Rozdział 22
-Christie-
Na dzisiejszy piątkowy wieczór miałam zaplanowane wyjście do klubu z Matthew. Gdy dochodziła godzina osiemnasta umyłam włosy, następnie je wysuszyłam. Włączyłam ulubioną płytę Verby po czym usiadłam do modelowania włosów. Gdy włosy były wyprostowane, a makijaż zrobiony stojąc przy wieszakach z ubraniami zdecydowałam, że założę czarną dopasowaną sukienkę, która była wykończona koronką.
Nim się obejrzałam do moich drzwi zapukał Matt ubrany w granatowe spodnie oraz białą koszulę z szarymi wstawkami.
- Kochanie, mogę wejść?
- Jasne. Jestem już prawie gotowa- zapinałam pasek od szpilek na kostce.
Po dziesięciu minutach znajdowaliśmy się w samochodzie starszej siostry Luisa, która zawoziła nas wszystkich do klubu.
- Silvia, zostań na zabawie z nami- zapytałem siedząc z tyłu oparty o fotel kierowcy.
- Niestety nie mogę. Muszę dzisiaj wieczorem zostać z Remie, ale kiedy indziej na pewno- odpowiedziała dwudziestolatka o jasno brązowych włosach sięgających do łopatek.
Wysiadając z auta Silvi zauważyłam stojącą Miriam wraz z Olivierem przed klubem. Poszliśmy szybko przywitać się z nimi, po czym weszliśmy do klubu, z którego było słychać odgłosy głośnej muzyki.
Po kilku minutach od wejścia zaczęliśmy wspólnie się bawić. Czas mijał nam wspaniale, tańczyliśmy, śmialiśmy się. Nikt z nas nie liczył czasu.
Zatańczywszy kilka tańców, aby odsapnąć zrobiliśmy sobie przerwę na drinka. Oczywiście my z Matthew piliśmy bezalkoholowe. Żadne z nas na co dzień nie piło alkoholu. Delektowałam się swoimi Mochito siedząc na kolanach chłopaka. Jego dłoń znajdowała się na moim udzie, a jego oczy były wpatrzone w moje. Jego uśmiech potrafił wywołać u mnie nagły śmiech, a jego dotyk przyjemną gęsią skórkę na całym ciele.
Podczas następnego bardziej namiętnego tańca jego dłonie znajdowały się na moim pasie, moje oplatały jego szyję. Patrzyliśmy na siebie z uczuciem wspominając nasz pierwszy taniec, właśnie w tym klubie. Przy nieco wolniejszej niż zwykle muzyce, cieszyliśmy się sobą.
Nasza zabawa trwała do godziny drugiej. Luis odziwo nie był pod widocznym wpływem alkoholu, dzięki obecności Cler, która ma pozytywny wpływ na niego. Mimo późnej pory wszyscy wracaliśmy pieszo, humor jak zwykle nam dopisywał. Olivier nie mogąc słuchać narzekań Miriam na bolące nogi od szpilek wziął ją na barana. Nie sprawiło to dla niego problemu, ponieważ była ona drobnej budowy ciała.
W domu znalazłam się dopiero po godzinie drugiej. Matt na pożegnanie czułe pocałował mnie w policzek oraz mocno przyciągnął do swojej piersi. Po przekroczeniu drzwi ściągłam szpilki i boso poszłam do schodach do swojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic po czym od razu założyłam piżamę i poszłam spać.
Około dziewiątej zostałam obudzona przez dzwonek telefonu. Matt jak zwykle nie dawał mi spać. Pamiętam jak niedawno zadzwonił do mnie po północy, budząc mnie przy tym. Dzisiejszego poranka zadzwonił specjalnie po to by zawiadomić mnie i moją mamę, że przyjedzie po nas o godzinie szesnastej. Mieliśmy się spotkać wspólnie na kolacji u jego rodziców, aby mogli się poznać, bo dotąd znali się tylko z naszych opowiadań.
Po piętnastominutowej rozmowie poszłam do łazienki, aby się ubrać w luźne ubrania i odświeżyć. Gdy zeszłam na dół moja mama już pichciła w kuchni, najprawdopodobniej piekła ciasto. Nalałam sobie szklankę wody po czym oparłam się o blat kuchenny.
- Matt dzwonił. Powiedział, że przyjedzie po nas o szesnastej- oznajmiłam.
- Przecież równie dobrze mógłbyś my sama przyjechać.
- Wiem. Mówiłam mu o tym- zrobiłam łyk wody -Jego mama nalegała.
Włączyłam radio które stało na półce i zaczęłam pomagać mamie w kuchni. Przy dźwiękach popularnej w stacji radiowej piosenki ubijałam masę do ciasta. Ruszając biodrami, a właściwie nawet całym ciałem wywołałam u mamy śmiech. Jej śmiech był wywołany moim zachowaniem. Nie mogąc dalej przestać się śmiać ubrudziła mi nos mąką. Wkrótce włożyłyśmy ciasto do piekarnika.
Oczekując aż ciasto będzie gotowe czytałam książkę. Czynność tą przerwał mi telefon od Miriam.
- Cześć. Idziemy dzisiaj na zakupy.
- Hej. Niestety nie mogę. Jestem umówiona z Matthew na kolację u niego w domu. Chcemy, aby nasi rodzice się poznali. Co byś powiedziała na następną sobotę?
- Podoba mi się twoja propozycja. Słyszałam, że szukasz kreacji na bal absolwentów na który zostałaś zaproszona.
- Zgadza się. Myślałam, że Matt pójdzie ze mną na zakupy.
- Z facetem na zakupy? Christie czy wiesz w co ty się pakujesz? - powiedziała śmiejąc się.
- Nie może być aż tak źle.
- No nie wiem. Olivier ma dość wspólnych zakupów po tym jak ostatnim razem spędziliśmy godzinę w sklepie z butami. Co właściwie teraz robisz?
- Czekam na ciasto, aż się upiecze w piekarniku. Za niedługo też zacznę się szykować, ponieważ Matt ma przyjechać po nas o szesnastej.
***
- Matt. Nie wiedziałam, że wcześniej byłeś takim ściemniaczem- powiedziałam, gdy po skończonej kolacji szliśmy do pokoju Matthew.
- Kochanie no...
- Nie spodziewałam się tego po tobie- śmiałam się- Żeby nakłamać nauczycielom, że ma się wielkie gospodarstwo poto by usprawiedliwić bez wiedzy rodziców nieobecności w szkole?
- Trzeba było sobie jakoś radzić Tysiu- śmiał się kładąc się obok mnie na łóżku- Niech zgadnę. Ty byłaś zawsze grzeczną córeczką mamusi?
- Starałam się za taką uchodzić.
- Tysiu co masz na myśli przez "starałam się"?
- A to już moja słodka tajemnica- szepnęłam w jego ucho mierzwiąc mu włosy.
Wtulona w klatkę piersiową ukochanego oglądałam wspólnie z nim film. Czując się senna postanowiłam wziąć prysznic i przebrać się w ubrania które dał mi Matt.
- Wiesz co? Moi rodzice polubili twoją mamę- mówiąc to zauważył, że jestem smutna.
- Cieszę się z tego powodu. Smuci mnie fakt, że mojego taty nie ma z nami.
- Kochanie. On zawsze będzie przy tobie. Pamiętasz co ci powiedziałem na urodzinach Olivierem?
- Nie- odpowiedziałam krótko.
- Gwiazdy to dziury w niebie, przez które promieniuje na nas- nie dokończył.
- Miłość tych którzy już odeszli- dokończyłam.
Leżeliśmy w łóżku przytuleni do siebie. Nie trwało to długo, ponieważ zasnęłam wsłuchując się w oddech chłopaka, który stał się całym moim życiem.
Tej nocy kolejny raz przyśnił mi się tata, którego tak mi brakowało. Dzięki temu poczułam jego obecność. Choć nie było go przy mnie ciałem, w tej chwili zrozumiałam, że jego dusza wciąż jest przy mnie.
- Kochania córeczko. Tylko ty masz w tym temacie coś do powiedzenia. Pewności siebie życzę i powodzenia. Nie słuchaj dobrych rad, bo możesz ich żałować. To twoje życie i sama ten wózek prowadź. Doradcą nie szczerym dziękuj, nie wiedzą co czujesz. Rzucają szablonami i mówią głowa w górę, a myślą głową w sznurek, nie chcesz takiej otuchy. Oceniaj po swojemu i obserwuj krzywe ruchy. Nikt nie jest idealny, więc mów co się wkurza. Jak się teraz nie dotrzecie, to będzie kiedyś burza, to będzie kiedyś wojna, dwa zupełnie inne światy. Nie ma opcji, że bez zgrzytów miną was dramaty. Patrz na wszystko z boku, ale z góry nie oceniaj. Dajcie sobie zdrowy margines zrozumienia. Łatwo jest przekreślać ludzi, kiedy gracie emocjami. Wszystko w waszych rękach. Trzymajcie się kochani- mówiąc to trzymał mnie za rękę patrząc mi prosto w oczy. (fragment piosenki)
Budząc się zauważyłam, że Matt patrzył mi się w oczy z szerokim uśmiechem.
- Dzień dobry, kocham cię- odgarnął mi włosy z czoła za ucho.
Patrzyłam w jego oczy jednocześnie głaszcząc jego policzek. Uwielbiałam poranki z nim spędzone, jego bliskość, spojrzenie, każde słowo wypowiedziane z jego ust i to w jaki sposób podchodził do życia. Z ulgą opowiedziałam mu sen, który tej nocy miałam. Byłam pewna, że zmierzam w właściwym kierunku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro