Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 27

                             -Matt-
Obudziłem się o godzinie dziewiątej. Christie wciąż spała przy moim boku. Złożyłem delikatny pocałunek na jej czole, wywołując ja jej ustach promienny uśmiech.

- Śpij, śpij. Ja zaraz wracam- powiedziałem, gdy zaczęła się przeciągać.

Po cichu zacząłem zmierzać do kuchni, w której znajdował się Luis wraz z Cler. Wyjąłem z kredensu szklankę, do której nalałem wody z butelki.

- Wyspani? - zapytał Luis wpatrując się we mnie.

- Jasne- odpowiedziałem po tym jak napiłem się wody.

- Co ty taki cichy? - zapytała Cler.

- Tak czasem ze mną bywa- odpowiedziałem idąc z powrotem do sypialni- o której wychodzimy? - zmieniłem kierunek.

- O czternastej- odpowiedział.

Wróciłem do łózka, położyłem się delikatnie i przytuliłem do dziewczyny, położyłem rękę na jej brzuszku po czym zacząłem kreślić kółka.

- Łaskotki mam- Christie chwyciła mnie za rękę.

- Myślisz, że nie wiem kochana.

- Ale nie musisz tego wykorzystywać przeciwko mnie- powiedziała śmiejąc się delikatnie po czym obróciła się w moją stronę.

Zacząłem delikatnie wbijać palce w jej brzuch. Bawiło mnie, gdy ona odsuwała się ode kiedy próbowałem to robić kolejny raz. Leżeliśmy w łóżku i śmialiśmy się tak po prostu z samych siebie. Mimo, że szczęście osiąga się tak naprawdę dopiero po śmierci, to chcieliśmy być szczęśliwi. Cieszyła nas wspólnie spędzona chwila, każda rozmowa, pocałunek, dotyk.

- Wiesz, że już za niedługo powinniśmy wstać z łóżka? Jest tu tyle do zobaczenia-powiedziałem po czym pocałowałem ją w nos.

- Nie mówiliście, że mamy jakieś konkretnie plany na dzisiejszy dzień.

- No nie mówiliśmy. Było to... spontaniczne. No już wstajemy-wstałem z łóżka, ściągnąłem pościel z Tysi po czym podniosłem ją.

- Matt. Ja sama bym wstała. Nie musiałeś mi pomagać- narzekała na mnie.

Zostawiłem ją w pokoju samą, a tym czasem poszedłem do dziewczyn, aby z nimi porozmawiać i poprosić o pomoc. Siedziały one w salonie razem z Olivierem. Luis i Dan w tym czasie poszli do sali, przynieśli tam prezenty które znajdowały się w samochodzie Luisa.

- Mam do was prośbę dziewczyny- powiedziałem nieco cichszym głosem przysiadając się do nich na kanapę- namówcie Christie, żeby się wyszykowała tak żeby nie wzbudzać żadnych podejrzeń.

- Nie wzbudzać żadnych podejrzeń? Łatwo powiedziane- odparła Miriam- Podaj jakiś powód, dla którego mogłaby się tak ubrać.

- Nie wiem no.... pod pozorem wyjścia do restauracji. Wymyślcie coś.

- Zobaczymy co da się zrobić- powiedziała Cler.

- Wiedziałem, że na was można liczyć.

Godzina czternasta. Byliśmy gotowi do wyjścia. Zamknęliśmy drzwi po czym udaliśmy się na dół. Obsługa hotelowa pomogła nam zorganizować tort i przystroić salę. Wszystko było gotowe. Będąc już przy samych drzwiach od restauracji hotelowej zasłoniliśmy Christie oczy i powoli wprowadziliśmy do środka. Ustawiliśmy ją na wprost stolika.

- Wszystkiego najlepszego- powiedzieliśmy głośno, gdy odsłoniliśmy solenizantce oczy.

- Ale jak? Kiedy to wszystko zorganizowaliście? - dopytywała Christie zaskoczona naszą niespodzianką.

- To już nasz mały sekret- powiedziała Miriam.

- Dziękuje wam.

- To jeszcze nie wszystko. Mamy coś w zanadrzu.

Podeszliśmy wszyscy do stolika, na którym stały prezenty i po kolei składaliśmy Tysi życzenie oraz wręczaliśmy podarunki. Po długich zastanowiach nad prezentem, który by jej się spodobał postanowiłem kupić dla ukochanej kask motocyklowy, aby miała wreszcie swój. Dzięki pomocy Luisa zakupiłam także bukiet z sześciu białych róż. To dzięki przykładnie mojego dziadka postanowiłem okazywać uczucia poprzez kwiaty. Miriam podarowała wraz z Olivierem piękną bransoletkę z wygrawerowanym imieniem oraz kilka wspólnych zdjęć, a inni dzięki podpowiedzią Miriam wybrali kilka książek oraz perfumy. Wieczoru spędziliśmy na graniu w remika.

                           ***
Nastał następny dzień, była godzina siedemnasta. Oprócz wyjścia na obiad tego dnia teoretycznie nie mieliśmy w planach ruszać się z apartamentu. Christie myślała, że to widziała już wszystko co przygotowaliśmy z okazji jej urodzin, lecz się myliła. Namówiliśmy Christie na wyjście do klubu, zgodziła się błyskawicznie. Około dwudziestej byliśmy wyszykowani i gotowy do wyjścia na zabawę. Idąc patrzyliśmy ukradkiem na Christie, uśmiechając się pod nosem. Bawiła nas chwilami jej niewiedzą i przekonanie, że to będzie zupełnie normalny wieczór. Dotarliśmy do bardzo popularnego w Bostonie klubu. Przebywało tam wiele młodych osób. Staraliśmy się być jak najbliżej DJ'a. Około godziny dwudziestej drugiej DJ prowadzący imprezę przemówił.

- Dostałem cynk od mojego przyjaciela o pewnej pięknej dziewczynie, która obchodzi właśnie swoje osiemnaste urodziny. Tak Christie o tobie mówię- wskazał na Tysię po czym przyciągnął ją za rękę bliżej sceny- Zwyczajem naszego klubu są specjalne przywileje dla osób obchodzących urodziny, tak więc mam dla ciebie przygotowaną taką oto szarfę i koronę. Dodatkowo kolejnym, przywilejem jest darmowy drink, który ci dzisiaj przysługuje. Ja ze swojej strony mam dla ten kwiat, jednocześnie życzę wspaniałej zabawy w towarzystwie przyjaciół, którzy z resztą to wszystko zorganizowali- mówił zakładając jej szarfę oraz koronę na głowę.

Christie patrzyła na nas z szeroko otwartymi oczami, jej mina opisywała wszystko; jej zdziwienie jak i radość, którą można było wyczytać z jej oczu. Z promiennym uśmiechem podeszła do nas i wszystkich po kolei przytuliła. Cieszyliśmy się ich szczęściem, przecież to wszystko dla niej zorganizowaliśmy, chcieliśmy, aby ten dzień zapamiętała do końca życia.

Szczęśliwy z powodzenia naszego planu postanowiłem wyciągnąć Christie do tańca. Nie musiałem długo jej przekonywać. Nasze ruchy były swobodne, może nawet nieraz nie do rytmu, ale i tak nam to nie przeszkadzało, grunt to dobra zabawa.  

Gdy po przetańczeniu kilku kawałków byliśmy zmęczeni podeszliśmy do baru po to by zamówić sobie drinki. Nasz wybór padł na bezalkoholowe Mochito. Mając już drinki usiedliśmy na skórzanym fotelu, to znaczy Christie usiadła na moich kolanach dzięki czemu mogłem ją objęć w pasie ręką. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Zbliżyliśmy się do siebie, po czym złożyłem pocałunek na jej ustach przez co poczułem smak drinka na jej ustach. Bardzo podobał mi się zapach jej perfum, był delikatny a za razem kuszący. Po kilku dosyć głębokich pocałunkach wyszliśmy przed klub i weszliśmy do ciemnej uliczki, aby nikt nas nie widział. Miałem tak wielką ochotę namiętnie całować ją w szyję, dlatego zsunąłem jej ramiączko od sukienki i zacząłem zbliżać swoje usta do jej szyi. Kończąc nasze zbliżenie które skończyło się tylko na pocałunkach, ale jakże emocjonujących wróciliśmy do klubu jakby nigdy nic i zaczęliśmy znowu tańczyć. Takim sposobem przetańczyliśmy większość zabawy w klubie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro