Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

30

Od pewnego czasu czuję, że jestem nie do zniesienia.Nie robię niczego poza fundowaniem sobie ( i przy okazji Bogu ducha winnemu Alkowi) emocjonalną huśtawkę. Najpierw śmieję się jak wariatka, później krzyczę na całe gardło i rzucam talerzami tylko po to, żeby na koniec się rozpłakać. Dziwię się Aleksemu, że jeszcze mnie znosi, bo ja na jego miejscu już dawno wyszłabym z domu i nie wróciła. A on nie zrobił nic z tych rzeczy. Zamiast tego nadal jest obok i przy każdej nadarzającej się okazji powtarza mi, że nigdzie się nie wybiera. Jestem z nim prawie od roku i nadal się zastanawiam, czym go do siebie przekonałam.  Ani ja najładniejsza, ani najmądrzejsza, a on  co? Mądry, przystojny i do tego z cudownym poczuciem humoru. Byłam szczęściarą, bo w swoim mniemaniu trafiłam na chodzący ideał. Poważnie, każdej dziewczynie życzę takiego męża.


***


-Przepraszam- jęknęłam ze łzami w oczach. Łzami, których pojawienia się nie byłam w stanie skontrolować.


-Za co tym razem?-spytał z lekkim uśmiechem.


-Za całokształt- mruknęłam zirytowana swoim własnym zachowaniem.


-No i co ja mam z tobą, kochana wariatko, zrobić?-zastanowił się na głos, patrząc mi przy tym w moje zaczerwienione i wciąż załzawione oczy.


-Wariatów powinno się trzymać w odosobnieniu- podpowiedziałam mu. 


-Nie tych, których się kocha.


-Ciekawa teoria, nie powiem- przyznałam.


-To nie teoria. To jest fakt- stwierdził, zupełnie pewny swojej racji.


Naszą rozmowę przerwał dzwoniący w salonie telefon. Alek poszedł go odebrać, a ja zostałam w łóżku i utkwiłam wzrok w ścianie. Z chwilowego otępienia wyrwał mnie pełen zdenerwowania głos Alka:


-Czekaj, co? Kto go pomści? My?


Chwila ciszy i znów odpowiedź:


-Ty sam? Porąbało cię ?Byłoby wtedy dwóch na jednego. Zocha, to samobójstwo!


Znowu cisza. Po chwili znowu głos.


- Gościu, ja ci dobrze radzę, ty się nie baw w Leonidasa. Ja rozumiem, że chcesz pomścić przyjaciela i uważam to za świetny pomysł. Ale nie tym kosztem, stary


Podeszłam bliżej i oparłam się plecami o futrynę drzwi.


- Ty mi tu teraz nie wyjeżdżaj z przysięgą.


Rozłączył się.


- Co się stało?- zapytałam podenerwowana.


-Zośce na łeb padło- rzucił.


-Co?


-On chce pomścić Rudego. 


-No...to dobrze...tylko z kim?


-Kurwa, sam! On pójdzie sam. Do Szkopów, którzy skatowali Rudego.


-Przecież to jest pewna śmierć.


- To samo mu powiedziałem.


-I co on na to?


-Że jest dorosły i wie, co robi.


-Zawsze to jakiś argument.


-Ty przeciwko mnie? Serio, Baśka?


-Wiesz...-zaczęłam, układając sobie w głowie, co i jak mu powiedzieć.-Może po prostu pozwól mu działać na jego własnych zasadach?


-Co?


-Tadeusz nie jest dzieckiem. Jeśli będzie chciał, zrobi to i nawet ci tego nie powie. Nie da się go zamknąć na cztery spusty. A może...


-A może co?


-Może Hala mogłaby z nim o tym na spokojnie porozmawiać? Jej mógłby posłuchać.


-Nie. Znając go, nie powie jej o tym, dopóki tego nie zrobi. Nie chce jej martwić.


No dobra, a pan Józef?


-Zrobi to samo co ja, czyli będzie się na niego darł w nadziei, że do pustego łba coś dotrze.A jestem ci w stanie przysiąc, że nie dotrze do niego nic.


-No to może Hanka?


-Tym bardziej nie-zaprotestował.


-Czemu?


-Bo oni się pozabijają. Tylko nie wiem kto kogo najpierw.Przecież ona po naszym weselu miała ochotę go rozszarpać.


-To akurat pamiętam.


-Albo się pozagryzają, albo któreś z nich sięgnie po argument zakazany.


-Co?


-Uwaga, cytuję. ,,matka się w grobie przewraca".


-To działa?- przyznam szczerze, że zadałam mu to pytanie z niemałą ciekawością.


-Z reguły tak ale nie wiem, czy zadziała teraz.


-Miejmy nadzieję, że tak.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro