Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18

W południe wyszliśmy na miasto, żeby spotkać się ze znajomymi. Ma to być coś w rodzaju poprawin, ale w o wiele luźniejszym wydaniu. Ot, zwykłe spotkanie paczki przyjaciół w Wedlu.  Żeby się pośmiać, pogadać o weselu i przy okazji jeszcze na chwilę oderwać się od nadal trwającej wojny.Bez tej napiętej ślubno -weselnej otoczki i podniosłej do granic możliwości atmosfery.


- Jak wyglądam?- spytałam, podchodząc do Alka ubrana w długą białą sukienkę z wycięciem na nodze i złotych sandałach na wysokim słupku.


- Wiesz, nie chciałbym nic mówić, ale...ta sukienka chyba wyglądałaby lepiej na podłodze obok łóżka-uśmiechnął się znacząco.-  Co nie zmienia faktu, że wyglądasz w niej bosko- dodał po chwili.


-Wariat- orzekłam, zakładając okulary przeciwsłoneczne.


- Po co ci aż tak wysokie buty?- zmienił temat.


-Żeby jakoś przy tobie wyglądać.


***


-Cześć!- zawołałam, gdy już byliśmy na miejscu. Moją uwagę przykuł Zośka. Blady bardziej niż zwykle. 


- Coś ci jest?- spytałam, uważniej mu się przyglądając.


-Nic, nic- mruknął wymijająco.


-Jakie nic? Proszę, braciszku, pochwal się wszystkim, jakiego zgona zaliczyłeś!


-Hanka, bądź cicho.


- Nie. Pół nocy z głową w kiblu przesiedział.Już nie wiedziałam, czy dzwonić po karetkę, czy po księdza, żeby temu deklowi ostatecznego namaszczenia udzielił. A mówiłam: nie pij. To nie słuchał, bo on jest dorosły Idź do diabła z tą swoją dorosłością- machnęła ręką.


- Właśnie od niego wracam. Serdecznie cię pozdrawia i szykuje wyjątkowe miejsce w piekle.


- Czy wy możecie się, z łaski swojej, nie kłócić przy wszystkich?


-Może jeszcze mamy sobie podać rączki i się przeprosić?


-Właśnie to macie zrobić- stwierdził mój mąż z rosnącym z minuty na minutę rozbawieniem.


- Ja go za nic nie będę przepraszać!


-Zośka?


-Chyba cię coś boli, jeżeli myślisz, że ją przeproszę. Nie mam za co. No chyba, że za dobrą zabawę na ślubie kumpla. Tego ode mnie chcesz? W porządku. Haniu, przepraszam, za to, że za dobrze się bawiłem.


-Jak ja cię, Tadeusz, nienawidzę, wiesz- syknęła, patrząc mu w oczy.


- Ja też cię kocham, siostrzyczko- poklepał ją po ramieniu, a ona zrobiła minę cierpiętnicy.


***


- No to opowiadaj- zachęciła mnie Monia, popijając mrożoną kawę, a oczy reszty dziewczyn zwróciły się na mnie z oczekiwaniem.


-O czym niby?- zapytałam, nie do końca rozumiejąc. Choć , przyznaję, powoli się domyślałam, o co chciały ode mnie usłyszeć.


-No jak to o czym? O waszej nocy poślubnej-wyjaśniła.


- I to ze wszystkimi pikantnymi szczegółami- odezwała się na ogół małomówna i zawsze raczej skryta Hala. Ona i Zośka byli najbardziej elegancką parą, jaką w życiu poznałam. Do głowy by mi nie przyszło, że mogłaby mnie o to zapytać. A jednak zadała mi to pytanie i domagała się mojej odpowiedzi.


-No dobra, ale pikantne szczegóły zostawiam dla siebie- zastrzegłam.


-Serio? No weź... powiedz mi chociaż, czy się zabezpieczaliście.


-Co? Tak. Pewnie, że tak. 


- Jakaś taka niepewna tego jesteś.  Czyżbyś nie pamiętała?


- Przestań. Jasne, że to pamiętam! 


- Daj nam jakiś szczegół. Proszę- zatrzepotała rzęsami moja szwagierka.


Wywróciłam oczami.


- Przez chwilę myślałam, że...rozwaliliśmy łóżko- wybuchnęłam śmiechem.


-Aż tak? Matko, co wyście tam robili?


- Nic niezwykłego- ucięłam. 


-Na pewno?


- A czego ty się spodziewałaś? Kajdanek? Dziewczyny, ja was wkręcam! Nic nie rozwaliliśmy Były tylko świeczki, wino i  księżyc za oknem. No i oczywiście my. Bez szaleństw.  Tak, jak chcieliśmy. Tak...normalnie - uściśliłam, starając się nie śmiać- Ale się dałyście wkręcić!-zawołałam, wręcz zaskoczona powodzeniem mojego żartu...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro