.
Erik Lehnsherr był mężczyzną skrytym, zamkniętym w sobie i zdystansowanym do świata i żyjących na nim ludzi. Co prawda mutantów traktował jak swoich sprzymierzeńców, ale nawet wobec nich na wiele sobie nie pozwalał. Uczucia zamknął gdzieś w wielkiej skrzyni, po czym zakopał w głębokim dole. Tak było dużo łatwiej. Już nawet gniew towarzyszył mu stosunkowo rzadko. Czasami dotkliwiej odczuwał tę pustkę, ale godził się na nią, bo sam ją sobie zafundował. Jednak po wszystkim, co w życiu przeszedł uznał, że to naprawdę najlepsza droga jaką mógł obrać. Kiedy wkroczysz na tę ścieżkę, ciężko już z niej zboczyć. Erik nawet nie chciał. Jak się okazało, chwilowo.
Spotkanie w pociągu traktował jako przypadkowe. Starał się zapomnieć o drobnej brunetce, z którą jednak wtedy wiele przeszedł i jak na pierwsze spotkanie było to naprawdę dużo. Odsłonił się wtedy. Pokazał swoją prawdziwą naturę, mimo, że ona dobrze wiedziała, kim był. I miał wrażenie, że wcale się nie bała. Wręcz przeciwnie, dostrzegł na tej idealnej twarzy coś na kształt zafascynowania.
Spotkał ją później jeszcze kilka razy, aż uznał, że ich drogi nie mogą się stykać tak bez powodu. Musiało być w tym jeszcze coś, czego pierwotnie nie dostrzegał.
Jak się okazało, tajemnicza brunetka o wdzięcznym imieniu Sofya również była taka jak on. Doświadczała niezwykłej, aczkolwiek destrukcyjnej mutacji. Wystarczył dotyk i już poznawała mroczną stronę swojego towarzysza. Jego skrywane wyniszczające myśli. To, co zrobił w życiu, a co przykrywał czarną pierzyną mroku. Dla Lehnsherra starał się jeszcze bardziej fascynująca. „Jeszcze bardziej", bo tak, i z początku dostrzegł w niej coś, czego nie dostrzegał w innych. Tę wyjątkowość nie do podrobienia.
~
Magneto zatrzymał się chwilowo w jednym z moteli. Błąkał się po nich już od dłuższego czasu, zmieniając je najczęściej raz w tygodniu. Dla bezpieczeństwa. Cały czas miał kogoś na karku, wiecznie musiał uważać. Dlatego zatrzymanie się gdzieś na dłużej jak na razie nie wchodziło w rachubę. Zresztą, za każdym razem, kiedy próbował to zrobić, kończyło się to wyjątkowo źle. Chwilowo więc zrezygnował z takich wygód jak własny dom. Cztery ściany zresztą wszędzie były takie same.
Długo nie cieszył się spokojem, który dawał mu motel „Cichy zakątek". Przestał być też taki cichy, kiedy grupa najemników tak po prostu ostrzelała pokój, w którym przebywał mężczyzna. Nim zorientował się, co się dzieje, kilkadziesiąt kul przebiło ściany motelu. Bruneta na szczęście ominęły i zdążył upaść na podłogę za łóżkiem. Nie miał pojęcia kto to, ale wiedział, że na pewno nie chciał wziąć go żywcem. Czuł jednak metal pocisków i zastanawiał się, jak można było być tak nieprzygotowanym.
Podniósł się, gdy tylko grad kul ustał i niewiele się zastanawiając wyszedł z impetem przez drzwi. To co zobaczył nawet jego odrobinę zaskoczyło. Mierzyło do niego z tuzin uzbrojonych po zęby mężczyzn. Czas jakby zwolnił. Wszyscy naraz otworzyli ogień. Prawdopodobnie liczyli na to, że któregoś z pocisków Erik nie zdoła zatrzymać. Lehnsherr uniósł ręce i każda z kul zatrzymała się w powietrzu. Były ich dziesiątki, najemnicy dysponowali bowiem karabinami maszynowymi. Wstrzymali jednak ogień, gdy zobaczyli co się dzieje. To było bezcelowe. Każda z kul odnalazła swój nowy cel. Mężczyźni jak domino poupadali na ziemię. Żaden z nich już więcej się nie ruszył. Magneto obrzucił ich chłodnym, beznamiętnym spojrzeniem. Dopiero teraz poczuł ciężkie krople deszczu na twarzy. Mocno padało, ale wcześniej nawet tego nie dostrzegł. Stał teraz w strugach deszczu przed otwartym pokojem motelowym. Musiał się stąd wynieść. Jak najszybciej.
Poszedł szybkim krokiem w stronę zaparkowanego starego Forda. Nie wiedział do kogo należał, ale chwilowo wcale go to nie interesowało. Zaraz ktoś zawiadomi odpowiednie władze. Nie mógł się teraz przejmować właścicielem samochodu.
Bez problemu go otworzył i uruchomił. Jakby co najmniej auto było jego własnością. Jakby nigdy nic odjechał spod motelu. Jak zwykły facet w swoim starym samochodzie.
Przetarł mokrą twarz dłonią, mrugając kilka razy. Dawno nie przytrafił mu się taki atak. Nie miał pojęcia, kto go zlecił, ale nawet nie było jak i kiedy o to zapytać. Mężczyzna musiał reagować szybko i jego odruch był instynktowny. „Zabij albo sam zgiń". Może kiedyś...
Nawet nie zauważył, kiedy podświadomie skręcił na mniej uczęszczaną drogę. Był zmęczony, więc działał odruchowo. Deszcze wciąż padał wyjątkowo intensywnie, nie mając chyba ochoty przestać. Utrudniał widoczność i chcąc nie chcąc brunet musiał trochę zwolnić. Nie chciał też wzbudzać niepotrzebnego zainteresowania zbyt brawurową jazdą. Może na drodze nie było zbyt wielu samochodów, ale jednak. Nigdy nie wiadomo, na kogo trafisz.
~
Jechał dobrych parę godzin. Umysł podpowiadał mu kierunek. Adres dostał od Sofyi. Wspomniała, że jeżeli potrzebowałby kiedykolwiek pomocy – to miejsce było bezpieczne. Do tej pory nie sądził, że skorzysta z takiej propozycji. A jednak, właśnie tam jechał.
Zjechał na niezbyt dobrą drogę, prowadzącą w głąb lasów. Co chwilę trafiał na jakąś nierówność i samochód nieprzyjemnie podskakiwał. Miał tylko nadzieję, że dojedzie, bo widział, że jechał prawie na oparach. Było jeszcze jedno pytanie, czy zastania tam akurat pannę Vesper? Mogło jej przecież nie być. Sama się ukrywała. Niekoniecznie jednak tam.
W końcu wyłączył silnik, zatrzymując się przy niewielkim drewnianym domku. Deszcz wciąż intensywnie padał i mimo obecności wielu drzew nawet tego miejsca nie oszczędzał. Erik jednak nie miał zamiaru dłużej czekać. Wysiadł z auta i w strugach deszczu podszedł do drzwi. Zawahał się. Czego tu szukał? Jeżeli nawet kobieta będzie w środku to co jej powie? Nie zdążył jednak nawet pomyśleć o czymś innym, bo drzwi się otworzyły. W progu stanęła brunetka ubrana w czarną sukienkę.
- Erik?
Sofya wydawała się dość zaskoczona, jednak momentalnie otworzyła szerzej drzwi i wpuściła go do środka. Był cały mokry, ale musiała przyznać, że wyglądał niesamowicie seksownie. Zamknęła za nim drzwi i przyjrzała się mu.
- Przyniosę ci ręcznik – szepnęła, podchodząc bliżej i zdejmując z niego mokrą koszulę.
Byli blisko. Bardzo blisko. Może nawet niebezpiecznie blisko.
Lehnsherr nieco się pochylił i jakby to był znak dla kobiety, żeby unieść delikatnie głowę. Ich usta spotkały się szybciej niż nawet mogli to sobie zaplanować. Choć czy nie chodziło im to po głowie od samego początku? Od pierwszego kontaktu wzrokowego? Już wtedy Magneto poczuł jak coś w nim drgnęło na widok pięknej brunetki. On również nie był jej obojętny. Wręcz przeciwnie. Fascynował ją chyba na każdej możliwej płaszczyźnie.
Mężczyzna nie czekał zbyt długo, gdy tylko Sofya odwzajemniła mu pocałunki. Jego duże dłonie objęły najpierw jej ramiona, by po chwili przenieść się na wąską talię. Nie wiele przejmował się tym, że był cały mokry. I tak zamierzał zrzucić te ciuchy... włącznie z jej ciuchami.
Przeniósł się z pocałunkami na jej smukłą szyję, co odebrała z cichym westchnięciem. Wplotła palce w jego włosy dając się całować. Czuła, że tego chciała. Od początku.
Koszula bruneta już dawno wylądowała na podłodze, ale za nią po chwili znalazł się też biały podkoszulek, który Erik miał pod koszulą. Teraz, podczas gdy on całował jej szyję, ona mogła gładzić dłońmi jego klatkę piersiową, jego plecy, napawając się przyjemną miękkością skóry.
Lehnsherr przesunął dłonie z talii kobiety i powoli rozwiązał wiązanie od jej sukienki. Za chwilę zsunął ją z jej ramion, a ta opadła na podłogę. Brunetka miała na sobie tylko dolną część bielizny, więc Magneto od razu mógł nacieszyć oczy widokiem jej idealnych piersi, które zresztą zaraz zaczął całować, wyrywając z ust Sofyi ciche westchnięcia.
Dłonie kobiety przesunęły się powoli po brzuchu mężczyzny docierając do jego spodni. Rozpięła je od razu zsuwając na dół. Brunet wyszedł z nich, zrzucając przy okazji z nóg buty i skarpetki.
Chwilę później wylądowali na miękkim futrze, leżącym na podłodze, tuż przy kominku, w którym paliło się drewno. Dawało przyjemne ciepło, ale akurat na jego brak obydwoje nie narzekali.
Brunetka była niesamowicie seksowna. Nie mógł się na nią napatrzeć. W samej czarnej koronkowej bieliźnie rozbudzała każdy z jego zmysłów. Usiadła na nim okrakiem, podczas gdy Erik leżał na plecach. Ich usta ponownie się złączyły w serii namiętnych pocałunków. W końcu Sofya odsunęła się nieco i popatrzyła prosto w oczy Lehnsherra. Uśmiechnęła się zalotnie i zsunęła nieco z jego ud. Zaczepiła palce na gumce od jego bokserek i zdjęła je z niego. Nachyliła się i nim Magneto zdał sobie sprawę z tego, co się dzieje, poczuł usta i język kobiety na swoim członku. Jęknął gardłowo odchylając na moment głowę i przymykając oczy. Była w tym świetna. Zaraz jednak wrócił wzrokiem do tego, co robiła brunetka. Widok był niesamowicie podniecający. Mężczyzna czuł jak szybko twardniał w jej ustach.
Sofya po chwili takich pieszczot uniosła się odrywając usta od jego członka. Zsunęła z siebie zmysłowym ruchem bieliznę. Zniknęła na moment w łazience, a gdy wróciła trzymała w dłoni prezerwatywę. Cóż, brunet o tym nie pomyślał, jadąc tutaj. Vesper uklęknęła na futrze i jeszcze na moment pochyliła się nad członkiem Erika wsuwając go sobie do ust, co sprawiło, że Lehnsherra ponownie zalała fala przyjemnego ciepła. Poczuł moment później, że kobieta założyła prezerwatywę na jego penisa. Erik już chciał się nieco unieść, żeby móc zmienić pozycję i przewrócić brunetkę na plecy, ale ta go zatrzymała. Stanowczym, choć nadal czułym ruchem ręki. Przyparła go z powrotem do podłogi i ponownie na nim usiadła. Jednak tym razem nieco wyżej niż poprzednio. Powoli i ostrożnie spuściła się na jego członka, pozwalając, by Magneto cały w nią wniknął. Obojgu dostarczyło to samych przyjemnych doznań. Mężczyzna nawet o tym nie wiedział, ale kilka przedmiotów zawierających w sobie metal zaczęło się unosić. Nie panował nad tym. Okazywało się, że nie tylko gniew potrafił to wywołać.
Sofya zaczęła zmysłowo poruszać biodrami. Czuła bruneta bardzo intensywnie i nie chciała, żeby to się skończyło. Narzuciła chwilowo nieco wolniejsze tempo, jednak podświadomie wiedziała, że to będzie za mało. Zacisnęła dłonie na klatce piersiowej Erika, jakby ją masując. Patrzyła na niego z czystym pożądaniem w oczach. Odwdzięczał się jej zresztą tym samym, umieszczając swoje ręce na jej biodrach. Przesunął je jednak zaraz na talię, a następnie na piersi. Były idealne, jakby celowo dopasowane do jego dłoni.
Ruchy kobiety stały się nieco intensywniejsze. Lehnsherr sam nieco poruszał biodrami, wypychając je w górę, starając się dostosować do jej ruchów. Czuł, że był blisko, a po seksownych jękach brunetki mógł wywnioskować, że ona również.
W końcu, przy takim tempie, ciężko mu było utrzymać swoje spełnienie dłużej w ryzach. Doszedł w momencie, kiedy Sofya pochyliła się, by zamknąć mu usta namiętnym pocałunkiem. Ona doszła właściwie tuż po nim, prężąc seksownie ciało. Ponownie go pocałowała, zwalniając ruchy bioder.
- Więc... - szepnęła, łapiąc oddech. – Po co przyjechałeś? – zapytała z rozleniwionym uśmiechem.
- Mm... Właśnie po to... - odpowiedział jej, po czym ponownie złożył na jej ustach długi, czuły pocałunek.
Kilka przedmiotów z hukiem upadło na podłogę. Sofya zerknęła w ich stronę, po czym przeniosła spojrzenie na Erika.
- Posprzątasz to?
- Mhm... Później. – Uśmiechnął się, przyciągając ją do siebie i ponownie całując.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro