Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

                             - Christie -

Tego ranka jak zwykle musiałam wstać i udać się do szkoły. Byłam już bardzo zmęczona tym tygodniem. Jedyne co mnie pocieszało to to, że dzisiaj jest piątek. Wyszłam z domu ubrana w jeansy, biały sweterek, kurtkę skurzaną oraz botki.

- Hej - powiedziałam przytulając moją najlepszą przyjaciółkę na przywitanie.

- Hej - odpowiedziała.

- Udało mi się zamówić tą koszulkę. Kurier dostarczy mi ją w poniedziałek. Co prawda musiałam odrobinę więcej zapłacić, ponieważ na normalną przesyłkę musiałabym czekać około dwa tygodnie, a urodziny są przecież za tydzień w sobotę - opowiedziała.

- To świetnie, że udało Ci się tak szybko to załatwić. A Oliviera jeszcze niema w szkole? - zapytałam zdziwiona nieobecnością przyjaciela, który rzadko opuszcza zajęcia.

- Jest w szkole, tylko miał się spotkać z Matthew i Luisem. Powiedział, że mają coś ważnego do omówienia - wytłumaczyła w chwili, gdy zadzwonił dzwonek.

                                                           ***

W przerwie na lunch w trójkę siedzieliśmy przy jednym stoliku. Jak każdego dnia dla rozrywki graliśmy wspólnie w karty.

- Wygrałem - powiedział szczęśliwy rzucając karty na stolik.

- Nie cieszy się tak. Jeszcze się na tobie odegram - wtrąciła żartobliwie zadzierając nosa.

- No jakoś na razie Ci to nie wychodzi - naśmiewał się z Miriam.

- Jak idą wasze treningi? Będziecie grali w najbliższym czasie w jakichś meczach? - zapytała z ciekawości.

- Matt powiedział, że zbliża się turniej, w którym nasza drużyna bierze udział. Będziemy grali mecz z zespołem z Nowego Jorku. Drużyna, która wygra przyjdzie do następnego etapu rozgrywek - oznajmił z widocznym w jego zachowaniu podekscytowaniem.

- To świetnie. A gdzie gracie ten mecz? - zapytałam.

- W Nowym Jorku. Luis powiedział, że trener będzie dzwonił do osób organizujących ten turniej, aby dowiedzieć się więcej szczegółów - wyjaśnił w chwili, gdy zadzwonił dzwonek.

Reszta lekcji minęła bardzo szybko. O piętnastej skończyliśmy zajęcia. Po dziesięciominutowym spacerze byłam w domu.

Przed spotkaniem u Oliviera postanowiłam ugotować coś na obiad. Zrobiłam proste do przygotowania Spaghetti po czym zjadłam je ze smakiem. Przed wyjściem z domu zaplotłam włosy w kłosa, poprawiłam makijaż, ubrałam szare leginsy oraz miękką i ciepłą bluzę z kapturem. Wychodząc z domu ubrałam kurtkę oraz czarne vansy.

Znajdując się pod domem przyjaciela zadzwoniłam dzwonkiem. Nie musiałam długo czekać na reakcje. Po chwili drzwi otworzył mi przyjaciel trzymając na rękach swoją osiemnastomiesięczną siostrę Amandę.

- Cześć - powiedziałam do Oliviera oraz jego siostry na co ona przywitała mnie przesłodkim uśmiechem.

- Hej. Napijesz się czegoś? - zapytał sadzając siostrę na kanapie, gdzie znajdowały się jej zabawki.

- Z chęcią. Jeśli można to herbaty - odpowiedziałam w chwili, gdy wchodził do przestronnej kuchni.

- Miriam jeszcze niema? - zapytałam bawiąc się z dziewczynką.

- Nie, ale pewnie za chwilę przyjdzie - powiedział z kuchni.

- 0. Już chyba jest - dodał po chwili, gdy zabrzmiał dzwonek do drzwi.

- Witaj skarbie - przywitał dziewczynę całując ją.

- Siadaj - powiedział do Miriam wskazując na kanapę, na której siedziałam razem z Amandą.

- Widzę, że doskwiera brak rodzeństwa - powiedziała wiedząc, jak bawię się z siostrą Oliviera.

- Odrobinę. Szkoda, że ja jestem jedynaczką. Lepiej jest jednak mieć rodzeństwo - powiedziałam lekko wzdychając.

- Zgadzam się z tobą, ale czasem naprawdę mam dość tej małej - powiedział z uśmiechem niosąc herbatę z kuchni.

- Może zamówilibyśmy pizzę? - zapytała patrząc się na nas.

- Ok. To może wy zadzwońcie, a ja za ten czas położę ją spać - powiedział pokazując na siostrę, która prawie że zasypiała.

- Dzwoniłyście? - zapytał schodząc po schodach.

- Tak. Dostarczą ją nam za około pół godziny - powiedziała robiąc miejsce na kanapie dla Oliviera.

Wróciliśmy do oglądania komedii. Tak wspaniale czuliśmy się w swoim towarzyskie, że zupełnie nie zwracaliśmy uwagi na to która jest godzina.

- Dochodzi już dwudziesta trzecia. Muszę się już zbierać do domu - powiedziałam wstając z kanapy.

- Odprowadzić Cię? - zapytał mnie Olivier.

- Nie, sama mogę wrócić. Nie musicie się fatygować - odpowiedziałam wychodząc nie chcąc sprawiać im kłopotów.

- Do jutra - po, żegnali się ze mną przytulając mnie.

- Pa - powiedziałam wychodząc

                                       - Matt –

Wracałem zmęczony z baru, gdzie pracowałem wieczorami jako barman. Przechodziłem ciemnym, nieoświetlonym parkiem, gdy w pewnej chwili usłyszałem krzyk przerażonej, młodej kobiety.

- Przestań. Proszę - krzyczała przerażona próbując odepchnąć od siebie napastnika.

- Oj nie. Nie odpuszczę Ci tak łatwo księżniczko - podnosił głos na zapłakaną dziewczynę całując ją w szyję i obmacując na co ona nie wyrażała zgody - podniecasz mnie.

- Zostaw ją - krzyczałem biegnąc jak najszybciej potrafiąc w jego stronę.

- Pomocy - wołała zapłakana przyparta przez napastnika do muru.

- Odsuń się od niej - powtórzyłem stanowczo; prawie, że krzycząc odpychając jednocześnie napastnika.

- Taka ładna dziewuszka. Sama się prosi - powiedział z powrotem przystawiać się do nieznajomej.

Było czuć od niego wyraźną woń alkoholu.

- Nie zbliżaj się do niej - powiedziałem stanowczo popychając go.

- Co? Zabronisz mi małolacie? Ona jest moja - krzyczał.

- Pójdziesz z tond sam albo ja pomogę ci siłą - mówiłem stanowczo do około czterdziestoletniego mężczyzny.

- Jeszcze się zobaczymy słodziutka. Jeszcze się zobaczymy - mówił oddalając się.

Gdy dokładniej przyjrzałem się kobiecie rozpoznałem w niej Christie. Była zapłakana. Widać było w jej oczach przerażenie.

- Chodźmy z tond. Odprowadzę Cię do domu - powiedziałem.

- Wszystko dobrze? - zapytałem niepokojąc się.

- Tak. Dziękuje Ci za pomoc - powiedziała roztrzęsiona.

- Nie bój się, już nic Ci nie grozi - uspokajałem ją zdejmując kurtkę i nakrywając nią nastolatkę.

- Dziękuje, nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła. On chciał... On chciał mnie zgwałcić - powiedziała płacząc.

- Uspokój się. Już po wszystkim. Jesteś już bezpieczna - próbowałem ją uspokoić.

- Jest ktoś u Ciebie w domu? - zapytałem patrząc na nastolatkę.

- Tak. Moja mama jest w domu, a dlaczego się pytasz? - zapytała zdziwiona moim pytaniem.

- Nie powinnaś przebywać sama, a szczególnie po tym co się stało - powiedziałem naprawdę martwiąc się o nią.

- Naprawdę dziękuje za wszystko - powiedziała oddając mi kurtkę stojąc pod swoim domem.

- Nie masz za co mi dziękować - powiedziałem nie widząc nic wielkiego w tym co zrobiłem.

- Dziękuje - powiedziała wchodząc do domu.

- Śpij spokojnie - po, żegnałem się z nastolatką.

- Dobranoc - powiedziała do mnie na po, żegnanie.

Leżąc w domu w łóżku wciąż analizowałem dzisiejszy wieczór, to co się wydarzyło. Widząc przerażenie Christie bez wahania chciałem jej pomóc. W tamtej chwili uświadomiłem sobie, że zależy mi na niej. To dziwne uczucie, którego jeszcze nigdy tak nie czułem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro