Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

25

Za nami kolejne dwa tygodnie cierpienia. Staram się, ale nie mogę się pozbierać. Nie umiem spojrzeć na siebie w lustrze, bo ilekroć się tam widzę, mam nieodparte wrażenie, że... zawiodłam samą siebie. W każdym aspekcie. Jako żona, w pewnym stopniu matka i, przede wszystkim, jako kobieta.Mam, do cholery, dziewiętnaście lat, a nawet nie umiem normalnie zajść w ciążę.  Kiedy wychodzę z domu, staram się uśmiechać, ale bardzo ciężko mi to przychodzi. Nie ma dnia, żebym chociaż raz się nie rozpłakała. Powoli zaczynam wariować. Wczoraj przyłapałam się na tym, że zaczęłam Alka przepraszać za to, że nie dam mu dziecka.Wiem, to zakrawa na objawy jakiejś choroby psychicznej, ale póki co nie jestem w stanie nic na to poradzić. Tak naprawdę nikomu nie zdążyliśmy powiedzieć ani o tym, że byłam w ciąży, ani o tym, że ją straciłam. Będąc szczerą, jedyną wtajemniczoną w naszą sytuację osobą, był Zośka, którego dosłownie błagaliśmy, żeby trzymał język za zębami. Na razie sami musieliśmy sobie z tym poradzić, żeby móc komukolwiek o tym wszystkim opowiedzieć. Nie miałam odwagi powiedzieć o tym nawet własnym rodzicom, a co dopiero znajomym.


***


-Moja mama z Marylką chcą wpaść- oznajmił mi Alek. Spanikowałam, powoli układając sobie w głowie to, jak powinnam się przy nich zachować.


-Dobrze- wykrztusiłam, przybierając kamienną twarz.


- Powiemy im? Pamiętaj, że ja nie odezwę się na ten temat słowem,jeśli sama o to nie poprosisz- obiecał, obejmując mnie delikatnie w talii.


-Nie wiem- westchnęłam, czując, że w oczach zbierają mi się łzy. Niby miały prawo wiedzieć, ale te słowa ledwo przechodziły mi przez gardło. Zacisnęłam usta.


- Popatrz- powiedział, odwracając mnie w stronę lustra znajdującego się w przedpokoju.- Ty widzisz niedorozwiniętą wydmuszkę, a wiesz, co ja widzę?


-Zaskocz mnie, Dawidowski.


- Widzę piękną, mądrą i cholernie silną kobietę, za którą dałbym się pochlastać choćby zaraz.


-Przestań. Co ze mnie za żona, co to własnemu mężowi nie może dziecka urodzić- wywróciłam oczami.


- To bez znaczenia. Jak dziecko ma być, to i tak będzie. A jak nie, to i tak będziemy szczęśliwi, zobaczysz.


- A tobie się nagle założenia stoicyzmu przypomniały?- prychnęłam.


-Można tak powiedzieć- uśmiechnął się po raz pierwszy od kilku dni. Naszą rozmowę przerwało pukanie do drzwi oznaczające dla mnie jedno. Że pora założyć maskę tej  uśmiechniętej i wesołej Basi. Obiecałam sobie, że będę się uśmiechać, chociaż w środku wszystko będzie się we mnie trzęsło. Że będę się śmiać, a w myślach będę wrzeszczeć na całe gardło.


***


-Kiedy mi, synuś, jakiegoś wnuka sprezentujesz, co?- spytała pani Janina z uśmiechem, absolutnie nie mając świadomości, jakie emocje wywołało w nas jej pytanie. Alek się nie odezwał. Tylko zacisnął szczękę i przymknął oczy. Ja natomiast odwróciłam głowę na dosłownie parę sekund.


-Coś nie tak?Chyba mi nie chcecie powiedzieć, że jesteś w ciąży?- zwróciła się do mnie, chyba nie do końca rozumiejąc nasze reakcje.


-Byłam- wypaliłam na jednym oddechu.


-Co? Jak to byłaś?


-Zaszłam w ciążę praktycznie od razu po ślubie- westchnęłam ciężko, zbierając się na odwagę, żeby dokończyć opowieść. Alek kładzie mi rękę na ramieniu, próbując dodać mi otuchy.- Poroniłam prawie miesiąc temu- uściśliłam.


-Alek...ona żartuje, tak?- pyta Marylka po długiej chwili milczenia.


-Nie.


-O Boże... Kochani, przepraszam, nie wiedziałyśmy...


-Nie szkodzi- ucięłam...


Kochani!

Przybywam do Was z kolejnym dość ciężkim rozdziałem. Mnie samej jest ciężko to pisać, bo, jako nastolatce, bardzo trudno jest mi sobie wyobrazić emocje ludzi w takich sytuacjach. Mogę się jedynie domyślać, jak wielki ból musi to być. Mam nadzieję, że rozdział przypadł Wam do gustu:)

Do następnego!

P.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro