Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Bezsenność

Ktoś kiedyś powiedział mi – jeśli nie możesz w nocy spać, wyjdź na dwór, może spotkasz kogoś, kto też nie może spać. Uznałem to wtedy za zabawne – kto niby włóczy się w nocy po mieście w innym celu niż powrót do domu z pracy lub imprezy, o której nie wiedzieli rodzice lub żeby wpakować komuś kosę między żebra albo zdobyć pieniądz na działkę? Nie należałem do żadnej z tych grup, więc słowa te puściłem mimo uszu. Do czasu, aż dopadła mnie najzwyklejsza, najbardziej prozaiczna rzecz, jaka tylko mogła – nuda.

Do tej pory w bezsenne noce słuchałem muzyki, paląc papierosy i obserwując pogrążony we śnie świat za oknem. Nie podejrzewałbym, że karmienie nałogu może stać się dla mnie tak monotonną i niepociągającą rozrywką, że narzucę na siebie bluzę, założę podniszczone trampki i wyjdę z domu. Po co? Żeby znaleźć kogoś, kto też nie może spać.

Nie miałem żadnego planu, gdzie mógłbym się udać o tej porze bez grosza przy duszy i ubrany w luźną koszulkę i bokserki. Nigdy nie uważałem siebie za okaz zdrowia psychicznego, ale jakim trzeba być wariatem, żeby włóczyć się tak ubranym po ulicach. Co dalej? Owinięcie w prześcieradło przy rozmowie o pracę?

– Nie możesz spać?

Zamarłem, słysząc rozbawiony głos za moimi plecami. Odwróciłem się na pięcie, owijając się bluzą.

– Znamy się? – zapytałem, mierząc stojącego przede mną mężczyznę wzrokiem. Ten w odpowiedzi wybuchnął krótkim, gardłowym śmiechem.

– Jestem Michael – odparł, mrużąc oczy. – Teraz się znamy.

Prychnąłem, przewracając oczami. Była druga w nocy, nie myślałem racjonalnie, a właśnie to wydawało się mi wówczas najlepszym sposobem na zamaskowanie śmiechu.

– Christopher – powiedziałem, nie chcąc, żeby niezręczna cisza sprawiła, że wróci tam, skąd przyszedł. Jego przenikliwe, zielone oczy wpatrzone we mnie sprawiały mi dziwną przyjemność.

Pokiwał głową, a przez jego twarz przebiegł dziwny cień. Zupełnie tak, jakby o czymś sobie przypomniał.

– Dlaczego nie śpisz? – zapytał mnie, na co wzruszyłem ramionami.

– Cierpię na bezsenność – odpowiedziałem, zapalając papierosa. – A ty?

Podniósł wzrok, wbijając we mnie spojrzenie swoich intensywnie zielonych tęczówek.

– Zabiłem człowieka – powiedział powoli, jakby chciał podkreślić wagę swoich słów.

Przełknąłem ślinę, czując jak po moich plecach przebiega zimny dreszcz, który bynajmniej nie był spowodowany tym, że stałem ubrany jedynie w bluzę i bokserki w nocy na ulicy.

– Kogo? – wydusiłem, czując, że jeśli nic nie powiem, stanie się coś złego. Coś, czego nie potrafiłem nawet nazwać, a co dopiero sprecyzować.

– W zasadzie to jeszcze tego nie zrobiłem – odparł. – Ale zrobię. Dzisiaj. Wiesz, że wypadł ci papieros z ust?

Zaskoczony dotknąłem swoich ust. Faktycznie – niczego w nich nie było.

– Tak – odparłem mimo to, butem przygniatając tlący się papieros, leżący teraz na chodniku.

– Muszę już iść – powiedział. – Dobranoc, Christopher. Dzisiaj uda ci się zasnąć, uwierz mi.

Odwrócił się do mnie plecami odchodząc w drugą stronę, a ja stałem na chodniku jak sparaliżowany, nie mogąc się poruszyć.

– Chris – usłyszałem za sobą. – Z kim rozmawiałeś?

– Z Michaelem – odpowiedziałem. – Nie widziałeś go?
 
– Nikogo tu nie było, Chris. Znowu lunatykowałeś. I skąd wziąłeś ten pistolet?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro