznąć.

- Ależ ty uparta- pocałował mnie w czoło.

- Przecież mnie znasz- przytuliłam go mocno.

- Ooo. Matt, zmieniłeś styl ubierania. Pasują ci cętki- powiedział Luis prześmiewczo wracając z trzeba kubkami gorącej kawy.

- Co nie? Też tak myślę- odpowiedział poprawiając apaszkę.

Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w dalej. Zostało nam około dwudziestu minut drogi. Siedzieliśmy z Matthew przytuleni na tylnym siedzeniu. Nie rozmawialiśmy o niczym konkretnym do puki Matt nie zaczął tematy tatuażu.

- Co sądzisz na temat robienia tatuażu? Akceptujesz ludzi z tatuażami? - zadawał pytania.

- Zaskoczyłeś mnie nieco takim tematem. Oczywiście, że je akceptuję tatuaże, każdy zasługuje na akceptację. A co do ich robienie, to bardzo podobają mi się, gdy mają one jakiś głębszy sens i znaczenie. Sama się kiedyś zastanawiałam nad tatuażem, ale bałam się reakcji ze strony innych.

- Nie powinnaś nawet patrzeć na reakcje innych, jednakże powinnaś dobrze to przemyśleć. Ślad na całe życie.

- Skoro nie powinnam patrzeć na reakcje innych to czemu pytasz o moje zdanie- zapytałam wnioskując to z jego wypowiedzi.

- Byłem ciekawy co na ten temat uważasz. Akurat twoje zdanie ma dla mnie ogromną wartość- odpowiedział przyciągając mnie lekko do siebie.

- Masz zamiar zrobić sobie tatuaż? - byłam bardzo zaciekawiona.

- Myślę o tym od dłuższego czasu i jestem zdecydowany w stu procentach- udzielił odpowiedzi na moje pytanie- Umówię się do tego samego salonu, gdzie Luis robił swój rękaw.

- Stary, szczerze ci to miejsce polecam; fachowa robota i pełen profesjonalizm. Lepszego specjalisty od Martina nie znajdziesz- powiedział Luis odwracając się do nas, gdy stanęliśmy na światłach.

Wstawiliśmy motocykl do garażu po czym pojechaliśmy do kawiarni babci Matthew gdzie miał się odbyć roczek Maxa. Zaproszona była tylko najbliższa rodzina i przyjaciele. Jadąc w samochodzie z Matthew postanowiłam zadać mu pewne pytanie.

- Matt wiem, że to może być drażliwy temat dla ciebie, ale od jakiegoś czasu cały czas o tym myślę- powiedziałam nieśmiale po czym kilka sekund milczałam- Dlaczego tak nie lubisz obchodzić urodzin? - zapytałam po czym odwróciłam wzrok obawiając się jego reakcji na moje pytanie.

- Kochana możesz mnie pytać o co tylko chcesz. Niczego się nie musisz obawiać. Z tobą zawsze jestem szczery- zauważył moje zawahanie- Nie lubię obchodzić urodzin, ponieważ... w dniu moich urodzin dziadek trafił do szpitala. Był to początek jego choroby, która okazała się wtedy być już w poważnym stadium. Teraz co roku wspominam ten dzień, w którym okazało się, że zostało mu już niewiele czasu. Ten dzień w żaden sposób mnie już nie cieszy, lecz jeszcze bardziej mnie to dołuje.

Widząc smutek w jego oczach zaczęłam gładzić jego dłoń, która znajdowała się na drążku od skrzyni biegów. Spojrzał na mnie delikatnie, z leciutkim uśmiechem na ustach, po chwili odwracając wzrok znów na drogę. Mimo, że Matt nie chciał obchodzić urodzin jednak postanowiłam coś przygotować dla niego, żeby wiedział, że pamiętam. Wychodząc z auta zarzuciłam torebkę na ramie oraz wzięłam prezent dla małego Maxa do ręki. Obejmując ukochanego ramieniem udałam się z nim w stronę kawiarni, w której zapewne znajdowali się już pozostali goście. Wchodząc do środka przywitałam się z babcią Matthew, Cassandra, Rafaelem, Maxem oraz z pozostałymi zaproszonymi. Czas minął nam na wspólnych rozmowach, delektowaniu się tortem autorstwa babci oraz zabawie z solenizantem.

                         *Następny dzień*

Godzina dziewiąta. Siedzę w jadalni gotowa do wyjścia, pijąc gorącą kawę. Towarzyszy mi mama.

- Wspominałaś wcześniej, że w sobotę Matt ma urodziny- powiedziała po tym jak zrobiła łyk kawy z mlekiem.

- Tak- wzięłam kubek do dłoni- Jutro odbieram nieśmiertelnik, z grawerunkiem który dla niego zamówiłam u złotnika.

Rozmowę przerwał nam dzwonek do drzwi. Za drzwiami nie było nikogo innego jak mojego chłopaka, z którym za chwilę miałam jechać do kościoła. Imponowała mnie w Matthew jego religijność, którą zakorzenili u niego dziadkowie. Opowiadał bardzo wiele o nich, a szczególnie o dziadku, miłośniku łowienia ryb, który zawsze powtarzał, że wszystko ma swoje przyczyny i następstwa.

- Dzień dobry- powiedział Matt ściągając buty przy wejściu.

- Witam Matt. Co słychać? - zapytała, gdy szliśmy w stronę jadalni, aby na chwilę usiąść.

- Wszystko jest dobrze- uśmiechnął się szczerze- Za chwilę porywam Christie ze sobą. Mam nadzieję, że się pani nie gniewa.

- Jak ja bym się mogła gniewać? Wiem, że potrafisz się nią zaopiekować- odparła po czym zrobiła łyk kawy.

Kończąc rozmowę z moją mamą ruszyliśmy w stronę wyjścia. Oboje uśmiechnięci spojrzeliśmy na nasze ręce. Nasze palce były splecione, czułam dokładnie ciepło jego dłoni.

- Zgubiłem się w twoich oczach; tych rozmarzonych, pełnych radości. Spoglądając w nie czuję odwagę, lecz czasem mnie onieśmielają w mówieniu wprost o swoich uczuciach- spojrzał wtedy na moją twarz wpatrując się w moje oczy po czym złożył nienachalny pocałunek na moich ustach.

Pod wpływem uczuć przywarłam swoim ciałem do ciała Matthew przez co on oparł się plecami o ścianę. Nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Jego dłonie znalazły się na mojej szyi. Jego oczy wciąż wpatrywały się w moje.

- Ta chwila... mogłaby trwać wiecznie- powiedział cicho- Ale niestety musimy już jechać kochana- powiedział obwiązany moimi rękoma w pasie, po czym jeszcze raz musnął ustami moją dolną wargę.

Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy do kościoła jak co niedzielę. Tego dnia także zjedliśmy rodzinny obiad wraz z rodzicami Matthew w towarzystwie Cassandry wraz z jej rodziną. Nie obeszło się także bez wspólnego obejrzenia filmu.

         

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro