Rozdział 18
-Matt-
- Luis, wstawaj- budziłem przyjaciela szturchnąwszy do w ramie.
- Musisz mnie budzić? - zapytał zaspany przecierając twarz dłonią.
- Tak. Za chwilę schodzimy na śniadanie.
- No dobrze już wstaje- rozciągał się- Tylko mnie tak budzisz czy Christie i resztę też obudziłeś?
- Nie musiałem ich budzić w przeciwieństwie do ciebie- rzuciłem w Luisa poduszką- Słychać Christie już na korytarzu jak się śmieje razem z dziewczynami. A z resztą idę teraz do nich.
- A z czego wy cię tak śmiejecie? - zapytałem otwierając drzwi do pokoju dziewczyn.
- Nie mamy jakiegoś konkretnego powodu- odpowiedziała Christie robiąc mi miejsce obok siebie abym mógł usiąść.
- Ja to? Słychać was aż na korytarzu- wciąż patrzyłem na jej piękny uśmiech.
- My po prostu mamy bardzo dobry humor- odpowiedziała Miriam.
- Która jest godzina? - zapytała blond włosa Nicol.
- Dochodzi dziesiąta. Za chwilę schodzimy na śniadanie- powiedziałem wychodząc z pokoju.
***
- Za dziesięć minut jedziemy na halę, w której odbędą się zawody- powiedział trener, gdy szliśmy do pokoi hotelowych po zjedzeniu śniadania.
- Tu są wasze stroje- dał nam pakunek z naszymi nowymi strojami do gry.
W czasie, gdy Luis rozmawiał z dziewczyną przez komórkę ja pakowałem swoją torbę.
Wyszłam z torbą na ramieniu w kierunku pokoju zajmowanego przez dziewczyny. Stojąc przed drzwiami chwilę wsłuchiwałem się w śmiech Christie po czym postanowiłem wejść.
- Jesteś gotowa? - pukając lekko uchylałem drzwi
- Wejdź, nie czaj się tak- otworzyła mi drzwi wracając do kończenia makijażu- Jestem prawie gotowa.
- Widzę, że jesteś prawdziwym kibicem- spoglądałem na Christie mającą zawieszony na szyi szalik naszej drużyny.
- Zawsze lubiłam oglądać mecze, ale wcześniej robiłam to przed telewizorem- objęła mnie idąc w stronę wyjścia.
- Teraz będziesz miała okazję zobaczyć mecz na żywo.
Wszyscy czekaliśmy przy autokarze, podczas gdy trener rozmawiał z kierowcą. W tym czasie Luis dzwonił do Cler. Muszę przyznać, że mój przyjaciel zaangażował się w tą znajomość. Często jednorazowo umawiał się z dziewczynami poznanymi na dyskotekach, ale tym razem nastąpiła zmiana, utrzymywał z nią dłuższe relacje.
- Proszę wsiadajcie- powiedział około pięćdziesięcioletni kierowca.
- Cler nie chciała jechać? - zapytałem Luisa, gdy wchodziliśmy do pojazdu.
- Miała na początku taki zamiar, tylko okazało się, że tego dnia ma egzamin za prawo jazdy. A ty Christie, kiedy robisz prawko? - usiadł na fotel.
- Jeszcze się nie śpieszę. Najpierw muszę do osiemnastych urodzin poczekać.
- A kiedy masz urodziny? - dopytywał blondyn.
- Szóstego lipca- odpowiedziała opierając się o moje ramię.
- To trzeba będzie coś zorganizować.
- Luis... co ty kombinujesz? - zapytała przykładając wzrok na Luisa.
- Jak to co? Trzeba ci osiemnastkę zorganizować. Matthew podobała się osiemnastka, którą mu urządziłem. Co nie Matt? - powiedział lekko szturchnąwszy mnie w ramię.
- Tak. Być pianym do tego stopnia, aby nic nie pamiętać z zabawy. Bezcenne przeżycie- powiedziałem z ironią.
- Przesadzasz- stwierdził.
- Przesadzam- powiedziałem ironicznie kiwając głową.
Rozgrzewkę zaczęliśmy dopiero przed dwunastą, ponieważ, nasza droga do hali sportowej zajęła nam bardzo długo z powodu korków panujących w Nowym Jorku, a szczególnie w centrum tego miasta. Na miejscu czekali już gospodarze, organizatorzy oraz spora ilość osób chcących obserwować do wydarzenie sportowe. Po tym jak się przebraliśmy w nowe stroje zaczęliśmy się rozgrzewać, dziewczyny usiadły w miejscu dla publiczności. Po około piętnastu minutach pojawiła się drużyna z Bostonu dzięki czemu około godziny trzynastej zaczęliśmy grę.
Tego dnia rozegraliśmy dwa mecze. Pierwszy z gospodarzami, z którymi wygraliśmy trzy do jednego. Po skończeniu pierwszego meczu musieliśmy poczekać na wynik meczu Hartford kontra Boston. Drugi mecz rozegraliśmy z Hartford z którymi wygraliśmy trzy do dwóch dzięki czemu zajęliśmy pierwsze miejsce w tym etapie zawodów. Z tego powodu Luis chciał abyśmy zabawili się tego dnia w Nowym Jorku, ale ja miałem nieco inne plany na ten wieczór.
-Christie-
Matt tego wieczoru oznajmił, że zabiera mnie na spacer w pewne miejsce. Nie powiedział dokładnie jakie, ale bez wahania zgodziłam się na jego propozycję.
Mając jeszcze chwilę czasu przed wyjściem z Matthew przebrałam się w czarne spodnie z wysokim stanem, biały koszulkę oraz jeansowi kurtkę. Poprawiłam włosy.
- Gdzie idziesz? - zapytała Nicol z ciekawością widząc, jak się szykuje do wyjścia.
- Nie wiem- powiedziałam prawdę.
- Pewnie Matt ją gdzieś zabiera- Miriam mówiąc to gestykulowała.
- Baw się dobrze- dodała po chwili, gdy zmierzałam w stronę drzwi.
- Dzięki. A wy co robicie tego wieczoru? - zatrzymałam się przy drzwiach.
- Pewnie tak jak chłopcy mówili pójdziemy do baru nieopodal.
Stojąc przy schodach czekałam na pojawienie się Matthew sięgnęłam do telefonu po to by zobaczyć czy nikt do mnie nie dzwonił, lecz tę czynność uniemożliwiły mi czyjeś ręce zasłaniające moje oczy.
- Jesteś gotowa do wyjścia? - zapytał Matt łapiąc mnie za rękę.
- Tak. Dziękuję, że w niezwykły sposób urozmaicasz mi czasz.
- Nie ma za co. Dla mnie to ty jesteś niezwykła- pocałował mnie delikatnie w czoło.
- To co idziemy kupić sobie kawę? - zapytał, gdy staliśmy przy małej kawiarence.
- Z chęcią napiję się czegoś ciepłego- gdy to mówiłam zadzwonił mój telefon, a dokładniej moja mama.
- Spokojnie sobie odbierz telefon, a ja w tym czasie kupię nam kawę.
- Słucham- odebrałam siadając na ławce.
- Cześć kochana. Co słychać?
- Właśnie niedawno wróciliśmy z zawodów, a teraz jestem na spacerze z Matthew.
- Na spacerze? Nie chcę wam przeszkadzać.
- Nie przeszkadzasz. Matt właśnie poszedł kupić nam coś ciepłego do picia.
- No pochwal się jak tam chłopca poszły te zawody.
- Bardzo dobrze. Zajęli pierwsze miejsce.
- To świetnie. I której jutro wrócicie?
- Okół godziny czternastej, ale będę w domu dopiero wieczorem. Rodzice Matthew zaprosili mnie na obiad.
- Nie przeszkadzam już wam. Pozdrów ode mnie Matthew. Pa.
- Pa.
- Mama prosiła abym cię pozdrowiła od niej- Matt podał mi kawę.
- Dziękuję. Spacerujemy dalej? - zapytał gładząc mnie w dłoń.
Kiwnęłam głową na znak, że zgadzam się na jego propozycję, po czym on złapał mnie za rękę i prowadził mnie w dalej w miejsce, w którym jeszcze nigdy nie byłam.
- Byłaś kiedyś w Central Parku? - zapytał Matt obejmując mnie ramieniem.
- Nie byłam.
- Pomyślałem, że mógłbym cię w to miejsce zabrać i powiedzieć ci o czymś.
- O czym chciałbyś mi powiedzieć? - zapytałam po przejściu kilku kroków.
- Christie ja- stanął w miejscu- Ja cię kocham. Odkąd cię pierwszy raz zobaczyłem nie mogę przestać o tobie myśleć. Przebywanie z tobą czyni mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Jedyne czego teraz pragnie to wyjawić ci to co tak naprawdę do ciebie czuję, lecz nie wiem jakich słów do tego użyć.
- Nic nie musisz mówić. Ja też do ciebie to czuję. Jeszcze jakiś czas temu miałam marzenie o spotkaniu miłości, a teraz ono się spełniło. Spełniło się dzięki tobie- po słowach które wypowiedziałam przytulił mnie mocno do siebie ogrzewają mnie swoim uściskiem.
- Mam do ciebie jeszcze jedno pytanie, a właściwie prośbę. Zechciałabyś być moją osobą towarzyszącą podczas balu absolwentów? - zapytał nieśmiało patrząc mi prostu w oczy.
- Z wielką radością stanę się twoją osobą towarzyszącą podczas balu.
Resztę wieczoru spędziliśmy na wspólnej rozmowie. Cieszyliśmy się swoją obecnością i tym co nas łączy: miłością, uczuciem leczącym każde smutki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro