Rozdzial 2
5 stycznia 1900r.
Razem z Panem Bakerem weszliśmy do starego młynu, w celu uzyskania jakichkolwiek informacji na temat morderstwa. Zaczęłam przyglądać się w poszukiwaniu poszlak, które mogły być istotne dla ślectwa. Ciało naszego denata znajdowało się przy ścianie odwrócone plecami do góry. Jego koszula była rozerwana, a na plecach znajdowały się głębokie zadrapania ciągnące się od samego karku, aż po mniej szlachetną część pleców. A w jego ręce znajdowała się biała róża, o której mówił wcześniej Charles.
[CH] - Nieźle mu się oberwało. - stwierdził po czym szybko się zamyślił. - Jak myślisz te rany były jego przyczyną śmierci?- dodał po krótkim zamyśleniu.
[S] - Raczej nie.
[CH] - Ale nie ma innych ran na ciele, a te są głębokie i...
[S]-Widzisz tu gdzieś krew? Bo ja widzę tylko kilka kropli na róży. Dziwne jest to, że z tak poważnych ran nie płynęła krew, jest to biologicznie wręcz niemożliwe. - przerwałam mu spokojnie.
[CH] - Będzie trzeba go przetransportować na sekcję zwłok. Może dowiemy się z niej czegoś więcej.
[S] - Andrew zajmie się naszym przyjacielem. A teraz choć trzeba przesłuchać jego żonę.
***
[S] - Panno Barkley, co robiła pani w czasie morderstwa męża?
[O] - Erick poszedł do młynu porobić porządki, a ja zostałam w domu i robiłam pranie, gdy długo nie wracał postanowiłam do niego iść i zobaczyć czy wszystko w porządku, i wtedy go znalazłam. - zalała się ponownie łzami.
[S] - Pani mąż miał jakiś wrogów, albo pokłócił się z kimś w ostadnim czasie? - zadawałam kolejne pytania, a Charles stał z boku przypatrując się nam i słuchając uważnie, wszystko zapisywał w swoim notesie.
[O] - Nie, z mężem mieliśmy dobre relacje z wszystkimi, kto to mógł zrobić? - zapytała z żalem bardziej siebie niż nas.
[S] - Gdyby pani coś chciała nam jeszcze powiedzieć proszę zadzwonić pod ten numer - podałam jej swoją wizytówkę - obiecuję pani, że zrobimy wszystko co możemy, żeby złapać zabójcę. - stwierdziłam, że skończę przesłuchanie z żoną Barkley'a. I tak w tym stanie nic nie powie więcej, a po co dokładać jej więcej bólu?
[K] - Olivio! Tak mi przykro z tego powodu. Erick był jeszcze tak młody.
[S] - Kim pani jest? - zwróciłam się do kobiety, która przed chwilą przybiegła do żony denata.
[O] - To jest Kate, Kate Brown moja serdeczna przyjaciółka. - uśmiechnęła się smutno, patrząc na znajomą twarz.
[S] - Możemy z Panią porozmawiać? - zwróciłam się do panny Brown.
[K] - Oczywiście.
Razem z Charlesem i panną Brown odeszliśmy w miejsce, w którym nikt nas nie słyszał.
[S] - Od jak dawna pani zna pannę Barkley?
[K] - Od jakiś 6 lat. - odpowiedziała z zamyśloną miną.
[S] - Więc powinna pani wiedzieć jak wyglądało małżeństwo państwa Barkley...
[K]- Chce pani zapytać o to czy byli dobrym małżeństwem? Otóż byli, praktycznie się nie kłócili. Wrogów też nie mieli. To wszystko co mogę państwu powiedzieć, a teraz przepraszam idę pocieszyć przyjaciółkę. - przerwała, odpowiadając na moje nie dokończone pytanie z pewnością siebie i odeszła do panny Barkley, a my z Charlesem odprowadziliśmy ją wzrokiem.
[CH] - Nie ufam jej, coś ukrywa. - dodał z miną zamyślonego dziecka, przez co się zaśmiałam pod nosem. - Z czego się śmiejesz?
[S] - Z niczego. Jedźmy lepiej do prosektorium, może Andrew już czegoś się dowiedział.
[CH] - W takim razie zapraszam do samochodu.
***
Przepraszam za wszystkie błędy.
Ignis.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro