Bezsenność - spojrzenie
Obserwowałem go już od dawna. Moment, kiedy jego oczy zamykały się. Zaczynał oddychać spokojniej, zawsze z jedną ręką pod poduszką, drugą schowaną pod kołdrą - wyglądał niewinnie i bezbronnie.
Zacząłem to robić bez konkretnego powodu. Nasze łózka były blisko siebie, a ja miałem dosyć własnych myśli. O wiele łatwiej było zastanawiać się, o czym myśli ktoś inny. Dlaczego czasem wzdycha albo drapie się po szyi. Z czasem zacząłem łapać się na tym, że moment, kiedy wreszcie mogłem definitywnie stwierdzić, iż on śpi, jest jak punkt kulminacyjny dramy - przewidywalny, ale na swój sposób wzruszający. Dlatego właśnie to robiłem.
Hoseok zasnął. Taehyung jednak patrzył dalej.
Senność opuściła go zupełnie. Za oknem świeciła uliczna latarnia, rzucając lekkie światło na pokój. Dawniej miał w zwyczaju zasłaniać zasłony, jednak odkąd zaczął obserwować Hoseoka, zaniechał tego. Bywały wieczory, kiedy czuł się zażenowany tym, co robi. Bywały tez takie, kiedy niezbyt przykładał się do patrzenia, bo był zbyt zmęczony. Dziś jednak czuł się jakoś inaczej.
"O co mi chodzi?" pomyślał Taehyung, oblizując wargi. Zanim położył się do łózka, ledwo mógł utrzymać się na nogach. Dzień był męczący, a jutrzejszy nie zapowiadał się być lepszy. Tae czuł się zirytowany samym sobą, ale przecież gdyby chodziło tylko o to, bez problemu by zasnął. Z rozmyślań wyrwał go głos Hobiego.
"Nie rób tego!" - Hoseok usiadł na łóżku, machnął kilka razy rękami w powietrzu, po czym wrócił do spokojnego snu. Nagie ramiona wystające spod odkrytej kołdry. Kosmyki włosów, które opadły na czoło. Wszystko to irytowało i rozpraszało Taehyunga. Najciszej jak potrafił podszedł do jego łóżka.
Pomyślałem wtedy, że po prostu go przykryję i wrócę do łóżka. Moja ręka zawisła w powietrzu. "Tylko na sekundę. To chyba nic strasznego. Przecież nie raz dotykałem jego ramienia," kłóciłem się sam ze sobą. Najdelikatniej jak potrafiłem, dotknąłem jego skóry opuszkami palców. Hoseok spał dalej, oddychając miarowo. Przesunąłem dłoń w stronę jego szyi. Była równie gładka jak ramię i wydawała się lodowata w zetknięciu z moimi rozpalonymi dłońmi. Odpychałem od siebie myśl, że właśnie podnieciłem się w taki beznadziejny sposób, ale nie mogłem przestać. Dotykałem jego twarzy, badałem kształt lekko zadartego nosa, miękkość policzków, odgarnąłem wilgotne kosmyki z czoła. Mimo niedoskonałości, był piękny. Wszystko składało się w idealną całość, od której nie mogłem oderwać oczu.
Tak jak noc zapadała po każdym dniu, moje serce każdej nocy coraz bardziej zapadało się w nim. Nie mogłem nic na to poradzić. Mogłem tylko patrzeć, jak to wszystko dzieje się obok mnie. Patrzeć na niego.
„Wystarczy," pomyślał Tae, „po prostu sobie tu siądę i będę patrzył, skoro i tak nie mogę spać." Nakrył Hobiego po samą szyję kołdrą i przykucnął obok łóżka.
Tymczasem Hoseok nie spał od dobrej chwili. Leżał nieruchomo, gdy zimna dłoń muskała jego ciało. Czuł się dobrze. Dotyk był kojący, przez sekundę przeszło mu przez myśl, że prawie matczyny, jednak mama nigdy nie dotykała jego szyi w taki sposób. Nie chciał otworzyć oczu z jeszcze jednego powodu. Nie był pewny, do kogo należy dłoń. „Czy to ma jakieś znaczenie?" myślał, jednocześnie czując, że ten dotyk powinien pochodzić tylko od jednej osoby. Od osoby, której wzrok odprowadzał go do snu każdego dnia.
Zorientował się dość niedawno i od tego czasu, przez lekko przymknięte powieki, okazyjnie zerkał, wiercąc się w łóżku. Tae zawsze patrzył. Wręcz wpatrywał się w niego. Szczerze mówiąc, nie przykładał do tego zbytniej wagi, ani nie szukał powodu. Raz pomyślał, żeby spytać go o to, ale to wydawało się dość niezręczne. Poza tym musiałby się przyznać, że dyskretnie też patrzył. Tak więc wszystko toczyło się po staremu.
A teraz leżał szczelnie przykryty kołdrą i czuł na sobie jego wzrok. Nie musiał otwierać oczu. Nie musiał nic mówić. Wszystko ułożyło się w jedną całość. Serce waliło mu mocniej niż powinno, czuł że zaczyna pocić się pod ciężarem myśli, spojrzenia, tej nieszczęsnej kołdry i bezsilności. „Wszystko albo nic," pomyślał.
"Możesz mnie odkryć? Zaraz się uduszę," wyszeptał Hobi, uśmiechając się dziko. Otworzył oczy, by zobaczyć sparaliżowany wzrok Taehyunga.
Nic nie mówiąc, powoli odchylił kołdrę. Taehyung wydał z siebie ciche westchnięcie. Nie był gotowy na to, co właśnie zobaczył. Nie był przygotowany.
Mimo to klęczał teraz przy jego łóżku, trzymając jeszcze kurczowo w rękach kołdrę, patrząc na bokserki Hobiego. Hoseok miał erekcję. Taehyung przełknął ślinę i popatrzył na niego, szukając odpowiedzi. "Wiedziałeś o tym, prawda?" pomyślał. Hoseok jednak nie wydawał się mu pomóc. Leżał z zamkniętymi oczami i uśmiechał się zadziornie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro