Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10

                        -Christie-

- Ale jak? Kiedy to zorganizowaliście? - zapytał zdziwiony tym co przygotowaliśmy bez jego wiedzy.

- A to już nasza tajemnica- odpowiedziała Miriam obejmując Oliviera.

- Ale, że ja się nie zorientowałem, że to spotkanie drużyny nad jeziorem to podstęp? - dopytywał nadal zdziwiony.

- Olivier, ty po prostu nas nie doceniasz - powiedziałam.

- No to otwieraj. Pijemy twoje zdrowie- mówił Luis podając Olivierowi butelkę szampana.

- Dawać kubeczki. Szybko- krzyknął po tym jak piana zaczęła się wydobywać ze otwartego przez Oliviera szampana.

Wszyscy wznieśliśmy toast za solenizanta to znaczy z moim wyjątkiem, ponieważ nie pije alkoholu. Po kolei złożyliśmy mu życzenia oraz wręczaliśmy prezenty.

- Olivier otwieraj. Myślę, że spodoba ci się prezent ode mnie. - powiedziała Miriam nie mogąc się doczekać reakcji Oliviera.

- Jest świetna. Z kąt wiedziałaś, że myślałem o kupieniu takiej koszulki? - zapytał przyglądając się prezentowi.

- Kochany znam cię na wylot. A tak, poza tym Matt mi pomógł. - odpowiedziała Miriam.

- A to prezent ode mnie- powiedziałam podając go.

- Dziękuje. Ta piłka na pewno będzie mi długo służyła.

- Moi drodzy, ognisko już się pali. Możemy zacząć imprezę- powiedział Luis włączając muzykę.

Usiedliśmy na kłodach wokół paleniska. Rozmawialiśmy wspólnie podpiekając kiełbaski nad ogniem. Miriam siedziała na kolanach Oliviera szepcząc mu coś do ucha. Było tak jak kiedyś.

- Zatańczysz? - Olivier skierował te pytanie do Miriam.

- Z tobą zawsze- wstała łapiąc Oliviera za rękę- No to chodźmy.

Siedziałam sama, gdy para moich przyjaciół poszła tańczyć. W pewnej chwili stanął przede mną Matt i wyciągnął rękę w moja stronę jednocześnie patrząc mi w oczy proszącym wzrokiem. Od razu wiedziałam o co mu chodzi. Podgalam mu rękę i po chwili tańczyliśmy już pod altanką tak samo jak Miriam i Olivier. Mimo moich niewielkich umiejętności tanecznych wspaniale się bawiłam. Kołysząc się w objęciach Matth uświadamiałam sobie, że zaczynam czuć do niego coś więcej niż tylko czysto koleżeńskie uczucia. Jednakże nie wiedziałam, czy warto tak odraz wyjawić swoje uczucia, czy poczekać na odpowiedzi moment.

- Dziękuję- szepnął mi do ucha w chwili, gdy przerwaliśmy nasz taniec po to by na chwilę odsapnąć oraz czegoś się napić.

- Nie ma za co- powiedziałam sięgając po kubeczek z napojem.

- Ależ jest. Jesteś wspaniałą partnerką do tańczą. Lepszej spotkać nie mogłem- tymi słowami wywołał uśmiech na mojej twarzy.

- To co, wracamy na parkiet? -zapytał łapiąc mnie lekko z dłoń.

Przytaknęłam mu przez co znów znalazłam się w jego ramionach. Czułam się w nich bardzo komfortowo. Prowadził w tańcu bardzo delikatnie przez co był on bardzo przyjemny. Nastroju dodawało nam gwiaździste niebo oraz połyskujące odbicie księżyca w jeziorze. Tańcząc wsłuchałam się w muzykę dzięki czemu na chwilę poczułam się jakby w innym świeci; beztrosko.

Po tym jak skończyliśmy tańczyć Matt zaczął rozmawiać z Luisem i Cler, a ja poszłam usiąść na molo. Jak zwykle w gwiaździste wieczory zbiera mi się na przemyślenia.

                  -Matt-
Rozmawiając z Luisem i Cler zauważyłem, że Christie niema nigdzie w pobliżu. Po chwili namysłu i rozglądania się w około zobaczyłem ją siedzącą samotnie na molo. Postanowiłem do niej podejść, aby sprawdzić czy nic się nie stało. Wziąwszy ze sobą dwie puszki bezalkoholowego piwa ruszyłem w stronę mola.

- Proszę- powiedziałem podając Christie puszkę piwa bezalkoholowego.

- Dziękuje- przyjęła napój lekko się po tym uśmiechając, ale szybko wróciła do wcześniejszego wyrazu twarzy.

- Dlaczego tak sama tu siedzisz? Coś się stało? - zapytałem lekko zmartwiony jej zachowaniem.

- Nie, nic się nie stało. Ja po prostu myślę o tacie, tęsknie za nim- odpowiedziała na moje pytania przyglądając się smutna gwiazdom w chwili, gdy usiadłem obok niej na molo.

- Moja babcia po tym jak dziadek zmarł często oglądała wieczorami gwiazdy- powiedziałem wskazując na niebo.

- Po tym jak spytałem, co w nich jest takiego wspaniałego, że się im cały czas przygląda powiedziała mi, że gwiazdy są dziurami w niebie, przez które świeci na nas miłość tych którzy już odeszli. I tak szczerze to ja w to wierzę. Wierze w to, że zarówno twój tata jak i mój dziadek są gdzieś wśród nas. Są czymś w rodzaju naszych aniołów stróżów. Mimo, że ich nie widzimy oni czuwają nad nami- mówiąc to widziałem, jak Christie przygląda się mi wsłuchując się w to o czym opowiadam.

Nie odezwała się słowem. Wciąż przyglądała się mi, ale tym razem ze spokojem na twarzy. Wiedziałem, że zrozumiała moje słowa.

- Christie?

- Tak.

- Czy mogę ci coś powiedzieć? - zapytałem nieśmiało.

- Jasne- odparła patrząc dalej w niebo.

- Jest mi trudno o tym mówić. Od kiedy cię zobaczyłem na treningu siatkówki nie mogę przestać o tobie myśleć- tymi słowami skupiłem na sobie jej wzrok- Zauroczyłaś mnie mimo tego, że znamy się naprawdę krótko. Potrafisz wywołać u mnie takie uczucia, których jeszcze nigdy nie doświadczyłem. Jesteś dla mnie naprawdę ważna. Możesz mnie uznać za wariata, ale ja powiedziałem to co tak naprawdę czuje- wyjaśniłem plącząc się w swoich myślach.

Po tym jak wyznałem jej moje uczucia lekko wtuliła się w moje ramię. W tamtej chwili czułem się nieziemsko, wiedziałem, że moje obawy się nie sprawdziły. Nie odtrąciła mnie od siebie czego tak bardzo się bałem, lecz okazała mi także własne uczucia swoim prostym gestem.

- Matt czy to ty wpadłeś na pomysł, aby podarować mi dwie białe róże? - zapytała patrząc w moje oczy.

- Tak. Chciałem okazać ci swoje uczucia, ale nie wiedziałem jak się do tego zabrać- powiedziałem nieco zawstydzony czym wywołałem uśmiech na jej malinowych ustach.

- To co wracamy do reszty? Potańczymy jeszcze sobie- zaproponowałem.

Idąc przymarliśmy się za ręce. W pewnym momencie nasze spojrzenia się ze tchnęły, patrzyliśmy sobie w oczy uśmiechnięci nie wypowiadając ani słowa. Wróciliśmy do tańca wśród grona przyjaciół. Luis patrzył się dziwnym wzrokiem na mnie jakby domyślał się tego co między nami zaszło.

Wszyscy inni nadal bawili się przy muzyce, a my siedzieliśmy przy ognisku zmęczeni tańcem. Christie oparła głowę o mnie głowę a ja objąłem ją ramieniem. Widać było, że jest zmęczona, była już przecież trzecia. Wiedzieliśmy tak do momentu, kiedy Christie zasnęła.

- Christie, jesteś zmęczona. Chodź odwiozę cię do domu- mówiłem budząc nastolatkę.

Przed opuszczeniem zabawy poszliśmy pożegnać się z pozostałymi gościnami. Udaliśmy się na parking, na którym stał mój motocykl i ruszyliśmy nim w stronę domu Christie. Jechaliśmy powoli. Ulice były prawie że puste o tej godzinie. Gdy byliśmy pod dom mojej sympatii odprowadziłem ją pod same drzwi.

- Dziękuje- powiedziała lekko mnie przytulając na pożegnanie.

- Dobranoc. Śpij spokojnie- powiedziałem w chwili, gdy wchodziła do domu.

Nie pozostało mi nic innego jak wrócić do domu. Będąc w domu umyłem się i przebrałem. Położyłem się do łóżka i szybko zasnąłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro