Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20

                     -Christie-
Dzisiejszy dzień rozpoczęłam jak zawsze; wstałam punkt siódma, ubrałam się w czarne jeansy, białą koronkową koszulkę i skurzaną kurtkę. Związałam włosy w kłosa, zrobiłam delikatny makijaż po czym zeszłam na parter, aby zjeść śniadanie. Moja mama właśnie w tamtej chwili była w jadalni jednocześnie słuchając wiadomości w radiu.

- Dzień dobry. Zawieść cię może do szkoły? - zapytała, gdy usiadłam do stołu.

- Dzień dobry. Z chęcią skorzystam z twojej propozycji- wzięłam świeżą bułkę stojącą w koszyku.

- Kochana powiedz mi co słychać u Matthew? Widziałam jak wczoraj odwiózł cię do domu- zapytała z zainteresowaniem które można było zauważyć w jej spojrzeniu.

- Wczoraj był nieco smutny, byliśmy wspólnie na cmentarzu na grobie jego dziadka. Był bardzo z nim związany tak jak reszta jego rodziny- odpowiedziałam patrząc się na stół smutnym wzrokiem.

Przy stole zapadła cisza. Żadna z nas nie potrafiła mówić o śmierci, a szczególnie po tym co się stało w naszej rodzinie. W głębi serca rozmyślałyśmy o tacie, o tym co mogło być powodem jego decyzji. Czasami miewałam wrażenie, że mama coś przede mną ukrywa, lecz gdy próbowałam o tym rozmawiać zmieniała temat a także często zapewniała mnie, że nic nie więcej nie wie niż mi powiedziała. Nie rozumiałam do końca jej zachowania, lecz po pewnym czasie skończyłam domagać się jej wyjaśnień, ponieważ i tak niczego bym nie osiągnęła.

Około siódmej trzydzieści wyjechałyśmy z domu; ja do szkoły mama do pracy. W samochodzie chwilę rozmawiałyśmy o sobotnim meczu. Będąc pod szkołą pożegnałam się z mama następnie poszłam na schody, na których siedział Matt wraz z Luisem oraz Danem.

- Hej- przybiłam im wszystkim piątkę po czym usiadłam obok Matthew.

- Wyspałaś się? - zapytał Matt obejmując mnie ramieniem.

- Tak, ale z twojej wnioskuję, że ty nie- przyglądałam się chłopakowi.

- Wróciłem od Luisa po drugiej. Zasiedziałem się trochę- przeczesał włosy palcami ziewając przy tym.

- Czyli dobrze się bawiliście? - zapytałam patrząc się na przyjaciół.

- A nie widać tego po nim- Luis wskazał ręką na Matthew.

- Ej. Ty lepiej patrz się na siebie- Matt udawał oburzonego czym wywołał u nas śmiech.

- Z czego się tak śmiejecie? - dołączyła do nas Miriam razem z Olivierem.

- Z Luisa i Matthew, a właściwie z tego w jakim są stanie po ich wczorajszym spotkaniu.

- No widzę, że niezły melanż był- stwierdził Olivier.

- Hey. Jakby tobie się to nigdy nie zdarzyło- powiedział Luis.

Pierwsze cztery lekcje minęły bardzo szybko. W przerwie wszyscy spotkaliśmy się w stołówce. Chłopcy jak co dzień grali w karty, a ja razem z Miriam uczyłyśmy się na sprawdzian z francuskiego.

- Uczycie się? - zapytał Matt kończąc grać w karty.

- Tak, a czy to coś dziwnego? - oderwałam oczy od książki.

- Z tego co wiem sprawdzian macie dopiero jutro.

- Matthew my po prostu chcemy się dobrze przygotować- powiedziała Miriam gestykulując dłońmi.

- Kujonki- zmierzwił mi włosy.

- A mów sobie co chcesz- powiedziałam do Matthew kładąc mu rękę na ramieniu w chwili, gdy szłam do toalety.

                             ***
Do domu po skończonych zajęciach zawiózł mnie Matt. Zapraszałam go na kawę, lecz odmówił, mówiąc, że przed pracą musi gdzieś jechać. Zapowiadało się, że ten wieczór spędzę sama; Matthew idzie do pracy, a Miriam z Olivierem wychodzą gdzieś na miasto. Postanowiłam tego dnia uczyć się na jutrzejszy sprawdzian z francuskiego. Wieczór pewnie spędzę jedząc słodycze przed telewizorem.

                             -Matt-
Do pracy dzisiaj jechałem na osiemnastą. Przed pracą musiałem zawieść dokumenty do szkoły więc drugi raz tego dnia jechałem w tamto miejsce. Również przed pojechaniem do klubu odwiedziłem babcię, przykręciłem jej półkę.

Za piętnaście osiemnasta byłem już przygotowany na czekające mnie obowiązki związane z moją pracą jako barman. Tego dnia nie przebywało tam dużo osób, zaledwie kilku nastolatków. Miła niespodzianką było dla mnie pojawienie się brata Miriam Daniela wraz z Suzan.

- Cześć- przywitał mnie Daniel z dziewczyną.

- Hej. Podać wam coś? - zapytałem przecierając blat.

- Dwa drinki bezalkoholowe prosimy- powiedział Daniel dając jednocześnie zapłatę.

- Co u was słychać? - robiłem drinki.

- Wczoraj po długim rozmyślaniu zebrałem się na odwagę- chwycił dziewczynę za rękę- i oświadczyłem się Suzan.

- To wspaniałe, a myśleliście już o organizacji wesela? - podałem im zamówione napoje.

- Tak szczerze to nie, ale pewnie w najbliższym czasie zaczniemy wszystko organizować- odpowiedziała Suzan po czym zrobiła łyk drinka.

- A ty myślałeś już o swoim weselu? - dodała po chwili.

- O moim weselu? - zacząłem się śmiać.

- Przecież jesteś w związku z Christie- mówiła.

- No tak, ale to za wcześnie, żeby o tym myśleć- tłumaczyłem.

- Kochanie nie męcz chłopaka- Daniel sam zaczął się śmiać pod nosem.

- Matt o której macie w sobotę ten mecz, bo mamy zamiar przyjść? - zapytał Daniel.

- O czternastej rozpoczyna się. Zapraszam was.

Pięć godzin mojej pracy minęło mi w dosyć przyjemnej atmosferze; nie spotkałem dzisiaj nikogo pod silnym wpływem alkoholu, nikt się nie awanturował. Nim wyszłam z klubu zabrałem kask pozostawiony na zapleczu. Następnie udałem się na parking, z którego odjechałem na motocyklu. Po drodze do domu zatrzymałem się na stacji benzynowej na której zatankowałem swój pojazd oraz kupiłem napój.

Siedząc w domu przed telewizorem postanowiłem zadzwonić do Tysi, lecz nie pomyślałem o tym która jest godzina.

- Dobry wieczór Tysiu- przywitałam Christie przyciszając telewizor.

- Dobry- ziewnęła- wieczór.

- Spałaś? - zapytałem zmartwiony tym, że ją obudziłem.

- No z reguły o tej godzinie się już śpi- lekko się zaśmiała swoim aksamitnym głosem- Stało się coś?

- Nie tylko chciałem z tobą porozmawiać, ale głupi nie pomyślałam która jest godzina i że możesz już spać.

- Dobrze kochana, to nie przeszkadzam ci w śnie. Słodkich snów. Do jutra- dodałem po chwili nie chcąc doprowadzić do jej niewyspania następnego dnia.

- Ty mi nigdy nie przeszkadzasz. Dobrej nocy. Pa.

Usłyszałem, że ktoś schodzi po schodach w chwili, gdy skończyłem rozmawiać z Tysią. Tą osobą była moja mama, która weszła na dół, aby się czegoś napić.

- Rozmawiałeś z kimś? - zapytała po tym rąk wypiła wodę z szklanki jednocześnie opierając się o blat kuchenny.

- Tak z Christie- odpowiedziałem ziewając.

- O tej godzinie. Matt czyś ty zwariował?

- Jakbyś nie wiedziała. Ja od zawsze byłem wariatem.

- No dobrze wariacie. Może już poszedłbyś spać? Jutro nie wstaniesz do szkoły.

- Właściwie masz rację. Śpiący jestem- zacząłem iść w stronę schodów prowadzących na poddasze, na którym mam pokój- Dobranoc.

Wziąłem szybki prysznic o czym położyłem się do miękkiego łóżka. Nim się spostrzegłem zacząłem zasypiać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro