Rozdział 46
-Christie-
Majowy ciepły poranek. Wstaliśmy z Matthew po dziewiątej. W czasie, gdy on przygotowywał dla nas śniadanie ja siedziałam na fotelu bujanym na tarasie i czytałam książkę. Ptaki śpiewały przez co zamknęłam oczy i odpłynęłam na chwilę pogrążona w myślach.
- Kochanie - pocałował mnie w policzek gładząc mnie po brzuchu - Jajecznica gotowa, taka jaką lubisz.
- Ja to mam z tobą dobrze - położyłam moją dłoń na jego dłoni.
- Cieszę się, że jesteś zadowolona - przykucnął obok fotela i pocałował mnie w brzuch.
- Chodź jeść śniadanko - chwycił mnie za dłoń.
Zaraz po tym jak wspólnie zjedliśmy śniadanie zaczęliśmy się powoli przygotowywać do wesela Daniela i Suzan które miało się dzisiaj odbyć. Z racji tego, że dużo moich ubrań już nie leży na mnie dobrze kupiłam beżowo-czerwoną sukienkę i wygodne czarne buty. Matt miał przygotowany garnitur, granatową koszule i szarą muchę. Moim zdaniem w tym zestawieniu wyglądałby on oszałamiająco.
- O której mamy tam myć? - zapytał spoglądając mi prosto w oczy z koncentracją jednocześnie zapinając sobie muchę pod szyją.
- O czternastej rozpoczyna się ceremonia, ale wypadałoby być tam pół godziny wcześniej - szukałam odpowiedniej biżuterii do mojej dzisiejszej kreacji.
Przed trzynastą byliśmy gotowi. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w miejsce, w którym ma odbyć się ceremonia ślubna. Jadąc słuchaliśmy w radiu naszej ulubionej stacji. W głębi serca marzyłam, aby sama kiedyś stanąć na ślubnym kobiercu, lecz jeszcze o tym nie rozmawialiśmy, a sama bałam się poruszyć ten temat nawet nie wiedząc z jakiego powodu.
Wpatrywałam się w jego oczy, podczas gdy on skoncentrowany prowadził auto. Podczas gdy on miał dłoń na skrzyni biegów ja delikatnie przejechałam palcami po jego ręce przez co przeszedł go dreszcz a wzrok został skierowany na mnie.
- Za chwilę będziemy na miejscu - powiedział z uśmiechem wpatrując się we mnie wciąż nie tracąc koncentracji na tym co się dzieje a jezdni - O czym tak rozmyślałaś wcześniej? - zapytał spoglądając na mnie kontem oka.
- O niczym istotnym - odpowiedziałam po chwili namysłu nie dając nic poznać.
Stanęliśmy przed niewielkim, białym kościołem, obok którego rosła piękna wierzba płacząca. Prowadził do niego chodzik zrobiony z ozdobnych, połyskujących w słońcu kamieni. Wzdłuż były zasadzone piękne, niebieskie niezapominajki.
Wyszliśmy z auta które zostawiliśmy na parkingu obok. Staliśmy przy nim chwilę przyglądając się otoczeniu które było naprawdę piękne. Udając się do środka trzymaliśmy się za ręce i spoglądaliśmy sobie prosto w oczy. Wchodząc usiedliśmy u ławce blisko ołtarza, który był pięknie przystrojony w białe Kalie oraz złotawe wstęgi. Czekaliśmy na pozostałych gości oraz na parę młodą. Dziesięć minut przed rozpoczęciem ceremonii pojawił się Daniel ubrany w dobrze leżący na nim ciemny garnitur. Następnie pojawiła się Suzan prowadzona przez swojego tatę. Była ona.. piękna. Biała suknia snująca się za nią, welon i uśmiech dodawały jej niesamowitego uroku w tym wyjątkowym dniu.
Kapłan rozpoczął ceremonię słowami skierowanymi do pary młodej oraz zapytał ich o ich postanowienia ślubne po czym przeszedł do ceremonii nałożenia obrączek.
- Droga Suzan, drogi Danielu, skoro chcecie zawrzeć związek małżeński podajcie sobie prawe dłonie - powiedział kapłan zbliżając się do nich - i wobec Boga i Kościoła powtarzajcie za mną słowa przysięgi małżeńskiej
- Ja Daniel.
- Ja Daniel.
- Biorę ciebie Suzan za zonę.
- Biorę ciebie Suzan za zonę.
- I ślubuję Ci.
- I ślubuję Ci.
- Miłość.
- Miłość.
- Wierność.
- Wierność.
- I uczciwość małżeńską.
- I uczciwość małżeńską.
- Oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
- Oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
- Tak mi dopomóż.
- Tak mi dopomóż.
- Panie Boże Wszechmogący.
- Panie Boże Wszechmogący.
- W Trójcy Jedyny.
- W Trójcy Jedyny.
- I Wszyscy Święci.
- I Wszyscy Święci.
Przyszła pora na Suzan która wpatrując się w oczy Daniela powtarzała słowa przysięgi małżeńskiej czytane przez kapłana.
- Ja Suzan.
- Ja Suzan
- Biorę ciebie Danielu za męża.
- Biorę ciebie Danielu za męża.
- I ślubuję Ci.
- I ślubuję Ci.
- Miłość.
- Miłość.
- Wierność.
- Wierność.
- I uczciwość małżeńską.
- I uczciwość małżeńską.
- Oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
- Oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
- Tak mi dopomóż.
- Tak mi dopomóż.
- Panie Boże Wszechmogący.
- Panie Boże Wszechmogący.
- W Trójcy Jedyny.
- W Trójcy Jedyny.
- I Wszyscy Święci.
- I Wszyscy Święci.
Gdy obrączki zostały pobłogosławione wodą święconą przez księdza nawzajem nałożyli sobie obrączki.
- A teraz na znak zawartego przez was małżeństwa, nie pytając już o zgodę waszych najbliższych możecie się pocałować - powiedział ksiądz patrząc się na małżonków.
Ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Po nabożeństwie wszyscy opuściliśmy mury kościoła i udaliśmy się w miejsce, w którym miało się odbyć wesele, pięknej restauracji położonej zaraz obok jeziora.
Będąc na miejscu, udaliśmy się do środka nie zapominając o wzięciu prezentu, który znajdował się na tylnym siedzeniu samochodu. Od razu jak tylko weszliśmy do środka złożyliśmy życzenia młodej parze wręczając jednocześnie prezent. Po wypiciu szampana odbył się pierwszy taniec świeżo upieczonych małżonków. Wkrótce po weselnym obiedzie zabawa rozkręciła się na dobre. Tańce przy dźwiękach wspaniałej muzyki i w wyśmienitym towarzystwie sprawiają, że będziemy je bardzo długo wspominać i pozostanie w naszej pamięci.
- Jak się czujesz? - zapytał Matt czule mnie obejmując, gdy wychodziliśmy ochłonąć na balkon domu weselnego.
- Wspaniale - złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach w czasie, gdy on głaskał mnie po brzuchu.
- Uwielbiam twoje namiętne pocałunki - wpatrywał się w moje oczy głaszcząc czule po policzku.
- A ja uwielbiam cię namiętnie całować - całowałam go czule, podczas gdy jego dłoń na moich plecach.
Do domu wróciliśmy tuż po czwartej. Poszliśmy szybko razem pod prysznic po czym położyliśmy się do łóżka. Podczas gdy rozmawialiśmy o mało ważnych rzeczach ukochany masował mi obolałe od tańca nogi wsmarowując w nie balsam do ciała. Jego ręce nieraz naprawdę potrafiły działać cuda, z resztą nie tylko podczas masażów.
- I jak tam? Nóżki mniej bolą? - zapytał delikatnie całując mnie po nich.
- Już ci kiedyś mówiłam, że twoje dłonie potrafią zdziałać cuda.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro