Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

• 1 •

Otworzyłam okno, sadowiąc się na parapecie. Nocne niebo rozpostarte nad moją głową zwiastowało spokój. Oparłam plecy o zimną ścianę, zaciągając się papierosowym dymem.
Podciągnęłam kolana pod brodę, napawając się samotnością. A jednak dobrze wiedziałam, że potrzebuję bliskości. Kogokolwiek.

Pobliskie latarnie mrugają wściekle, dochodząc do końca swojego istnienia. Potrzebują wymiany żarówki. Tak jak ja potrzebuję wymiany wspomnień. Jak najszybciej.

Przerzucam nogi na zewnątrz, wpatrując się w horyzont.
Widzę szkołę, którą kiedyś nazywaliśmy naszą. A jednak nigdy nasza nie była.
Widzę przedmieścia, po których włóczyliśmy się nocą.
Autobus, którego numer zdążył wylecieć z mojej pamięci (11).
Przejeżdża wóz policyjny. Pamiętam, jak którejś nocy zgarnęli nas na komisariat. Kuzynka musiała nas odebrać.

Mimowolnie uśmiecham się na te wspomnienia.

Najlepsze momenty mojego życia miały miejsce nocą. Nocami, gdy wreszcie mogłam być sobą. Sobą przy kimś, kto również powinien nim być. Bo kim mielibyśmy być, jeśli nie sobą? Dwójką nastolatków, którzy korzystali z życia jak tylko mogli. Parą idiotów, ładujących się ciągle w kłopoty.

Uwielbiałam, kiedy podchodził pod moje okno, siedząc chwilę na krawężniku.

A potem tańczył w świetle latarni. Robił to w taki sposób, żeby jego cień odbijał się w moim oknie. Gdy już udało mi się to zobaczyć, trwałam tak przez chwilę. Udawałam, że nie widzę. Tylko po to, aby obserwować jak tańczy. A robił to cudownie. Nigdy nie znałam melodii, a jednak miałam wrażenie że wiem, do czego się kołysze. Czasem wyskakiwał w górę, jakby chciał dosięgnąć gwiazd. W duchu kibicowałam, aby wreszcie mu się to udało. Nigdy jednak nic z tego nie wyszło.

Z utęsknieniem spojrzałam na jego latarnię, choć przecież nigdy jego nie była. A jednak cudownie było tak myśleć.

Jego latarnia.

Światło, pod którym tańczył nocami. Dla mnie. Dla nic nie wartej dziewczyny.

Zawsze byłam zwyczajna. Moje życie wlokło się jak flaki z olejem. Nawet nie wiem, czy mogę tak to nazwać. Moje życie. A jednak w moim życiu nie grałam głównej roli. Przynajmniej za dnia.

Zabrzmiało, jak bełkot tajnego agenta. Jak superbohaterka, prowadząca podwójne życie. Tylko, że my nigdy nie ratowaliśmy ludzi ani kotów uwięzionych na drzewach.

Ratowaliśmy siebie. Przed nudą i rutyną. Jakiś czas nawet nam to wychodziło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro