Rozdział 3
-Christie-
Spokojnie spałam do czasu, gdy mój sen został przerwany przez dzwoniący budzik. Niezadowolona zwlekłam się z wygodnego łóżka. Poszłam do łazienki po to by się odświeżyć oraz zrobić delikatny makijaż. Ubrałam wygodne czarne leginsy oraz niebieski długi sweterek. Związałam włosy w luźnego koka. Wzięłam z pokoju plecak, do którego wczoraj włożyłam książki i zeszłam na dół do kuchni.
- Za chwilę jadę do pracy. Może podwieźć się do szkoły? - zapytała mama, jedząc wspólnie ze mną śniadanie.
- Nie, nie trzeba. Przejdę się – odpowiedziałam, żując płatki z mlekiem.
Idąc przez ogromny park powolnym krokiem, słuchałam muzyki przez słuchawki oraz podziwiała naturę, która budziła się do życia po zimowym śnie. Przeglądając portale społecznościowe, postanowiłam napisać do Miriam SMS-a.
- Hej :* Idziecie już do szkoły?
Za chwilę otrzymałam odpowiedź:
- Hejcia :) Tak, a dlaczego pytasz?
- Muszę Was o coś zapytać. Gdzie jesteście?
- Przy wyjściu z parku. A o co chodzi?
- O nic ważnego. Widzimy się za chwilę ;)
Wychodząc z parku, zobaczyłam przyjaciół, którzy na mnie czekali. Widząc nich trzymających się za ręce, momentalnie się uśmiechnęłam.
- Cześć - powiedziałam.
- O czym chciałaś z nami porozmawiać?- zapytał Olivier.
- Wczoraj w mojej skrzynce na listy znalazła się róża. Nie jest może ona od was?
- Nie, nie jest ona od nas - powiedział nieco zdziwiony Olivier, a Miriam mu przytaknęła.
- A nie było dołączonej żadnej wiadomości? - dopytywała Miriam z zaciekawieniem.
- Nie, właśnie o to chodzi, że nie było żadnej wiadomości. Nie wiem, co mam o tym myśleć – wyjaśniłam.
- Może po prostu komuś wpadłaś w oko – zasugerowała Miriam, szturchając mnie jednocześnie łokciem.
- Albo ktoś sobie ze mnie żarty robi - powiedziałam lekko poddenerwowana.
***
- Olivier nie wraca z nami? - zapytałam ze zdziwieniem, wychodząc ze szkoły.
- Nie. Powiedział mi, że musi zostać dłużej, aby zaliczyć sprawdzian – wyjaśniła Miriam.
- To w sumie dobrze, bo chciałam z tobą porozmawiać o osiemnastce Oliviera. Zastanawiałaś się już nad prezentem? – powiedziałam, idąc ulicą z przyjaciółką.
- Tak. Myślałam nad koszulką klubową z nazwiskiem. Tylko nie wiem, gdzie taką zdobyć. Zapytam Matthew, może on będzie wiedział - odpowiedziała.
- A ty co kupisz? - dodała po chwili Miriam, spoglądała na mnie oczekując reakci.
- Rozmyślanie nad prezentem zajęło mi trochę czasu. Doszłam do wniosku, że kupię piłkę do siatkówki jakiejś sprawdzonej firmy. Pewnie zamówię ją przez Internet - odpowiedziałam idąc spacerem.
- A szukałaś może w sklepie sportowym w centrum? Słyszałam, że są tam oryginalne rzeczy w dobrych cenach.
- Nie, ale to dobry pomysł. Może poszłybyśmy tam razem?
- Jasne. Kiedy masz czas?
- Może teraz poszłybyśmy? - zaproponowałam.
- Ok. To zostawmy plecaki u mnie i chodźmy - powiedziała Miriam, gdyż stały tuż przy jej domu.
***
- Jak myślisz, ta będzie dobra? - zapytałam, pokazując żółto-niebieską piłkę z wystawy.
- Tak, myślę, że będzie dobra. Cena nawet nie jest taka wysoka. Bierzesz ją? – zapytała, spoglądając na wieszaki z koszulkami.
- Tak - zadecydowałam.
- Myślę, że tu nie znajdziemy takiej typowej klubowej koszulki. Musimy poszukać gdzie indziej - powiedziała Christie, oglądając sportową odzież.
- Masz rację - przytaknęłam przyjaciółce, wychodząc ze sklepu z prezentem.
Chodząc po centrum handlowym spotkały znajomą osobę.
- Cześć - przywitałyśmy się z Matthew, uśmiechając się.
- Cześć. Co u was słychać? – zapytał, patrząc na mnie.
- W sumie to nic ciekawego, właśnie kupiłam prezent urodzinowy dla Oliviera – odpowiedziałam, przyglądając się przystojnemu chłopakowi.
- A co takiego, jeśli można zapytać?
Wyciągnęłam z torby piłkę do siatkówki. Podałam ją Matthew który ciągle się mi przyglądał. Chwilami mnie to peszyło. Lecz tak naprawdę podobało mi się jego zwrócenie uwagi na mnie.
- Dobry wybór. Olivierowi pewnie się spodoba – powiedział, z szerokim uśmiechem przyglądając piłce.
- Mam prośbę. Mógłbyś mi w czymś pomoc? – zapytała Miriam przykrywając na sobie wzrok Matthew.
- Oczywiście. Z chęcią pomogę, a w czym problem? - zapytał ze szczerą chęcią pomocy.
- Pomyślałam, że dobrym prezentem urodzinowym byłaby koszulka klubową z nazwiskiem, ale nie wiem, gdzie taką mogę zdobyć. Wiesz może, gdzie mogę ją zamówić? -spojrzała pytającona na bruneta.
- Za jakiś czas do naszego klubu będziemy zamawiać koszulki z nazwiskami i numerami graczy. Zapytam trenera, on się tym wszystkim zajmuje - odpowiedział po chwili zastanowieniaśmy.
- Dziękuję ci. Jesteś wielki - powiedziała Miriam z wdzięcznością.
- Nie ma za co. Wymienimy się numerami? – zapytał, wyjmując telefon z kieszeni spodni.
- Jasne – powiedziałyśmy, wpisując swoje numery w spis kontaktów Matthew.
- Gdy będę wiedział coś konkretnego, to dam wam znać. A teraz już niestety muszę lecieć - powiedział spoglądając na godzinę w telefonie.
- Do zobaczenia- powiedziałyśmy na pożegnanie.
- Cześć - pożegnał się po czym odchodził wciąż patrząc się w naszą stronę.
- Wracamy? - zapytałam czując lekki głuda.
- Myślę, że tak. Zrobiło się już późno, a poza tym obiecałam Danielowi, że pomogę mu w znalezieniu jakiś dokumentów - powiedziała.
- Widzimy się jutro w szkole. Pa.
- Do jutra. Pa - pożegnałam się Miriam, kierując się w stronę domu.
Resztę dnia spędziłam zupełnie zwyczajnie. Wzięłam prysznic. Założyłam czyste wygodne ubranie, zjadła lekką owsiankę zbożową, obejrzałam ulubiony serial, po czym poszłam zmęczona spać. Po jakimś czasie mój sen został przerwany przez SMS-a. Zerknęłam na wyświetlacz – od Oliviera.
- Śpisz?
- Już nie. Coś się stało?
- Jutro razem z Miriam oglądamy u mnie „Szybkich i wściekłych". Może przyłączyłabyś się do nas?
- Z chęcią.
- Nie przeszkadzałaby Ci może obecność jeszcze jednej osoby, a dokładniej Amandy? Moi rodzice wychodzą gdzieś wieczorem i poprosili mnie, abym zajął się nią. Wystarczy, że położę ją spać i mamy cały wieczór dla siebie.
- Jasne, że mi to nie przeszkadza.
- To świetnie. Śpij spokojnie. Dobranoc.
- Dobranoc.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro